Warto jednak co jakiś czas to wartościowanie skorygować, przykroić tak, żeby było bliższe rzeczywistości (z tym zgadzamy się już w pełni i rekomendujemy - przyp. red.).
Powiedzmy więc głośno: audio rozwija się przede wszystkim dzięki rozwojowi technicznemu w innych dziedzinach. II wojna światowa i związane z nią zbrojenia przygotowały grunt pod eksplozję (ładne bum! - przyp. red.) hi-fi w latach 40. i 50. ubiegłego wieku.
Potem rozwój techniki cyfrowej przyniósł rewolucję w sferze nośników i transmisji muzyki, a teraz mamy erę komputerowego audio. A przecież nikt nie wymyślał komputera po to, aby słuchać muzyki... Wraz z tym nastąpił renesans przetworników cyfrowo-analogowych.
Jednym z pierwszych samodzielnych przetworników C/A był Delta Black Box - urządzenie Arcama z roku 1989. Miał tylko jedno wejście - RCA - i przyjmował sygnał S/PDIF 16/44,1.
Zadanie miał proste, choć na owe czasy pomysł był niezwykły: poprawić jakość dźwięku odtwarzaczy Compact Disc, przenosząc układ konwersji sygnału cyfrowego na analogowy do osobnego urządzenia. Wkrótce takie urządzenia znalazły się w ofercie niemal wszystkich specjalistycznych producentów audio, a zaraz potem pojawiły się transporty cyfrowe, bez sekcji C/A.
Na początku XXI wieku pojawiało się jednak coraz mniej "daków", a transporty niemal całkowicie zeszły ze sceny. Wpłynęła na to głównie poprawa jakości konwersji w odtwarzaczach zintegrowanych, perspektywa zastąpienia CD przez formaty płyt wyższej rozdzielczości, a także pojawienie się przetworników C/A w systemach kina domowego - już zainstalowanych w procesorach i amplitunerach AV.
Obecna sytuacja przypomina tę z początku lat 90., kiedy zewnętrze przetworniki były używane do poprawy jakości odtwarzaczy CD, zastąpionych teraz przez odtwarzacze plików.
Doszły też komputery, które przyzwoitego przetwornika C/A nigdy nie mają, a więc system oparty na takim źródle muzyki bezwzględnie go potrzebuje. Nowy, referencyjny DAC firmy Ayon Audio obsłuży prawie wszystkie potrzeby - zarówno cyfrowe, jak i analogowe.
Wygląd swoich urządzeń Gerhard Hirt wymyślił sobie kilka lat temu i konsekwentnie się tego pomysłu trzyma. Jeszcze wcześniej proponował wzmacniacze wyglądające jak wiele innych; teraz jego produkty są bardzo charakterystyczne.
Nie każdemu taki "mocny" projekt plastyczny się spodoba, jednak trudno mu odmówić wyrazistości, a w każdej branży to zaleta. Ustandaryzowanie pewnych elementów pozwoliło obniżyć koszty produkcji i teraz nawet najtańszy produkt Gerharda ma równie solidną obudowę.
Zapewne pomogło również to, że kilka lat temu właściciel Ayona zainwestował duże pieniądze we własną fabryczkę w Hong Kongu, gdzie powstają obudowy i płytki drukowane. Urządzenia są projektowane i składane w austriackim miasteczku Gratkorn, w warsztacie Gerharda.
Ayon Audio Stratos - obudowa
Obudowa Ayon Audio Stratos jest skręcona z bardzo grubych, aluminiowych płyt, anodowanych na czarno. W płytach górnej i bocznych wycięto duże otwory wentylacyjne, zakryte od spodu chromowanymi siateczkami.
Dwie duże, błyszczące gałki na przedniej ściance to klasyka: wzmocnienie i zmiana wejść. Pomiędzy nimi umieszczono duży, czerwony wyświetlacz typu dot-matrix, pokazujący właśnie, jakie źródło wybraliśmy i jaką głośność ustawiliśmy. Podświetlane na czerwono niewielkie napisy z boku poinformują o typie sygnału wejściowego (PCM lub DSD), wybranym filtrze cyfrowym oraz aktywnym upsamplingu.
Więcej możliwości daje solidny, aluminiowy pilot zdalnego sterowania RC-6A - kolejna wersja pilota używanego przez Ayona od lat. To sterownik systemowy, którym obsłużymy przedwzmacniacze, wzmacniacze, "daki" oraz odtwarzacze CD tego producenta.
W przypadku Stratosa poszerza jego obsługę o włączenie lub wyłączenie upsamplingu (24/192), zmianę jasności i wyłączenie wyświetlacza, zmianę filtra cyfrowego oraz wybór rodzaju wyjścia - z regulacją głośności lub bez niej.
Ayon Audio Stratos - przyłącza
Mogłoby się więc wydawać, że pilot wyczerpuje wszystkie możliwości regulacji - dopóki nie zobaczymy tylnej ścianki. Dopiero jej widok daje wyobrażenie o funkcjonalności DAC-a. To nie tylko przetwornik C/A, ale i przedwzmacniacz.
Wejścia analogowe są zarówno zbalansowane (XLR), jak i niezbalansowane (RCA), a doprowadzony do nich sygnał jest obrabiany w domenie analogowej, nigdzie po drodze nie jest "cyfryzowany". W tej sekcji to pracujący w klasie A, lampowy przedwzmacniacz liniowy.
