Chińska jakość Compassa
Ciekawe, czy to przypadek i niedopatrzenie (przecież kolumny wolnostojące są generalnie znacznie popularniejsze), czy to wyraz szczerych przekonań firmy do formy podstawkowej, czy wreszcie wyrafinowana sztuczka marketingowa, mająca na tym etapie rozwoju firmy pokazywać jej bardzo audiofilski, niekomercyjny profil, ucieleśniony właśnie w monitorach.
Drogę od luksusowych monitorów do pełnej oferty, nawet z przewagą kolumn wolnostojących, przeszedł np. Sonus Faber - bardzo sprawnie i z sukcesem. Nie jest też tajemnicą, że chińskie firmy podpatrują zachodnie (a szczególnie włoskie) wzorce, co widać w konkretnych produktach, ale może to też dotyczyć właśnie strategii rozwoju, a zwłaszcza sposobów zdobycia prestiżu.
Trudno powiedzieć, jak wiele z charakterystyki monitorów Xindaka jest dyktowane taką polityką. Są one bardzo tradycyjne, konserwatywne, wręcz staromodne zarówno w zakresie designu jak i techniki, i mimo że w ogólnych zarysach podobne, nie układają się w wyraźną hierarchię na osi lepszy-gorszy, lecz tworzą raczej małe stadko obiektów zbliżonych wielkością i ceną.
To jeszcze można by wpisać w jakąś ideę, jednak wejście na stronę internetową producenta, która prowokacyjnie trąci amatorką... Czy ma nam zasugerować, że firma "ma gdzieś" eleganckie prezentacje, bo jest zajęta tylko i wyłącznie konstruowaniem i strojeniem swoich urządzeń? Niech i tak będzie.
O testowanym już wcześniej Compassie 1.5 dowiadujemy się najwięcej, o Compassie 1.3 dosłownie tyle, że należy do serii monitorów Compass i jest monitorem wysokiej klasy do użytku domowego (koniec, kropka), a o Compassie 0.6, że jest Compassem 0.6 (kto nie wierzy, niech sprawdzi), o naszym 1.6 jest znowu kilka zdań, a wśród danych technicznych (w ten sam sposób przedstawionych również w instrukcji i zatytułowanych "accesories") można znaleźć taki parametr, jak "Input Power", którego wartość wynosi 3,7 kHz.
Poczułem się w tym trochę jak w kabarecie Mumio... To oczywiście tylko "literówka", jednak nie poprawiana sprawia wrażenie, jakby nikomu nie przeszkadzała. A wówczas rodzą się demony uprzedzeń i podejrzeń, że może Chińczykom pomyliło się coś jeszcze, coś w konstrukcji, i też im to nie przeszkadza, a nawet jak przeszkadza, to znacznie trudniej to zmienić, niż informacje na stronie internetowej.
Bias Technology
Jednocześnie w tak konserwatywnych - na pierwszy rzut oka - monitorach zawarto rozwiązanie, które jest godne samych szczytów już nie tyle audiofilskiej techniki, co audiofilskiej kultury - bezkompromisowe cyzelowanie jakości wybranych komponentów.
Trochę trąci to voodoo, ale ma techniczne podstawy i doskonale pasuje do wrażliwości wielu audiofilów, oczekujących nie tylko solidności, lecz ponadto jakiegoś dedykowanego im fajerwerku.
Nazywa się on tutaj "Bias Technology", a polega na przyłożeniu do kondensatora znajdującego się w filtrze głośnika wysokotonowego stałego napięcia polaryzującego, pochodzącego z zamontowanej z tyłu bateryjki. Temat jest mało znany, ale nie do końca wydumany.
Z materiałów dostarczonych przez dystrybutora, gruntownie przedstawiających fizykę kondensatora - zresztą zaskakująco obszernych na tle skąpych podstawowych informacji na temat całych monitorów - wynika, że napięcie takie poprawia transmisję najsłabszych sygnałów.
To oczywiście tłumaczy, dlaczego w naszych pomiarach nie widać żadnego wpływu tej polaryzacji na przebieg charakterystyki częstotliwościowej (a widząc to czy raczej nie widząc, zanim jeszcze nadeszły wspomniane materiały, miałem nadzieję, że jesteśmy na tropie pozornego udoskonalenia, mającego działać co najwyżej jak placebo).
