Po przedstawieniu dwóch pierwszych modeli - RX-A810 i właśnie RXA1010 - pojawiły się już zapowiedzi kolejnych - RX-A2010 oraz RX-A3010. Choć gabaryty Yamahy RX-A1010 bezpośrednio o tym jeszcze nie świadczą, to jakość wykonania, wyczuwalna od pierwszego kontaktu z urządzeniem, potwierdza ambicje konstruktorów.
Yamaha RX-A1010 może pochwalić się całkowicie aluminiowym panelem przednim - wraz z najważniejszymi (z punktu widzenia codziennej obsługi), osadzonymi na efektownych pierścieniach pokrętłami.
Wyostrzono nieco rysy frontu, wprowadzono ścięcia, którym miejsca musiały ustąpić najwyraźniej mniej pożądane w tym sezonie obłości. Pozostał jednak minimalistyczny styl - z dwoma pokrętłami oraz przyciskiem Direct.
Chcąc sięgnąć po dodatki, trzeba uchylić klapkę, a pod nią - jak uczy nas doświadczenie związane z poprzednimi modelami - także nie znajdziemy przepychu. Większość opcji i tak załatwia menu, po którym powędrujemy za pomocą kursorów.
Cechą szczególną Yamahy RX-A1010 jest bardzo rozbudowana sekcja wejścia podręcznego (to zresztą zapowiedź szaleństwa, jakie rozgrywa się na tylnym panelu); producent nie zrezygnował z analogowego kompletu RCA, "optyka", a także obrazu w wersji kompozytowej i S-Video. Nie pominął też najnowszych standardów.
Główne miejsce zajmuje więc wejście HDMI, a po drugiej stronie - gniazdo USB. Yamaha przekonała się ostatecznie do kluczowej roli iPoda w światku A/V i zaproponowała nowoczesne rozwiązanie pozwalające podłączyć "grajka" bezpośrednio do USB - zwykłym kablem, bez stacji dokującej.
Transmisja odbywa się oczywiście drogą cyfrową i wykorzystuje nie tylko potencjał konwerterów cyfrowo-analogowych amplitunera, ale również układy DSP poprawiające sygnał w przypadku skompresowanych plików.
Yamaha RX-A1010: back
Z tyłu Yamaha RX-A1010 jest wyposażona fantastycznie, można chyba tylko narzekać na klęskę urodzaju, bo przecież nie każdy użytkownik i nie w każdym systemie będzie mógł wykorzystać takie bogactwo - za to niejeden może się w nim wręcz pogubić.
Spójrzmy najpierw na gniazda HDMI - jest tutaj aż siedem wejść i dwa wyjścia (jedno z protokołem ARC), ponadprzeciętna liczba analogowych złącz to aż cztery wejścia komponent, tyle samo S-Video i kompozyt. Amplituner ma wyjścia w każdym z tych trzech standardów.
Typowo dla tej klasy urządzeń, zadbano o konwersję formatów w "górę" wraz z przejściem na HDMI oraz skalowanie do 1080p. Bezkompromisowe podejście ujawnia się także w aż ośmiu parach (stereo) liniowych wejść RCA i dodatkowo w wejściu z korekcją MM.
Yamaha RX-A1010 nie skąpi również gniazd cyfrowych - są trzy elektryczne, trzy optyczne, a na dodatek jedno wyjście tego ostatniego standardu. Jest wejście analogowe 7.1 (którego nie mają Denon i Pioneer), a wyjście z procesora ma formę 9.2 (dwa subwoofery).
Chociaż terminali głośnikowych też jest dziewięć, to mamy już siedem końcówek mocy - "nadmiar" gniazd służy ułatwieniu aranżacji dla różnych typów podłączeń. Jedną zdalną strefę obsłużymy właśnie wyjściami głośnikowymi, gniazdami niskopoziomowymi RCA, przygotowano także specjalne gniazdo kompozyt dla obrazu.
Sieć LAN
Już znacznie tańsze modele Yamahy zostały "naznaczone" siecią LAN, tak też jest i tym razem. Producent proponuje klasyczny zestaw funkcji z radiem internetowym, siecią lokalną (serwery NAS, komputery z oprogramowaniem serwerowym DLNA), jak i specjalną aplikacją sterującą AV Controller, dostępną dla urządzeń Apple (wkrótce ma się także pojawić wersja dla urządzeń opartych na systemie Android).
Obsługa plików
W zakresie dźwięku strumieniowego amplituner Yamaha RX-A1010 obsługuje pliki MP3, WAV, WMA, AAC oraz Flac w standardzie 24/96. Już chyba tylko z przyzwyczajenia dodano firmowy konektor Dock, zaprojektowany głównie dla stacji dokującej dla iPoda - tym razem można przecież poradzić sobie przez port USB, choć wciąż czekamy na implementację najwygodniejszej z dostępnych technologii AirPlay.
