TAD CE1TX nie jest maleństwem, waży 29 kg, wygląda ultranowocześnie, taką ma technikę i tak też gra. W wyższej serii Reference też jest model przeznaczony do postawienia na "standach" – Reference One. To jednak już takie bydle, że w praktyce nie należy do kategorii podstawkowców, jaką kojarzymy z konstrukcjami o umiarkowanej wielkości.
TAD CE1TX są bardzo blisko spokrewnione z GE1, co wydaje się oczywiste, skoro pochodzą z tej rodziny Evolution One, jednak między konstrukcjami podstawkowymi a wolnostojącymi, nawet z tych samych serii, najczęściej pojawia się też inna zasadnicza różnica – te pierwsze przeważnie są dwudrożne, te drugie często trójdrożne.
W tym przypadku trójdrożne są również CE1TX, co wynika nie tyle z ogólnego przekonania konstruktorów TAD o bezwzględnej przewadze takich układów, ile z pewnej "konieczności" związanej z innymi cechami stosowanej techniki, a konkretnie – modułu koncentrycznego, który z określonych powodów (dokładniej napiszemy o nich dalej) w wykonaniu TAD-a nie może pracować w pełnym pasmie akustycznym, a jedynie w zakresie średnio-wysokotonowym.
W rezultacie powstał układ trójdrożny, analogiczny jak GE1, tyle że w mniejszej obudowie, z jednym niskotonowym. I wieloma innymi, pomniejszymi zmianami związanymi ze zmianą formy obudowy, jednak moduł koncentryczny jest taki sam, a głośnik niskotonowy prawie taki sam; "prawie", bowiem jest 4-omowy, a w GE1 są dwa 8-omowe (połączone równolegle, aby impedancja zespołu też wynosiła 4 Ω).
TAD CE1TX - obudowa
Obudowa ma formę bliską prostopadłościanowi. Nie urozmaicano kształtów jak w GE1 ani pochyleniem frontu, ani górnej ścianki. Front jest ustawiony pionowo, dlatego pozycja (oś główna) modułu CST nie była korygowana, nie ma specjalnego pierścienia pośredniczącego, moduł jest zamontowany bezpośrednio do frontu (chyba nie ma też więc "izolatora" ISO, producent w opisie kolumn TAD CE1TX też o nim nie wspomina), ale na pewno musi być wewnętrzna komora. Tak jak w GE1, obydwie membrany modułu CST są zabezpieczone siatką.
Detale obudowy są podobne jak w GE1 – boczne ścianki, polakierowane na czarno, mają dookoła skosy, a poziome krawędzie łączeń pozostałych czterech ścianek oklejonych fornirem są zaokrąglone.
W wyglądzie CE1TX pojawia się jednak element, którego nie było w GE1 – dodatkowe aluminiowe płyty boczne. Ich podstawową rolą nie jest jednak wzmocnienie konstrukcji, lecz uformowanie kanałów bas-refleks.
Czytaj również: Co to jest obudowa band-pass?
-
Bas-refleks
Bas-refleks przygotowano więc zupełnie inaczej niż w GE1, chociaż… wedle tych samych ogólnych założeń. Teraz nazwano go nie ADP, ale ADS – AeroDynamic Slot. Podobnie jak w GE1, promieniowanie skierowane jest do przodu i do tyłu za pomocą specjalnych profili ukrytych pod bocznymi aluminiowymi panelami.
Odstają one tylko na około 5 mm, ale szczeliny rozciągają się na całą wysokość obudowy, z przodu i z tyłu, po obydwu stronach, więc powierzchnia otworu jest odpowiednio duża, aby uniknąć kompresji, a forma kanału, podobnie jak w GE1, pozwala zapobiec pasożytniczym rezonansom, jakie tworzą się w zwykłych "rurkach".
W bocznych ściankach właściwej obudowy wykonano oczywiście otwory o odpowiedniej powierzchni. Podwójne gniazdo przyłączeniowe tym razem zostało zamontowane na płytce o typowej wielkości, bowiem konstruktor nie pokusił się już o tak bezkompromisową instalację zwrotnicy, jak w GE1, co łatwo usprawiedliwimy.
