Żeby kupić podstawkowe "monitory" za prawie 10 000 zł, nie trzeba być milionerem, ale trzeba mieć "trochę" kasy, a do tego być głęboko przekonanym do słuszności takiego wyboru.
Większość (która w ogóle przeznacza podobny budżet na głośniki) będzie prędzej gotowa wydać taką kwotę na kolumny wolnostojące, które obiecują lepsze "osiągi", i których wybór w tym zakresie ceny jest jeszcze większy, a tylko zdeklarowani miłośnicy "monitorów" (chociaż powody takiego stanu ducha i umysłu są różne...) będą szukali czegoś małego.
Co jednak nie znaczy, że jak najmniejszego... Dynaudio Evoke 20 i Sonus faber Sonetto 2 wyróżniają się na tle mniejszych konkurentów, chociaż wcale nie są olbrzymie, lecz bliższe "standardowi" związanemu z zastosowaniem 18-cm nisko-średniotonowych, najpopularniejszych we wszystkich układach dwudrożnych, zarówno podstawkowych, jak i wolnostojących.
Ponadto są to propozycje firm najlepiej znanych (w tym gronie), niczego nie ujmując z ambicji i umiejętności konkurentów. Dynaudio i Sonus faber to już audiofilskie legendy, a zarazem firmy o wielkim potencjale już globalnym zasięgu, docierające do wielu sklepów i świadomości nie tylko "wtajemniczonych".
To daje im dodatkowe punkty i podejrzewam, że sprzedaż Dynaudio Evoke 20 czy Sonetto 2 jest większa niż łączna pozostałych trzech monitorów, chociaż - jak już stwierdziliśmy - "monitor" w tej cenie to temat bardziej audiofilski niż dla przeciętnego konsumenta.
Ale w tej sytuacji tradycja marki, jej hi-endowe osiągnięcia, modele, które zdobyły pozycję "kultowych" - to wszystko odgrywa nie mniejszą rolę, dając poczucie bezpieczeństwa, że kupujemy głośniki wysoce wyspecjalizowane i od wybitnego specjalisty w tej dziedzinie. A wydając prawie dychę na małe głośniki, chcemy wierzyć nie tylko własnym uszom...
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Seria Evoke jest najnowszą w ofercie Dynaudio, ale zdążyliśmy się już z nią spotkać w naszych testach - pół roku temu dźwigaliśmy największy model serii, Evoke 50.
Z Dynaudio Evoke 20 nie będziemy się tak męczyć, chociaż nie jest to konstrukcja najmniejsza - w serii są dwa podstawkowce, a mniejszy to Evoke 10 z 15-cm nisko-średniotonowym. Evoke 20 jest tym "zasadniczym", większym monitorem, który zawsze cieszył się większą popularnością, chociaż mniejszy prawie zawsze był jego towarzyszem w różnych seriach Dynaudio.
Od razu przychodzi mi na myśl para Contourów sprzed 20 lat - 1.3 (większy) i 1.1 (mniejszy) - za następców których można uznać właśnie Evoke 20 i Evoke 10.
Seria Contour jest kontynuowana kolejnymi generacjami i obecnie dostępny jest podstawkowy Contour 20, jednak kosztuje o wiele więcej niż dawny Contour 1.3 (nawet biorąc pod uwagę inflację), co można wytłumaczyć wszystkimi udoskonaleniami, w tym ogólnie znacznie masywniejszą konstrukcją, i w takiej sytuacji to właśnie Dynaudio Evoke 20 jest bliższy dawnej roli Contoura 1.3.
Bezpośrednim poprzednikiem Evoke 20 był Excite 18, a jego przetworniki były podobne do stosowanych w dawnych Contourach 1.3, ale seria Evoke, która zastąpiła serię Excite, też technicznie awansowała, więc i tutaj przyrost ceny jest usprawiedliwiony.
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Dynaudio Evoke 20 są większe i cięższe od Excite 18, a głośnik nisko-średniotonowy przypomina taki, jaki wprowadzono też w najnowszych Contourach i Confidence - z 52-mm cewką drgającą.
Membrana jest wciąż z MSP, czyli utwardzonego polipropylenu, stosowanego przez Dynaudio niemal od początku istnienia firmy. Wówczas było to rozwiązanie niemal awangardowe, dzisiaj może już wydawać się nieco przykurzone, ale widząc aktualny rozmach firmy, który nie byłby możliwy bez odpowiedniego zaplecza technologicznego, nie sądzę, aby firma trwała przy MSP bez głębokiego przekonania (popartego poważnymi badaniami), że wciąż jest to materiał odpowiedni, a modyfikowanie właściwości całego przetwornika możliwe jest w innych jego elementach; zresztą sam profil membrany też ulega zmianom związanym choćby ze średnicą cewki.
