Większość subwooferów Paradigma ma konwencjonalne kształty, ale kilka uzyskało formę iście eksperymentalną. Paradigm Seismic 110 przypomina walec, którego średnica w zasadzie odpowiada średnicy zastosowanego przetwornika (10-calowego), zainstalowanego na froncie, podczas gdy tylną ścianę zajmuje płyta wzmacniacza.
Nie znalazłem wśród danych producenta informacji o wewnętrznej objętości obudowy (i nie za bardzo chce mi się ją liczyć...), ale to z pewnością mniej niż 20 litrów - to zwierzę jest naprawdę niewielkie, ale wygląda bardzo agresywnie - jak amstaff - stojąc pewnie na czterech krótkich, grubych nogach.
Subwoofera Paradigm Seismic 110 nie próbowano uczynić słodkim i milutkim; dzięki umiarkowanej wielkości są duże szanse, że uda się go schować, lecz jeżeli nie, to będzie zwracał na siebie uwagę, nie będzie udawał stolika ani innego mebelka, jako podstawka na kwiaty też się sprawdzi.
Ma wyglądać na to, czym jest w swojej istocie - jak każdy subwoofer - czyli ma być maszyną do przesuwania powietrza, akustyczną pompą. Taki utylitarny wygląd mimowolnie nabiera rumieńców, bo jest rzadko spotykany. O samej obudowie producent nie pisze zbyt wiele, jej kształtowi nie nadaje wielkiego znaczenia, skupia się na tym, co dla końcowego efektu ważniejsze - na technice przetwornika i wzmacniacza.
Im mniejsza obudowa w stosunku do powierzchni membrany głośnika, tym ważniejsza jakość "napędu" dla utrzymania dobrych charakterystyk impulsowych; zapewnienie wysokiej mocy, wynikającej z dużej amplitudy liniowej, też wymaga inwestowania w duży układ magnetyczny.
Według danych producenta, wzmacniacz ma moc RMS aż 850 W (szczytową - dwa razy większą), więc jeżeli cała konstrukcja ma być sensowna, to i głośnik musi mieć adekwatne możliwości.
Uzwojenie cewki o wysokości aż 6 cm, pracującej w szczelinie o wysokości 1 cm, pozwala na liniową pracę przy wychyleniach dochodzących do 5 cm (pik-pik, czyli +/-2,5 cm).
Poza szczeliną pozostaje sporo uzwojenia, dającego ów zapas niezbędny do liniowej pracy, a jednocześnie oznaczającego nieustanny przepływ prądu poza szczeliną magnetyczną, obniżający efektywność - i aby w takiej konfiguracji osiągnąć jej przyzwoitą wartość, indukcja w szczelinie musi być wysoka. Cewka ma średnicę "tylko" 38 mm, ale przy tak znacznej wysokości jej powierzchnia jest dostatecznie duża, aby skutecznie oddawać ciepło.
Praca przy bardzo dużych wychyleniach wymaga też odpowiedniego zawieszenia i wytrzymałości samej membrany, która staje się dość ciężka - to znowu wymaga rekompensaty ze strony silnego układu magnetycznego.
Czy to wszystko wystarczy, aby przyjąć 850 watów? Nie wszystkie starania idą w kierunku "ilościowym"; niski poziom zniekształceń utrzymywany jest za pomocą specjalnej geometrii układu magnetycznego, dającego symetryczny rozkład pola.
Andrzej Kisiel