Nawet gdyby duża płyta, podobna jak w GE1, zmieściła się na tylnej ściance kolumn TAD CE1TX, to szkoda byłoby w niewielkiej obudowie wydzielać dla zwrotnicy specjalną komorę – wymagałoby to jej wyraźnego powiększenia albo zmniejszenia objętości, jaką dysponuje niskotonowy, a to znacznie poważniej odbiłoby się na parametrach. Na takie luksusy, jak odizolowanie zwrotnicy, łatwiej sobie pozwolić w dużych kolumnach wolnostojących.
Mimo to zwrotnicę TAD CE1TX podzielono, zgodnie z sekcjami, na oddzielne płytki i rozmieszczono w różnych częściach obudowy (niskotonową na dolnej ściance, średniotonową i wysokotonową na tylnej).
Podstawki
Dedykowane do CE1TX podstawki – ST2 TX – mające typową dla przeciętnej wielkości monitorów wysokość 60 cm, ustawiają oś modułu CST na wysokości 100 cm – dokładnie takiej, jak w GE1.
TAD CE1TX przykręcamy do górnego blatu dwoma śrubami. Podstawki są więc optymalne, solidne tak jak wszystko, ich dolna płyta jest bardzo duża, zapewniając stabilność… Zajmie jednak na podłodze sporo miejsca – wcale nie mniej niż GE1. Wyłącznie z powodów estetycznych postulowałbym mniejszą dolną płytę, o obrysie nawiązującym do prostych kształtów samych CE1TX, a o stabilność mógłby zadbać nisko ustawiony balast.
TAD CE1TX - układ głośnikowy
W ogólnym zarysie głośnikowy układ koncentryczny jest znany z grubsza od pół wieku (a nawet jeszcze dłużej, jeżeli wziąć pod uwagę nieco odmienne, ale też koaksjalne konstrukcje Tannoya), a przez nas prezentowany od 30 lat już pewnie ponad sto razy (wraz z prawie każdą konstrukcją KEF-a, i nie tylko).
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Układ koncentryczny
Zasadnicze zalety i problemy układu koncentrycznego pozostały bez zmian, podobnie jak niemal każdego pomysłu w technice głośnikowej. Ograniczona popularność niektórych "patentów" i elementów jest ściślej związana z wysokimi kosztami (np. kopułki diamentowe, berylowe), innych – z trudnymi do usunięcia problemami, z którymi wielu konstruktorów nie chce się pogodzić.
Są też takie, które wymagają wyjątkowej wiedzy, długich badań, skomplikowania, precyzji, a więc właśnie poniesienia kosztów, aby zredukować problemy i w pełni wykorzystać potencjalne możliwości – i do nich zalicza się układ koncentryczny.
Nie można zrobić tanio byle jakiej kopułki berylowej, ale można zrobić tanio byle jaki układ koncentryczny. Żeby jednak wykonać przyzwoity, trzeba się napocić, a nawet "przyzwoity" będzie dla wielu konstruktorów za słaby, zbyt obciążony "naturalnymi" wadami, aby się na to zgodzić.
Żaden nie jest idealny i nie należy sądzić, że wszystkie high-endowe kolumny głośnikowe "powinny" mieć układy koncentryczne, skoro niektóre z nich je mają. Można się jednak zgodzić, że idea jest szczytna, korzyści oczywiste, a koszty… do rozważenia.
Najlepsze układy koncentryczne nie udowadniają, że wszyscy powinni się o takie postarać, lecz że są jednym z najcenniejszych osiągnięć techniki głośnikowej. Nawet układy TAD-a nie są bez skazy, co pokazują wyniki pomiarów.
