W latach 90. firma przeszła "załamanie" finansowe i najpierw przeniosła swoją działalność do Berlina, po czym niemal zbankrutowała. Niemiecki sąd nie zezwolił jednak na rozpoczęcie procedury upadłościowej i ludzie z Thorensa musieli szukać inwestorów.
W maju 2002, po powrocie do Szwajcarii, nowi właściciele z rozmachem przystąpili do działania. Pojawiła się cała gama produktów, z których część to starsze modele, ale część to zupełnie nowe projekty, zarówno gramofonów, jak i elektroniki.
Należy do nich Thorens TD 700, który w większej części produkowany jest przez... austriacko-czeskiego Pro-Jecta. Tak ten świat dzisiaj wygląda. Z jednej strony Thorens produkuje niektóre podzespoły dla połowy gramofonów na świecie, z drugiej jednak, szczególnie w niższych rejonach cenowych, kupuje niektóre modele u innych producentów.
Już w roku 1993, na krótki czas, ruszyła produkcja najtańszych gramofonów Thorensa w... Łodzi. A skoro mamy do czynienia z technologią z Czech, większość rozwiązań jest już nam znana.
Thorens TD 700 jest konstrukcją "sztywną", ale lekką. Podstawa to płyta MDF w czarnej okleinie. W gramofonach Pro-Ject jest ona zwykłym prostokątem, tutaj mamy z przodu kosmetyczne podcięcie przedniej krawędzi.
Thorens TD 700 - silnik
Silnik umieszczono w wycięciu schowanym pod talerzem. To całkiem spora jednostka prądu stałego, którą widzę po raz pierwszy – jest więc albo dostarczana przez Thorensa, albo produkowana właśnie dla tego modelu. Co ciekawe, w gramofonach Pro-Ject silniki niemal zawsze są zawieszane na gumowych pierścieniach, które odsprzęgają je od podstawy i tym samym od ramienia.
Jak już wspominałem przy opisie innego gramofonu, w ten sposób zmniejszamy wpływ drgań silnika na dźwięk, ale pogarszamy stabilność obrotów, ponieważ silnik nigdy nie znajduje się w jednakowej odległości od talerza i "pływa".
W praktyce, jeśli mamy niezbyt mocny silnik, lepiej go w ten sposób zawiesić – to wybór mniejszego zła; jeśli jednak silnik jest wysokiej próby i nie "szumi", wówczas można pokusić się o aranżację taką jak tutaj – "na sztywno".
W wycięciu znalazł się nie tylko silnik, ale i subtalerz – plastikowy, ze wzmacniającymi wręgami, na który nasadzany jest właściwy talerz. Ten jest całkiem masywny (2,4 kg), wykonany z płata akrylu o grubości 30 mm. Napęd przenoszony jest krótkim, płaskim paskiem z gumy.
Thorens TD 700 - ramię
Ramię opisano jako model Thorens TP 42. I rzeczywiście, wydaje się, że elementy łożyskowania wykonano w Szwajcarii, podobnie jak układ antyskatingu, oparty na magnesie i sprężynie. Jednak przeciwwaga i plastikowa rurka po której jeździ, a także inne elementy, jak główka oraz hydrauliczne podnoszenie i opuszczanie ramienia, są bez wątpienia czeskie.
Wspomniany antyskating to bardzo interesujące rozwiązanie, lepsze niż w gramofonach Pro-Ject, jednak trzpień przeciwwagi jest tutaj dość delikatny i nie da się precyzyjnie ustawić nacisku igły. Nie ma możliwości regulowania VTA.
Jeszcze jedna rzecz została pozyskana z PJ, rzecz która naprawdę ułatwia życie – układ sterowania napędem. Z Thorens TD 700 zintegrowano bowiem Speed Boxa, który reguluje napięcie zasilające silnika i zmienia na drodze elektronicznej prędkość obrotową, małą wajchą z przodu. Jest tu również przycisk start/stop. Wystarczy więc najechać ramieniem na początek płyty, nacisnąć "start" i o wszystkim zapomnieć.
