Dopiero co, kilka stron wcześniej, porównując aktualną pozycję i politykę Chario i Sonus fabera, zaznaczyłem że w ciągu ostatnich kilku lat Chario wycofało z oferty tańsze serie, a Sonus wręcz przeciwnie - przeprowadził w tym kierunku ofensywę. Nie będę już tamtych fragmentów poprawiał, ale przyznaję, byłem niedoinformowany.
Teraz zaglądając na stronę Sonusa zobaczyłem, że zniknęły z niej dwie najtańsze serie - Chameleon i Principia (a nic w zamian się nie pojawiło). Dodajmy do tego fakt, że seria Sonetto, zastępująca serię Venere, jest od niej droższa i mamy zupełnie inny obraz sytuacji niż kilka lat temu, tak jakby Sonus wracał na jeszcze wcześniejsze pozycje, gdy był marką luksusową.
Czasy te są odległe, przecież już 20 lat temu Sonus zaczął "schodzić" na niższe półki, ale wtedy był firmą o zbyt małym potencjale, aby połączyć to z dużą skalą sprzedaży. Dopiero kolejny właściciel wyprowadził Sonusa na szerokie wody, chociaż "nic za darmo" - firma mogła trochę stracić na prestiżu i ekskluzywności, czemu przeciwdziałano równie intensywnym rozwojem oferty w wyższych seriach.
Mogło się wydawać, że ostatecznie udało się wszystko ze sobą pogodzić (z dobrym wynikiem finansowym...), ale wycięcie w pień tańszych serii wskazuje, że coś już nie grało, czyli przestało się opłacać. Może zmieniły się relacje z dalekowschodnimi podwykonawcami... Bo nie było tajemnicą, że tańsze serie, wraz z Venere, nie były produkowane we Włoszech, ale seria Sonetto - już tak.
W tej sytuacji najtańszą pozycją w całej ofercie Sonusa staje się Sonetto 1, mniejszy podstawkowiec serii, kosztujący 6500 zł. Najwyraźniej obydwie włoskie firmy, przynajmniej na razie, odpuściły sobie niższy segment rynku. Nie jest to dla nas duża strata, wybór mamy tutaj dostatecznie duży, a Chameleony i Principie nie wnosiły tej jakości, jakiej oczekujemy po Sonusie.
Za to seria Sonetto znacznie podniosła poziom nawet w stosunku do przyzwoitej serii Venere. Trochę od niej droższa, została oparta na wyraźnie lepszych przetwornikach, producent chwali się lepszym wykonaniem, no i produkowana jest we Włoszech. Obecnie to najtańsza, ale już "pełnowartościowa" seria Sonusa, w najważniejszych rozwiązaniach podobna do tych droższych. Zacznijmy od czystej techniki.
Czytaj również: Czy kolumny trzeba ustawiać na kolcach?
Sonus faber Sonetto 2 - przetwornik DAD
Przetwornik wysokotonowy jest typu DAD, stosowanego obecnie we wszystkich konstrukcjach Sonusa. Ma to znaczenie nie tylko akustyczne, ale i marketingowe - tym samym firma przekonuje, że ma "patent" i jest konsekwentna, aby zapewnić firmowe brzmienie nawet swoim najtańszym modelom.
Występują różne, droższe i tańsze wersje wysokotonowego DAD, różniące się przede wszystkim układem magnetycznym (w największym stopniu wpływającym na koszty). Koncepcja jest jednak wszędzie podobna - membrana to 28-mm jedwabna kopułka (co wpisuje się w tradycję i same początki Sonusa, gdy stosował kopułki Dynaudio), a kluczowym i wyróżniającym elementem DAD (Damped Apex Dome) jest punktowe unieruchomienie (wytłumienie) szczytu kopułki za pomocą miniaturowego stożka przymocowanego do wysięgnika.
Cała ta konstrukcja, znajdująca się przed membraną, nie jest ani jej częścią, ani nie ma zadania "soczewki akustycznej" (chociaż efektem ubocznym na pewno jest jakaś zmiana biegu fal), nie jest też konieczną ochroną przed uszkodzeniem mechanicznym (jakie czasami widzimy przed kopułkami sztywnymi, ale łamliwymi).
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Czemu służy? "Dotknięciu" wierzchołka kopułki, co zmienia mechanikę jej pracy, nie pozwalając tej części miękkiej membrany pracować w sposób niekontrolowany (jest najbardziej oddalona od cewki, najlepszym źródłem najwyższych częstotliwości jest obszar znajdujący się bezpośrednio przy cewce). DAD to pierwszy, a więc może i najważniejszy punkt na liście "core technology", przedstawianej przez Sonusa.