Niezależnie od wszystkich zalet takiej aranżacji, głośnik wysokotonowy umieszczony w szczycie stożka membrany średniotonowej ma dookoła siebie nie tylko jej gładką powierzchnię, której profil może pozytywnie wpływać na jego charakterystyki kierunkowe (pełniąc rolę falowodu), ale też kilka koncentrycznych krawędzi, szczelin, fałd, załamań o mniejszej i większej średnicy, poczynając od szczeliny "przejścia" między małym pierścieniem wokół wysokotonowego, poprzez zawieszenie średniotonowego, skończywszy na krawędzi kosza całego modułu; na tych przeszkodach fale wysokich częstotliwości będą się odbijać i interferować, więc ważne jest zmniejszanie ich wpływu, "wygładzanie".
W konwencjonalnym układzie wokół niezależnej kopułki wysokotonowej łatwiej jest przygotować gładką powierzchnię; ona też odbija fale, ale równomiernie, w pełnym spektrum częstotliwości, i dopiero krawędzie obudowy wywołują perturbacje.
Drugim źródłem zakłóceń promieniowania wysokich tonów może być ruch membrany znajdującej się dookoła, od której fale wysokich tonów będą się odbijały, więc równocześnie będą tym ruchem modulowane. Aby zjawisko to ograniczyć, membrana ta nie powinna przetwarzać niskich częstotliwości, które wymuszają duże amplitudy. Należy więc ograniczyć głośnik współpracujący z wysokotonowym do roli średniotonowego.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Takie podejście wymusza jednak dodanie specjalnego niskotonowego, a więc stosowanie układów trójdrożnych bez względu na wielkość konstrukcji, nawet w formacie podstawkowym – stąd nie tylko CE1TX, ale nawet jeszcze mniejsze ME1 są trójdrożne.
Przez długi czas takie były pryncypialne założenia Andrew Jonesa, który zmienił je dopiero w konstrukcjach MoFi SourcePoint 8/10 z dwudrożnymi układami koncentrycznymi (nisko-średniotonowy/wysokotonowy). TAD raczej nie pójdzie w tę stronę, chociaż pewnie niedługo wprowadzi podstawkowy układ dwudrożny, ale bez systemu koncentrycznego – w tańszej serii Evolution Two, w której mamy już wolnostojący układ dwuipółdrożny.
A teraz powtórka z zalet układu koncentrycznego:
- Po pierwsze, umieszczenie wysokotonowego w centrum średniotonowego powoduje ustabilizowanie wzajemnego położenia ich centrów akustycznych.
W tym znaczeniu, że poza osią główną nie zmienia się różnica odległości od obydwu, a więc nie zmienia się przesunięcie fazowe między nimi w krytycznym zakresie częstotliwości podziału, stąd charakterystyka wypadkowa całego układu, silnie uzależniona od "zgrania" fazowego obydwu przetworników, również będzie stabilniejsza – oczywiście będzie się zmieniała, ale tylko na skutek wpływu charakterystyk kierunkowych poszczególnych przetworników, które w tym zakresie są dość szerokie.
Uzupełnijmy to jednak komentarzem, którego wcześniej chyba nigdy nie było – że taka wzajemna pozycja przetworników, tak jak każda inna, nie gwarantuje zgodności fazowej; o to musi zadbać konstruktor, odpowiednio strojąc filtry, zgrywając charakterystyki amplitudowe i fazowe, aby uzyskać zaplanowaną wypadkową charakterystykę amplitudową układu.
Dopiero "potem" nagrodą za to jest utrzymanie tej charakterystyki ze względnie niewielkimi zmianami poza osią główną, podczas gdy nawet najpiękniejsza charakterystyka na osi głównej, z układu o rozsuniętych przetwornikach, może się "rozsypać" nawet pod niewielkim kątem względem osi głównej.
TAD podkreśla znaczenie stabilnego (w powyższym znaczeniu) rozpraszania z tego samego powodu co inni – nie wystarczy dopracować dobrą charakterystykę na osi głównej; nawet zakładając, że słuchacz usiądzie dokładnie na ich przecięciu, trzeba wziąć pod uwagę, że będzie słyszał również fale odbite, więc one także powinny mieć zrównoważone spektrum częstotliwościowe.
