Odtwarzacz Creative Zen X-Fi3 dostarczany jest w komplecie ze słuchawkami dousznymi (EP-630 - popularny model, cieszący się dość dobrą opinią) oraz kablem USB o długości 5 cm (nawet nie wiedziałem, że produkuje się takie krótkie).
Tu pojawia się drobny problem: przewód jest tak krótki, że uniemożliwia swobodne manewrowanie odtwarzaczem, a ten - z uwagi na takie, a nie inne wzajemne położenie wtyków - przekręca się ekranem w dół. Na szczęście jest to typowy mini-USB i łatwo go będzie wymienić.
Sam Creative Zen X-Fi3 to słodkie maleństwo 65 x 45,5 x 12,5 mm, jego front i tył błyszczą się czarnym plastikiem, boczki z matowego, metalizowanego tworzywa mieszczą wygodne w użytkowaniu przyciski: głośności, włączanie/ blokada ekranu, mikrofon, zakrywane gniazdo kart microSD (do 32 GB), reset, wyjście audio/ wideo, wejście mini-USB/ładowanie i głośnik (jazgotliwy).
Reszta funkcji (wybór utworów, odtwarzanie/pauza, menu, powrót) jest dostępna z poziomu dotykowych pól umieszczonych wokół ekranu, jednak ich czułość pozostawia nieco do życzenia; być może z czasem nabiera się wprawy. Sam dwucalowy ekran TFT nie jest dotykowy.
Ogólna stylistyka Creative Zen X-Fi3 przypomina grubszą wersję iPoda Nano, ale w przeciwieństwie do tamtego oferuje dwie bardzo przydatne funkcje - dyktafon i radio FM. I już z powodu tylko tych dwóch dodatków warto się zastanowić nad Zenem, gdy szukamy małego odtwarzacza.
Mamy tu też dedykowany odtwarzacz audiobooków (Audible), przeglądarkę zdjęć, odtwarzacz wideo, zegarek z budzikiem oraz X-Fi (zdecydowanie lepiej poprawia przyjemność odsłuchu niż wbudowane tryby EQ), a wszystko to w spolonizowanej wersji menu.
Do tego należy pamiętać o możliwości bezprzewodowej transmisji dźwięku poprzez Bluetooth, co sprawdza się znakomicie w połączeniu np. ze słuchawkami Creative WP-350 (przyjemne bezprzewodowe słuchawki nauszne) lub stacjami dokującymi wszelkiej maści. Transmisja (pomiędzy kompatybilnymi urządzeniami) odbywa się z użyciem kodeka apt-X, gwarantującego zachowanie wysokiej jakości przekazu.
Cechą odróżniającą ten model od poprzednika jest niewątpliwie wsparcie dla odtwarzania plików FLAC (w standardowej rozdzielczości) i od razu powiem, że to maleństwo potrafi to, czego reszta uczestników tego testu, niestety, nie - odtwarza pliki bez przerw (czasem słychać malutki przeskok, ale to naprawdę drobiazg) - czyli jak się chce, to można ten problem rozwiązać. Brawo dla Creative Labs i powód do mobilizacji dla reszty.
Technika poprawy dźwięku
Technika poprawy dźwięku X-Fi opiera się na dwóch suwakach: Crystalizer i Expand. Pierwszy zwiększa świetlistość utworów poprzez "uzupełnienie ich" o część danych utraconych podczas kompresji, drugi dodaje przestrzeni, oddalając nieco źródła od głowy. Efekty są subtelne i przez to miłe dla uszu, czego nie mogę powiedzieć o predefiniowanych ustawieniach EQ, które są toporne, a ustawienie Rock bije "chamstwem" całą resztę na głowę.
Jedynym usprawiedliwieniem dla takiego działania, jest założenie, że odbiorcami odtwarzacza Creative Zen X-Fi3 będą osobnicy ze "zjechanym" słuchem z powodu zbyt dużej głośności w używanych przez nich, tandetnych słuchawkach.
EQ wali z grubej rury, ale na szczęście nie mamy obowiązku korzystania z tej funkcji. Muszę też wspomnieć o innej przypadłości tego urządzenia - na niektórych nagraniach, np. Lana Del Rey "Born to Die", pojawiały się nieprzyjemne artefakty, przypominające z jednej strony słuchanie "zjechanej" płyty analogowej (trzaski), a z drugiej - mocne momenty z dołu pasma (stopa perkusji) brzmiały jak przesterowane.
Nie studiowałem tego przypadku dogłębnie, ale wydaje mi się, że problem pojawia się jedynie podczas odtwarzania FLACów z aktywnym X-Fi - algorytm nie wykazuje się tu szczególną "inteligencją" i próbuje poprawiać coś, co z definicji nie wymaga poprawiania, przez co efekt jest gorszy - zamiast lepszy.
Sam Creative Zen X-Fi3 gra akceptowalnym dźwiękiem o ograniczonej dynamice. W przypadku tak małych urządzeń krytyczna staje się chyba pojemność baterii i albo słuchamy dynamicznie, ale krótko (tu prym wiodą Colorfly i HiFiMan), albo bardziej płasko, za to przez wiele godzin.
Urządzenie gra środkiem pasma, co dobrze wpływa na wokale, pozostawiając dół i górę bardziej jako dodatkową dekorację niż integralne elementy przekazu.
Waldemar (Pegaz) Nowak