Dawno temu opublikowane nagrania zespołu Coltrane’a, z listopada 1961 r., powstałe w nowojorskim klubie Village Vanguard, są dobrze znane. W lecie tego roku podobny skład występował też w klubie Village Gate. Materiały z tych koncertów nie były wcześniej publikowane, zaginęły i zostały niedawno odkryte w bibliotecznych archiwach Nowego Jorku. Rejestracji występów dokonał Rich Anderson, wypróbowując nowy system dźwiękowy klubu.
Jak na tamte czasy jakość nagrań była akceptowalna, lecz ze współczesnego punktu widzenia – nie. Panoramę dźwiękową zdominowały werbel i czynele, a kontrabas przypominał niekiedy gitarę basową. Relatywnie słabo zabrzmiały instrumenty dęte. Oczywiście nie umniejsza to niezaprzeczalnych walorów artystycznych pięciu przedstawionych utworów.
Rok 1961 był niezwykle bogatym dla Johna Coltrane’a, który debiutując w wydawnictwie Impulse! nagrał w studio słynący z artystycznego rozmachu album "Africa/Brass". Zaraz po tym mistrz wyruszył z kwintetem w tournee po Ameryce i Europie, a rejestracje z licznych występów zostały wydane na oficjalnych i bootlegowych płytach.
John Coltrane grał na saksofonach sopranowym i tenorowym, sekundowała mu jedyna w swoim rodzaju osobowość – Eric Dolphy na klarnecie basowym, saksofonie altowym i flecie. Sekcję rytmiczną tworzyli pianista McCoy Tyner, kontrabasiści Reggie Workman lub Art Davis oraz perkusista Elvin Jones.
Muzycy nie dość, że tworzyli niezwykle zgrany skład, to mieli podobnie progresywną wizję muzykowania, a owoce ich współpracy wywarły olbrzymi wpływ na dalszą historię jazzu. W owym czasie rozwijał się intensywnie kierunek free-jazzu, również kwintet Johna Coltrane’a kreował nową formę, ale bardziej wynikającą z tradycji jazzu.
Gra Jonesa na perkusji, bogata we wtręty, była nadal pełna gorącego swingu, co wyczuwało się także w układach fortepianowych akordów budowanych przez Tynera. Partie solowe lidera składały się z niezwykle gęsto uformowanych fraz, gdzie sploty krótkich nut tworzyły tak zwaną "ścianę dźwięku", co stało się do końca znakiem firmowym mistrza.
W pewnym kontraście do ognistych wypowiedzi Coltrane’a były jakby utemperowane popisy Erica Dolphy’ego – również wielkiego modernisty. Dolphy na każdym z instrumentów prezentował odmienny styl brzmienia, a jego lekko abstrakcyjne sola były bardziej ażurowe, choć z większą dozą tonalnych akrobacji.
W repertuarze występów znalazły się: "My Favorite Things", "When Lights Are Low", "Impressions", "Greensleeves" i "Africa". W 20-minutowej interpretacji tego ostatniego tematu zabrali głos wszyscy muzycy, co znakomicie przybliżyło nam mistrzowskie umiejętności każdego z nich.
Cezary Gumiński
IMPULSE!/UNIVERSAL