- Drugą zaletą jest upodobnienie charakterystyki kierunkowych obydwu przetworników w okolicy częstotliwości podziału.
Umieszczenie wysokotonowego w wierzchołku membrany średniotonowej powoduje, że zaczyna ona oddziaływać na promieniowanie wysokotonowego jak falowód i kształtować jego rozpraszanie przy określonej częstotliwości na podobieństwo… swojego.
Czytaj również: Jakie właściwości mają magnesy neodymowe?
Kopułka, która z płaskiego frontu rozpraszałaby bardzo szeroko np. 3 kHz, wprawiona w taki falowód zwiększa swoją efektywność w tym zakresie (poziom na osi głównej), ale równocześnie skupia promieniowanie na osi głównej – poza nią poziom spada w podobnym stopniu, jak głośnika średniotonowego, którego membrana służy za falowód.
Dzięki temu charakterystyka całego zespołu poza osią główną, zwłaszcza pod dużymi kątami, gdzie charakterystyki kierunkowe poszczególnych przetworników mają już duży wpływ (bez względu na to, czy jest to to układ koncentryczny, czy nie), nie ulega gwałtownym zmianom w zakresie częstotliwości podziału.
- Trzecia zaleta jest najbardziej oczywista nawet dla laików – układ koncentryczny kreuje punktowe źródło dźwięku.
Dźwięki całego zakresu, który przetwarza ten układ, są spójne w przestrzeni, wysokie tony nie biegną z innego kierunku niż średnie. Ta właściwość traci na znaczeniu w większej odległości, z której nawet promieniowanie z odseparowanych głośników średnio- i wysokotonowego "skleja się" dostatecznie dobrze, ale w przypadku monitorów bliskiego pola jest szczególnie ważna.
Czytaj również: Co to jest głośnik dipolowy, jakie są jego właściwości?
Jak w takim razie usprawiedliwić "odłączenie" od układu koncentrycznego głośników niskotonowych? Tak jak to już robiliśmy wielokrotnie… Po pierwsze, to konieczność, czy to ze względu na wymienione wcześniej założenia, czy też ogólne zależności, które zmuszają do stosowania układów trójdrożnych w przypadku konstrukcji o dużej mocy.
Co prawda firma Cabasse robi trójdrożne, a nawet czterodrożne układy koncentryczne, ale jest to bardzo trudne i obarczone kolejnymi kompromisami, wynikającymi z nieoptymalnych warunków pracy poszczególnych przetworników, co utrudnia przygotowanie dobrych charakterystyk składowych, chociaż warunki do samego składania są już bardzo dobre. Odłączenie" głośników niskotonowych przynosi relatywnie najmniejsze szkody dla efektu działania koncentrycznego źródła dźwięku.
Częstotliwość podziału przypada na długie fale i nawet pod większymi kątami może być zachowana dobra korelacja fazowa (między niskotonowymi a średniotonowymi), ponadto niskie częstotliwości rozchodzą się bardziej dookólnie, są odbijane, dochodzą do słuchacza z różnych stron i dlatego ich pierwotne źródło (głośnik) jest trudniejsze do zlokalizowania (co samo w sobie nie jest zaletą, ale na to już nic nie poradzimy… Chyba że zrobimy kolumny o charakterystyce dipolowej lub kardioidalnej, ale to już zupełnie inna historia.
TAD CE1TX Grand Evolution One / TAD CE1TX Compact Evolution One TX - odsłuch
Obydwa modele – GE1 i CE1TX – mieliśmy do dyspozycji w tym samym miejscu, czasie i z tym samym systemem, złożonym z komponentów Evolution, a także – dla porównania – ze wzmacniaczem Gryphon Diablo 300.
Mimo oczywistych różnic stąd wynikających, brzmienie głośników TAD-a jest na tyle charakterystyczne i w pewnym sensie stabilne, że poniższy opis można uznać za właściwy dla ich działania z obydwoma wzmacniaczami, a pewnie też z wieloma innymi.
