Odsłuch
Pomysły Dudlestone'a są ambitne, oryginalne, ale też racjonalne - widać w nich pasję i "wyżycie się" konstruktora o dużej wiedzy i doświadczeniu, który wciąż szuka, eksperymentuje, zajęty jednak sprawą zasadniczą: jakością techniki i brzmienia, a w najmniejszym stopniu ulega presji marketingu i aktualnych trendów rynkowych.
Wszyscy, którzy zajęli się tym tematem choćby na poziomie hobbystycznym, wiedzą doskonale, jaką frajdę daje wymyślanie dużych, niekonwencjonalnych kolumn, chociaż niektóre przesłanki akustyczne, finanse, a także możliwości wykonania skomplikowanych obudów często studzą takie zapędy. Z kolei firmy muszą brać pod uwagę nie tyle zapał swoich konstruktorów, co klientów - do kupowania produktów o określonych cechach i cenach.
O ile największe konstrukcje imponują potęgą, technicznym bogactwem i luksusowym wykonaniem, to w przypadku kolumn Legacy Focus SE, zwłaszcza w standardowej wersji wykonania, "trochę" brakuje estetycznego wyrafinowania.
Bryła jest zgrabniejsza niż pierwszego Focusa (węższa i nieco głębsza) i w sumie całkiem "ustawna", jak na konstrukcję z takim arsenałem przetworników, ale nie jest tak atrakcyjna, jak wiele propozycji konkurencji. Hi-end to dzisiaj ekstrawagancja i rozpasanie albo co najmniej oryginalność i wyrafinowanie.
Tymczasem Focus SE wygląda bardzo "zwyczajnie", trochę jak wytwór DIY - "zrób to sam" (albo z pomocą znajomego stolarza). Samej jakości prac stolarskich niczego nie można zarzucić, lecz projekt nie jest ani fantazyjny, ani wysublimowany. A jednak spotkanie z tymi kolumnami zapamiętam na długo. Było dla mnie swoistą nauczką, skoro rezultaty okazały się dalekie od oczekiwań.
Ale może nie muszę wyrażać żadnej skruchy, raczej było to unikalne doświadczenie, jakiego wcześniej nie miałem na swoim koncie. Od wielu lat jesteśmy przyzwyczajani do oryginalnych kształtów głośnikowych konstrukcji, nowych materiałów, egzotycznych konfiguracji, czego szczególne natężenie występuje oczywiście w hi-endzie.
Nic już nas nie dziwi, niewiele wzrusza, siadamy przed najambitniejszymi i najbardziej niezwykłymi kolumnami wciąż z jakąś nadzieją, ale raczej umiarkowanym optymizmem, że wreszcie coś nas "rzuci na kolana".
Często wspaniałe kolumny grają "poniekąd" doskonale; teoretycznie, obiektywnie, zasadniczo tak... Ale subiektywnie - już nie.
Słuchamy i czujemy się zobligowani do odkrywania zalet, do uznania, że to, co słyszymy, chociaż nie sprawia nam wielkiej radości, jest prawidłowe, precyzyjne, przejrzyste, świadczy o wysokiej neutralności, rozdzielczości, kontroli, nawet o dynamice... tylko nie przekazuje tych "pierwotnych" emocji, jakie towarzyszyły nam kiedyś... kiedy zaczęliśmy fascynować się muzyką.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Każdy chyba ma takie wspomnienie - fantastycznego dźwięku, chociaż wcale niezwiązanego ze sprzętem najwyższej jakości (z dzisiejszej perspektywy), ale na pewno z muzyką, która była początkiem. Potem rodziły się plany, aby dźwięk był jeszcze lepszy, i niby był, a jednak... coraz trudniej było o dawny entuzjazm.
I już się pogodziłem, że tak to jest - "to se ne wrati", wspomnienia nie odnoszą się do faktów, ale do wzruszeń, a te w młodości są najbardziej intensywne. Są jednak audiofile głęboko przekonani, że dawny sprzęt naprawdę grał lepiej. Czy teraz się z nimi zgodzę?
Nie ma powodu... Legacy Focus SE to nie jest zabytek, relikt przeszłości, mimo że... trochę na taki wygląda. Ale na pewno wygląd nie wprawił mnie w nastrój sentymentalny, nie dał żadnej taryfy ulgowej - wręcz przeciwnie, podchodziłem do nich z obawami, sceptycyzmem, bez żadnego kredytu zaufania, oprócz przekonania, że nie zawiodą ilością basu i maksymalnym poziomem głośności.
Czasami piszę, nie tylko ja, że "od pierwszych dźwięków..." To też już spowszedniało i nie robi wrażenia. Na szczęście jak dotąd nigdy nie używałem określeń skrajnych: "byłem w szoku", "porażony", tym razem również nie spotkało mnie nic dramatycznego, jednak w celu zaznaczenia, jak wielka była uciecha ze słuchania tych kolumn, jak duża różnica między dostępną tutaj natychmiastową, łatwą i czystą przyjemnością, a uznaniem dla walorów innych kolumn i ich brzmień, wymagających od słuchacza pewnego wysiłku... umysłowego, znajomości audiofilskich kryteriów i określeń, aby sformułować wnioski (myślimy w języku, jakim się posługujemy), "wyrobionego" gustu...
