Cyrus CD 6 SE
Napęd Servo Evolution to być może najważniejszy krok Cyrusa na polu odtwarzaczy CD w ciągu ostatnich lat. Nadaje on odtwarzaczowi rytm i ton, tak z punktu widzenia projektu plastycznego, jak i dźwięku.
Urządzenia tej marki budowane są od lat w podobny, charakterystyczny sposób: górna i boczne ścianki tworzą sztywną skorupę z odlewanego aluminium. To kosztowne, ale bardzo rasowe rozwiązanie.
Klocki Cyrusa są niewielkie, lecz solidne, oryginalne, zgrabne i funkcjonalne. Przednia ścianka ma szerokość połowy frontu typowego urządzenia. Patrząc na to z drugiej strony, a nawet wciąż z tej samej, od przodu… jeżeli coś jest małe, to raczej nie jest poważne? Raczej. Nie zawsze.
Przednią ściankę odtwarzacza CD Cyrus 6SE wykonano też z aluminium, wokół szczeliny na płytę dodano jeszcze plastikową ramkę. Tak, mówimy o szczelinie, a nie o tacce szuflady.
Pod szczeliną mamy podłużne przyciski sterujące, a powyżej ciekłokrystaliczny, zielony wyświetlacz, który można wyłączyć. Z tyłu znajdują się dwie pary (równolegle połączonych) wyjść analogowych, cyfrowe wyjście optyczne oraz gniazda RCA systemowego sterowania MC-Bus.
Napęd został zaprojektowany specjalnie dla płyt CD, to nie jest CD-ROM ani DVD-Rom, chociaż sam moduł optyki zapożyczono z odtwarzaczy DVD, charakteryzujących się lepszą precyzją odczytu, niezbędną przy płytach, w których pity i landy są wielokrotnie mniejsze niż w CD.
Główny zegar taktujący ma częstotliwość pracy charakterystyczną dla CD (16,934 MHz); w napędach DVD największą bolączką jest potrzeba syntezowania tej częstotliwości z zegara o zupełnie innych parametrach.
Sygnał z płyty trafia najpierw do układu DSP, w którym jest upsamplowany, a następnie do odbiornika cyfrowego AKM AK4103; dopiero potem przesyła się go do przetwornika Burr-Brown PCM1738. To już niemłody układ o parametrach granicznych 24/192 i dobrej dynamice (117 dB).
Reszta toru jest bardzo krótka - dwa układy scalone 15532, pracujące w konwersji I/U oraz pojedynczy scalak na wyjściu. Znacznie więcej miejsca zajmują układy zasilania, których podstawą jest transformator toroidalny.
Cyrus 6XP
Atrakcją tego systemu jest także nowiutki wzmacniacz. Ten z kolei z literkami "xp" w symbolu - po raz pierwszy niedroga integra Cyrusa została wyposażona w wyświetlacz; co więcej, 6 xp można apgrejdować, dodając do niego wejścia cyfrowe, a nawet wyrafinowany przetwornik D/A.
Zewnętrzna powłoka wzmacniacza jest podobna do tej w odtwarzaczu Cyrus CD 6SE; inne są oczywiście ścianki przednia i tylna. W menu możemy wybrać jeden z trzech trybów wyświetlacza, m.in. z dużymi wskazaniami siły głosu lub wybranego wejścia.
Pokrętło wzmocnienia nie ma wokół siebie, tak jak wcześniej u Cyrusa, diodek wskazujących jego pozycję, ponieważ w serii xp rolę ich przejął wyświetlacz.
Przyciski obsługują selektor wejść, wyciszenie, wyłączenie wyjścia głośnikowego (do słuchania przez słuchawki), aktywację drugiej strefy oraz wejście do set-upu, bowiem seria XP została wyposażona w zaawansowane sterowanie mikrokontrolerem.
Dzięki temu mamy dostęp do takich nastaw, jak: zmiana nazwy danego wejścia (z banku nazw), zmiana balansu między kanałami i ustawienie czułości wejścia. Operacje te są łatwe i niemal intuicyjne, więc każdy sobie z tym poradzi.
Więcej możliwości otrzymamy, jeśli wzmacniacz zostanie wyposażony w dodatkową sekcję z wejściami cyfrowymi. Wraz z nią pojawi się oczywiście przetwornik C/A, a wzmacniacz zmieni nazwę na Cyrus 6 xp d.
Jednym z dostępnych wejść będzie wówczas USB. Można dojść jeszcze wyżej, gdy do wersji "d" wzmacniaczy "6" i "8" podepnie się specjalną kartę z wysokiej klasy przetwornikiem Xq DAC.
Model podstawowy Cyrus 6 xp można apgrejdować nawet do wersji Cyrus 8 xp, dodać do tego ostatniego zewnętrzny zasilacz PSR-X, a potem zmienić w najdroższy przedwzmacniacz Pre-p… Jeśli raz zdecydujemy, że to jest "nasz" dźwięk, ścieżka rozwoju będzie klarowna.
Do testu dostarczono model 6 xp, a więc bez płytki przedwzmacniacza cyfrowego. Pomimo niewielkich rozmiarów, na tylnej ściance mamy sześć wejść analogowych na gniazdach RCA, dwa wyjścia z przedwzmacniacza, wyjście dla drugiej strefy ("Zone 2"), które można zamienić na wyjście do nagrywania, dwie pary wyjść głośnikowych (typu BFA – w komplecie otrzymujemy specjalne wtyki), gniazdo słuchawkowe mini-jack (3,5 mm) i gniazda komunikacji systemowej MC-Bus.
