Seria Diamond jest z kolei od wielu lat najważniejszą nazwą w ofercie Wharfedale. Diamond - to brzmi dumnie, ale firma skupiła się na sektorze niskobudżetowym, mając na sztandarze właśnie relatywnie tanie produkty.
Inni producenci, również brytyjscy, oczywiście też chcą sprzedawać "całe kontenery" produktów potencjalnie popularnych, a więc niedrogich, jednak podstawą ich prestiżu i rozpoznawalności są konstrukcje high-endowe, stawiające ich autorów w roli największych ekspertów i autorytetów.
Wharfedale wybrał inną politykę i chociaż ma również w ofercie modele droższe, to firma nie wykorzystuje ich "propagandowo", wciąż kładąc nacisk na Diamondy. W zeszłym roku pojawiła się już ich jedenasta edycja, chociaż nie wszystkie były w ten sposób numerowane - w sprzedaży wciąż pozostają Diamondy serii 200.
Z wieloma poprzednimi Diamondami spotykaliśmy się już w naszych testach, były to kolumny, zgodnie z ich przeznaczeniem, o jakości i aparycji przyzwoitej, choć niewystrzałowej; w stylu Diamondów było trochę "błyskotek", niekoniecznie pasujących do mody na minimalizm, ale najwyraźniej Diamondy takie właśnie miały być, nie przez przypadek, bo przecież np. Mission, będące własnością tej samej grupy i menadżerów, zawsze wyglądały skromniej i nowocześniej.
Kiedy więc ustaliłem dostarczenie do testu kolumn Wharfedale Diamond 11.3, którymi wcześniej, przyznaję, w ogóle się nie interesowałem, nie oczekiwałem, że dotrze do mnie techniczny majstersztyk i estetyczne delikatesy.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Marka Wharfedale, wraz z kilkoma innymi brytyjskimi "autorytetami", została już kilkanaście lat temu kupiona przez koncern IAG, który jednak utrzymuje związki z krajem pochodzenia.
Spodziewałem się raczej plastikowego efekciarstwa, skądinąd zrozumiałego w kontekście rynku. Kiedy wypakowałem kolumny, może nie oniemiałem... ale na pewno się zdziwiłem, gdy w innym teście przeczytałem jakieś zarzuty względem nich - że trącą chińskim gustem, a konkurenci w tym zakresie cenowym wyglądają lepiej. Mówiąc delikatnie, zupełnie się z tym nie zgadzam. Wcale nie przepadam za "piano blackiem", ale mimo że front Diamondów 11.3 jest polakierowany na wysoki połysk, to całość robi bardzo dobre wrażenie.
Swoją drogą, Wharfedale Diamond 11.3 to najmniejsze kolumny w tym teście, i może dlatego robią tak dobre wrażenie... ponieważ są relatywnie ciężkie, dosłownie czuć ich "konsystencję", co potem znajduje potwierdzenie w jakości zastosowanych głośników. To nie wygląda na produkt niskobudżetowy, to już "średnia" półka, gdzie postawiono bardziej na jakość niż na ilość.
Wharfedale Diamond 11.3 - konstrukcja
Konstrukcja na dwóch 15-kach nie będzie miała takiej mocy i efektywności jak kolumny na trzech 18-kach (Elac, Monitor, Polk) i nie zamierzam przekonywać, że wszystkim taka kolumna wystarczy, a tym bardziej, że należy unikać kolumn większych - to kwestia dopasowania bardzo konkretnych parametrów, ustawienia i upodobań.
Ale proszę być ostrożnym z ferowaniem wyroków co do rozciągnięcia basu - tej wielkości konstrukcje już nieraz udowadniały, że potrafią wykonać to zadanie nawet lepiej niż skrzynki do przesady napakowane większymi przetwornikami.
Tym bardziej że głośniki niskotonowe są wysokiej klasy, co oznacza również silne układy magnetyczne; potwierdziły to nie tylko ich oględziny, ale i pomiary (kształt charakterystyki przetwarzania wskazuje na niską dobroć układu rezonansowego, a to się przekłada na dobrą odpowiedź impulsową). W układach magnetycznych zastosowano miedziane pierścienie redukujące indukcyjność, a w konsekwencji - zniekształcenia.
Czytaj również: Jakie właściwości mają magnesy neodymowe?
Wharfedale poszło jeszcze dalej niż Polk - obudowa nie tylko zwęża się ku tyłowi, ale wcześniej lekko się rozszerza, a krawędzie frontu (ten element na wysoki połysk) są wyraźnie zaokrąglone. Maskownica jest trzymana przez magnesy. Normalnie hajend!
Odlewane kosze mają aerodynamiczne ramiona, a z zewnątrz widać intrygujący detal - piankowe zawieszenie; tego typu zawieszenia, kiedyś stosowane powszechnie, niemal całkowicie ustąpiły miejsca zawieszeniom z różnych gatunków gumy (w głośnikach do zastosowań Hi-Fi), jako że te drugie są trwalsze.
Jednak pod względem akustycznym, zwłaszcza zachowania się w zakresie średnich tonów, pianka jest przez niektórych konstruktorów uznawana za materiał lepszy, stąd tu i ówdzie wciąż, a nawet ponownie, jest stosowana, zwykle z zapewnieniem, że została udoskonalona i zapewniono jej długą żywotność.