Czytaj również: Dlaczego nie można podłączać kolumn 4-omowych do wzmacniaczy 8-omowych?
To niepotrzebne, aby chłonąć muzykę z Legacy. Ich brzmienie uświadamia, jak bardzo "audiofilska kultura wyższa" ograniczyła nasze zapotrzebowanie na wszechstronnie rozwinięty bas, dynamiczną swobodę, oddanie potęgi.
Rezygnujemy z tego na rzecz plastycznej średnicy, wyrafinowanej przestrzenności, które mogą pojawić się już z głośników niewielkich, w relatywnie umiarkowanej cenie.
Tego nauczyliśmy się przez te wszystkie lata - że nie ilość, ale jakość; że nie głośność, ale czystość; że nie skraje pasma, ale jego środek; że nie ostrość, ale delikatność...
Czasami spór toczy się o to, czy wyżej cenić brzmienie neutralne, czy muzykalne, ale obydwa nie mają w domniemanym programie obowiązkowym takiej siły i rozmachu, jaki wydaje być poza zasięgiem "normalnych" kolumn. Neutralność kojarzy się z bezosobowością, mechanicznością, a muzykalność - z łagodnością i umiarkowaną detalicznością.
Kiepski wybór. Znana jest jeszcze opcja: brzmienie rozhuśtane, z podkreślonymi skrajami pasma - obficie ubasowione, a górą rozświetlone. "Dopalone" albo wyostrzone, imitujące dynamikę i detaliczność.
Efektowne, jednak z oczywistymi, łatwymi do ustalenia nieprawidłowościami względem dobrego zrównoważenia, słabą kontrolą basu, jednostajnością wysokotonowych iskier.
Brzmienie Focusów SE jest potężne i delikatne. Swobodne i dokładne. Dynamiczne i plastyczne. Spójne i przejrzyste. Kompletne, naturalne i efektowne.
Z niczego nie trzeba rezygnować - ani z rzetelnej informacji o nagraniu, ani z soczystych, muzycznych emocji. Co ważne, ten dźwięk nie atakuje żadnymi własnymi artefaktami, nie ma w nim nic, co by drażniło i niepokoiło.
To połączenie bezproblemowości, rozmachu, siły i... tego już na pewno się nie spodziewacie - wyrafinowania. Wysokie tony są wyśmienite, przejrzyste, lekkie, "powietrzne".
Wszystkim nagraniom, nawet tym słabszym, dają oddech; tutaj słyszę przewagę - przynajmniej w moim odbiorze - takiego podejścia, takiego "wykończenia" nad może bardziej precyzyjnym w "odwzorowaniu", ale wciąż twardym i "domkniętym" wybrzmieniem kopułek berylowych (których słuchałem dopiero co - test Focala Kanty No.3 i Revela 228BE dwa miesiące temu).
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
Co kto lubi - porównuję najlepsze, ale różne wzorce, które nie spotykają się w punkcie hipotetycznego, idealnego brzmienia, muszą więc słuchacza postawić przed wyborem.
Focusy SE lepiej sobie radzą nie tylko z nagraniami słabymi, ale i z "kłopotliwymi", które na innych kolumnach demonstrują np. dobrą dynamikę i detaliczność, ale trochę męczą twardością, suchością albo metalicznością.
Legacy z jednej strony daje moc, a z drugiej łagodzi, oswaja, tonizuje. Podczas słuchania różnych wokali wrażenia były wciąż bardzo dobre. Jest zarówno dobre nasycenie i podparcie od strony niskich częstotliwości, ale nie ma "dopalenia", pogrubienia, a tym bardziej tłustości.
Średnica jest neutralna i naturalna, niepodrasowana, świetnie ułożona i czytelna, i nie zdecyduję się na wskazanie żadnego przechyłu - ani w stronę eksponowania, ani wycofania; z pewnością nie ma w niej natarczywości podzakresu kilku kHz, ale czy jest tam jakieś "wycieniowanie"?
Niech o kształcie charakterystyki zaświadczą już pomiary, natomiast w odsłuchu wszystko idzie tak gładko, że ewentualnego "zafalowania" nie poczytywałbym za żaden defekt, a wręcz przeciwnie - za sposób uzyskania bezbłędnego rezultatu. Niczego bym tutaj nie zmieniał, nie poprawiał...
Spróbowałem jednak regulacji wysokich częstotliwości, która przecież zmienia proporcje całości. Odsłuch zacząłem w pozycji "plus", a po przejściu na "minus" rezultat był znowu zaskakujący - dźwięk stał się nie tyle ciemniejszy, co delikatniejszy, faktycznie średnica wyszła trochę bardziej do przodu, ale najwyższa góra wciąż była żywa, detaliczna, dawała powiew świeżości.