Dostajemy dwie maty na talerz – barwioną na czarno z prasowanej wełny owczej oraz z korka. Odsłuchy pokazały, że znacznie lepiej zachowuje się ta druga. Gramofon dostarczany jest z wkładką Audio-Technica AT95E.
Brzmienie
Mimo konstrukcyjnego powinowactwa, Thorens gra zupełnie inaczej niż Pro-Jecty. Jego dźwięk jest ciepły, stonowany na skrajach pasma, z nasyconą średnicą i bardzo dobrą stabilnością dźwięku. Zacznę od tej ostatniej cechy, ponieważ jest to element wyróżniający Thorens TD 700 spośród innych konstrukcji z tego przedziału cenowego.
Stabilność obrotów jest naprawdę bardzo dobra, co poświadczyły próbki z fortepianem. Przez pewien czas wydawało mi się, że Thorens ma wyraźnie stłumioną górę. Po kilku dniach okazało się, że najwyraźniej dostałem całkiem nowy gramofon i jego silnik oraz łożysko musiały się dotrzeć.
Zwróćmy uwagę w salonie odsłuchowym na to, czy gramofon już trochę pochodził. Wreszcie dźwięk się otworzył, chociaż nie osiągnął takiej dokładności jak z Marantza TT-15S1 i zachował swój charakter. Góra ostatecznie jest zaokrąglona i wygładzona.
Głosy potrafią być naprawdę wciągające, zakres średnicy jest nasycony i gęsty. Wszyscy wykonawcy ze znakomitego samplera firmy Stockfisch Vinyl Collection, a więc np. Chris Jones, Sara K. czy Steve Strauss rzucani byli na duże płótno, z głębokimi barwami, dużym wolumenem i "zapleczem".
Pojawił się też mocny, mięsisty bas. Nie schodzi on specjalnie nisko, ani nie ma wyraźnego rysunku, jest jednak dość punktualny, dynamiczny i plastyczny - tutaj znowu odzywa się dobry napęd.
Scena dźwiękowa jest malowana swobodnie, z rozmachem, nie jest zarysowana krawędziami dźwięków i detalami, jednak pozorne źródła dźwięków zajmują stabilne pozycje, choć nie są analitycznie separowane.
Mamy dużą przestrzeń między głośnikami i za nimi, jest świetny wgląd w głąb, lepszy niż w źródłach cyfrowych za 10 000 zł i więcej. Nie dostaniemy tylko bardzo precyzyjnego rysunku.
Brzegi wtapiają się w otaczającą ją przestrzeń, a podawane w nagraniach monofonicznych instrumenty, jak np. na genialnej reedycji Milesa Davisa Miles Davis and The Modern Jazz Giants w wykonaniu Analogue Productions, pokazywane są bez specjalnego rozdzielenia. Wcale nie znaczy to, że płyta zagrała źle.
Ponieważ barwa instrumentów jest świetnie "rozpoznawana" i nasycona, Thorens TD 700 gra dynamicznie i czytelnie. Równocześnie nie ma rozjaśnienia, nawet przy gorzej nagranych płytach, jak Diamond Life Shade.
Wokale oddawane bardzo wiernie nie "wyrywają" się do przodu. Prezentacja nie jest więc pozbawiona znamion dokładności i neutralności, chociaż klasyczny „klimat analogu” jest tu odczuwalny bardziej niż w innych gramofonach tego testu.
W sumie dobrze się składa, bo to właśnie weteran Thorens ma największe prawo dostarczać nam dźwięk w takim stylu. I jeszcze jedno – obsługa gramofonu jest wyjątkowo przyjemna, tak właśnie powinna wyglądać we wszystkich gramofonach, już bez względu na brzmieniowe gusta i aspiracje. Ten gramofon nie wywołuje wielkiego entuzjazmu, ale wielką sympatię.