Tak jak do przewozu ładunku potrzebna jest nam albo przyczepa, albo duża paka, tak i do przewozu basu musimy gdzieś mieć kubaturę. Dla przyzwoitych basowych możliwości systemu nie możemy zgodzić się na mniej, niż proponuje Taga - na frontowe kolumny dwuipółdrożne. To minimum rozsądne i bardzo atrakcyjne, bo dla większości użytkowników kolumny takiej wielkości są do zaakceptowania.
Z serią Azure spotkaliśmy się rok temu, testując największy model linii - F-80. Również na bazie tej (większej) konstrukcji dystrybutor przygotował komplet 5.0 (kosztujący o 300 zł więcej), w którym pozostałe elementy (centralny i surroundowe) są takie same, jak w testowanym systemie.
Ponieważ mamy do czynienia z systemami 5.0, a więc bez subwoofera, warto na chwilę zatrzymać się przy tym porównaniu, ustalając, co dodatkowo dostajemy za ową dopłatę 300 zł - może więcej właśnie w zakresie basu, o siłę którego w naszej sytuacji musimy zadbać szczególnie?
Na szczęście (dla perspektyw testowanego systemu) nie chodzi o bas; F-80 są co prawda większe, ale na skutek dodania do układu przetwornika średniotonowego (który potrzebował nie tylko miejsca na froncie, ale i paru litrów dla własnej komory), takie same dwa 18-cm przetworniki, jakie w F-80 pracują jako niskotonowe w układzie trójdrożnym, w Taga Azure F-60 są filtrowane w układzie dwuipółdrożnym.
Zakładając nawet, że F-80 są najogólniej lepsze od F-60, to zasadnicza różnica pojawi się w zakresie średnich tonów, a nie basu, którym zajmują się takie same "środki techniczne".
Estetyka serii Azure i związane z nią materiały nie pochodzą z najwyższej półki, ale wstydu nie ma, bo zaproponowana koncepcja jest znana i spodoba się klientom lubiącym "lakier fortepianowy" - chociaż większa część obudowy jest oklejona folią drewnopodobną (do wyboru kilka wersji kolorystycznych), to sam front jest czarny, błyszczy się, a w dodatku nie jest płaski - lecz lekko wypukły, i zasłania kosze wszystkich głośników, tworząc przed nimi lekko tubowe wyprofilowania.
Ponownie dałem się nabrać na wystające srebrzyste tulejki, wyglądające jak uchwyty na kołki maskownic, i uparcie szukałem tychże, a potem zastanawiałem się, czy dzwonić do dystrybutora z reklamacją, że nie zostały spakowane, gdyż na zdjęciach mamy zwyczaj pokazywać kolumny zarówno bez, jak i z maskownicami...
Wreszcie zaświtało mi, że przygodę tę mam już za sobą wraz z testem Taga Azure F-80 - otóż nie ma w komplecie żadnych maskownic, a pod tulejkami prawdopodobnie ukryto mocowanie frontu.
Przetworniki niskotonowe i nisko-średniotonowe mają membrany z plecionki z włókna węglowego, delikatnie połyskujące i ładnie komponujące się z czarnym błyszczącym frontem; kopułka wysokotonowa, osłonięta metalową siateczką, jest tytanowa - Taga pręży się materiałami membran dalekimi od "zwykłej" celulozy i tekstyliów, i wykorzystuje ten fakt w katalogowej propagandzie, szermując wieloma skrótami, np. TCFCD - Taga Carbon Fiber Cone Driver, czyli po prostu "Tagi głośnik z membraną stożkową z włókna węglowego".
Tym sposobem można by zwykłe kolce nazwać TMCS (Taga Metal Conical Support), a podwójne gniazdo przyłączeniowe - nawet jeszcze dłużej, TGPBWBT (Taga Gold Plated Bi-Wire Binding Post) - o, nawet "WBT" mi na końcu wyszło... Ale darujmy sobie złośliwości, bo wiele szanowanych firm robi podobnie i nie ma ścisłej granicy między cechami standardowymi a wyjątkowymi, między techniką specyficzną a dostępną dla wszystkich producentów.
Elementy "kinowe" systemu, czyli centralny Taga Azure C-40 i surroundy Taga Azure S-40, są wykonane podobnie jak frontowe F-60. Nie oszczędzano na "gatunku" przetworników (choć nisko-średniotonowe są mniejsze niż w F-60, o średnicy 12-cm), wszędzie pracuje taki sam wysokotonowy, a wykończenie odbudów znowu wieńczy błyszczący front i owe intrygujące tulejki.