Sonus faber Sonetto 2 - membrana z celulozy
Drugi ważny "moment", który determinuje aktualny styl techniczny i brzmieniowy Sonusa, to stosowanie membran na bazie pulpy celulozowej we wszystkich głośnikach nisko-średniotonowych i średniotonowych.
Można to stwierdzić dopiero teraz, po wycofaniu tańszych serii, gdzie membrany były z włókna szklanego lub polipropylenu. Celuloza i jedwab - to połączenie naturalnych materiałów nie tylko przemawia do wyobraźni, ale rzeczywiście jest dobrym punktem wyjścia do uzyskania naturalnego brzmienia, chociaż zbyt wiele zależy od innych elementów, aby mówić o gwarancjach.
Membrana celulozowa jest dominującym, ale nie wyłącznym rozwiązaniem w historii Sonusa. Pierwsze Minimy miały 10-cm przetwornik z membraną celulozową, ale już Minimy Amator, Electy Amator, Extremy i Guarneri Homage - polipropylenowe (większość z nich pochodziła z firmy Audio Technology, która ogranicza się do takiej technologii - podobnie jak Dynaudio).
Czytaj również: Co to jest membrana bierna i jakie pełni funkcje?
Potem membrany celulozowe wróciły wraz z Vifami i Scan-Speakami, a obecnie, chociaż Sonus wciąż współpracuje z duńskim specjalistą, to stosowane przez niego przetworniki nie przypominają już żadnych standardowych modeli.
Sonus faber Sonetto 2 - Paracross Topology
Podobnie jak Dynaudio... Sonus faber stosował niegdyś z upodobaniem filtry 1. rzędu, ale obydwie firmy wyrosły już z etapu fascynacji tą koncepcją, bezkompromisową tylko w wąskim, teoretycznym ujęciu, abstrahującym od wielu uwarunkowań, które konstruktor- praktyk powinien wziąć pod uwagę.
Jednak o ile Dynaudio przedstawia swoje zwrotnice prostym językiem ogólnie znanych pojęć (w przypadku Evoke 20 - filtry 2. rzędu), o tyle Sonus nie odpuścił okazji, aby również w tym zakresie pochwalić się własnym rozwiązaniem. Firma zalicza je do "core technologies" i nazywa "Paracross Topology".
Chodzi w nim o umieszczenie niektórych elementów szeregowych po ujemnej stronie obwodu, co ma zmniejszać podatność na zakłócenia zewnętrzne. Jeżeli chodzi o nachylenie, to filtry "średnio strome" stopniowo zwiększające nachylenie.
Sonus faber Sonetto 2 - obudowa
Sonus faber Sonetto 2 nie jest tak ciężki, jak Evoke 20, ale nie można mu odmówić zasadniczej solidności, a obudowa na pewno będzie się podobać - to kolejny, doskonale znany i natychmiast widoczny punkt firmowego programu.
Kształty już wyraźnie odbiegają od prostopadłościanu, chociaż od pewnego czasu Sonus rezygnuje z wcześniej konsekwentnie stosowanego pochylenia.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Prawie cała obudowa jest wykończona fornirem (orzechowym) lub polakierowana na biało albo czarno, z wyjątkiem górnej ścianki, która jest dosłownie obszyta czarną skórą.
Czarny jest też cokół o grubości 2 cm, w którym dyskretnie zainstalowano wylot bas-refleksu. Ma on formę szczeliny o szerokości ok. 9 cm. Taka lokalizacja uspokoi wszystkich, którzy obawiają się bas-refleksów "dmuchających" do tyłu, a taka forma pozwoliła nie zwiększać wysokości obudowy, co byłoby konieczne przy typowym wylocie okrągłym.
Mocowania koszy są zasłonięte dekoracyjnymi oprawami. W przypadku wysokotonowego jej kształt też stał się już charakterystyczny dla Sonusa, a wywodzi się z geometrii niektórych droższych modeli, gdzie ukośne "ścięcia" frontu tworzyły wokół głośnika trapez.
Maskownica, trzymana przez magnesy, jest rozpięta na plastikowym "grillu" o strukturze "plastra miodu". Wygląda to nowocześnie, ale w pomiarach okazało się, że powstają na niej duże odbicia i w konsekwencji - nierównomierności charakterystyki. Na szczęście Sonus faber Sonetto 2 wygląda pięknie i bez maskownicy.