Obydwa ustawienia mogą się podobać i w tym kłopot, że użytkownik będzie wciąż próbował, co mu bardziej pasuje danego dnia i przy konkretnym nagraniu...
To brzmienie jest obszerne, swobodne, "wyzwolone" i "luźne" w znaczeniu braku wysiłku i napięcia, a przecież spójne i świetnie uporządkowane - zarówno tonalnie, jak i przestrzennie.
Piękna integracja całego pasma z tak rozbudowanego układu to wielkie osiągnięcie, a taka przestrzeń to fenomen kojarzony raczej z małymi monitorami, które pod żadnym względem nie będą w stanie Legacy "podskoczyć".
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Stereofonia jest tym, czym być powinna - scena jest duża, szeroka, a tak głęboka, jak to zarejestrowano. Wybitna jest jej plastyczność, selektywność i ciągłość; wybrzmienia akustyczne są wyraźne i naturalne, w czym na pewno zasługa bogatych i wysublimowanych wysokich tonów.
Dźwięk jest duży i wygodny; potężne kolumny często gwarantują brzmienie dostojne, obfite, ale też ciężkie i "dojmujące". Focusy SE niczym nie napadają i w niczym nie przesadzają, dźwięk nie pcha się do przodu, nie robi też wrażenia, iżby się "nie mieścił" albo nie był dość zwrotny.
Scena znajduje się trochę wyżej niż standardowo, co powoduje "uniesienie" niektórych instrumentów, np. fortepianu; w zamian wokale są ustawione idealnie.
Bas - od niego można by zacząć opis, również w taki sposób otwierając listę zalet Legacy Focus SE, jak w recepcie Hitchcocka na dobry film - najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie systematycznie rośnie. Jednak bas Legacy nie wywołuje trzęsienia ziemi, jest czymś bardziej przejmującym.
To pierwszorzędny bas "muzyczny", a nie "subwooferowy". Niestarannie zestrojone systemy subwooferowe mają problemy z płynnym przejściem między sekcjami, co często objawia się słabością "średniego" basu; tego z Legacy też nie jest za dużo, co wiąże się z już wspomnianą swobodą - całe brzmienie nie jest masywne i ciężkie, a bas ani trochę nie dudni i nie "zachmurza" średnicy.
"Mięcha" jest mniej niż z większości kolumn tej wielkości, więc pewnie spodziewacie się, że teraz napiszę, że bas jest twardy i konturowy. A to jeszcze coś innego. Również w jego działaniu nie ma niczego fatygującego, do czego trzeba by się przekonywać w imię dokładności i "prawidłowości", jest czysta przyjemność.
Niskie tony są dynamiczne i plastyczne, a jednocześnie akuratnie "suche" w akustycznych wybrzmieniach. Kiedy tylko jest okazja, demonstrują niskie zejścia, z których jednak nie robią niepotrzebnie wielkiego spektaklu. Dźwięk nie kołysze się na basowych falach, fundament jest stabilny.
Focusy nie przywalają i nie młócą, a nawet nie generują takiej potęgi, jakiej można by się spodziewać z układu z parą 30-cm niskotonowych (a do tego z parą 20-cm średniotonowych).
Powtórzę, że grają swobodnie, z rozmachem i zaskakującą gracją, bez "grzania" i łomotania. Opisując dwa miesiące temu kolumny Sonus faber Electa Amator III, powtarzałem z przekonaniem, że ich dźwięk jest piękny. Dźwięk Legacy Focus SE jest fantastyczny. Kolumny wyglądają staromodnie, czym zniechęcą jakąś część klientów, ale grają jak marzenie.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Początkowo zamierzałem dobrać jakieś kolumny w podobnej cenie do testu porównawczego. Szybko zrezygnowałem; byłyby pewnie ładniejsze, ale chyba miałbym kłopot, aby wykrzesać z siebie taki entuzjazm dla ich brzmienia.
I tak będę miał kłopoty... Teraz każdy, kto nie dostanie takiej laurki, będzie miał pretensje, sądząc że należą się każdemu, kto dostarczy przyzwoite kolumny, że taki jest nowy styl moich recenzji...
Pod takim wrażeniem kolumn w tym zakresie ceny byłem po raz drugi - pierwszy raz dziesięć lat temu, gdy posłuchałem Avantgarde Pico. Nie zdarza mi się to więc często.
W tym samym miejscu i czasie słuchałem innych kolumn tego samego dystrybutora - kilka razy droższych, niedługo o nich przeczytacie. Oczywiście będą chwalone, docenione, uznane... Ale do domu, żeby nacieszyć się muzyką, zabrałbym Focusy SE.
Ceny:
• 60 750 - wykończenie standardowe
• 65 800 - wykończenie premium
• 68 650 - wykończenie exotic