Ten nurt wśród głośników jest najsilniej reprezentowany przez grupę brytyjskich producentów, którzy mogą się wykazać dawnymi związkami z BBC. Słynna brytyjska instytucja opracowała w latach 70. ubiegłego wieku szereg projektów zespołów głośnikowych mających służyć jej samej w roli monitorów odsłuchowych, przeznaczonych do różnych warunków - od małych wozów transmisyjnych aż po duże studia.
Zaangażowanych w to było wielu konstruktorów i wiele firm, które w ciągu minionych kilkudziesięciu lat przeobrażały się, zmieniały właścicieli, a ludzie przenosili się, niektórzy na tamten świat... To duży rozdział brytyjskiej, a nawet już światowej historii głośnikowej, dla niektórych audiofilów pasjonującej, dla większości nieco mniej, a dla przeciętnych użytkowników sprzętu audio w ogóle.
Skoro jednak już testujemy Grahamy, a kilka stron dalej Harbethy, to nie wejścia na ten teren, bez tego opis samych konstrukcji, a nawet brzmienia, byłby wyrwany z kontekstu.
Co prawda o firmie Graham rozpisaliśmy się przy okazji testu modelu Graham Audio LS5/9, ale było to już ponad 5 lat temu, więc garść najważniejszych faktów nie zaszkodzi.
Graham Audio u źródeł
Sama firma Graham Audio nie została założona w "tamtych" czasach, nie jest rówieśnikiem KEF-a, Spendora, Harbetha czy Rogersa (o tym ostatnim słuch zaginął). Może istniała trochę wcześniej, lecz wypłynęła na szerokie wody hajfaju dopiero kilka lat temu, wraz z przywróceniem do produkcji modelu LS3/5A, na który czekało wielu audiofilów.
Do współpracy zaproszono Dereka Hughesa (syna Spencera Hughesa, założyciela firmy Spendor), który ma nie tylko dobre (w tej branży) nazwisko, ale też duże własne doświadczenie. Idąc za ciosem, przygotowano kolejne monitory dokładnie wedle dawnych wzorów - LS5/9 i LS5/8. To wyczerpało archiwalne zasoby projektów BBC, więc dalszy rozwój oferty Grahama idzie w nieco innych kierunkach.
Przygotowano dwie bardzo duże konstrukcje - najpierw profesjonalny System3D (ten projekt zainicjowało zamówienie Royal Opera House), a potem Votu - high-endową superkonstrukcję bazującą na założeniach System3D, ale lepiej przygotowaną do użytku domowego, również pod względem estetycznym.
No i wreszcie... kolejny monitor o symbolu zaczynającym się od "LS", który nie ma żadnego protoplasty licencjonowanego przez BBC - zupełnie nowy LS6. Jednak zanim napiszę już tylko o nim, jeszcze jeden produkt w ofercie Grahama wart wspomnienia (również w kontekście LS6) - subwoofer SUB3. Pasywny, jednokanałowy...
Takich rzeczy już się nie robi, od kiedy subwoofery stosowane są głównie w systemach wielokonałowych i kina domowego, a nawet jeżeli są stosowane w stereo, to konstrukcje aktywne, obsługujące jednocześnie obydwa kanały, też się sprawdzają, znacznie podnosząc możliwości całego systemu. SUB3 może więc wydawać się archaiczny i niepraktyczny, dopóki nie skojarzymy go... oczywiście znowu z LS3/5A.
To subwoofer pomyślany jako ich uzupełnienie, aby do pięknej średnicy dodać więcej basu i "wreszcie" uczynić dźwięk kompletnym. W subwooferze znajdują się zarówno filtry (pasywne) dolnoprzepustowe (dla głośnika subwoofera), jak i górnoprzepustowe, które pozwalają podłączyć doń LS3/5A, wskutek czego monitory są odciążone od sygnałów niskich częstotliwości (to, że słabo sobie z nimi radzą, nie znaczy, że ich te sygnały "nie męczą"), a wzmacniacz jest obciążony w tym zakresie impedancją tylko subwoofera.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Można więc uznać, że taki subwoofer prowadzi do "przeobrażenia" LS3/5A w układ trójdrożny, regularnie zasilany z jednego wzmacniacza. Praprzyczyną powstania SUB3 jest więc najbardziej oczywista słabość LS3/5A - marna dynamika i przetwarzanie basu, co deprymuje nawet część jego miłośników.