Do tematu elektronicznych komponentów Evolution wrócimy w oddzielnym teście, byłoby tego zbyt wiele "naraz" w jednym numerze AUDIO, jednak w gruncie rzeczy poniższa relacja odsłuchowa dotyczy całego firmowego systemu. Wyróżnienie pewnych zmian, które spowodował Diablo 300, pozostawiamy na później, aby w takim kontraście wydobyć specyfikę elektroniki TAD-a.
Na takim gruncie przedstawiamy teraz obydwie konstrukcje głośnikowe, i pierwsza część opisu dotyczy obydwu modeli. Tutaj różnice brzmieniowe też są łatwo uchwytne i zostaną na koniec wypunktowane.
Czytaj również: Co to jest główna oś odsłuchu?
Evolution One należą do kategorii kolumn, które zadbają o wszystko, nie stawiając niczego na jedną kartę. Jest im bliżej do "tradycyjnych wartości" niż do robienia zamętu, odkrywania i narzucania nowych zasad i priorytetów. Ich nowoczesność służy wciąż tym samym celom.
Najlepsze współczesne przetworniki procentują przede wszystkim niższymi zniekształceniami nieliniowymi, a to przekłada się na dźwięk bardziej czysty, precyzyjny, różnicujący, a przy tym wolny od wyostrzenia i twardości.
Jeżeli słyszymy "wszystko" – impulsy, detale, wybrzmienia – a jednocześnie w tle przewija się miękkość, możemy z takiego komfortu cieszyć się bez obaw, że oznacza ona spowolnienie czy tłumienie mikrodynamiki. To jednak efekt trudny do uzyskania i wymagający bardzo dobrego całego systemu, a przy tym dość łatwy do pomylenia z miękkością i zaokrągleniem związanym z pogorszeniem odpowiedzi impulsowej i ograniczeniem dynamiki (zwykle przez kolumny i przez wzmacniacze lampowe).
Ostatecznie i to nie jest dyskwalifikujące, nawet w high-endzie, jednak mierząc wyżej, nie możemy odpuszczać z dynamiki, kontroli, definicji. Ale nie poddajmy się też presji, że dźwięk obiektywnie wysokiej klasy musi być twardy, krótki i agresywny – bo wcale taki nie jest z prawdziwych instrumentów.
Evolution One nie zagrają jak prawdziwa perkusja, jak prawdziwy fortepian, a tym bardziej jak cała orkiestra. Nawet się o to nie starają; jakby wiedziały, że zostały stworzone do czego innego – do odtwarzania, a nie do "grania".
Kto chce poczuć wielką moc, niech idzie na koncert albo zafunduje sobie Klipsche Jubilee (a wcześniej niech przygotuje wielki salon). Avantgarde Duo (kolejne w podobnej cenie) też zagrają potężniej, dobitniej, ale… Evolution One zdobywają wyższe noty w szlachetnej, wytrawnej przejrzystości i przestrzenności, bez obciążenia rozjaśnieniem, przejaskrawieniem, metalicznością.
Evolution One jadą bezpiecznie, a przy tym wciąż szybko, zwinnie, z łatwością pokonując wiraże trudniejszych nagrań, zapewniając komfort nienapastliwej naturalności. Wielowątkowej, wielowarstwowej, detalicznej, ale też spójnej, płynnej, pulsującej muzyką, a nie tnącej informacjami.
Evolution One mają dużo siły i "odpowiedzialności" do prowadzenia każdej muzyki z dynamiką i swobodą potrzebną do typowego "nagłośnienia" 50-metrowego salonu. W tej wielkości pomieszczeniu, z odległości ok. 5 m grałem "jak chciałem", nie odczuwając żadnych deficytów, nie będąc też tym dźwiękiem "powalony", napadnięty, ogarnięty ani wciągnięty.
