Widać, że w wyniku ostatnich zmian konstrukcje obydwu serii zbliżyły się do siebie. Kiedyś były wyraźnie odmienne. Miały różną genezę. Seria 600 to znacznie dłuższa historia, a w niej wiele kolejnych generacji, natomiast seria CM, jaką znaliśmy do niedawna, była zbiorem kompletowanych przez kilka lat konstrukcji, chociaż zgodnych technicznie i wzorniczo. Pierwszy model pojawił się prawie osiem lat temu (CM1), a ostatni wprowadzono do "oryginalnej" serii CM raptem rok temu, lecz i on musiał teraz przejść, razem ze wszystkimi, przez zaplanowane dla wersji S2 zmiany.
Podobnie jak w przypadku serii 600, rewolucji nie ma, jest trochę modyfikacji technicznych, trochę estetycznych, ale ogólne założenia pozostały. Nie jest to czas wielkich wynalazków w technice głośnikowej - mając na myśli konwencjonalne zespoły głośnikowe, nawet te najwyższej klasy. Firmy bardziej skupiają się na "głośnikach bezprzewodowych" ("stacjach muzycznych") i słuchawkach (nie ominęło to również B&W, tak jak wielu innych specjalistów od głośników).
Nie ma tu ani nowych typów membran, ani obudów, ani filtrowania, również wzornictwo jest zachowawcze, jednak w tej uwadze nie ma krytyki - seria CM już na samym swoim początku świetnie "się ustawiła" we wciąż aktualnym nurcie formy prostej, łączącej klasyczność i nowoczesność, więc może w niej pozostawać również w najnowszej wersji.
B&W CM9 to jeden z trzech modeli wolnostojących - "środkowy". Większy CM10 ma trzy niskotonowe 18-tki i głośnik wysokotonowy posadzony na górnej ściance obudowy, a mniejszy CM8 ma dwa 15-cm niskotonowe. Należy zwrócić uwagę, że mimo tych różnic wszystkie kolumny wolnostojące serii CM są trójdrożne i zastosowano w nich wyspecjalizowany przetwornik średniotonowy FST.
Układ głośnikowy B&W CM9 S2
Jednocześnie wielkość i układ głośnikowy B&W CM9 S2 jest identyczny, jak w największym modelu serii 600 - czyli 683, który testowaliśmy pół roku temu. Warto porównać to i owo... To racjonalny, rozsądny układ o dużej wydajności. 18-cm średniotonowy FST jest kluczowym elementem wielu konstrukcji B&W (znacznie rzadziej stosowany jest mniejszy, 15-cm), w dużym stopniu definiuje klasę brzmienia, jaka będzie uzyskana.
Trzymając się możliwie wąskiej obudowy, a więc przetworników 18-cm, dodano dwa niskotonowe, co jest metodą dość standardową. Występuje ona w innych konstrukcjach tego testu, ale w wykonaniu B&W należy docenić daleko posuniętą specjalizację poszczególnych typów, zwłaszcza wyrafinowanie średniotonowego, który nie jest tylko "uśredniotonowioną" wersją jakiegoś nisko-średniotonowego.
W danych producenta przeczytamy, że głośnik średniotonowy ma 15-cm, a nisko-średniotonowy 16,5-cm; jednak sama membrana średniotonowego ma średnicę 14 cm, a membrany niskotonowych 12 cm. Sytuacja rzadko spotykana, lecz tutaj tłumaczy się tym, że chociaż kosze obydwu głośników są takie same (stąd też podawanie różnych średnic w firmowej specyfikacji nie jest zrozumiałe), to średniotonowy ma bardzo wąskie górne, piankowe zawieszenie (charakterystyczne dla FST), a membrana niskotonowego musi zwyczajowo ustąpić trochę miejsca większemu gumowemu zawieszeniu. Najłatwiej dostrzegalna z zewnątrz różnica, jaka dzieli technikę głośnikową tańszych 683 i CM9, pojawia się w sekcji niskotonowej - woofery 683 mają membrany aluminiowe, a B&W CM9 S2 zasadniczo celulozowe (z domieszką Kevlaru). To znak czasu - kiedyś membrany metalowe były czymś ekstra, a dzisiaj muszą często uznawać prymat "starej" celulozy, znajdując sobie miejsce tam, gdzie pozwalają na to ich... niższe koszty wytwarzania.