Centralny i surroundy systemu Tagi są nawet trochę większe niż w systemie Jamo, choć żadnego kłopotu tym faktem nie powinny sprawić. Taga Azure C-40 ma szerokość 45 cm, więc wciąż powinien się zmieścić w typowej sprzętowej szafce.
Taga Azure S-40 są przedstawiane jako surroundy naścienne, czego ma dowodzić zainstalowany fabrycznie wieszak na tylnej ściance, chociaż znajduje się tam - kłopotliwy w takiej instalacji - otwór bas-refleks, a i proporcje obudowy (głębokość większa niż szerokość) wskazują, że oryginalnie konstrukcyjka ta była zaplanowana jako wielozadaniowy minimonitorek, ale dzięki niewielkim rozmiarom została przekwalifikowana do roli naściennego surroundu (w serii Azure jest też większy podstawkowiec - B-40 z 17-cm nisko-średniotonowym, który jest proponowany w swojej pierwotnej roli).
Komu będzie mało basu, zawsze może dokupić jakiś subwoofer, ale jeżeli poważnie o tym myślimy, to lepiej zdecydować się na to od razu, bo tylko za 600 zł więcej możemy kupić zestaw doposażony w subwoofer TSW-90v2, który oddzielnie kosztuje 800 zł - w sumie też niedrogo, jak na całkiem spory sub...
Rety, jak można robić tak tanie subwoofery - przecież aktywne! - tam jest i skrzynka, i głośnik (10-calowy), i wzmacniacz, i 100 procent marży, i trzeba to 15-kg cudo przywieźć z bardzo daleka...
Odsłuch
Test przeprowadzałem, odsłuchując zarówno całe komplety 5.0, jak też same kolumny frontowe, lewą i prawą, a nawet same surroundy, aby poznać ich możliwości w roli samodzielnych "minimonitorków".
Chyba słuszne jest założenie, że kupowanie takich systemów, zwłaszcza niedoposażonych w subwoofer, za to bazujących na wolnostojących kolumnach przednich, nie jest dyktowane tylko pragnieniem skąpania się w dźwięku wielokanałowym - prawdopodobnie częściej będą grać tylko "przody", na co dzień zajmując się muzyką z różnych stereofonicznych źródeł, nawet gdy podłączymy je do amplitunera wielokanałowego.
Dlatego też skupiałem się właśnie na tym wątku, czyli najszerzej opisywałem brzmienie pary kolumn głównych. Dla brzmienia wielokanałowego - kinowego - duże znaczenie ma też głośnik centralny, bo przecież on przetwarza dialogi, więc nigdy nie należy go lekceważyć, co się jednak często zdarza - jest on traktowany jako "dodatek", na równi z głośnikami surroundowymi, które z kolei...
Może nie wypada ich zupełnie bagatelizować, ale po pierwsze, wpływ ich jakości na cały spektakl jest o wiele mniejszy niż wpływ centralnego, a po drugie - trudno ten wpływ ustalić w teście, więcej zależy od dobrego ustawienia, skalibrowania amplitunera itp.
Ocena jakości brzmienia systemu wielokanałowego musi być wielokierunkowa, a mimo to nie będzie dawała ostatecznych odpowiedzi... Możliwości dynamiczne / mocowe / basowe kolumn frontowych Taga Azure F-60, określające w dużym stopniu kompetencje kinowe w sytuacji braku subwoofera, nie są aż tak wywindowane jak w kolumnach S 628 - co zresztą dość jasno wynika z konstrukcji, tutaj nie czai się żadna niespodzianka.
Jednak i tak dostajemy dobrą nauczkę - o innych właściwościach brzmieniowych nie można już sądzić na podstawie widocznych z zewnątrz cech konstrukcyjnych.Można by też otworzyć wątek pt. "Kolumny do muzyki czy do kina?" i zastanawiać się, do czego specyfika Tagi bardziej się nadaje, ale według mnie nie tędy droga - pewne jest tylko to, że do kina potrzebny jest zapas mocy, a gdy nie ma subwoofera, muszą ten ciężar na swoje barki wziąć kolumny główne, i ten warunek, jak już wspomniałem, Taga Azure F-60 spełniają w stopniu dobrym (subwoofer zawsze by się przydał, jeżeli chcemy mieć filmowe "efekty specjalne" na dużą skalę).