Nie objawił się dźwięk jak z konstrukcji kilka razy większych, muzycy nie weszli do pokoju, ale też nie był to dźwięk tylko poprawny i zwyczajny, jak z kolumn podobnej wielkości, ale dziesięć razy tańszych…
Evolution One mają w sobie "coś" specjalnego, co pozwala słuchać ich dłużej nie tylko z ciekawości, co odkryją w kolejnym nagraniu i jak to przedstawią, ale również z czystej przyjemności kontaktu z dźwiękiem kompletnym, proporcjonalnym, wygodnym, muzycznie uniwersalnym i technicznie bezproblemowym. Czy neutralnym?
Czytaj również: Strojenie bas-refleksu - najpraktyczniejsze elementy teorii albo teoria praktycznych rozwiązań
Uzyskanie dobrej równowagi tonalnej wcale nie wymaga nowatorskiej techniki i materiałów – to jest osiągalne już od dawna, nawet w znacznie tańszych kolumnach. Jednak czasami przeszkadza temu przyjęcie przez konstruktora innych priorytetów, chociaż nie oznacza to automatycznie, że z radością zniekształca on charakterystykę częstotliwościową, lecz że godzi się na to w imię "wyższych celów", np. dynamiki, co wiąże się z zastosowaniem szczególnych środków utrudniających wyrównanie charakterystyki.
Czasami są to same głośniki (tubowe, szerokopasmowe), czasami rozwiązania ukryte przed oczami (np. filtry pierwszego rzędu, które lepiej służą innym cechom brzmienia niż liniowości charakterystyki).
Bywa też tak, że konstruktor mając niemal (nigdy stuprocentową) swobodę kształtowania charakterystyki, decyduje się na jej "wyprofilowanie", wyraźne lub subtelne, czasami opierając to na elementach akustycznej teorii (krzywe fizjologiczne i wynikające stąd konsekwencje), a zwykle zakładając, że spotka się to z dobrym przyjęciem dużej grupy klientów; zresztą jedno splata się z drugim.
W przypadku Evolution One mamy do czynienia ze strojeniem łączącym dobrą ogólną równowagę z subtelnymi, ale bardzo skutecznymi, trafiającymi w sedno sprawy akcentami.
Nadają one brzmieniu większą "szlachetność" a zarazem "przyswajalność". Jestem bardzo ostrożny w formułowaniu wniosków, jakoby jakikolwiek konstruktor był w stanie osiągnąć dokładnie to, co zaplanował (a więc aby w ogóle podejmował się takiego "planowania"), jednak w tym przypadku, biorąc pod uwagę autorstwo, jak i oczywisty sens "zabiegu", jestem przekonany, że to ani przypadek, ani konieczność, lecz celowa korekta.
TAD najpewniej chciał uniknąć syndromu brzmienia technicznego, zimnego, a tym bardziej napastliwego, o co nietrudno nawet przy liniowych charakterystykach, gdy sprzyjają temu inne "okoliczności".
Dzięki wysokiej "rezolucji" usłyszymy wszystkie detale i niuanse, nawet gdy "wyższy środek" będzie o pół kroku cofnięty. Jednocześnie dźwięk jest "poważniejszy" i komfortowy, można powiedzieć, że spokojniejszy, łagodniejszy… ale bez osłabienia dynamiki, a nawet analityczności.
W takim profilu jednak analityczność, którą czasami straszy się dzieci, jest wyłącznie zaletą, umiejętnością pokazania wszystkich informacji i relacji, bez przerysowania i wyrwania z kontekstu. Detale pojawiają się na ciemnym tle, wybrzmienia nie rozjaśniają obrazu, nic nie absorbuje naszej uwagi bardziej, niż to właściwe dla odbioru muzyki spójnej, treściwej i bogatej.
Czytaj również: Prawidłowe ustawienie zespołów głośnikowych
Wokale są ustawione odpowiednio nisko – "odpowiednio" dla nadania im siły, a zarazem oddalenia krzykliwości, chociaż zauważam w tym pewien "retusz" względem brzmień absolutnie liniowych, które w praktyce brzmią zbyt dobitnie na przejściu średnich i wysokich tonów.