Co więcej, niedługo potem po raz drugi w życiu spotkałem podobne rozwiązanie w kolumnach, w których już nie ma miejsca na żarty - w Avantgarde Picco. Podobne, ale nie dokładnie takie samo, gdyż w Avantgarde układ polaryzacji jest włączony na stałe, a w Compassie 1.6 uruchamiamy go opcjonalne - przełącznikiem na tylnym panelu.
Właśnie ten przełącznik wzbudził moje wątpliwości co do realnych możliwości układu, bo chociaż pozwala on na samodzielną ocenę skutków jego działania, to trąci zabiegiem marketingowym - eksponowaniem tego, co może być schowane w środku, bo po co w praktyce wyłączać polaryzację, skoro jest ona tak korzystna?
Wspomniane firmowe materiały dotyczą nie tylko fizyki i teorii, ale też wrażeń odsłuchowych - trudno powiedzieć, przez kogo przedstawionych, bo styl przypomina recenzje z prasy specjalistycznej, lecz nie podano żadnego źródła. Jeżeli pisali to ludzie z Xindaka, to naprawdę mają kwalifikacje.
Z opisu wynika w skrócie, że niektóre płyty i nagrania lepiej wypadały przy polaryzacji włączonej, a inne przy wyłączonej. To w pełni tłumaczy obecność przełącznika, chociaż podważa jednoznaczność poprawy oczekiwanej w oparciu o przedstawioną teorię. Tak czy inaczej, zostaje ostatecznie wyjaśniony charakter Compassa 1.6 - to audiofilska zabawka.
Compass 1.6 - konserwatyzm z fanaberią
Większość pasjonatów i eksperymentatorów będzie zachwycona, każdy użytkownik podzieli się na forum własnymi wrażeniami, może nawet rozwinie się gorąca dyskusja, w której ja oczywiście nie będę uczestniczył.
Sama zwrotnica, w której działaniu producent podkreśla nie tylko dobrą charakterystykę częstotliwościową, ale też fazową i impulsową, jest zbudowana z elementów wybitnej jakości. To sytuacja znana już z Compassa 1.5, a także z niektórych innych chińskich produktów tej klasy cenowej.
Za takie hi-endowe fanaberie, jak cewki nawijane drutem Litza, w przypadku produktów firm europejskich musimy zapłacić znacznie więcej. A jeśli nawet kupimy kolumny za cenę czterocyfrową, nie możemy być pewni, że nie rządzą w niej cewki rdzeniowe i elektrolity. W Compassie 1.6 nie ma śladu takich kompromisów.
Obudowa jest szczególnego rodzaju. Widać jej bardzo tradycyjną, wręcz archaizującą formę, bardzo zyskującą na zastosowaniu pięknego naturalnego forniru. Front pokryto czarnym lakierem i częściowo wysunięto, zostawiając uskok, który zajmuje ramka maskownicy - wedle dawnych wzorów.
Ulokowanie otworu bas-refleks poza osią symetrii również trąci myszką, w dodatku wylot nie jest wyprofilowany zgodnie z obowiązującą modą. Obudowa jest za to mocna - front o grubości 35 mm to kolejny dowód wpływów myślenia hobbistycznego w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu - o konstrukcji audiofilskiego monitora.
Także dobór głośników wpisuje się w konserwatywny styl. W membranach nie znajdziemy żadnych kompozytów, plecionek, sandwiczy, metali ani nawet polipropylenu - nisko-średniotonowy jest celulozowy (chociaż powlekany), wysokotonowy to 28-jedwabna kopułka Morela.
Nie widać tu też jednak konsekwencji, bowiem Compass 1.5 miał w niskotonowym membranę aerożelową (Audax), a kopułkę aluminiową (Vifa). Widać za to właśnie hobbistyczne eksperymenty i oryginalne przetworniki od europejskich producentów! W oryginalnych chińskich konstrukcjach! Wszystko na opak, ale może kiedyś Europa będzie dla Chin takim zapleczem, jak teraz Chiny dla Europy?
Odsłuch
Dawno temu spotkałem na swojej życiowej drodze głośniki i tak już zostało - również jako specjalizacja w redakcji Audio. Kiedy kolumny są duże, praca wcale nie jest łatwa, ale już w czasie odsłuchów mało stresująca - przynajmniej dla kogoś, kto musi być pewnym tego, co słyszy, aby o tym pisać.
A ja mam tę niezachwianą pewność, że różnice brzmieniowe między głośnikami są znacznie większe niż w przypadku innych urządzeń, o akcesoriach w ogóle nie wspominając.
