Martin Logan Motion 15i błyszczą w tym gronie jako absolutna nowość (niestety - jedyna), dotarły do redakcji z pierwszej sprowadzonej partii, być może nigdzie jeszcze nie były testowane, a na pewno nie w Polsce, na ich temat ukazały się wczesną jesienią tylko zajawki dotyczące zresztą całej zaktualizowanej serii Motion, którą w symbolach poznamy po indeksie "i" - czyli "improved".
Ceny trochę wzrosły, w stopniu usprawiedliwionym nawet tylko upływem czasu (od wprowadzenia pierwszej edycji 5 lat temu), a zmiany konstrukcyjne można uznać za kosmetyczne lub poważne, ale na pewno nie rewolucyjne. Dotyczą przede wszystkim wyglądu, chociaż można też dopatrzyć się modyfikacji samych przetworników.
Rewolucją była natomiast pierwsza seria Motion, która wyprowadziła firmę na znacznie szersze wody, na rynek urządzeń jeszcze nie niskobudżetowych, ale już "osiągalnych" dla znacznie większej grupy klientów.
Wcześniejsza oferta, konsekwentnie skupiona na konstrukcjach hybrydowych (na firmową modłę), z obowiązkowym udziałem przetwornika elektrostatycznego (nawet w głośnikach centralnych i efektowych do kina domowego!), tworzyła nimb firmy wybitnej, wyspecjalizowanej, nawet dobrze znanej, ale z powodów cenowych - w praktyce zamkniętej w high-endowej niszy.
Wielu producentów chciałoby osiągnąć taki status i tylko w takiej roli występować, w końcu z high-endu też można "wyżyć", ale nowy właściciel marki Martin Logan postanowił mocno ją "przeprofilować".
Dla innych firm głośnikowych, które chcą zwiększyć praktyczny wymiar popularności (czyli obroty, a więc sprzedawać tańsze produkty), też nie jest to łatwe (aby nie stracić zbyt wiele prestiżu), jednak wydaje się... łatwiejsze niż dla Martina Logana - bazując na konwencjonalnych rozwiązaniach i przetwornikach dynamicznych, można projektować kolumny bardzo tanie i bardzo drogie, przy tym sprytnie żonglując pewnymi elementami i ustalając widoczne "wspólne mianowniki" dla wszystkich serii, zapewniające wyrazistość i rozpoznawalność.
Działa tak większość dużych firm, np. Bowers & Wilkins, Dali, Focal. Ale nie da się zrobić małego, taniego elektrostatu. Z tego trzeba zrezygnować, tracąc renomę producenta bezkompromisowo, realizującego swoje najważniejsze założenia; Martin Logan może zaryzykował, a może dobrze wszystko "obliczył" i wiedział, że taki ruch się opłaci.
Czytaj również: Co to jest obudowa z linią transmisyjną?
Martin Logan Motion 15i - wzornictwo
Podstawowa recepta na konstrukcje Motion pozostała bez zmian. Skład serii jest podobny, konfiguracje poszczególnych modeli również.
W zasadzie można by odesłać Czytelników (i to już znacznie wcześniej...) do testu pierwszej wersji Motion 15 (AUDIO 12/2015). Powielono formę obudowy, dość charakterystyczną, bowiem górna ścianka delikatnie opada ku tyłowi (o 2 cm); nie widać tego tak wyraźnie na zdjęciach robionych z "półprofilu", bowiem efekt tuszuje zniekształcenie perspektywy, ale "na żywo" tego urozmaicenia nie przegapimy, i nikt nie postawi na Motionach przysłowiowego "kwiatka".
W monitorach Martin Logan Motion 15i poważnie zmodyfikowano estetykę przedniej ścianki, chociaż wystarczyło w tym celu przeprojektować sam moduł, przykręcany wraz z głośnikami do korpusu.