Głośnik wysokotonowy to również wyraźna kontynuacja oryginalnego projektu sprzed kilkudziesięciu lat, tylko z delikatnymi modyfikacjami, ale w przypadku 28-mm jedwabnej kopułki tym bardziej nie pachnie to naftaliną.
Standard ok. jednocalowej kopułki tekstylnej utrwalił się u wielu producentów i z powodzeniem konkuruje z wieloma nowszymi "wynalazkami". Wersja zastosowana w Evoke ma konwencjonalny, ferrytowy układ magnetyczny, ale też "sprowadzony" z najlepszego modelu, stosowanego w Confidence, element rozpraszający nazwany Hexis, znajdujący się bezpośrednio za kopułką.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Dynaudio Evoke 20 - obudowa
Projekt estetyczny jest bardzo staranny, ale nie "przefajnowany", lecz subtelny. Wyważono firmowy klimat i uniwersalną nowoczesność. Ta druga przejawia się pierścieniami maskującymi mocowania głośników (u innych producentów to element stosowany od dawna, ale w Dynaudio dopiero w najnowszych Confidence i Evoke) i trzymaniem maskownicy przez magnesy.
Pierścień wysokotowego delikatnie podcięto, aby przysunąć nisko-średniotnowy - nie z powodu braku miejsca na przedniej ściance, lecz korzystnego akustycznie zbliżenia centrów akustycznych obydwu przetworników. Obudowa delikatnie zwęża się ku tyłowi (front ma 22 cm szerokości, a tylna ścianka - 18 cm), dodatkowo pionowe krawędzie zaokrąglono.
Te zabiegi upodobniają Evoke do Contourów, "brakuje" tylko aluminiowego panelu na froncie, ale prostsza forma Evoke jest nie mniej elegancka. Wszystkie powierzchnie są wykończone fornirem (orzechowym lub jasnodębowym) albo lakierowane na wysoki połysk - na czarno lub na biało.
Dynaudio Evoke 20 wyglądają zarazem skromnie i solidnie. Przyjemnie jest stwierdzić, że nie są to pozory, bowiem ważą aż 10 kg - najwięcej w tym teście, na co składa się zarówno dość duża i porządnie zbudowana skrzynka, jak i duży, ciężki układ magnetyczny głośnika nisko-średniotonowego.
Dynaudio Evoke 20 - cewki drgające
Dynaudio krok po kroku wycofuje się z jednego ze swoich najbardziej charakterystycznych elementów - bardzo dużych, 75-mm cewek drgających w 18-cm przetwornikach niskośredniotonowych. Była to cecha wyróżniająca i technicznie, i estetycznie, bowiem duża cewka determinowała geometrię membrany, której wyjątkowo dużą częścią była wypukła część centralna (aż trudno nazwać ją nakładką przeciwpyłową).
Teraz ten sugestywny przejaw dawnej firmowej innowacyjności i zaawansowania został zdegradowany do obecności tylko w najtańszej serii kolumn pasywnych Emit, chociaż jest też obecny w serii konstrukcji aktywnych - Focus XD.
Cewka w przetworniku Dynaudio Evoke 20 też nie jest mała: 52 mm (dwa cale) to wciąż bardzo solidna średnica jak na 18-kę i nie należy się obawiać, że będzie ograniczała moc, jaką można dostarczyć.
Co prawda większa powierzchnia cewki to większa wytrzymałość cieplna, ale jeżeli nie idzie z nią w parze zdolność do pracy przy dużych amplitudach (związana z wysokością cewki, a dokładnie z różnicą między wysokością cewki a wysokością szczeliny układu magnetycznego), to głośnik zostanie o wiele wcześniej przesterowany lub nawet uszkodzony zbyt dużym wychyleniem, ewentualnie uniknie go dzięki sztywnemu zawieszeniu, które jednak nie pozwoli przetwarzać niskich częstotliwości.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Dlatego stosowanie bardzo dużych cewek w relatywnie małych głośnikach nie jest celowe, bo samo w sobie nie zagwarantuje większej mocy czy też lepszego przetwarzania basu. Najlepiej, gdy wszystko jest odpowiednio zbilansowane.
Duża cewka to ciężka cewka, a ciężka cewka to nie tylko cięższy układ drgający, a więc niższa efektywność, ale też większy stosunek masy cewki do masy membrany, co ogranicza pasmo przenoszenia w zakresie średnich częstotliwości (zależne nie tylko od średnicy i materiału membrany).
Z powiększaniem średnicy cewki nie należy zatem przesadzać - do pewnego momentu bardziej opłaca się cewkę wydłużać, co przecież też zwiększa masę, ale efektywnie zwiększa zarówno maksymalne wychylenie, jak i wytrzymałość cieplną (powierzchnia cewki rośnie zarówno z powiększaniem jej średnicy, jak i wysokości).
