Liczba przycisków na frontowej płycie jest niewielka, jednak jest możliwe za ich pomocą ustawienie wszystkich podstawowych funkcji. Wzmacniaczy mocy wewnątrz amplitunera jest siedem, a dekodery odpowiednie, by dostarczyć im różne formaty sygnału. Harman zaaplikował jednak procesory nie (aż) tak rozbudowane jak konkurencja: DD-EX, DTSES, DPLIIx, DTS 96/24 oraz firmowy Logic 7.
Nie ma jeszcze najnowocześniejszych wynalazków z laboratoriów Dolby i DTS, przeznaczonych do obsługi płyt HD i Blu-ray. AVR-347 potrafi przesyłać sygnały o rozdzielczości 1080i/ 1080p, ale upskaluje tylko do 720p, i to wyłącznie w ramach sygnałów cyfrowych.
Urządzenie nie ma konwertera wizji, który zamieniałby sygnały analogowe na cyfrowe (aby np. potem wysłać je jednym HDMI do projektora, choćby i bez upskalowania), trzeba więc wykonać równoległe połączenia analogowych źródeł z monitorem. Nie da się ukryć - pod względem obsługi sygnałów wideo Harman nie jest zbyt zaawansowany.
Złącza HDMI są tylko trzy, komponentowych o jedno więcej. Liczne są gniazda cyfrowe audio, w tym dwa w wejściu podręcznym na przednim panelu; cieszy fakt, że złącza światłowodowe nie mają przewagi nad elektrycznymi. Stację dokującą iPoda podłączamy standardowym dla Harmana portem The Bridge, kompaktowym i prostym w użyciu.
Wejść analogowych audio powinno wystarczyć, choć ich liczba nie jest przytłaczająca, dwa źródła zaopatrzono w pętle do nagrywania. Komplet analogowy wejście/ wyjście występuje w pełnym 7.1.
Obsługa przez urządzenie drugiej strefy polega na podaniu sygnału liniowego lub głośnikowego do danego pomieszczenia (w tym drugim przypadku delegujemy dwie końcówki, pozostając w kinie z układem 5.1), przewidziano też podłączenie panelu sterującego w systemie A-Bus.
W nieabusowym systemie MR możemy skorzystać z wejścia IR z dodatkowego pomieszczenia, amplituner ma stosowny porcik. W AVR-347 jest również niezależne wejście na IR oraz dwa wyjścia przerzucające ten sygnał do kolejnych urządzeń, co może pomóc w obsłudze całego systemu. Jednak najbardziej komfortowym sposobem komunikowania się z AVR-347 z pewnością będzie port RS-232.
Producent zaopatrzył AVR-347 w system automatycznej kalibracji, ale ustawienia głośnikowe można również wykonać ręcznie. Menu amplitunera jest bardzo łatwe. Oddzielne parametry wybieramy dla każdego z wejść, zamiast przypisywać pewne cechy (np. wejścia cyfrowe lub komponent) odpowiednim urządzeniom. Rozwiązanie Harmana wydaje się bardziej funkcjonalne. Możemy też zająć się regulacjami wizyjnymi: ostrością, jasnością, kontrastem, kolorem oraz rozdzielczością.
Odsłuch i wizja
Dźwięk wielokanałowy pompowany jest z wyjątkową energią i sprężystością. Wzmacniacze tej marki zawsze słynęły z soczystego brzmienia, a AVR-347 przypomina o tym z wyjątkową mocą. Średnica jest nasycona, ale ani trochę nie zmiękczona, analityczna, rzeczowa.
Uderza w bardzo naturalny, swobodny i przekonujący sposób. Czy to dla świeżo upieczonego kinomaniaka, czy dla audiofila - będzie to dostrzegalne i atrakcyjne od samego początku, choć z pewnością nie dla każdego relaksujące i ostatecznie najprzyjemniejsze.
Góra wykazuje się kompetencją i... wstrzemięźliwością. Gdybyśmy jeszcze w tym miejscu otrzymali dużą ekspresję, to całe brzmienie mogłoby stać się zdecydowanie przerysowane - ale właśnie dlatego, że wysokie tony trzymają linię i powstrzymują się przed ostrością, energetyczna średnica może brylować.
Wysokie tony pozostają na odpowiednim, neutralnym poziomie głośności, z jednej strony są spokojne, z drugiej potrafią przedstawić znakomitą większość najbardziej zaawansowanych meandrów nagrań. Tylko chwalić.
Bas jest swobodny i wystarczająco głęboki, już bez skłonności do twardości, ale prawdę mówiąc, kategoryczne wypowiadanie się na temat charakteru basu w wersji wielokanałowej jest pewnym nadużyciem, bo odnosi się do cech nie tylko głośnika, ale i zupełnie innego wzmacniacza - zawartego w subwooferze aktywnym.
W stereo jest równie dobrze, czy nawet bardzo dobrze, ale nieco inaczej. Średnica nadal jest operatywna, ale już nie tak bezwzględna, spokojniejsza, wyrafinowana w umiejętności stopniowania emocji. Nadal słyszymy znakomitą analityczność i jeszcze lepszą niż wcześniej neutralność.
Na tym tle świetnie uwypukla się góra, teraz odważniejsza i pełniejsza - ale wciąż nie nazbyt ostra. Pojawiają się w niej akcenty metaliczne, ale tylko wtedy, kiedy służą naturalności muzyki. Nikt nie będzie nam więc metalicznie szeptał, ale instrumenty perkusyjne rozwiną się wszechstronnie. Bas ze wzmacniaczy amplitunera okazuje się bardzo dziarski i konturowy, potrafi też zapuścić się bardzo nisko, przy tym wcale się nie rozłażąc. Doskonale.
Technika
W przedniej części umieszczono radiator wykonany z cienkiej blachy, być może ma to związek z nie najwyższą deklarowaną mocą wyjściową, a być może zainstalowane obok wentylatory wspomagają chłodzenie wystarczają- co efektywnie.
Jeden z nich umieszczono za radiatorem, drugi z boku, gdzie pracuje również zasilacz. Złożono go z dużego transformatora rdzeniowego, kondensatory filtrujące zamontowano bezpośrednio na płytce z końcówkami.
Tranzystory mocy pochodzą od Sankena, tym razem wybrano układy 2SD2560/2SB1647, tworząc klasyczne pary dla każdego kanału. Tuner znalazł się w prawym tylnym rogu, nie otoczono go ekranem.
Ekranowanie poszczególnych elementów jest w tym amplitunerze kwestią problematyczną, gdyż o ile odbiornik radiowy można potraktować po macoszemu, to płytki wideo, obsługującej poprzez HDMI sygnały cyfrowe, nie wypada stawiać bez żadnej ochrony tuż obok transformatora zasilającego.
Interfejsy wejścia i wyjścia to scalaki Silicon Image, a więc dokładnie to, czym posługują się dziś niemal wszyscy w swoich topowych konstrukcjach. Punkt centralny całej maszynerii to procesor Genesis FLI18125, zawierający technologię DCDi. Nie jest to już konstrukcja najnowsza, skaluje tylko do 720p.
Konwersję sygnału cyfrowego na analogowy zapewnia z kolei niedrogi układ Analog Devices dysponujący modułami o rozdzielczości 8 bitów i częstotliwości próbkowania 216MHz.
Grzegorz Rogóż