Transrotor Rossini wygląda bardzo ładnie, dzięki doborowi materiałów, ich faktur oraz kolorów. Precyzyjne wykończenie każdego detalu powoduje z kolei, że budzi zaufanie. Rossini, podobnie jak Challenger, jest gramofonem nieodsprzęganym.
Tłumienie drgań jest więc powierzone dużej masie, w tym przypadku przede wszystkim potężnemu talerzowi; znany z innych gramofonów tego producenta, np. serii Zet i Fat Bob, wykonany jest z aluminium. Wysoki na 60 mm, ważący 10 kg, ma specjalnie wyfrezowaną dolną powierzchnię.
Transrotor Rossini - talerz i łożysko
Talerz ma pośrodku dość szeroki otwór - nakłada się go na gruby walec będący częścią łożyska. To klasyczne łożysko Transrotora, z ceramiczną kulką pomiędzy stalowym trzpieniem i łożem. Trzpień pracuje w precyzyjnie spasowanej tulei z utwardzanego brązu, z odrobiną oleju.
Od walca odchodzi niewielki kołnierz, na którym spoczywa talerz. W jego wycięciu umieszczono mały gumowy ring, który ma za zadanie go tłumić. Walec i kołnierz są z chromowanego mosiądzu.
Na wierzch nakłada się 3-mm płytę z kompozytu w białym kolorze. Po nakładkach z cienkiego filcu, jakie spotykamy w gramofonach z podstawowego przedziału cenowego, to ważna zmiana. Na płytę LP nakładamy dość duży docisk z aluminium i Teflonu; na jego obwodzie znajduje się dość gruby ring z czarnej gumy, który ułatwia jego nakładanie oraz ściąganie.
Łożysko zamocowano na prostokątnej podstawie z grubego 25-mm matowego akrylu. W ofercie Transrotora znajdziemy też model Avorio 25/60 z identycznymi elementami składowymi, ale szczątkową podstawą w kształcie łezki. Rossini ma wyjątkowo dużą podstawę.
Gramofon Transrotor Rossini stawiamy na trzech nóżkach: dwóch z przodu i jednej z tyłu. Ich budowa jest dość prosta: szerokie kółka z aluminium, pod spodem których naklejono niewielkie półsfery z silikonu. Normalnie nóżki są przykręcane do podstawy i za ich pomocą można poziomować podstawę.
Tutaj są one jednak odsprzęgnięte wąskim ringiem z silikonu, nie mocuje się ich na stałe. Oznacza to, że trzeba poziomować półkę, na której stoi gramofon - warto o tym pamiętać! Silnik umieszczono w wycięciu podstawy.
Transrotor Rossini - prędkości obrotowe
Jest on synchroniczny, podłączony do zewnętrznego zasilacza 18 V AC. Na aluminiowym kółku są dwa kołnierze dla prędkości obrotowych 33 1/3 rpm oraz 45 rpm. Aluminiowy odlew stoi na podkładkach silikonowych, takich samych jak nóżki gramofonu.
Moment obrotowy jest przenoszony za pomocą gumowego paska o przekroju okrągłym; pasek otacza cały talerz. Zmiana prędkości obrotowej, z podstawowym zasilaczem, jest więc ręczna - trzeba przenieść pasek z jednego kołnierza na drugi. Nie jest to trudne, chociaż wolę rozwiązania elektroniczne - każdorazowe dotknięcie paska naraża go na zatłuszczenie, a tego należy się wystrzegać.
Transrotor Rossini - zasilacz
Zasilacz, jaki dostajemy w podstawowej konfiguracji, jest bardzo prosty: w plastikowej obudowie z podświetlanym na czerwono mechanicznym wyłącznikiem umieszczono niewielki transformator. Zasilacz możemy jednak zmienić na lepszy (patrz ramka), który pomoże ustabilizować obroty, pozwoli na wygodniejsze włączanie i wyłączanie gramofonu, a przede wszystkim umożliwi automatyczną zmianę prędkości obrotowej.