Znany system sterowania Scene został zastąpiony nowocześniejszym, bardziej rozbudowanym układem Scene Plus, dającym możliwość konfigurowania większej liczby różnorodnych ustawień. Wyjątkową i bardzo pożyteczną cechą tego amplitunera jest oficjalna obsługa kolumn frontowych o impedancji 4 omy (dzięki układowi selektora impedancji).
Symetria
Jednym z elementów, którymi Yamaha chwali się w kontekście nowej linii Aventage, jest staranna, "audiofilska" konstrukcja układu elektronicznego, tzw. symetria. Rzeczywiście, końcówki mocy umieszczono odmiennie niż u konkurentów - nie równolegle, a prostopadle do przedniej ścianki. Jednocześnie wszystkie wzmacniacze zostały rozdzielone na dwie sekcje, a ponieważ jest siedem końcówek, więc podział nie jest idealnie symetryczny, ale to "szczegół".
Przyjęty układ końcówek umożliwił wygodny montaż zasilacza w środku obudowy. Z kolei cyfrowe "centrum dowodzenia" znalazło się w tylnej części, na poziomie gniazd HDMI. W amplitunerze Yamaha RX-A1010 znajdziemy kilka naprawdę wartościowych układów.
Pewnikiem był procesor rodziny Cinema DSP firmy Texas Instruments, który od lat występuje w wielokanałowych produktach Yamahy. Znalazł się on w otoczeniu układów wyjść wideo Silicon Image oraz konwerterów dźwięku marki Burr Brown (24/192 dla każdego z kanałów).
Po raz pierwszy w urządzeniu tej klasy pojawił się jeden z najnowszych skalerów VHD1900, wykorzystujący świetny algorytm obróbki obrazu HQV - wcześniej Yamaha miała go tylko w topowym modelu RX-V3067.
Odsłuch
Nie każdy materiał ujawni to natychmiast, lecz pewnie dużo czasu nie będzie nam potrzeba, aby stwierdzić, na czym opiera się brzmienie Yamahy. To nie jedyny element odróżniający ją od konkurentów, ale chyba można dać mu pozycję numer jeden na liście - nadzwyczajnie rozwinięty, rozciągnięty, silny i wciąż całkiem dobrze kontrolowany bas.
Szczególnie wyróżnia się najniższy podzakres, pojawiający się oczywiście okazjonalnie, lecz kiedy już… - efekt jest murowany. Owszem, zdarza się, że na skutek jego obecności spada nieco tempo akcji, zyskuje jednak powaga i ostatecznie emocje. Brzmienie nie jest uparcie ciężkie i dostojne, takie atrakcje pojawiają się od czasu do czasu, ubarwiając przekaz i pokazując, na co Yamahę stać.
Gdy nie ma już najniższego pomruku i wibracji, wyższy bas działa sprawnie i dynamicznie. Krótko mówiąc, niskie tony Yamahy RX-A1010 mają duży potencjał i szeroką paletę możliwości. Na tym tle środek pasma jest pół kroku z tyłu, jego dźwięki są często dość lekkie, ale swobodne i czytelne - nie ma problemu ściśnięcia, uwięzienia.
Właśnie "pół kroku z tyłu", a nie "na pół gwizdka" dobrze oddaje sytuację, jako że w jednym z nagrań miałem saksofon, który pojawił się trochę dalej niż zwykle, nie wyszedł do przodu, a mimo to słuchać było i energetyczne dmuchnięcie, i całe wybrzmienie.
Pewnie przeciętny użytkownik amplitunera wielokanałowego nie będzie równie dociekliwy i zdeterminowany, by analizować takie niuanse, lecz nawet podczas oglądania filmu można zauważyć (o ile porównamy Yamahę RX-A1010 choćby z Denonem i Pioneerem), że dialogi są delikatniejsze, podawane z dystansu.
Wprawdzie soprany też nie są wybuchowe, ale nie można im odmówić przejrzystości i rozdzielczości. Zarówno w kinie, jak i w muzyce otrzymujemy rozbudowaną scenę, stereofonia przynosi dokładne i stabilne rozplanowanie instrumentów, z przekonującą głębią, bez rozmazania i spłaszczenia.
Przestrzeń kinowa jest bardziej zagęszczona, pełna przenikających się dźwięków i planów. Płynność, pewna miękkość w ogólnym bilansie jest atutem dla dłuższych odsłuchów i seansów, w czasie których Yamaha RX-A1010 pewnie sprawi nam nieraz emocjonującą basową niespodziankę…
Radek Łabanowski