I dlatego duże cewki w Dynaudio były takie unikalne... bo inni producenci (z bardzo nielicznymi wyjątkami) nie poszli tą drogą nie tyle ze względu na problemy technologiczne, co rachunek akustycznych zysków i strat.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
Odsłuch
Opisywanie n-tych testowanych Dynaudio to raczej nie jest ciastko z kremem, a już na pewno nie jest ekscytującą przygodą w nieznane, czego doświadczają też czytelnicy i zainteresowani, osobiście spotykający się z głośnikami renomowanej duńskiej firmy. Ich jakość w dużej mierze opiera się na tradycji, konsekwencji, stałości charakteru.
Praktycznie wszystkie możliwe scenariusze zostały już napisane, firma udoskonala swoje konstrukcje, ale dzieje się to systematycznie, bez zrywów, w sposób przewidywalny.
Technika i brzmienie Dynaudio ewoluują powoli, pozostając w ramach dobrze znanego stylu. Ostatnio firma wprowadziła sporo nowinek konstrukcyjnych, ale i one nie oznaczają rewolucji, która musiałaby się przełożyć na poważne przeobrażenia dźwięku.
Mimo to określając pewien obszar, w którym mieszczą się brzmienia kolejnych propozycji Dynaudio, można dostrzec między nimi różnice wynikające zarówno z jakości właściwej dla danej serii, z wielkości konstrukcji, jak też, na co chciałem tutaj zwrócić szczególną uwagę, z wyboru pewnego wariantu strojenia.
Dynaudio grają albo równo i neutralnie, albo gęsto, a nawet ciężko, albo... gdzieś pomiędzy. Nigdy nie eksponują wysokich tonów, ale niskie owszem - zdarza się wzmocnić, w różnym stopniu i na różne sposoby.
Nie stwierdziłem przy tym jakiegoś jednoznacznego trendu, takie przypadki zdarzały się wcześniej i później, chociaż ostatnio są częstsze. Muskularne brzmienie zademonstrowały Contour 30, Evoke 50, a niedawno Confidence 60.
Do tego momentu były to konstrukcje wolnostojące, więc na to konto można by zapisać skłonność do kreowania basowej potęgi, chociaż dobrze wiemy z wielu doświadczeń, że taka korelacja wcale nie jest oczywista. Tak jak wcale nie jest przesądzone, że głośnik podstawkowy będzie grał lekko, szybko, przestrzennie, oszczędzając nam przy tym basowych emocji i... kłopotów.
Dynaudio Evoke 20 to konstrukcja zdecydowanie przygotowana do ustawienia daleko od ścian, zdolna nagłośnić duże pomieszczenie. Co to znaczy "nagłośnić"?
W tym przypadku nie chodzi o zrobienie z mieszkania estrady czy klubu, zresztą elegancki charakter tego brzmienia też nie bardzo do tego pasuje, ale o "wypełnienie" dźwiękiem pełnopasmowym, pełnokrwistym, z mocnym fundamentem i soczystością, jaka częściej płynie z dużych kolumn. Żaden z testowanych monitorów, ani w tym odcinku, ani sprzed miesiąca, nie ma tak wysokich kompetencji do wykonania takiego zadania.
Dynaudio Evoke 20 to mniej fajerwerków, a więcej kultury, porządek, spójność, plastyczność i wszystkie inne przymioty, jakie już znamy z Dynaudio - z tym zastrzeżeniem, że ze szczególną rolą niskich częstotliwości, co już nie pozwala stwierdzić, że to monitory grające równiutko i liniowo.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
Mają swój styl, swoje priorytety, wszystko jest jednak tak ułożone, aby pojawiła się mocna, zdrowa, żywa muzyka, a nie najpierw bas, a potem cała reszta.
Dźwięk jest przyjemnie dociążony, a nie zaciemniony. Obfity i nisko sięgający bas nie jest "samolubny" i nie kładzie się cieniem na średnicy, lecz skutecznie ją wzmacnia, trochę podgrzewa, lecz nie zamula. Wokale są pierwszorzędne, zwłaszcza męskie, mają masę, lekko wychodzą do przodu, a saksofon ostatecznie potwierdza świetną kondycję "dolnego środka".
Brzmienie ma, za przeproszeniem, grube pierdnięcie, jakiego pozazdrościć mu może niejedna kolumna wolnostojąca, ale też płynną kontynuację w kierunku wyższych rejestrów.
Dynamika jest wyśmienita, chociaż, na szczęście, nie skupia się na twardych uderzeniach. Zwyczajem Dynaudio, pojawia się odrobina miękkości i zaokrąglenia, nieograniczająca rozdzielczości, będąca raczej pochodną czystości i braku podbarwień.
Scena budowana jest swobodnie, z rozmachem, nawet przy umiarkowanym poziomie wysokotonowych detali, bez "błyskotek", dźwięk jest nie tylko "nabity", ale też obszerny, ofensywny, ekspresyjny. To nie są "ciepłe kluchy", ale głośnik łączący solidność, temperament i elegancję.