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Odsłuch
Sonetto spotkały się z Evokami już wcześniej - w numerze październikowym testowaliśmy duże 5-ki i 50-ki, teraz pojedynek przenieśliśmy do kategorii podstawkowej, ale jak zaraz się okaże, nie zmienia to zasadniczo "układu sił" i wzajemnych relacji, obydwie firmy nadały swoim konstrukcjom, większym i mniejszym, określone profile brzmieniowe, starając się maksymalnie upodobnić je do siebie - oczywiście nie Dynaudio do Sonusa, ale 20-ki do 50-ek, i 2-ki do 5-ek.
Z kolei różnice między tymi profilami (obydwu firm) są ewidentne, aż zastawiające na tle historycznym. Pamiętam czasy, gdy Dynaudio i Sonus grały podobnie, tak jak tylko podobnie mogą grać kolumny różnych firm, przygotowane według różnych projektów, a nie kopiujące siebie nawzajem.
Nieprzypadkiem jednak pierwsze konstrukcje Sonusa miały kopułki Dynaudio, a nisko-średniotonowe pochodziły z innej, spokrewnionej duńskiej firmy Audio-Technology. Słuchając jednych i drugich, smakowaliśmy ciepło i miękkość, cieszył nas pełny, zaokrąglony bas, aksamitne wysokie tony i bliska, plastyczna średnica.
Z upływem czasu zmieniał się zwłaszcza styl Sonusa. Nie będziemy tutaj wspominać wszystkich etapów tej ewolucji, ale już od kilku ładnych lat utrwalił się określony profil, który dzielą wszystkie modele - od najtańszych do najdroższych, od najmniejszych do największych. Dynaudio jeszcze zwiększyło znaczenie niskich częstotliwości, nabrało potęgi, ale wyrafinowane, subtelne wysokie tony trzyma na wodzy.
Sonus faber Sonetto 2 gra lżej, jaśniej, a przy tym bezproblemowo, nienatarczywie, przyjaźnie. Nie kreuje potęgi ani bardzo mocnym uderzeniem, ani masywnością niskich częstotliwości, jednak bas jest porządny, zręczny, dobrze artykułowany, czysty i czytelny, bez nadmiernego przytupu i pogrubienia, za to z efektownym zejściem. Przy takim (umiarkowanym) natężeniu lepiej zniesie ustawienie w małym pomieszczeniu i przysunięcie do ściany niż w wydaniu Evoke 20.
Sonus faber Sonetto 2 ustawione daleko od ścian, w dużym pomieszczeniu, grały szczupło, chociaż i w takiej sytuacji miały dużo naturalności.
Spójnie, ale bez skupienia na środku pasma, komunikatywne, lecz nieagresywne, wprowadzały na scenę każdą muzykę w wersji lekkostrawnej, łatwo przyswajalnej, efektownej przejrzystością i otwarciem wysokich tonów. Góra pasma została ułożona bardzo przyjemnie, chociaż wcale nie w kierunku słodzenia i zaokrąglenia.
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Dzięki jej "napowietrzeniu" każdy dźwięk i cały przekaz oddycha, przewija się świeżość i "zefirek" wysokotonowych niuansów. Nie pojawia się "dzwonienie", przełom średnich i wysokich częstotliwości jest delikatny, ale i płynny, wokale mają ciągłość, a ich sybilanty są o tyle wyraźne, o ile gładkie i delikatne, przysunięte w górę skali częstotliwości.
Dźwięki są dobrze nasycone i osadzone, ale na scenie nie ma zagęszczenia, porządek jest "luźny". Nic nie męczy i nie drażni, chociaż uwagę zwraca dużo informacji, detali, a zwłaszcza otoczka akustyczna. Środek pasma, chociaż "wykończony" sypką górą, sam jest dostatecznie obecny i wyrazisty, a przede wszystkim ma ładną, naturalną barwę.
Średnica z Dynaudio jest mocniejsza, wysunięta, gęsta, jednorodniejsza, potrafi pokazać duże pozorne źródła dźwięku, średnica z Sonusa jest delikatniejsza, lepiej zróżnicowana w wybrzmieniach, tonalnie ustawiona optymalnie, bez żadnej emfazy czy "dopalenia".
Współczesne Sonusy nie uwodzą i nie czarują, nie tworzą ciepłego, otulającego klimatu, ale ich niewątpliwa muzykalność jest bardziej uniwersalna i bezpieczna.
Był też taki okres, gdy Sonusy grały sucho, z dużą dyscypliną i bez żadnych skłonności, ale wtedy brakowało im życia i radości, której źródłem są teraz. Bez wyraźnych przerysowań, chociaż z zaakcentowanymi wysokimi tonami, łączą w sobie prostolinijną ekspresję i wyrafinowaną elegancję.