Philips Fidelio B95 - wykonanie
Kilka miesięcy temu testowaliśmy soundbar najlepszy z najlepszych – B97, a teraz prezentujemy nieco tańszy model B95. Również to urządzenie prezentuje się doskonale, będzie cieszyć nie tylko ucho (na razie tak zakładamy), ale i oko (to już widzimy). Listwa jest ciężka, wykonana bardzo precyzyjnie i zaprojektowana ze smakiem.
Chociaż w przeważającej (widocznej) części obudowa została wykończona maskownicą, to nabiera blasku dzięki dodatkom. Chromowane boczne panele wyciągają listwę ze smutnej rutyny.
W podobny sposób przygotowano B97 – tam rozwinięto to jeszcze dalej: boczne panele są dodatkowymi, zasilanymi z ogniw akumulatorowych głośnikami efektowymi.
Jednak nie każdemu pomysł odłączania, rozstawiania, a po jakimś czasie ponownego podłączania zewnętrznych głośników będzie się podobał, niezależnie od wyższej ceny.
Philips Fidelio B95 - panel przyłączeniowy
Philips Fidelio B95 jest tańszy i prostszy, a nie mniej elegancki. Z przodu znajduje się skromny, lecz funkcjonalny wyświetlacz, przyciski sterujące umieszczono na górnej ściance.
"Rynienki" przyłączeniowe są dwie, oddzielono najbardziej przydatną sekcję HDMI (dwa wejścia i jedno wyjście) od reszty (wejście analogowe, cyfrowe optyczne oraz USB – wyłącznie do aktualizacji oprogramowania).
Philips Fidelio B95 - konfiguracja akustyczna
Philips Fidelio B95 to najdroższy soundbar w tym zestawieniu, ale są ku temu, nie tylko już wymienione, powody. Mimo braku odłączanych głośników, to najbardziej zaawansowana, rozwinięta konfiguracja głośnikowa. Producent przedstawia ją jako 5.1.2 i można się z tym zgodzić, chociaż efekty z soundbara nigdy nie będą tym samym, co z fizycznie odseparowanych głośników.
Najbardziej okazale prezentują się dwa moduły kanałów głównych (lewego i prawego). W każdym zainstalowano aż trzy przetworniki w układzie dwudrożnym – dwa owalne średniotonowe i jedną kopułkę wysokotonową.
Kanał centralny ma już konfigurację jednodrożną, ale z dwoma takimi "owalami", a brak wysokotonowego można wybaczyć wobec jego dialogowego przeznaczenia. Za to kolejne wysokotonowe pojawiają się na skrajach listwy, skręcone na zewnątrz, aby wywołać jak najwięcej odbić od bocznych ścian pomieszczenia – to przetworniki efektowe warstwy dolnej.
Przetworniki pracujące na rzecz warstwy wysokości systemu Atmos są natomiast szerokopasmowe i okrągłe, zainstalowane na górnej ściance, lekko pochylone do przodu, aby i tutaj zadziałały odbicia – tym razem od sufi tu.
Kanały sufitowe, a także wyjście HDMI z protokołem eARC uzupełniają dekodery Dolby Atmos. Codzienna obsługa Philipsa Fidelio B95 może być prosta, jednak Philips, w odróżnieniu od JBL-a, zaproponuje nam mnóstwo dodatków.
Philips Fidelio B95 - tryby pracy
Pięć trybów pracy (między innymi muzyczny, filmowy, sportowy) to tylko początek, jest wśród nich ustawienie dowolnie programowalne (a do regulacji poszczególnych parametrów służy aplikacja mobilna).
Stamtąd przechodzimy do majstrowania w wirtualnej przestrzeni, decydując o jej intensywności (jest np. uprzestrzenniająca absolutnie wszystko funkcja Upmix, można też zdać się na pomoc sztucznej inteligencji w trybie automatycznym).
Dodatkowa pula daje dostęp do kompresji dynamiki, regulacji tonów wysokich i niskich (niezależnie od rozbudowanego korektora w ramach głównych trybów) i regulacji natężenia dialogów.
Philips Fidelio B95 - funkcje sieciowe
Brakuje za to typowej regulacji poziomu subwoofera. Philips Fidelio B95 poradzi sobie również w sferze sieciowej i strumieniowej; obsługuje Google Chromecast oraz DTS Play-Fi, do czego dochodzi jeszcze Apple AirPlay 2 oraz Bluetooth.
Subwoofer prezentuje się już przeciętnie – jako typowa skrzynka z winylową okleiną. Przetwornik 20-cm umieszczono w dolnej ściance.