Wharfedale Diamond 11.3 - membrana
Pianka jest najczęściej łączona z równie klasycznym materiałem membrany - celulozą; tutaj jednak "obsługuje" membranę Kevlarową, co może się wydawać ekscentryczne, jednak i taka kombinacja była stosowana ćwierć wieku temu w głośniku... Scan-Speaka 18W/8544.
Kevlar w membranach też ma już długą historię, a przez Wharfedale jest stosowany od wielu lat. Układ wygląda i jest przez producenta deklarowany jako dwuipółdrożny, taki też jest w rzeczywistości, chociaż różnice w filtrowaniu obydwu 15-ek są dość subtelne. Pracują one we wspólnym układzie bas-refleks, którego wylot przygotowano w formie zaskakująco wąskiej (niskiej) szczeliny (8 mm), pomiędzy zasadniczą obudową a cokołem.
Do dolnej ścianki jest zamocowany typowy, okrągły otwór z wyprofilowaniami na obydwu końcach, jednak w miejscu, gdzie strumień powietrza przechodzi z otworu do szczeliny (na obwodzie wyprofilowania okrągłego tunelu), powstaje chyba przewężenie... mimo że dalej tunel, już w formie szczeliny, pozwala powietrzu rozchodzić się swobodniej do odpowiednio dużej powierzchni całkowitej szczeliny na obwodzie kolumny.
Czytaj również: Co to jest głośnik koncentryczny?
Tekstylna kopułka wysokotonowa ma nietypową fakturę, jej pleciona struktura bazowa została mocno nasączona i powleczona.
Seria Diamond 11 zawiera trzy modele podstawkowe, trzy wolnostojące (Wharfedale Diamond 11.3 jest wśród nich najmniejszy) i dwa centralne. Wszystkie są dostępne w aż czterech wersjach kolorystycznych - czarnej, białej, palisandrowej i orzechowej (wszędzie jest to folia drewnopodobna).
Odsłuch
Przyznaję, że brzmienia dawniej testowanych Wharfedali nie utrwaliły się wyrazistym, konsekwentnym, firmowym stylem, a może minęło już za dużo czasu... W każdym razie, zamawiając kolumny Wharfedale Diamond 11.3 do testu, nie miałem konkretnych oczekiwań, ewentualnie umiarkowane, bo jeżeli cokolwiek kojarzyłem, to niskobudżetową strategię firmy i pozycję "Diamentów". Kiedy jednak zobaczyłem 11.3, nabrałem apetytu - małe, ale ciężkie, "napakowane", mogą mieć spore ambicje.
I faktycznie, musimy tylko pożegnać się z tym, co bardzo trudno osiągnąć kolumnom tej wielkości, nawet znacznie droższym. Diamondy 11.3 nie zagrają potężnie, lecz okazjonalnie sięgają basem całkiem nisko, nawet zaskakując subtelnymi, ale wyraźnymi pomrukami na samym dole.
Dobrze znoszą, a nawet lubią przysunięcie do ściany - bas oczywiście ulega wzmocnieniu, ale nie staje się męczący, w taki sposób można potraktować też Elaki, lecz już żadne inne kolumny tego testu.
Głośniki nisko-średniotonowe mają nowoczesne membrany z Kevlaru, ale "staromodne" piankowe zawieszenia - dzisiaj rzadko stosowane, lecz wciąż cieszące się uznaniem niektórych konstruktorów.
Dobre nasycenie "niskiego środka" wzmacnia i uplastycznia wokale, bez ich pogrubiania i zaokrąglania - zostaje zachowana dobra artykulacja, soczystość, naturalność, żywość, bez specjalnych własnych kreacji, manipulacji i retuszy; dźwięk jest spójny i szybki, ma w sobie "sprężynę", bardziej swinguje, niż kołysze, twardo nie przywali, ale uderzenia się nie rozlewają, a fortepian udowodnił nie tylko dobre zrównoważenie i czystość, lecz też dobrą barwę i ogólną kulturę pozostającą w równowadze z dynamiką.
Kolumny Wharfedale Diamond 11.3 nie nagłośnią imprezy ani dużego pomieszczenia tak skutecznie jak Polki, nie oczarują subtelnym środkiem jak Elaki, za to z każdej sytuacji wyjdą z tarczą, i wcale nie defensywnie, ale ofensywnie i intensywnie - każda muzyka w ich wydaniu miała wigor i polot.
Pod pewnym względem pokazują wyjątkową klasę - wysokie tony podobały mi się najbardziej w całym teście - czyste, selektywne, świeże, nieprzesłodzone, lekko iskrzące, a przy tym nieprzeładowane na przejściu ze średnicą, dające dużo powietrza.
W tym zakresie ceny naprawdę nie wypada oczekiwać więcej, przynajmniej w ramach ogólnie poprawnego brzmienia, a nie ekscesów i eksperymentów. Te małe kolumny zdecydowanie lubią grać i zdecydowanie nie należy ich lekceważyć.
Andrzej Kisiel