Teraz poniżej głośnika nisko-średniotonowego pojawia się efektowna, rozciągająca się na całą szerokość panelu, aluminiowa "blacha" z wytrawionym logo firmy, wcześniej był to znacznie mniejszy znaczek w centrum.
Maskownica nie zasłania tego elementu (znaczek zasłaniała) i w ogóle jest inna - teraz wykonana na bazie plastikowej ramki; wcześniej była z ażurowej blachy. Jakie wiążą się z tym zmiany na charakterystyce, ocenimy w laboratorium, natomiast pod względem wzorniczym... wcześniejsza bardziej mi się podobała, była oryginalniejsza, chociaż całość - dzięki owej zawsze odkrytej "blasze" - teraz bardziej rzuca się w oczy.
Trochę zmieniono wersje kolorystyczne: wcześniej wszystkie trzy - czarna, biała i wiśniowa - były lakierowane na wysoki połysk, a teraz błyszcząca jest tylko czarna, biała jest satynowa, podobnie jak fornirowana (nazwana "czerwony orzech"). Trochę mniej luksusu, ale jakość wykonania wciąż bardzo wysoka. Martin Logan Motion 15i robią bardzo dobre wrażenie "organoleptyczne".
Martin Logan Motion 15i - układ głośnikowy
Dwudrożny układ głośnikowy jest podobny jak w Aon 2, jednak nie został "doposażony" w membrany bierne; 15-cm głośnik nisko-średniotonowy pracuje w typowym bas-refleksie, z tunelem wyprowadzonym na tylnej ściance. To najczęstsza lokalizacja dla "portów" w minimonitorach, bardziej ze względu na brak miejsca na przedniej ściance niż argumenty czysto akustyczne, które dzielą się między obydwie opcje - otworu z przodu lub z tyłu.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Nie należy też bać się otworów z tyłu, bo chociaż zbytnie przysunięcie np. do ściany może bas nadmiernie wyeksponować, to może też... ładnie go wypełnić; wiele zależy od tego, jaka jest "wyjściowa" charakterystyka, nie tylko promieniowania z otworu, ale z całego systemu.
Głośnik nisko-średniotonowy ma membranę aluminiową, zmieniono mu nakładkę przeciwpyłową, wcześniej miała formę "pocisku", teraz jest prawie płaska - lekko wklęsła.
Nieustanne zabawy tym elementem mogą robić wrażenie, że niektórzy producenci bardziej myślą o jego wyglądzie niż o właściwościach akustycznych, jednak Martin Logan zwraca uwagę na dopracowanie tej części, dzięki czemu pełni ona rolę przeciwdziałającą efektowi "łamania" się membrany (break-up), typowemu dla membran sztywnych, a wywołujących na charakterystyce ostry rezonans.
Głośnik wysokotonowy to odmiana AMT, przez firmę określana mianem FMT. Podawane są zarówno wymiary "okna", przez którego szczeliny widać harmonijkę membrany (2,6 cm z 3,6 cm), jak też najprawdopodobniej wymiary membrany "w rozwinięciu" (13,3 mm x 4,4 mm).
Zwrotnica nazwana "Vojtko crossover" nie wprowadza szczególnych rozwiązań, z opisu wynikałoby, że jest po prostu dobrze zaprojektowanym układem, uwzględniającym wszystkie ważne warunki skutecznego działania, dobrze zintegrowana z konkretnymi przetwornikami o określonych charakterystykach i bazująca na elementach wysokiej klasy.
W tych modelach serii Motion, w których zastosowano większy przetwornik FMT, do symbolu dodano X i automatycznie wiąże się to z użyciem większego, 18-cm nisko-średniotonowego (w dwudrożnym, podstawkowym modelu 35Xi) lub średniotonowego (w trójdrożnym 60XTi; T oznacza tutaj "tower" - kolumnę wolnostojącą).