Transrotor Rossini - ramię
Transrotor w swoich gramofonach stosuje ramiona dwóch firm: brytyjskiej SME i japońskiej Jelco. Modyfikuje i jedne, i drugie. Z Rossini możemy kupić dowolne ramię wybrane w "Konfiguratorze" (patrz ramka). Do testu otrzymaliśmy ramię oznaczone TR-800S.
Bazowo to model SA-250 firmy Jelco, ma budowę typu "gimballed" z kardanowym zawieszeniem i charakterystycznie wygiętą rurką ramienia - przypomina literę S (stąd "S" w symbolu). Długość efektywna wynosi 229 mm, a overhang - 15 mm.
Bardzo dobrze rozwiązano sprawę antyskatingu, ponieważ reguluje się go kręcąc małym kółkiem. Przyjemne jest też opuszczanie ramienia - służący do tego trzpień jest długi, przez co łatwy w obsłudze. Jedną z ważniejszych właściwości tego ramienia jest odkręcana główka z zatrzaskiem bagnetowym.
Modyfikacja przeprowadzana przez Transrotora rozpoczyna się od selekcji. Niby nic, prosta rzecz... Pan Johen Raeke, właściciel firmy, mówił mi, że kiedy kupowali kiedyś ramiona RB-250 od Regi, to na każde sto, dziesięć było do wyrzucenia.
Kolejne dziesięć odpadało na etapie ich składania. Okazuje się, że podobnie jest z Jelco. To duża firma, dlatego przyjmuje zwroty bez słowa sprzeciwu. Pan Raeke zdecydował się na ich wyroby, ponieważ: "Specjalizują się w produkcji łożysk, w tym diamentowych.
Ich główna gałąź produkcji - nie jestem pewien, czy nadal tak jest - to liczniki energii elektrycznej, jak te stosowane w domach. Dobre łożyska to podstawa konstrukcji licznika, który przecież latami cały czas się obraca". No i podstawa konstrukcji ramienia.
Po selekcji są one rozbierane. Wymienia się wówczas okablowanie i kolumnę. Potem dopasowuje się poszczególne elementy i składa z powrotem. Na główkę nakleja się logo firmy i tak powstaje ramię Transrotor TR-800S. Można w nim regulować VTA. Kolumna ramienia jest mocowana do aluminiowego, ciężkiego bloku za pomocą wkrętu imbusowego.
Odsłuch
Melomani kupujący urządzenia audio są świadomi swoich potrzeb (albo nie...).
Jedni chcą, aby ich muzyka brzmiała "ładnie", inni - możliwie "wiernie", a jeszcze inni oczekują brzmienia (i sami tak je kształtują, dobierają elementy), które by spełniało ich własną wizję dźwięku, obiektywnie niekoniecznie "wierną", lecz przekonującą ich osobiście, będącą odzwierciedleniem ich "wiary" (a niekoniecznie pełnej wiedzy) o tym, jak co powinno brzmieć.
Można oczywiście te podejścia w różnych proporcjach łączyć. Od strony produktów jest to możliwe właśnie w high-endzie, ale nawet tam trzeba iść na kompromisy. I sporo za nie płacić. Zaletą, którą w Rossinim dostrzegą wszyscy zmęczeni trzaskami słabo wydanych albo po prostu zużytych płyt, jest niemal całkowity brak tego typu zniekształceń.
Zarówno z wkładką ZYX R-1000 Airy3 X/TB, jak i klasykiem Denonem DL-103, poziom szumów i trzasków był niewiarygodnie niski. Opadnięcie igły na płytę dawało gęste i niskie "puff" w głośnikach; najczęściej potem słyszy się serię trzasków, wynikającą z dopasowania się igły do "rozbiegówki". W przypadku Rossiniego też je słychać, ale w postaci subtelnego szurania.
Jak się to przekłada na jakość odtwarzania samej muzyki? Nie będziemy mieli żadnych trzasków w ogóle nie włączając gramofonu... Brzmienie jest pełne, ciepłe, gęste, z mocnym basem, ale odpowiedzi wymaga przecież oczywiste pytanie - o kondycję wysokich tonów.
Transrotor Rossini maskuje trzaski, dokonując pewnej manipulacji na górze pasma, lecz wyczyn ten polega na tym, że robi to wyraźnie inaczej niż niedrogie gramofony.