Równocześnie na scenę wkraczają Graham Audio Chartwell LS6, które też mają ten problem rozwiązać, może nie tak kompleksowo i bezkompromisowo, ale wygodniej i taniej - za pomocą wciąż dwudrożnego, tylko nieco większego monitora.
Producent obiecuje połączenie zalet LS3/5A z niżej rozciągniętym basem (45 Hz vs 70 Hz) a akże z wyższą efektywnością (87 dB vs 83 dB) i wyższą mocą (można szacować, że dwukrotnie).
Zyski są więc niebagatelne w każdym "parametrycznym" wymiarze, LS6 zapowiada się jako monitor w pełni uniwersalny, czego nie można było powiedzieć o LS3/5A; pytanie tylko, czy możliwe jest zachowanie jego charakteru, specyfiki, niuansów wybrzmienia przy użyciu tak radykalnie innych środków - większa jest nie tylko obudowa, ale i przetwornik nisko-średniotonowy, a system nie jest już zamknięty, lecz bas-refleks...
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Przecież samo lepsze rozciągnięcie niskich częstotliwości, poprzez zmianę proporcji, wpływa na odbiór średnicy, której niech nikt nie waży się tknąć w LS3/5A... Graham Audio Chartwell LS6 to nie jest propozycja dla najbardziej ortodoksyjnych wielbicieli LS3/5A; ci prędzej ścierpią brak basu niż jakąkolwiek zmianę, nawet na... lepsze, czy choćby obawę przez zmianami.
To propozycja dla tych, którym LS3/5A się podobają, ale nie mają nic przeciwko, aby ich brzmienie uzupełnić, rozwinąć, uczynić bardziej wszechstronnym, a więc nieuchronnie trochę zmienić.
Można tak przypuszczać, niewiele ryzykując, nawet przed odsłuchem, a tym bardziej mogę to stwierdzić już po nim. A kto chce bas rozciągnięty jeszcze niżej, może wybrać najnowsze, wolnostojące LS6/f - wolnostojącą wersję Graham Audio Chartwell LS6.
Producent zapowiada, że pod względem efektywności, mocy i rozciągnięcia basu dorównują LS5/9 - znacznie większym i dwa razy droższym. Mając większą swobodę wyboru środków (LS6 nie muszą niczego kopiować), i to nowoczesnych, mogło się to udać, a co do charakteru brzmienia... Ponieważ testowaliśmy LS5/9, mogę obydwie konstrukcje porównać, ale odniosę się do tego na samym końcu. Będzie dobrze...
Graham Audio Chartwell LS6 - wzornictwo
Swoim wyglądem LS6 bardzo wyraźnie nawiązuje do kanonu, a jednocześnie nie unika jednoznacznie korzystnych unowocześnień. Maskownica jest w staromodny sposób "wciśnięta" między krawędzie ścianek bocznych, górnej i dolnej, względem których front jest cofnięty o kilka milimetrów, ale......jej wewnętrzne krawędzie są starannie wyprofilowane (na co dawniej nie zwracano uwagi), aby nie zakłócać promieniowania, i trzymana jest przez magnesy - już wyłącznie z powodów estetycznych, aby frontu nie szpecić uchwytami na kołki.
Poza tym cofnięcie frontu jest tak niewielkie, że po zdjęciu maskownicy tylko delikatnie zaznaczające się krawędzie nie powinny zaburzać promieniowania. Na froncie (i z tyłu) nie ma też już śladów po wkrętach (lub śrubach) trzymających przednią ściankę i przetworniki, jakie widać we wcześniejszych LS-ach.
To już były archaizmy niemające wpływu na dźwięk, chociaż konieczne do utrzymania wierności oryginalnemu projektowi. Graham Audio Chartwell LS6 nie ma już takich "zobowiązań" i wpisuje się w dawny klimat tylko na tyle, na ile jest to racjonalne.
W najnowszych LS6/f w ogóle zrezygnowano z "wciskania" maskownicy, front jest idealnie gładki - jak w większości współczesnych konstrukcji. Graham obstaje jednak przy dawnej technologii składania obudów ze sklejki - dość cienkiej (9 mm) w porównaniu z obecnie stosowanymi płytami z MDF-u, ale pamiętajmy, że sklejka ma lepsze właściwości mechaniczne (gdy porównujemy materiały o tej samej grubości) i aby obudowa była odpowiednio solidna, sztywna i stabilna, nie jest konieczne stosowanie sklejki grubszej.
