Powrót mody na urządzenia dwukanałowe zanęcił nawet takich gigantów, w efekcie czego powstało kilka nowych, wyjątkowych systemów mini. Model Philips MCM906 jest jednym z trzech systemów wprowadzonych do serii Heritage, zaprezentowanej na ostatnich targach IFA.
Nie licząc większego MCM908, który został zaprojektowany jako centrum A/V (z odtwarzaczem DVD), to właśnie 906-tka trzyma palmę pierwszeństwa w obszarze systemów muzycznych.
Philips bazuje na CD-amplitunerze, który sprawia doskonałe wrażenie. Bryła jest masywna, ciężka, złożona z aluminiowych odlewów i szkła. Z przodu, pod wąskim panelem szuflady, widać lampy elektronowe, na których zbudowano sekcję przedwzmacniacza. Końcówki mocy wykonano w skrajnie odmiennej technice - cyfrowej. Mariaż tych dwóch światów ma zaowocować niepowtarzalnym brzmieniem.
Czytaj również: Linia produktów Philips Fidelio wróciła na rynek i ma się dobrze
Ponieważ sporą część frontu wykorzystano do wyeksponowania lamp, niewiele miejsca pozostało na wyświetlacz. Dwurzędowa aranżacja zmieściła jednak komplet informacji standardu CD oraz bazowych funkcji. Z przodu jest także wyjście słuchawkowe oraz port USB, zamaskowany miniaturową klapką z ledwo dostrzegalnym rantem.
Do obsługi odtwarzacza i regulacji barwy dźwięku służy rządek przycisków na samym dole; nie znajdziemy tam selektora źródeł, za sekwencyjną zmianę wejść odpowiada bowiem stopiony z czarnym fragmentem frontu, na wysokości szuflady, pojedynczy przycisk. Philips MCM906 nie został jednak nadzwyczajnie wyposażony w wejścia, dlatego takie rozwiązanie nie będzie zbyt uciążliwe.
Tylna ścianka zawiera tylko dwa wejścia liniowe i parę zacisków głośnikowych, które prezentują się jednak wspaniale, z opasłymi nakrętkami i możliwością montażu grubszych kabli niż te, które ktokolwiek chciałby do miniwieży podłączyć. Umieszczone po obydwu stronach wentylatory pomagają odprowadzać ciepło z lamp, bo sama cyfrowa końcówka ciepła zbyt wiele nie produkuje.
Zespoły głośnikowe są przygotowane nie mniej pieczołowicie. Naturalna okleina, masywne, złocone gniazdo (chociaż pojedyncze) i dwudrożny zespół przetworników. Tym razem nie eksperymentowano ze wstęgowym tweeterem (jaki spotyka się w niektórych minisystemach Philipsa), zastosowano klasyczną, tekstylną kopułkę, której towarzyszy 15-cm przetwornik niskośredniotonowy.
Głośniki Philipsa to już nie miniaturki jak w wielu mini- i mikrowieżyczkach, ale monitory poważniejsze, które powinny poradzić sobie nawet bez subwoofera – i muszą sobie poradzić, bo system nie ma wyjścia dla takiego wspomagania.
Brzmienie
Philips dobrze popracował nad brzmieniem tak neutralnym i szerokopasmowym, jak to tylko możliwe dla tego typu systemu, a zwłaszcza głośników. Jedno trzeba ponad wszelką wątpliwość przyznać: takim basem może się pochwalić tylko system Marantz/Mission, a więc w kategorii systemów stricte firmowych - Philips jest liderem.
Niskie tony generowane w sposób potężny, żywiołowy i skuteczny, nie zatykają się nawet przy wysokich poziomach głośności, nie wpadają też w pułapkę opóźnień. Gdyby było ich trochę mniej, bylibyśmy może jeszcze bliżej idealnego zrównoważenia całego pasma, ale i tak jesteśmy bardzo daleko od efekciarstwa.
Niskie tony płynnie przechodzą w średnicę, bogatą, naturalną, le nie ocieploną. Góra jest za to bardziej miękka i pluszowa, nie na tyle jednak, by gubić ważne informacje. System pilnuje wybrzmień oraz atmosfery każdego nagrania.
Radosław Łabanowski