Nie jest to proste przytłumienie wysokich tonów, skoro np. blachy z całkowicie analogowej, trzypłytowej reedycji płyty "The Private Collection", niedawno zmarłego Charliego Hadena, miały świetny rysunek, barwę i substancję.
Zalety techniki nagraniowej Kena Christiansona, realizatora dźwięku firmy Naim, były oczywiste. Potężna scena dźwiękowa, wyraźny podział planów i bezpośredniość właśnie blach zestawu perkusyjnego jest dobrze słyszalna.
Pewne odstępstwo od "absolutu" można dostrzec w zaokrągleniu ataku. Transrotor Rossini potrafi świetnie różnicować barwy, opisując w ten sposób instrumenty i ich zależności względem siebie. Scena dźwiękowa jest gęsta i pełna, dojrzały środek pasma ma w tym duży udział.
O ile wysokie tony są poddane pewnym zabiegom, które w "inteligentny" sposób usuwają dużo z tego, co niepotrzebne, nie poświęcając wiele z tego, co chcemy i powinniśmy usłyszeć, to bas jest obecny w inny sposób. Jest obecny chętnie, zaokrąglony, gęsty, bez wyraźnego "kopnięcia".
Inne konstrukcje lepiej prowadzą uderzenie, pokazują wyraźniejsze kontury, ale Transrotor nigdy nie pożałuje nam substancji tak przekonująco reprezentującej bas i po prostu dającej przyjemność. Głównym zadaniem Rossiniego jest podanie pełnego, soczystego, nigdy niewysuszonego ani ostrego brzmienia. To klasyczny winyl, typowy "analog".
To oczywiście kompromis względem neutralności i precyzji, ale i rozwiązanie, które bezboleśnie i natychmiast przenosi nas w świat muzyki. Czasami nawet piękniejszy, niż jest w rzeczywistości czy w nagraniu. Transrotor Rossini nie jest maszyną do odczytywania winylowych rowków. Transrotor Rossini gra.
SETUP/UPGRADE
Transrotor Rossini jest dostarczany do klienta w dużej mierze rozłożony. Jego ustawienie nie wymaga jednak specjalnej wiedzy. Najpierw stawiamy trzy nóżki, a na nich podstawę. Następnie w wycięcie wpasowujemy silnik, a na oś łożyska nakładamy talerz.
Ramię jest fabrycznie zamontowane, na życzenie jest także wkładka. Jeśli kupujemy gramofon z wkładką, ta jest wyregulowana. Do silnika podłączamy zasilacz, zakładamy pasek napędowy i gotowe. W żadnym momencie nie trzeba używać śrubokrętów ani imbusów.
Pomimo dość prostej budowy, Rossini jest niezwykle otwarty na apgrejdy. W części z nich pomoże "Konfigurator” - program na stronie www.transrotor.pl - w którym możemy dobrać dowolne wyposażenie, a obok wyświetli się jego cena oraz koszt całego gramofonu.
Najprostsze wydaje się kupienie lepszego zasilacza, który nie dość, że dostarczy regenerowaną sinusoidę, to jeszcze umożliwi elektroniczną zmianę prędkości obrotowej. Możemy zacząć od modelu Konstant Studio za 1790 zł, poprzez Konstant M1 Reference za 2990 zł, a skończyć na Konstant FMD za 6990 zł.
Równie duże zmiany przyniesie wymiana główki ramienia. W tym elemencie specjalizuje się wielu producentów, głównie japońskich. Świetną wersję oferuje firma Oyaide - HF-CF/TF. Co więcej, można kupić dwie takie główki i zamontować dwie różne wkładki, np. stereofoniczną i monofoniczną. Płyty mono z wkładką mono brzmią lepiej, a zmiana będzie błyskawiczna.
Można też wymienić matę pod płytą, ale to rekomendowałbym wypróbować na samym końcu. Dobrą propozycją jest metalowa, specjalnie profilowana płyta Oyaide MJ-12, opracowana z myślą o docisku tej firmy STB-MS/HW. Jeśli mamy do wydania jeszcze więcej, proponowałbym matę firmy Harmonix TU-800X.
Wojciech Pacuła