Tutaj zakres ten jest idealnie płynny, ale nie wychodzi na pierwszy plan, wokale nie są ani trochę nosowe, sybilanty mają naturalną intensywność i nie są oderwane, nie nabierają własnego charakteru.
Wysokie tony są definitywnie selektywne, zróżnicowane i klarowne, mają w sobie naturalną dawkę ostrości i metaliczności, jednak niczym nie drażnią, nie wprowadzają nerwowości i jaskrawości, są bardzo staranne, profesjonalne, pieczołowite. Wnoszą też "powietrze", drobiazgowość i delikatność na samym skraju pasma.
Evolution One nie wypychają pierwszego planu, nie budują też niezwykłej głębi, nie robią żadnych sztuczek, jeżeli jednak nagranie ma bogatą strukturę przestrzenną, pokazują to czytelnie i plastycznie.
Większe instrumenty mają właściwy wolumen, centrum sceny jest stabilne i skoncentrowane. Dobre nasycenie niskich rejestrów, konsystencja, spójność, równocześnie przejrzystość i precyzja – to kompozycja dopracowana, zbudowana z pierwszorzędnych komponentów.
Mam nawyk zadawanie sobie pytania, czy słysząc konkretny zespół głośnikowy, rozszyfrowując, jakie elementy składają się na jego brzmienie, jaki wpływ mają przetworniki, a jaki zwrotnica – czy chciałbym właśnie w strojeniu coś poprawić, przynajmniej spróbować.
Czy coś mnie dziwi, niepokoi, jest nie do końca w moim guście, a być może dałoby się to zmienić w ogólnych ramach danej konstrukcji, czasami prostym ruchem np. zmiany tłumienia wysokotonowego. W tym przypadku nic bym nie ruszał, nie tylko charakterystyka częstotliwościowa, ale też spójność, przestrzeń są dopięte, w zasadzie bezbłędne.
Powtórzę, że specjalnym atutem przy tak dużym potencjale rozdzielczości, analityczności, detaliczności jest spokój, kontrola, kultura – nic z tego brzmienia nie wyskakuje, nic nie dzwoni, nic też się nie "supła", nie pozostaje niedopowiedziane. Wrażenia były takie same od początku do końca, nie trzeba było przerzucać nagrań, aby coś "wyjaśnić".
Pora za to wyjaśnić, jak różnią się TAD GE1 i TAD CE1TX. Nie będzie wielkiej sensacji, ale sprawy nie skwitujemy stwierdzeniem, że GE1 mają bas niższy albo/i mocniejszy.
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
TAD GE1 zapewniają rzeczywiście niższe – bardzo niskie – zejście basu, to jednak nie generuje większej potęgi w każdej sytuacji, niskie tony nie zostały wyeksponowane i nie mają większych udziałów w całości niż w wydaniu CE1TX.
W obydwu modelach przyjęto za wzór taką samą równowagę, w której dobrze nasycony, prowadzony pewnie i wysoko jest cały zakres nisko-średniotonowy, ale już bez dodatkowego uwypuklania basu.
TAD GE1 dają "odczuć", że są większe, nawet przy słuchaniu ze średnią głośnością i bez wyraźnych wycieczek basu na skraj pasma w pewien sposób w niskich rejestrach dzieje się więcej. Bas CE1TX nie sięga tak nisko, jest za to trochę "zaokrąglony", a średnica jest bliższa, bardziej namacalna.
Dźwięk GE1 jest bardziej masywny, "posadowiony" na twardszym, solidniejszym fundamencie; CE1TX – lżejszy, swobodniejszy, zwinniejszy, mimo że ich bas jest sprężysty i soczysty.
W CE1TX wokale są gęste, "męskie", a przy tym wyraziste, nieobciążone ani przymuleniem w niższych partiach, ani podbarwieniami w wyższych – dla mnie ustawione idealnie.
Porównując obydwa modele, podkreślam różnice, które przy odsłuchu z umiarkowaną, a nawet średnią głośnością wcale nie są duże. Sprawdzenie, przy jakim poziomie CE1TX zaczynają słabnąć, wymagało wejścia na "dość" wysoki poziom głośności.