Mniejszy FMT towarzyszy 15-cm nisko-średniotonowemu w 15i, ponadto w dwuipółdrożnych, wolnostojących X20i, a także tej samej wielkości średniotonowemu w trójdrożnych 40Ti. Są jeszcze dwa centralne - 30i (z parą 15-cm nisko-średniotonowych i mniejszym FMT) i 50Xi (z parą 18-cm i większym FMT).
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest tego wpływ na charakter brzmienia?
Odsłuch
Pierwsza wersja "Piętnastek", najmniejszych "Mołszynów", zrobiła furorę w naszym teście przed... czterema laty? Rety, jak ten czas leci, a pamiętam, jakby to było wczoraj - bo wrażenie było mocne, wyjątkowe. Pierwsze 15-ki wcale nie zagrały równo, poprawnie, dokładnie, czy też plastycznie, miło i elegancko; tak zagrały wtedy Dynaudio Focus 14, a teraz np. ATC SCM7.
Motion 15 to był popis grania swobodnego, emocjonalnego, tempa, napięcia, a przy tym oddechu, przy zasadniczo dobrym zrównoważeniu, bez wyeksponowania skrajów pasma, ale i bez "dopalania" średnicy. Teraz nie będzie już takiego szoku, bo wiemy, czego można się spodziewać po najmniejszych Motionach.
Zachwytom nad brzmieniem poprzedniej wersji nie przeszkodziły ówczesne doniesienia z naszego "laboratorium" o tym, że charakterystyka, chociaż ogólnie zrównoważona, jest jednak dość daleka od liniowości, więc obiektywna neutralność nie była udokumentowanym walorem tamtego modelu.
Mimo to, a może właśnie dlatego, poprzednie 15-ki grały tak żywo, że po prostu chciało się ich słuchać bardziej niż innych, lepiej "ułożonych" monitorów. Może trochę podbarwiały, ale warto było płacić taką cenę, zresztą raczej widzianą w pomiarach niż słyszaną, za praktyczne walory dźwięku niemal ekscytującego, a wciąż naturalnego.
Kiedy więc zobaczyliśmy charakterystykę nowej wersji, podobnie pofalowaną, uspokoiliśmy się - lepsze byłoby wrogiem dobrego, konstruktor nie zmienił ogólnych założeń, znowu jest szansa na dźwięk wyrazisty, pełen wigoru, polotu i "błysku".
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Nie robiliśmy bezpośrednich porównań (odsłuchowych), jednak esencja wcześniejszego brzmienia, jego najważniejsze walory zostały zachowane. Dźwięk 15-ek, starych i nowych, jest efektowny - to żaden wstyd, tylko czysta przyjemność.
Słuchamy więc monitorów Martin Logan Motion 15i (improved) z pełną satysfakcją, chociaż skoro można jeszcze kupić poprzednią wersję w niższej cenie, na pewno brałbym to pod uwagę. Pierwsze wrażenie to zaskoczenie - grają zadziwiająco głośno (przy określonej pozycji potencjometru, w porównaniu z konkurentami); pod tym względem biją na głowę ATC, RLS-y i Spendory, idą "łeb w łeb" z GoldenEarami.
Mamy więc relatywnie wysoką czułość, a to ważny fakt dla wszystkich, którym nie wystarczy, aby monitory tylko "szemrały". Swoją drogą, Motion 15i szemrzą pięknie, wysokie tony to ich wielki atut.
Callisto IV (RLS) mają bas lepiej rozciągnięty, ale okupione jest to niższą czułością i niższą mocą - to miniaturki szerokopasmowe, lecz nie do rockowego naparzania, podczas gdy Aony 2 (GoldenEar) grają dźwiękiem pełniejszym, obfitszym, ale mniej ekstatycznym. Teraz mamy dźwięk lżejszy, swobodniejszy, błyskotliwy, bogaty, rozdzielczy, komunikatywny, przejrzysty, detaliczny.
Potencjał i ekspresja zakresu średnio-wysokotonowego są tak imponujące, że aż się prosi o dodanie tutaj dobrego (i dobrze zestrojonego) subwoofera, co pozwoli wykreować dźwięk bardzo, bardzo wysokiej jakości.