Trzeba jednak być czujnym - membrany celulozowe są dość drogie, jeśli są dobre; niskiej jakości mogą być bardzo tanie i dlatego spotykamy je niemal wszędzie; od konstrukcji niskobudżetowych po high-endowe. Tak jak wcześniej, metalowa jest kopułka wysokotonowa, lecz tutaj mamy kilka zmian, które pojawiły się też w serii 600; cały przetwornik wysokotonowy został "odsprzęgnięty" od obudowy (zamocowany elastycznie, za pośrednictwem żelowego pierścienia), co ma przynosić część zalet mocowania "na szczycie", właściwego droższym konstrukcjom.
Oczywiście komora wytłumiająca falę od tylnej strony kopułki - od lat nawet w serii 600 - ma kształt krótkiej, zwężającej się "fajki", nawiązującej do działania linii transmisyjnej Nautilusa, stąd taka jej nazwa w informacjach producenta, nazwa, którą coraz mniej klientów będzie kojarzyć.
Przed kopułką widzimy siateczkę ochronną, której wcześniej w ogóle nie było, a jej sciągnięcie nie jest teraz w ogóle możliwe (przez użytkownika, bez specjalistycznych narzędzi) - firma i jej dystrybutorzy mieli już dosyć wymieniania kopułek wgniecionych przez klientów, najczęściej jeszcze w sklepach. Rozumiem tę rację, ale trochę szkoda - nawet jeżeli udało się tak przygotować tę siateczkę, aby nie zakłócała promieniowania, to bez niej, za to z większym aluminiowym pierścieniem dookoła, głośnik wyglądał bardziej szykownie.
Membrana średniotonowego jest kevlarowa, i taka chyba już zostanie u Bowersa na zawsze, w nieśmiertelnym kolorze żółtym. Możliwe jest jej polakierowanie, bez uszczerbku dla dźwięku, np. na kolor czarny, co B&W zresztą robi w mniej znanych z naszych łamów instalacyjnych zespołach głośnikowych ("wścienne" 800-tki). Opiera się jednak przed taką zmianą w kolumnach konwencjonalnych, stojących "na widoku", jako że traktuje ten materiał i ten kolor jako wyraźny "znak firmowy". Kolejna okazja na realizację moich sugestii nie została wykorzystana... Czuję się urażony.
Wykończenie B&W CM9 S2
Szczęśliwie, żółty kolor dobrze pasuje do przynajmniej dwóch z trzech wersji kolorystycznych, w jakich dostępne są nowe CM-y - lakierowanej na czarno (wysoki połysk) i lakierowanej na biało (satynowy). Trzecia wersja to niemal tak nieśmiertelny, jak Kevlar, fornir "rosenut". W aktualnej produkcji zrezygnowano z jeszcze jednej wersji w naturalnej okleinie, która była dostępna poprzednio - wenge - ale wszystko wskazuje na to, że dekada wenge w modzie meblarskiej już się skończyła. Piano black trzyma się jeszcze dobrze, ale coraz ważniejszy jest biały. Ostatecznie więc te trzy wersje wystarczą większości klientów, a takie ich ograniczenie to po prostu rozsądne obniżanie kosztów.
W jakości wykończenia widać też poważną różnicę między serią CM a serią 600 - w tej drugiej, tańszej, stosowane są tylko okleiny winylowe, a nie forniry i lakiery. Nowe CM-y wyglądają zatem podobnie jak ich pierwsza generacja, ze zmianami w kilku detalach pozostają wzorem minimalistycznej, nowoczesnej elegancji, którą emanuje wysoką jakością materiałów, tylko z delikatnym udziałem "ozdobników".
To, co na mnie robi jednak większe wrażenie, to "napakowanie" relatywnie niewielkiej obudowy (najmniejsza w całym teście) bardzo solidną techniką głośnikową - również jej zawdzięczamy "zdrową" masę tych kolumn, prawie 27 kg, chociaż swój udział ma też bardzo obszerny cokół, jaki poznaliśmy już w poprzedniej edycji serii CM. Jego wcześniej niedocenioną, możliwą funkcję opisujemy w laboratorium. Tunel bas-refleks, zakończony oczywiście wyprofilowaniem typu "flow-port", zintegrowano z terminalem przyłączeniowym.
Odsłuch
Odbiór brzmienia B&W CM9 S2, a przede wszystkim pierwsze wrażenie, może być silnie uzależnione od tego, z czym i jak będziemy porównywać. Ostatecznie mają one swoje obiektywne właściwości, niezależne od otoczenia, jednak ich interpretacja i ocena nie musi być jednoznaczna i natychmiastowa. Na końcu mam już jasno wyrobiony pogląd, na czym polega ta specyfika, i na co trzeba zwrócić uwagę, aby "rozpracować" to brzmienie, przynajmniej dla celów "badawczych" - kto kupuje kolumny dla siebie, nie musi niczego analizować, niech siada i słucha, i albo mu się spodoba, albo nie... ale niech "przy okazji" dowie się paru rzeczy, a może zmieni zdanie.
