Moduł Bluetooth pozwala "podłączyć" do gramofonu Teac TN-280BT odbiorniki tego typu, ale wiąże się to wyłącznie z wygodą. Z jakością dźwięku nie ma wiele wspólnego, a w przypadku płyt winylowych wydawałoby się, że zdecydowanie koliduje z ich analogowym charakterem.
Coraz większa popularność, jaką zyskują takie rozwiązania, pokazuje jednak dość wyraźnie, czego chce większość użytkowników. Zastosowany w Teac TN-280BT moduł Bluetooth wspiera wyłącznie podstawowy sposób kodowania dźwięku SBC, więc należy używać tego trybu ze świadomością jego ograniczeń.
Czytaj również: Jaka jest żywotność wkładek gramofonowych?
Diodę sygnalizującą tryb parowania i samego połączenia Bluetooth wbudowano w zewnętrzny kołnierz włącznika zasilania.
Teac TN-280BT - talerz i ramię
Plintę wykonano z MDF-u i pokryto okleiną drewnopodobną, występującą w wersji orzechowej i czarnej. Zainstalowano w niej łożysko oraz silnik prądu stałego (za pomocą elastycznie zawieszonych wsporników).
Talerz ma średnicę 30 cm - to aluminowy odlew z dodatkowym, wewnętrznym kołnierzem na pasek. Po umieszczeniu talerza należy sięgnąć przez wąskie wycięcie do paska napędowego i założyć go na rolkę silnika. Rozwiązanie jest podobne do zastosowanego w Turn 3 Reloopa. Płytę kładziemy na filcowej macie.
Ramię z prostą rurką ma efektywną długość 223 cm i odłączaną, kątową główkę. Do ustawienia siły nacisku igły służy okrągła przeciwwaga. Mechanizm anti-skating, jak niemal zawsze u Teaca, to wygodne pokrętło, ale precyzja regulacji nie jest duża.
Ramię gramofonu Teac TN-280BT opuszczamy za pomocą typowej windy. Obrotowymi przełącznikami włączamy (i zatrzymujemy) obroty i zmieniamy prędkość – 33,3 lub 45 obr./min.
W obudowę pierwszego przełącznika wkomponowano diodę sygnalizującą status połączenia Bluetooth. Do parowania z odbiornikiem służy niewielki przycisk pod dolną krawędzią plinty.
Podobnie jak w wielu gramofonach z Dalekiego Wschodu, anti-skating to wygodne pokrętło. TN-280BT jest wyposażony w regulacyjną przeciwwagę i mechanizm windy.
Teac TN-280BT - wkładka
Teac TN-280BT jest dostarczany ze skalibrowaną wkładką, jej żółty korpus nie ma żadnych znajomych oznaczeń. Wiemy tylko, że igła ma szlif eliptyczny, a w razie problemów będzie można ją wymienić. Zasilacz to mały, ścienny moduł, główny włącznik sieciowy znajduje się z tyłu.
Przełącznik sygnalizuje, że Teac TN-280BT ma wbudowany przedwzmacniacz phono; jego obecność jest zresztą konieczna w kontekście układu Bluetooth, przecież żaden głośnik bezprzewodowy, a tym bardziej słuchawki, nie zajmą się korektą RIAA.
Zarówno zawiasy, jak i cała osłona przeciwkurzowa zostały już fabrycznie zmontowane i wsunięte w gniazda plinty. W zakamarkach zabezpieczeń transportowych znajdziemy główkę z wkładką, po jej dokręceniu do ramienia mamy już ustawioną geometrię. I tak jak w większości gramofonów, zostanie nam już właściwie tylko wyregulowanie nacisku igły.
Czytaj również: Jakiego typu wkładki są lepsze - MM czy MC?
Wkładka MM pochodzi od "japońskiego poddostawcy", w materiałach firmowych znajdziemy na jej temat niewiele, ale najważniejsze jest to, że bez problemu można dokupić nową igłę. Standardowe, półcalowe mocowanie pozwoli też wymienić całą wkładkę.
Przyglądając się niektórym elementom nie tylko samego TN-280BT, ale i opakowania z zabezpieczeniami transportowymi, można się zastanawiać, czy linie montażowe Teaca i Reloopa nie leżą obok siebie, co nikomu wstydu nie przynosi.
Odsłuch
Najtańszy w tym gronie gramofon nie robi swoim brzmieniem wielkiej sensacji, ale nie jest też chłopcem do bicia. Zresztą różnica cen między nim a dwoma innymi jest przecież minimalna - tylko 100 zł.
Teac jest mniej stylowy i klimatyczny, a bardziej neutralny i uniwersalny. Mniejszy jest tutaj "wsad" ciepła, nawet zdecydowanie odchodzi od grania miękkiego i powabnego na rzecz bezpośredniego, chwilami dosadnego, zwłaszcza w zakresie średnich tonów. Kawałki rockowe zagra z mocniejszym uderzeniem werbla i wyrazistymi riffami.
Silnik ukryto pod talerzem, napęd jest przekazywany za pomocą krótkiego paska, który widać (i który trzeba założyć) przez niewielkie "okienko".
Sam bas nie jest potężny, nie podlewa też gęstym sosem, raczej uzupełnia, tutaj wielkich wzruszeń się nie doczekamy. Wysokie tony nie wykorzystują takiej "okazji", aby przechylić szalę na swoją stronę, są spokojne, co można by kojarzyć z analogową subtelnością, chociaż cały obraz układa się bardziej w kierunku rzetelnej komunikatywności niż jakichś umizgów.
Podobnie jak w przypadku Turn 3, przedstawione rezultaty dotyczą pracy własnego przedwzmacniacza, który wydaje się być na odpowiednim poziomie. Oczywiście zawsze można spróbować korekcji dostępnej w innym urządzeniu, np. wzmacniaczy, ale czy warto inwestować w niezależny preamp - nie jestem pewien. Wydając 1400 zł na gramofon, chyba nie szykujemy drugie tyle na "jakąś" poprawę?