Oczywiście w tym "wymiarze" GE1 mają większe możliwości, są kolumnami bardzo wszechstronnymi, a przy tym "normalnymi"; wszystkie aspekty jakości mają wywindowane bardzo wysoko i nie rozczarują nikogo, kto ma dobry gust, dowolne muzyczne zainteresowania i do wydania na kolumny dwie i pół setki.
TAD CE1TX, chociaż brzmią bardzo podobnie, jako konstrukcja podstawkowa nabiera specjalnego znaczenia. To najlepszy dźwięk z takiego "formatu", jaki dotąd spotkaliśmy, i wcale nie muszę tego pisać w związku z ich ceną (testowaliśmy jeszcze droższe "podstawkowce", które wcale nie były lepsze…). Kosztują trzy piąte GE1 i w takim porównaniu prezentują jeszcze lepszą relację jakości do ceny!
Wystarczy zastrzec rzecz oczywistą, że nie są to kolumny do potężnego grania w dużych salonach, a poza tym… nadają się do wszystkiego. Nie są to typowe dwudrożne monitorki z 18-cm nisko-średniotonowym, tylko układ trójdrożny z 20-cm niskotonowym, a to już robi różnicę.
Ich "wydajność" pozwala im funkcjonować w znacznie szerszym spektrum warunków i potrzeb. Znamy znacznie większe konstrukcje formalnie podstawkowe (w tym kilka JBL-i), ale to jeszcze inna "podkategoria", której praktycznie bliżej już do kolumn wolnostojących.
TAD CE1TX możemy zaliczyć pod względem wielkości i proporcji do kategorii typowych konstrukcji podstawkowych, i w takim towarzystwie są wyjątkowe, a może nawet bezkonkurencyjne.
Zdrowa siła, nasycenie, możliwości "ilościowe" podobne jak wielu dwuipółdrożnych kolumnach wolnostojących. Jakość, precyzja, definicja – ze szczytów high-endu, a do tego charakter, który pozwala je nie tylko podziwiać, ale się ich brzmieniem zwyczajnie cieszyć.
Audiofilskie doświadczenie uczy, że naszą dolą jest ciągłe odkrywanie niedoskonałości, tylko chwilowe euforie i dłuższe fazy niezadowolenia, a nawet rozdrażnienia. Dlatego również Evolution One, mniejsze lub większe, w końcu każdemu się znudzą. Ale jestem przekonany, że kto ich posłucha i uzna, że mu leżą, prędko nie będzie się chciał z nimi rozstać, a kiedy już przyjdzie na to pora – rozstanie się w przyjaźni.
TAD-y to dojrzałe brzmienie dla dojrzałych ludzi, którzy wiedzą, czego chcą… a może właśnie dowiedzą się przy tej okazji. Ceny w high-endzie poszybowały wysoko, żadna kwota nie przekracza granic zdrowego rozsądku, jeżeli tylko można znaleźć chętnego na taką przyjemność klienta. A skoro takich nie brakuje, to i nic dziwnego, że nie brakuje ani urządzeń, ani firm.
Czasami jednak robi się niedobrze, gdy widzimy ewidentne "skoki na kasę", propozycje nieprzyzwoite, zaprojektowane niefachowo, nawet wykonane niedbale, zdobywające uznanie mniej rozumiejących i mniej słyszących, za to bardziej zamożnych klientów, właśnie wysoką ceną – skoro kosmicznie drogie, to pewnie kosmicznie dobre. A jak najdroższe, to najlepsze, bo jaką inną miarą można ocenić jakość w high-endzie? Evolution One nie należą do tej kategorii.
Nie jest to sprzęt tani, zawiera w sobie spory "podatek" od high-endu, wynikający z ograniczonej skali produkcji, kosztów promocji, wysokich marż… Ale bez tego nie byłoby high-endu w ogóle i w takiej rzeczywistości Evolution One świecą przykładem – solidności, rzetelności, kompetencji.