Czytaj również: Jaka jest optymalna odległość kolumn od ścian pomieszczenia?
Martin Logan Motion 15i nie grają nazbyt grzecznie i gładko, ani nie grzeją, ani nie słodzą, raczej "śmigają", pokazując mnóstwo wybrzmień i faktur.
Pięknie zróżnicowana góra pasma nie chce nas niczym urazić, ale zręcznie wprowadza szeroką paletę wybrzmień, również... naturalistycznych szorstkości. Wybitnie zabrzmiały instrumenty smyczkowe - w zakresie kontaktu smyczka ze struną; z pudłem było już słabiej, ale "tarcie" było kapitalne.
Wreszcie skrzypce... skrzypiały. Smyczki "w wykonaniu" kolumn (a tym bardziej słuchawek) zwykle albo brzmią zbyt sucho i ciemno (pozbawione wyższych harmonicznych), albo tylko piszczą (pozbawione rozdzielczości). Tutaj były jak żywe. Uderzenia szybkie, detale selektywne, a całość wciąż nienapastliwa i subtelna.
Martin Logan Motion 15i wciągają zarówno w przyjemności czysto muzyczne, jak i realizacyjne, po części w sposób podobny jak ATC - dźwiękiem bliskim i czytelnym, a po części wyraźnie innym; w ATC jest więcej miękkości, plastyczności, mocniejsze są wokale, skupienie i sklejenie, a tutaj - luz, przestrzeń, oddech. Doskonałe do profesjonalnego "monitorowania", jak i do odświeżającej kąpieli w muzyce czystej i chłodnej.
Tak czy inaczej - Motion Transformer
Martin Logan, szukając sposobu, aby nadać swoim tańszym konstrukcjom znamiona oryginalności, a jednocześnie pokrewieństwa z droższymi hybrydami, wykorzystał nadarzającą się okazję - kilka lat temu minęła ochrona patentowa dla przetwornika typu AMT (Air Motion Transformer, zewnętrznie trochę podobnego do przetworników wstęgowych, ale działającego zasadniczo inaczej, stąd ów patent dla wynalazku Dr. Oskara Heila). A wygląd AMT może się trochę kojarzyć z płaskimi elektrostatami, w każdym razie odbiega od wyglądu popularnych kopułek...
Dlatego hasłem przewodnim serii Motion, w której nie ma elektrostatu, jest... wcale nie AMT, lecz FMT (Folded Motion Transformer), gdyż Martin Logan nadał temu typowi przetwornika własną nazwę. "Folded", czyli zagięty - pozaginana jest bowiem membrana, wygląda jak harmonijka, co jest charakterystyczne dla... wszystkich przetworników AMT.
Ruch membrany, powodowany podobnie jak w przetwornikach wstęgowych przepływem prądu przez ścieżkę wytrawioną na membranie, znajdującą się w polu magnetycznym, nie jest w AMT prostoliniowy, lecz powoduje jej wyginanie się i "wyciskanie" powietrza spomiędzy fałd z prędkością znacznie większą niż sam ruch membrany.
Na owo "przyspieszenie", a dokładnie transformację prędkości, pracuje membrana o powierzchni wielokrotnie większej niż powierzchnia czołowa przetwornika, a więc powierzchnia, która ostatecznie promieniuje ciśnienie akustyczne.
Gdyby ją rozwinąć, prędkość byłaby mniejsza, ale ciśnienie podobne, bo pracowałaby na nie większa powierzchnia. Jednak uzyskanie określonego ciśnienia ze źródła o mniejszej powierzchni jest korzystne ze względu na charakterystyki kierunkowe, zwłaszcza dla głośnika wysokotonowego - mniejsze są interferencje, poza osią główną, krótkich fal promieniowanych przez różne części membrany powodujące osłabienia charakterystyki.