B&W CM9 S2 tworzą wyjątkową kombinację dynamiki, szczegółowości i braku rozjaśnienia. Mają tak wysokie kompetencje w ukazywaniu szczegółów, że nie muszą ich wydobywać na siłę eksponując wysokie tony. Nie są one podniesione w najmniejszym stopniu, co jednoznacznie odróżnia B&W od Focala, a tym bardziej Jamo. Stąd też przesiadka z tych ostatnich kolumn na CM9 w pierwszej chwili będzie dawała efekt przyciemnienia. Jednak przestrzeń się powiększa, duże źródła zbudowane na "dolnym środku" zbliżają się, nie zasłaniając dalszych planów - dobry wgląd w głębokość sceny wyróżnia CM9, chociaż sama góra pasma nie generuje efektownego "powietrza" i świeżości, to brzmienie jest w tym kierunku bardzo przejrzyste. Wszystkie dźwięki są bardziej kontrastowe, ale nie jaskrawe; to raczej tło udaje się utrzymać w ciszy, redukując wibracje i rezonanse, likwidując smużenie i zmulenie, tak aby nawet ciche detale stały się bezproblemowo słyszalne.
Cały obraz nabiera większej wyrazistości, więc wkrótce stwierdzamy, że słyszymy więcej - a jednocześnie wcale nie jesteśmy atakowani, w tym brzmieniu nie ma natarczywości, chociaż nie ma też przymilności. Więcej konturów, więcej elementów, więcej wybrzmień, lepsza selektywność i rozdzielczość. Na przełomie średnich i wysokich tonów słychać - zwłaszcza po przejściu z innych kolumn - jakąś "manipulację", ale na szczęście jest to wycofanie, a nie wzmocnienie.
W tym brzmieniu jest dużo dynamicznej determinacji, lecz nigdy nie przeradza się ona w agresję; krzykliwość w ogóle nie jest B&W CM9 S2 potrzebna, żeby udowadniać swoją siłę. Do wyrównania charakterystyki można więc mieć zastrzeżenia, ale już po krótkiej akomodacji całość brzmi naturalnie. Jeżeli nie zaczniemy porównań od innych kolumn, możemy w ogóle na to nie zwrócić uwagi, szybko doceniając ponadprzeciętne walory w innych kwestiach.
Wszystko rozgrywa się z jednej strony spokojnie, bez rozjaśnienia, ostrości i bez krzykliwości, a z drugiej - swobodnie, dynamicznie, bez rozmazania i spłaszczenia. Plastyczność nie jest tutaj miękkością, CM9 grają dość twardo, szybko, ale tym sposobem budują konkretne, ukształtowane dźwięki. W taki też sposób przygotowany jest bas - zwarty, wibrujący, przy całkowicie otwartym bas-refleksie (w zestawie są zatyczki) z lekkim zapasem, ale próby jego tłumienia nie przyniosły jeszcze lepszych rezultatów - dźwięk się zdecydowanie osusza, chociaż każdy może spróbować, dwa ruchy i już.
W podsumowaniu łatwiej mi sformułować, komu bym tych kolumn nie polecał: Tym, którzy "muszą" mieć brzmienie absolutnie neutralne; tym, którzy lubią wyeksponowane skraje pasma, zwłaszcza górę; wreszcie tym, którzy lubią "ciepłe kluchy".
Swoimi sposobami B&W CM9 S2 są jeszcze inne. Zasadniczo sposoby te mają dwojakie pochodzenie: B&W posługuje się własnymi, naprawdę wyśmienitymi przetwornikami, którym zawdzięczamy doskonałą dynamikę i mikrodynamikę; jednocześnie układ jest strojony w sposób dość niekonwencjonalny, bez postawienia na pierwszym planie liniowości charakterystyki, lecz przy pryncypialnym założeniu, że głośnik wysokotonowy będzie podłączony przez filtr pierwszego rzędu. Do tego dochodzi strojenie bas-refleksu, stawiające na dynamikę i konturowość, a nie na "mięcho". Taka kombinacja daje właśnie unikalne brzmienie współczesnych Bowersów.
Andrzej Kisiel