Tym razem nie ma żadnej klapki, więc wszystkie przyciski i gniazda od razu rzucają się w oczy. Centralne miejsce zajmują przyciski systemu Scene, wyeksponowano także pokrętło głośności. Wejście mini-jack akceptuje sygnały analogowe, obok można jeszcze podłączyć obraz kablem kompozytowym.
Ciekawszym elementem jest port USB, do którego podepniemy różnorodne odtwarzacze Apple, a także nośniki pamięci. Liczba obsługiwanych przez Yamahę plików jest całkiem szeroka: otwierają ją oczywiście MP3, WAV, WMA, z uwagi na sprzęt Apple na liście znalazł się także format AAC, ale wszystkich najbardziej ucieszą chyba pliki Flac o rozdzielczości do 24 bitów/96 kHz.
Yamaha RX-V473 jest amplitunerem 5.1 (z pięcioma końcówkami mocy), stąd na tylnej ściance "tylko" pięć zacisków głośnikowych. Urządzenie ma cztery wejścia i jedno wyjście HDMI, które mogą przesyłać zarówno sygnały Full HD 3D, jak i najwyższą rozdzielczość 4K, choć mamy tu do czynienia jedynie z prostymi przełącznikami.
W analogowej sekcji wideo przygotowano kilka wejść i wyjść kompozyt oraz komponent. Trzy analogowe pary RCA, dwa porty optyczne i dwa współosiowe to pakiet audio. Yamaha ma port sieci LAN, za którym kryją się całkiem rozbudowane możliwości.
Nadrzędną jest moduł odtwarzacza sieciowego - do jego działania będzie potrzebny zdalny serwer gromadzący muzykę. Może to być komputer ze specjalnym oprogramowaniem lub zupełnie niezależny, sprzętowy serwer NAS – ważne, by pracował w najpopularniejszym trybie DLNA.
Yamaha ma także funkcję radia internetowego, cennym dodatkiem jest też protokół AirPlay. Idąc za ciosem - Yamaha RX-V473 może być także sterowany za pomocą specjalnej aplikacji dla smartfonów.
Amplituner Yamaha RX-V473 ma wbudowany układ autokalibracji YPAO, co jest szczególnie cenne w niskobudżetowym urządzeniu, którego użytkownik nie musi się przecież znać na konfigurowaniu systemu.
Zwykle amplitunery Yamahy potrafią obsłużyć kolumny 4-omowe (w kanałach przednich). Z informacji o trybach ustawień końcówek mocy, znajdującej się na tylnej ściance, wynika, że ten cenny dodatek jest też w RX-V473, zwłaszcza że po szybkim przewertowaniu instrukcji obsługi odnalazłem znajomą kombinację klawiszy uaktywniającą tryby selekcji impedancji.
Samo urządzenie nie chciało jednak za nic na te zaklęcia reagować. Jeszcze raz sięgnąłem po instrukcję, gdzie odnalazłem oznaczone gwiazdką zastrzeżenie, mówiące o tym, że selektor impedancji jest dostępny tylko w modelach przeznaczonych na rynek USA... Dlaczego?
Chyba wiem. To pewnie dalsza część historii o nieżyciowych normach UE. Prawdopodobnie w trybie 4-omowym urządzenie nagrzewa się do "niedopuszczalnej" w Europie temperatury i dlatego nie byłoby dopuszczone w takiej wersji do sprzedaży.
Odsłuch
Wszystko jest tu nieźle poukładane, podzakresy dobrze ze sobą współpracują, ale i trochę rywalizują - tak jakby zdrowa konkurencja między nimi prowadziła do uzyskania brzmienia dziarskiego i soczystego. Wszystkiego jest dużo, podczas gdy z tak tanich urządzeń często wszystkiego jest mało...
Słychać energię wyższego basu, tam gdzie liczy się przede wszystkim rytm i zrywność, gdzie lepiej procentuje twardy, konturowy charakter - tam dostajemy bardzo dużo z samego amplitunera, nawet bez subwooferowego wsparcia.
Z kolei emocje średniotonowe idą w parze z dobrą przejrzystością, a nie zagęszczeniem – w tej mierze Yamaha przypomina Pioneera, nie daje "się łatwo namówić" na granie kluchowate, zwane też "plastycznym".
W jakiejkolwiek akcji Yamaha RX-V473 by się nie znalazł, muzycznej czy kinowej, znajdzie sposób, aby ją podkręcić i dostarczyć dużo wrażeń. Co ciekawe, nie atakuje tak mocno wysokimi tonami, które mają w tym wydaniu więcej detaliczności niż uderzenia. Nie zawsze musi być ostro, ale zawsze musi być szybko i wyraźnie. Dlatego, mimo że Yamaha wcale nie gra asekuracyjnie, nie powinna zmęczyć nawet podczas długich sesji.
Firmware
Od pewnego czasu producenci kuszą klientów możliwościami upgrade`ów, polegającymi na wgraniu nowego oprogramowania, bez ingerencji w układy elektroniczne. Stało się to możliwe wraz z masowym wprowadzeniem do sprzętu A/V portów USB.
Nagrywając na nośnik pamięci specjalny plik aktualizujący, moglibyśmy, przynajmniej teoretycznie, uruchomić nowe funkcje. Tylko że USB przez dłuższy czas realizowały głównie transfer danych z iPodów lub muzyki nagranej na pendrive. O aktualizacjach prawie nikt nie słyszał. Wraz z nową Yamahą ta sytuacja może się zmienić.
Całkiem przypadkiem, podczas buszowania po menu, odkryłem funkcję aktualizacji przez USB, co skłoniło mnie do zapoznania się z tym tematem. Okazuje się, że strony internetowe Yamahy zostały uzupełnione (przynajmniej dla niektórych modeli) o specjalną sekcję z aktualizacjami. W przypadku RXV473 znalazłem plik oprogramowania z dokładną listą zmian i...poprawek.
Być może przed amplitunerami otwiera się nowy rozdział, który znamy już z komputerów - jeśli coś nie działa, należy sięgnąć i zainstalować łatkę, poprawkę, aktualizację. Wersja, którą widziałem dla "473-ki", zawiera takie właśnie poprawki działania usług sieciowych, trybu oszczędzania energii oraz dodaje obsługę iPada (3 generacji).
Nie sprawdzałem, jak działa aktualizacja, gdyż mój model Yamahy miał już ją fabrycznie "na pokładzie". Mam tylko nadzieję, że wraz z częstymi aktualizacjami, siecią i internetem, do amplitunerów nie zawitają niedługo audio-wirusy.
Radek Łabanowski