Oczywiście można sobie wyobrazić zadanie polegające na porównaniu dwóch w zasadzie identycznych konstrukcji, różniących się tylko rodzajem wewnętrznego okablowania - ale takie sytuacje w praktyce występują (i to rzadko) tylko na działce konstrukcji hobbistycznych. Recenzent kolumn "firmowych" nie jest tym zagrożony, bo testuje zasadniczo odmienne konstrukcje różnych producentów. Tak jak w tym teście.
Niestety, Xindak naraził mnie na frustrację, przemycając pod postacią Compassa 1.6 obiekt schizofreniczny, przy testowaniu którego wypada nie tylko uwzględnić wpływ niespotykanego nigdzie indziej polaryzatora kondensatora (kondensatorów?), ale też po audiofilsku porównać brzmienie "z" i "bez" poprawiacza.
Ja jednak w ogóle pominę tu kwestię różnic. Deklaruję, że poniższe wrażenia dotyczą włączonego układu "biasu", a czy bez niego było lepiej, gorzej, inaczej, czy w ogóle tego nie sprawdzałem, pozostanie moją tajemnicą.
Niczego nie potwierdzam, niczemu nie zaprzeczam... a może bateryjka była wyczerpana? Bias ma oddziaływać głównie na charakter wysokich tonów.
Czy oddziałuje, czy nie, są one wyjątkowo czyste, gładkie, jedwabiste, detaliczne, z odrobiną kleistości, słodyczy i subtelnym ujednorodnieniem barwy - dźwięki są dobrze separowane, ale wszystkie wydają się kremowe, satynowe. To może się bardzo podobać, takiego wybrzmienia nie znajduje się na co dzień.
Wysokie tony mają wysoki poziom, rozjaśniają brzmienie, czynią to z dużym wdziękiem, lecz nawet po długim słuchaniu trudno będzie o tej specyfice zapomnieć i wmówić sobie, że Compassy 1.6 grają neutralnie.
Aktywność i rozdzielczość góry nie jest tożsama z jej dynamiką - wspomniana kremowość albo zupełny brak metaliczności daje z jednej strony miłą łagodność, nawet przy wysokim poziomie, z drugiej strony powstrzymuje pewne emocje i naturalność bardziej agresywnych wydarzeń z tego zakresu.
Środek pasma jest pod wpływem góry, na szczęście bez mocnych akcentów na przejściu między tymi zakresami, a kiedy pojawia się mocny męski wokal z dobrym "dołem", to potrafi on zabrzmieć poważnie, z nasyceniem w niskich rejestrach, czego na przykład mogło zabraknąć w Chorusach, gdzie z kolei sam bas był solidniejszy (a góra mniej subtelna).
Mimo takiego przechyłu w stronę wyższych rejestrów, brzmienie Compassa 1.6 jest spójne, niefatygujące, komunikatywne. Niskie tony są mało efektowne, pozostają w tle, za to przysunięcie do ściany przynosi bardzo dobre efekty - bas nabiera mocy a nie traci zbyt wiele z kontroli.
Takie użycie Compassów można spokojnie zarekomendować - chyba tylko ortodoksi zwracający większą uwagę na teoretycznie prawidłowe ustawienie daleko od ścian, a nie na praktyczne rezultaty brzmieniowe, zignorują fakt, że w zgodzie ze swoimi przekonaniami uzyskają w tym przypadku wyszczuplone, rozjaśnione brzmienie.
Jest jeszcze inny trop - wydaje się, że Compassy zostały dostrojone pod kątem współpracy ze wzmacniaczem lampowym; świadczy o tym kilka ważnych faktów: profil tonalny, w którym wysokie tony mają "zapas" i ich lekkie stłumienie nie przyniesie szkody (chociaż ich łagodna , jedwabista barwa wcale nie wymaga dosładzania), z kolei niskie mogą skorzystać nawet na lekkim osłabieniu kontroli, bo nabiorą więcej ciała; wreszcie 8-omowa impedancja znamionowa, przy której 85-decybelowa efektywność wcale nie jest wynikiem żałosnym.
Nawet jeżeli wyszło tak tylko "przypadkiem" albo konstruktor Compassa 1.6 sądzi, że stworzył głośnik doskonale zrównoważony i uniwersalny, to tak czy inaczej nie polecałbym do nich wzmacniacza suchego i szczupłego. Lekkie ocieplenie od strony reszty systemu może za to dać brzmienie nie tyle dokładne i neutralne, co pięknie nasycone i pełne gracji.
Andrzej Kisiel