Sklejka ma też jednak i inne właściwości mechano-akustyczne, na skutek których inaczej "wybrzmiewa". Aby wygasić ich własne rezonanse, ścianki są "dociążone" ("mass-loaded"), prawdopodobnie okładzinami bitumicznymi, i "obite" wełną mineralną, która z kolei tłumi fale stojące.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
w dawnych konstrukcjach, a dzisiaj jest czymś oczywistym.
Graham Audio Chartwell LS6 - układ głośnikowy
Graham Audio Chartwell LS6, inaczej niż LS3/5A, a podobnie jak LS5/9 i LS5/8, jest konstrukcją bas-refleks. To też może lekko "zniesmaczyć" część audiofilów przywiązanych do idei najlepszej odpowiedzi impulsowej z obudowy zamkniętej, z którą wiąże się część zalet, jak i ograniczeń LS3/5A.
Chcemy mieć "fajny" bas - dajemy szansę bas-refleksowi, nie każdy dudni lub się snuje. Nie chcemy - bierzmy LS3/5A. Otwór wyprowadzono na tylnej ściance i jest on dość duży - o średnicy 6 cm - więc nawet z tunelem o długości 16 cm, przy objętości 17 litrów, strojenie będzie dość wysokie.
Głośnik nisko-średniotonowy ma średnicę (odlewanego kosza) 17,5 cm i membranę polipropylenową z "odwróconym" górnym zawieszeniem. Polipropylen nie jest najbardziej "kosmicznym" materiałem; w porównaniu z membranami, którymi chwali się Bowers & Wilkins, Elac czy Monitor Audio, to skromne, podstawowe rozwiązanie, ale właśnie różne rodzaje membran polipropylenowych są typowe dla wszystkich LS-ów.
Kiedy je projektowano, polipropylen był w głośnikach najnowszym "wynalazkiem" i miał zastąpić od dawna stosowaną celulozę. Charakteryzował się przede wszystkim lepszym tłumieniem wewnętrznym, co przekładało się na gładszą charakterystykę średnich częstotliwości, a to z kolei ułatwiało opanowanie względnie liniowej charakterystyki w całym pasmie przy użyciu nieskomplikowanych filtrów, co było ważne nie tylko dla BBC.
Z liniowością kojarzono neutralność niezbędną do monitorowania, a takie niuanse, jak barwa, mikrodynamika... Z czasem okazało się, że polipropylen nie jest idealny, nie potrafi wszystkiego, szukano więc jeszcze lepszych materiałów (i szuka się ich do dzisiaj), w pełni zrehabilitowana została celuloza, która dzisiaj jest znacznie częściej stosowana niż polipropylen, ale ten musiał pozostać w LS-ach i z oczekiwaniami nie należy rozpędzać się w żadną stronę - z nim też można uzyskać bardzo dobre brzmienie.
Przetwornik wysokotonowy jest przedstawiany jako 19-mm kopułka, producent nie deklaruje czy tekstylna, czy metalowa, ale przez siateczkę ochronną widać "na 90 procent", że jest ona metalowa, lecz... kopułka to nie wszystko, gdyż wokół niej jest jeszcze tekstylny pierścień o zewnętrznej średnicy 35 mm, mamy więc przetwornik kopułkowo-pierścieniowy, metalowo- -tekstylny.
Wszelkie regulacje są przez audiofilów odtrącane jako "ingerujące", ale skoro proponuje to taka firma, w takim produkcie, znowu odwołując się do wyposażenia klasycznych monitorów BBC... to chyba można spróbować.
Jednak wcale nie poszalejmy, bo zakres regulacji jest niewielki, w stosunku do charakterystyki z założenia liniowej możemy dołożyć jeden lub dwa decybele - tylko tyle, ile ewentualnie naprawdę trzeba, aby "odzyskać" dobrze zrównoważoną charakterystykę w mocno wytłumionym pomieszczeniu.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Odsłuch
Można wszystko porównywać ze wszystkim i pewnie wielu zainteresowanych tymi głośnikami chce wiedzieć, jak się one mają do siebie, chociaż nie sądzę, aby zakochani w oryginalnych LS3/5A i ewentualnie skłonni do posiadania jakiegoś ich współczesnego klonu dali się przekonać do zakupu czegoś jednak tak wyraźnie innego pod względem wielkości i zastosowanych przetworników, co nawet w deklaracjach producenta nie jest przedstawiane jako kolejna wersja LS3/5a.