Niemal cały układ elektroniczny zmieścił się na jednej drukowanej płytce. Cyrus od lat stosuje montaż SMD i doszedł w tego typu projektach do znacznej biegłości. Końcówki złożone są tylko z tranzystorów, z pojedynczą, pracującą w push-pullu parą bipolarnych Sankenów (2SA1386+2SC3519) na kanał. W torze znajdziemy też ładne, polipropylenowe kondensatory Wimy. Napięcie dostarczane jest ze sporego transformatora toroidalnego.
CD 6SE + 6XP - odsłuch
Dawno nie słyszałem dźwięku tak inteligentnie przygotowanego, trochę zagadkowego, dawno też nie miałem tyle przyjemności z odkrywania tego, jak charakter Cyrusa wpływa na odtwarzanie konkretnych nagrań.
Jego słabości - to ostatecznie najtańszy zestaw tej firmy - od razu dało się wychwycić i nie trzeba się było specjalnie nad nimi "doktoryzować", jednak to, jak składały się na całość, jak wiązały z zaletami, nie było wcale tak jednoznaczne.
Czasami urządzenia grały tak, jakby gdzieś pracowały lampy, ale wcale nie było do wrażenie dojmujące. Kiedy odpaliłem płytę Danielssona, otrzymałem nasycony, raczej ciepły dźwięk; podobnie było z "Sounds Of The Universe" Depeche Mode.
Wokale były duże, mocne, lecz bez śladów agresji. Wydawało się, że część wyższej średnicy, a także najwyższej góry, jest wycofana. Właśnie dlatego niedrogie urządzenia lampowe są tak atrakcyjne brzmieniowo - nie męczą, nie przekraczają pewnej granicy, poza którą słuchanie jako "przyjemność" zamieni się w słuchanie jako "powinność".
Po kilku płytach myślałem więc, że już wiem, co i jak. Włączyłem jednak niedawno kupioną japońską wersję płyty Hanka Mobleya "Workout", zremasterowaną przez Rudy’ego Van Geldera, płytę z mocną górą, bez zawoalowania. I Cyrus stanął na wysokości zadania, tak właśnie ją pokazał. Wysokie tony wciąż były zaokrąglone, jednak nie ograniczyło to bezpośredniości i przekazania energii, która jest w tych nagraniach wybitna i kluczowa.
To nie są specjalnie analityczne urządzenia - szczególnie wzmacniacz, bo CD radzi sobie znacznie lepiej - szczególnie, jeśli porównamy je z produktami na tę właściwość nastawionymi, np. z Marantzami lub Cambridge Audio.
Myślę jednak, że mimo to Cyrus znakomicie "komunikuje się" ze słuchaczem, jego przekaz muzyczny jest absolutnie klarowny i spójny. Rozdzielczość rozumiana dosłownie, jako umiejętność rozdzielania poszczególnych dźwięków, nie jest dla Cyrusa najważniejsza, jednak dynamika i żywość nadrabiają to z nawiązką. Jest coś w tym dźwięku nadzwyczaj koherentnego, uporządkowanego i naturalnego, bez wyostrzania i bez rozmywania.
Cyrus potrafi pokazać pewne rzeczy jak znacznie droższe systemy - gęste i zarazem w naturalnej aurze, co nadaje im prawdziwości. Obserwując ten dźwięk pod kątem balansu tonalnego, można stwierdzić, że punkt ciężkości znajduje się w zakresie niższego środka.
Nawet bardziej komercyjne niż zazwyczaj płyty, jak "It’s That Girl Again" Basi, nie brzmiały w szklisty, "cyfrowy" sposób. Mogłoby to oznaczać, że dźwięk jest przytłumiony - lecz nie jest.
Wysłuchajmy dobrze zarejestrowanego fortepianu (a świetnym przykładem na to jest najnowszy, podwójny album Piotra Anderszewskiego z recitalu w Carnegie Hall - bardzo polecam!) i doświadczymy dźwięku otwartego, dokładnego, momentami nawet błyszczącego.
Góra jest mocna i pięknie perlista. Podobnie grał znakomity wzmacniacz A1 (New) Musicala Fidelity, jednak Cyrus ma tę przewagę, że nie utwardza ataku przy głośniejszym graniu. No i właśnie - głośne granie.
Nie tak łatwo zrobić wzmacniacz imitujący brzmienie lampy, jednak zrobić to tak, żeby imitować brzmienie dobrej lampy, prymitywnie nie stłumić góry, nie pogrubić basu - to już znacznie większa sztuka.
Nie jest to jednak mocny wzmacniacz, co słychać w zakresie niskich częstotliwości. Unika on pułapki utraty kontroli, raczej wycofuje się na bardziej asekuracyjne pozycje. Gra basem równym, czytelnym, przyzwoitym, ale nie bardzo dynamicznym.
Na szczęście średnica jest tak soczysta i plastyczna, że cały dźwięk nie staje się zbyt lekki i słabowity. Trzeba zwrócić baczniejszą uwagę na kolumny - powinny grać swobodnie, ich charakterystyka może być nawet trochę "wykonturowana", przysłuży się też wyższa od przeciętnej efektywność.