Odsłuch
Przesiadka z Avantery III na Sopry 3 przyniosła wyraźne zmiany, które łatwo było wyjaśnić, znaleźć ich oczywiste, obiektywne przyczyny - zresztą w tych przypadkach doskonale widoczne w pomiarach. Z brzmienia klimatycznego, charyzmatycznego, analogowo podgrzanego, prowadzonego środkiem pasma, kreującego własną barwę i przestrzeń, przenieśliśmy się do świata dźwięku neutralnego, dokładnego, dynamicznego, "dyspozycyjnego", oddającego budowanie nastroju samemu nagraniu.
Na podstawie takiego szczątkowego podsumowania można by sądzić, że w ten sposób zostały zdobyte dwa bieguny odpowiadające najbardziej rozbieżnym koncepcjom i audiofilskim upodobaniom. Jednak na takie podsumowanie jest o wiele za wcześnie. Paradigm wprowadza kolumny i brzmienie, które idzie jeszcze dalej - niż to, co usłyszałem z Sopry 3 - w analityczności, przejrzystości, detalizowaniu.
Brzmienie to jest wyjątkowe w swojej szczegółowości, super, a nawet hiperprecyzyjne, wgląd w nagranie jeszcze lepszy niż z Sopry 3 i K1, nie mówiąc o pozostałych... i pojawia się pytanie, czy to nie przesada, jakaś emfaza. Ale jaka? Oczywiście polegająca na wyeksponowaniu wysokich tonów, co już prawie potwierdza zmierzona charakterystyka przetwarzania, na której faktycznie widać podniesiony poziom w najwyższej oktawie, ale to wciąż nie są ostateczne wnioski.
Po pierwsze, w samym odsłuchu zanotowałem: superdetaliczne, ale nierozjaśnione. Bardziej rozjaśnione są Sonusy, a i tak nie dają takiej feerii mikroinformacji i wybrzmień. Ostatecznie kolumny Paradigm Persona 5F mają wzmocniony zakres najwyższych częstotliwości, co wiąże się z wrażeniem krystaliczności i precyzji, ale chyba tylko częściowo - tym razem jeszcze ważniejsza jest sama jakość wysokich tonów, ich rozdzielczość, szybkość, czystość. Oczywiście to już wynika bezpośrednio z jakości przetwornika wysokotonowego.
Trudno ocenić, który lepszy (obydwa berylowe) - czy ten w Soprze, czy ten w Personie. Mając do dyspozycji umownie i ogólnie podobny potencjał, konstruktor Sopry wybrał liniowość i neutralność, zarówno okazując "szacunek" dla pryncypialnych zasad, jak też zakładając, że przy takiej czystości wysokich tonów wszystko będzie i tak doskonale słyszalne w ramach liniowej (mniej więcej) charakterystyki. Paradigm podszedł do tego inaczej; można by wysnuć wniosek, że postanowił "pochwalić się" jakością góry pasma, wychodząc z innego, ale równie słusznego założenia: że nawet pewna nadwyżka tak wyśmienitych wysokich tonów nikogo nie zaboli, a zrobi wrażenie.
Swoboda i rozmach wraz z kulturą i wyrafinowaniem, połączenie ekspresji z profesjonalizmem... wszystko pięknie i na bogato, chociaż wcale nie jest to uzależnione (w działaniach konstruktorów Paradigma) od zastosowania tylko najlepszych przetworników wysokotonowych; wiele kolumn tej firmy gra górą znacznie głośniej, a zarazem znacznie słabiej... Na takim tle Paradigm Persona 5F zachowuje nawet większy umiar i osiąga to, na czym konstruktorom zależy chyba najbardziej - będzie się podobać! Jak zwykle nie wszystkim, ale procent jednoznacznie niezadowolonych będzie, według mnie, bardzo niski.
Mimo tak wyrazistego charakteru, zalety są tak poważne i natychmiast słyszalne, siła przebicia tak duża, że nawet audiofile szukający czegoś zupełnie innego, zatrzymają się przy tym brzmieniu na dłużej. I bez nawet połowy wątpliwości, które można wydumać na użytek recenzji. Paradigm Persona 5F nie są to kolumny w gatunku "kochasz albo nienawidzisz". Ostatecznie nie każdy będzie chciał z nimi zostać na zawsze, ale chyba każdy chciałby z nimi zostać na jakiś czas.
Sposób "monitorowania" jest absolutnie perfekcyjny - Persony wciągają w obserwowanie nagrań, rodzą ciekawość: co jeszcze pokażą, czego więcej dowiemy się o materiale, który wydawał się już poznany gruntownie, a przy tym nie męczą, są w niezwykły sposób przyjemne - nie ciepłem, ale świeżością i otwartością.
Blachy perkusji nie są (zbyt) mocno osadzone w średnicy, ale dzięki takiemu wyprofilowaniu inne instrumenty nie wpadają w "dzwonienie". Wokale trzymają się swoich naturalnych tonacji i barw, nie są szczególnie mocno nasycone, za to artykulacja i wyodrębnienie z tła pozwalają cieszyć się ich obecnością i emocjami. Bez przymilności, "omszałości", pastelowości, ale też bez syntetyczności i mechaniczności; każdy dźwięk jest efektowny i naturalny, chociaż nie każdy jest ciepły - chłód ma tu jednak atut świeżości, a nie beznamiętności.
Przy takiej aktywności wysokich tonów, utrzymaniu właściwej ogólnej równowagi służy mocne przejście między basem a średnimi tonami, dające "głębokie" wybrzmienie wielu instrumentom. Sam bas jest przede wszystkim dynamiczny, konturowy, ale nie suchy; ma mniejszą masę niż z Sopry, ale nie mniejszą energię. Całe brzmienie nie jest aż tak "substancyjne", poważne i spójne jak w wydaniu Sopry, jako premię daje wyjątkową sprężystość, żywość, "szybkość" w całym pasmie.
Chociaż duża część tego opisu była poświęcona wysokim tonom, to w brzmieniu, chociaż Paradigm Persona 5F robią swój szoł, nie zajmują aż tak dominującej pozycji; dźwięki całego pasma są oddawane z determinacją, niemal spontanicznie - a przecież z najwyższą precyzją. Cała prezentacja jest pełna napięcia, a zarazem swobodna; intrygująca, imponująca i przynosząca przekonanie, że Persony zdejmują te resztki "kotar" i zamgleń, które zostają w wykonaniu innych, nawet wyśmienitych kolumn. Służy temu delikatna manipulacja w zakresie wysokich tonów, ale nawet mając tego świadomość, trudno się na to krzywić - ten dźwięk po prostu cieszy. Kto chce się przy muzyce smucić, niech faktycznie poszuka gdzie indziej (i znajdzie).
Andrzej Kisiel