Ale zgoda, ma z nimi więcej wspólnego niż dowolne inne konstrukcje, jeżeli więc szukamy czegoś, co brzmieniem i stylem "nawiązuje" do LS3/5a, bez większych zobowiązań do dokładnego kopiowania szczegółowych cech brzmienia, to jak najbardziej - uważam, że w takim ujęciu Graham Audio Chartwell LS6 są wręcz lepsze od LS3/5A.
Ale mam też inną "sensację". I przy tej okazji wyrażam uznanie nie tylko dla konstruktora, ale i dla polskiego dystrybutora... Pięć lat temu testowałem LS5/9. Inni bardzo je chwalili, mnie podobały się "średnio". Napisałem to dyplomatycznie, ale wszyscy wiedzą, jak czytać testy... LS5/9 to głośniki specyficzne, podbarwione na dole, zaokrąglone na górze, więc ich zdolności do "monitorowania" na tle współczesnych, nawet znacznie tańszych głośników, są ograniczone.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
Mogą się podobać, ale kosztując 18 000 zł, zderzają się z obiektywnie znacznie lepszymi propozycjami. Myślałem więc, że to koniec moich spotkań z Grahamami, ale tym razem potrzebna mi była jeszcze jedna para do testu porównawczego i przy okazji spotkania na Audio Show spytałem dystrybutora, czy nie miałby czegoś... Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby "nie miał". Ale z uśmiechem odpowiedział - proszę bardzo.
Raz pod wozem, raz na wozie... Graham Audio Chartwell LS6 są świetne i lepsze od dwa razy droższych LS5/9. To nie jest coś "pomiędzy" LS3/5A a LS5/9. Można je uznać za rozwinięcie LS3/5A, o spodziewanie lepszych osiągach w pewnych obszarach, ale nie mają nic wspólnego z LS5/9, poza wyglądem. To brzmienie ma specjalny urok - jakby zostało pieczołowicie dostrojone dla czystej przyjemności.
Oczywiście nie wymusza to znacznego odejścia od neutralności i wcale takiego nie można wprost stwierdzić... Pięknie i bezkompromisowo dla charakterystyki w zakresie średnio- -wysokotonowym udało się wszystko połączyć.
Od razu odnotowałem, że to dźwięk przyjazny, lekkostrawny. Doświadczymy tego nawet nie znając wyników pomiarów... a świadomość, że są one tak dobre, sprawia dodatkową satysfakcję i tylko utwierdza, że "dobrze słyszymy".
Naturalny, plastyczny, z odrobiną ciepła i miękkości, ale bez przymulenia i ospałości, czysty i świeży - dźwięk "do rany przyłóż", bliski, czuły i nieagresywny.
Nie fascynuje dynamiką ani detalicznością, lecz przekonuje wszechstronną proporcjonalnością. Na dole jest ładnie nasycony i czytelny, na górze - płynny i elegancki, trochę aksamitny, trochę słodki.
Średnica wcale nie jest prominentna i "wybrzuszona", ale barwna i elegancka, kompletnie niczym nie urazi. Wszystkiego słuchało się łatwo i wygodnie. To głośnik muzycznie bardzo uniwersalny, ale nie można mieć wszystkiego naraz - LS6 nie podniosą adrenaliny, nie zagrają "ze złością", nie łupną i nie przytną.
Mimo to również starego rocka słuchałem bez znudzenia, bo Graham Audio Chartwell LS6 potrafią zaangażować, podnosząc zawartość "muzyki w muzyce". Zgoda, że czasami muza to nieprosta melodia, jednak wszystko, co oparte było na ogólnie rozumianej "akustyczności", nabierało esencjonalności i zdobywało polor.
To jedne z takich głośników, których nie wybrałbym jako jedyne na całe życie, ale chciałbym je mieć w kolekcji jako wzorzec określonego stylu i możliwości. Nie jestem więc zakochany w markach, które eksploatują audiofilski sentyment do brytyjskiej tradycji, więc tym bardziej moje pochwały dla LS6 można traktować serio.