Philips Fidelio B95 - odsłuch
Philips Fidelio B95 to obok Bar 5.1 Surround drugi soundbar w tym teście grający wyczynowo. O ile jednak po JBL-u spodziewaliśmy się mocy i ciężkich kinowych emocji, o tyle Philips ma w swojej tradycji więcej naturalności i delikatności.
Na czym więc polega zmiana i jakie są różnice między obydwoma propozycjami? Zasadnicze, bo B95 angażuje nas wyraźnie innymi środkami, chociaż i one nie należą do typowego repertuaru brzmienia "audiofilskiego".
Philips postawił na granie żywe, wręcz radosne, błyszczące. Tak jak JBL w ustawieniu wyjściowym, a nawet po korektach, gra masywnie, basując i masując, tak Philips – nieustannie jasno, podszczypując detalami i snując wybrzmienia.
Philips Fidelio B95 też nie żałuje niskich tonów, jednak te nie rządzą tak bezwzględnie jak w JBL Bar 5.1, lecz dzielą się wpływami z wysokimi tonami, a ponadto mają inny, miękki charakter.
By nie pozwolić im hamować dynamiki, należy je raczej utemperować, niż podkręcać, co tym bardziej przesuwa naszą uwagę na wyższe rejestry. I bardzo dobrze, bo te mają dużo do pokazania, a zwartość, szybkość i klarowność stają się dużym atutem, chociaż zupełnie innym niż gęsty, kinowy klimat JBL-a.
Średnie i wysokie tony ani nas nie zabiją, ani nas nie pieszczą. Philips Fidelio B95 gra czasami dość surowo, ale "prawdziwie". Może więc spodobać się tym, którzy zamiast ciepłych kluch wolą coś ostrzejszego.
Również przestrzeń jest wiarygodna, nie tak intensywna i zaskakująca jak z Bar 5.1, za to płynna i dokładniej pozycjonująca pozorne źródła dźwięku. B95 pozwala wydobyć jeszcze więcej, gdy poeksperymentujemy z regulacją natężenia efektów przestrzennych.
Philips Fidelio B95 jawi się jako soundbar uniwersalny pod względem zastosowania, chociaż dość jednoznaczny pod względem charakteru. Zarówno w kinie domowym, jak i w muzycznym stereo zapewni przekaz dynamiczny, wyrazisty i komunikatywny.
Ustaw się sam
Automatyczna kalibracja to w soundbarach temat dość drażliwy. W większości przypadków ich nowoczesność tam po prostu nie sięga. Po części z powodu kosztów, po części po to, aby nie zakłócać spokoju użytkownika dodatkowymi procedurami instalacyjnymi.
W końcu najważniejszą zaletą soundbarów ma być prosta, bezstresowa obsługa. Taka droga na skróty nie zaprowadzi jednak do osiągnięcia najlepszych możliwych rezultatów (także w sferze efektów przestrzennych).
Warto jednak byłoby poświęcić trochę czasu kalibracji, tym bardziej, że robimy to tylko jeden raz, na wstępnym etapie instalacji urządzenia. W B95nie ma automatyki (czym wcale negatywnie się wśród konkurentów nie wyróżnia, ma ją tylko JBL i to też w kontrowersyjnej formie).
Poziom głośności we wszystkich kanałach (oprócz głównych, bo takiej konieczności nie ma), a więc w centralnym, efektowych bocznych oraz w warstwie sufitowej można i trzeba ustawić ręcznie. Nie ma regulacji opóźnień poszczególnych kanałów związanych z odległościami.
Żeby trochę nas w tej biedzie poratować, Philips umieścił (w instrukcji obsługi) dodatkowe wskazówki. Skoro nie możemy wyregulować opóźnień, to znaczy, że musimy zdać się na fabrycznie zaprogramowane parametry, odpowiadające jednej z typowych sytuacji instalacyjnych i związanych z nią odległości.
Jakich? Do obszernej dokumentacji Philips dołączył rysunek wzorcowego pokoju odsłuchowego z dokładnymi wymiarami i odległościami, jakie należy zachować.
Istotna jest zarówno odległość, w jakiej siedzimy, jak i odległość od sufi tu, determinowana wysokością pomieszczenia. Tej nikt raczej zmieniać nie będzie, ale jest duża szansa, że spełnimy warunek 2,8–3 m. Nawet jeżeli się nie uda, nie znaczy to, że wszystko poszło na marne – po prostu efekty będą nieco inne niż zaplanowane przez producenta.
Zawsze warto zadbać o to, aby na suficie – pomiędzy miejscem, w którym siedzimy, a soundbarem – nie znajdowały się żadne "przeszkody" (np. oświetlenie ), a więc elementy rozpraszające i wytłumiające, powierzchnia sufi tu powinna być gładka i twarda. To już ogólne wskazówki gwarantujące poprawne funkcjonowanie instalacji Dolby Atmos.