Sam charakter basu, jaki pokazują Taga Azure F-60, do kina nadaje się doskonale - jest mocny, aktywny, nie tyle "wylewający", co "przesączający" się do wszystkich dźwięków, podgrzewający, a zarazem przy głośniejszym graniu, na kawałkach muzycznych, Taga Azure F-60 zademonstrowały zdolność utrzymania dynamiki - nie chodzi tutaj o pełną precyzję odtwarzania impulsów, o "kontrolę", lecz o granie swobodne, bez wyraźnej kompresji.
Gęsty, soczysty, daleki od twardości i suchości - a przy tym niemęczący, choć zaangażowany - jest w sam raz, gdy nie ma subwoofera.
Jednak chyba jeszcze ważniejsze rzeczy dzieją się wyżej. Recenzent będzie rozbierał pasmo na zakresy i podzakresy, dosłuchując się podbić i osłabień, ale w gruncie rzeczy jeszcze lepiej zrobi to system pomiarowy; "normalny" słuchacz, bardziej "czujący" niż "myślący", poczuje się więc poddany wpływowi energii, ciepła, muzyki skumulowanej, uproszczonej przez redukcję szczegółów, jednak bardzo żywej, bezpośredniej, najdalszej od melancholii, romantyczności i spowolnienia.
Dodajemy do tego wspomnianą zdolność głośnego zagrania i mamy kolumny o wyjątkowych zdolnościach do robienia efektownego spektaklu, nagłaśniania domowych imprez - muzycznych lub kinowych.
Głosy raz wychodzą do przodu, kiedy indziej cofają się, nabierając nadmiernej nosowości, ale uderzenia werbla są mocne, szybkie, motoryczne. Nagrania zostają w swoisty sposób zmienione, bo o neutralności nie ma tu mowy - nie wiem czy z premedytacją, czy przypadkiem...
Ale na końcu swojej pracy projektant musiał słyszeć to, co my słyszymy (że jednak mógł słyszeć inaczej? W relacji do innych brzmień musiał słyszeć podobne różnice) i musiał uznać, że o taki efekt mu właśnie chodzi, albo, co najmniej, że taki akceptuje.
Niektórzy recenzenci wyobrażają sobie, że konstruktor ma dokładnie zaplanowane brzmienie, do którego dąży, i dąży tak długo... że chyba do końca życia z żadnym by nie zdążył. Ja sądzę, że jest nieco inaczej, przynajmniej w dziedzinie zespołów głośnikowych - że ostateczny efekt jest w pewnym sensie niespodzianką względem początkowych zamiarów.
Jakiś rezultat trzeba jednak zaakceptować. Czy bliższy, czy dalszy od ideału - zależy od ceny. Czy bliższy, czy dalszy od neutralności - zależy też od upodobań. Takie brzmienie, jakie słyszałem z Taga Azure F-60, może być albo dziełem zupełnego przypadku, albo przejawem odważnej decyzji, aby pójść nieznaną wcześniej drogą, dojść w nieznane miejsce i uznać, że jest ono na tyle ciekawe, że godne zaproponowania szerszej publiczności.
Faktycznie, rezultat jest ciekawy, chociaż każdy ciekawy efekt jest z natury kontrowersyjny - trudno przecież zaintrygować brzmieniem bezpiecznym i nijakim; teoretycznie można zaimponować mistrzostwem w dynamice, neutralności, detaliczności, przestrzeni... ale przecież nie w tym zakresie ceny!
Działanie systemu wielokanałowego to już jazda bez trzymanki. Brzmienie ożywia się jeszcze bardziej, co oczywiste, rozwija swoją przestrzeń, ale też urozmaica barwę, a wcześniej słyszane, charakterystyczne dla F-60 podbarwienia mieszają się z innymi, wprowadzanymi przez pozostałe głośniki systemu. Przez co wcale nie jest gorzej - prezentacja nie staje się oczywiście uporządkowana, lecz jest bardziej urozmaicona i pełna niespodzianek. Dialogi mocno wychodzą do przodu, wyraziste są też skraje sceny, efekty dookólne pojawiają się znienacka - trudno się nudzić!
Andrzej Kisiel