Ayon Audio Stratos może być więc podłączony bezpośrednio do końcówki mocy. Żeby można było dopasować sygnał wyjściowy do jego czułości, użyto dwupozycyjnego przełącznika. Po włączeniu Stratosa do sieci siła głosu jest automatycznie ustawiana na poziomie -40 dB.
Wybierzemy tam również aktywne wejście: RCA, XLR lub obydwa, a także zmienimy fazę absolutną. Na zewnątrz sygnał wyślemy albo przez gniazda RCA, albo XLR - układ Stratosa jest w pełni zbalansowany.
Wejść cyfrowych jest pełna gama. Sygnał S/PDIF dostarczymy zarówno do gniazd RCA, jak i BNC, a także AES/EBU (czyli zbalansowany sygnał S/PDIF); jest optyczny Toslink. Widać też dwa wejścia I2S na gniazdach ethernetowych - jedno przeznaczone dla sygnału PCM, a drugie dla DSD, wysyłanego protokołem DoP, używanym dotychczas jedynie w łączach USB.
Sygnał DSD prześlemy także w klasyczny dla studiów nagraniowych sposób, czyli trzema gniazdami BNC: L+R oraz zegara. Jest wreszcie klasyczne wejście USB, do uruchomienia którego trzeba zainstalować driver dołączany na płycie CD-ROM.
Wejście USB jest przygotowane do apgrejdu do USB 3.0 i obsługuje sygnał DSD. Wszystkie wejścia obsługują sygnał PCM do 24 bitów i 192 kHz, poza dwoma przeznaczonymi dla DSD - te udźwigną nie tylko jego podstawową wersję, DSD64 (2,8224 MHz), ale również DSD128 (5,6448 MHz).
Ayon Audio Stratos - układ
Zbalansowaną konstrukcję Ayon Audio Stratos widać na pierwszy rzut oka (oczywiście po jej rozkręceniu). Poszczególne układy zmontowano na osobnych płytkach, ale wszystkie podstawowe moduły są podwójne.
Cyfrowe układy wejściowe umieszczono na dwóch płytkach drukowanych, ekranowanych od analogowych płytek pod nimi. Wejście USB ma własną płytkę i bazuje na technologii XMOS.
Kości tego producenta pozwalają na asynchroniczny przesył sygnału, także DSD. Na płyteczce wpinanej do głównej na pinach (stąd możliwość apgrejdu do 3.0) widać także dwa zegary taktujące - pozwalają one rozdzielić taktowanie rodzin 44,1 oraz 48 kHz.
Osobny zegar jest przeznaczony do taktowania sygnału wejściowego. Na głównej płytce jest jeszcze lepiej: zegar „master” jest wybitny - to kalibrowany i kompensowany moduł TCXO o znikomym jitterze. Przy wejściu AES/EBU widać transformator dopasowujący.
Wejścia obsługują układy Cirrus Logic i Wolfson. Dalej, o ile wybierzemy tę funkcję, w układzie Burr Brown SRC4193 sygnał jest upsamplowany do 192 kHz, a słowo wydłużane do 24 bitów; jeżeli nie, to od razu trafia do DAC-ów, znanych ESS Sabre32. To ośmiokanałowe układy o rozdzielczości 32 bitów, w których wszystkie kanały można połączyć równolegle i wykorzystywać w torze stereofonicznym.
Gerhard poszedł jeszcze dalej i zastosował dwie takie kości, po jednej na kanał! Mamy więc do czynienia z układem dual-mono. Zamiana I/U i filtracja to domena układów scalonych Analog Devices AD797.
Elementy bierne są topowe - to m.in. oporniki dużej mocy YBA. Trzeba też wspomnieć o rzadkich, ale chyba najlepszych do tej roli, kondensatorach firmy Sanyo z charakterystycznymi, fioletowymi koszulkami, stosowanymi do "obsługi" kości DAC w najlepszych urządzeniach cyfrowych, jakie znam.
Równie pięknie jest na płytce analogowej. Tłumienie sygnału wprawdzie jest jeszcze całkiem zwyczajnie - w drabinkach rezystorowych PGA2320 Burr Brown - jednak już układy lampowe to kumulacja wiedzy Gerharda z ostatnich dziesięciu lat. Oparte są na lampach 6H30 - po dwie na kanał, w układzie zbalansowanym, pracujących w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego.
Na wejściu i wyjściu tej części zastosowano duże i bardzo drogie kondensatory olejowe Mundorf M-Cap Supreme ze srebrno-złotymi okładzinami, o tolerancji 1%, na napięcie 1200 V. Wśród elementów biernych znajdziemy m.in. oporniki dużej mocy Dale.
Zaawansowane jest też zasilanie; lampy mają osobny transformator R-core i pełnookresowy prostownik lampowy z czterema diodami 6Z4. Podobnie jak w urządzeniach amerykańskiej legendy Conrada-Johnsona, nie ma w tym zasilaczu kondensatorów elektrolitycznych, jedynie polipropylenowe: cztery potężne, białe walce, współpracujące z dwoma dławikami.
Osobny transformator R-core z trzema uzwojeniami wtórnymi dostały pozostałe układy. Osobno prostowane i stabilizowane jest napięcie dla sekcji cyfrowej, dla lewego i prawego DAC-a.
Odsłuch
W najlepszych systemach i urządzeniach dąży się oczywiście do jak najmniejszych podbarwień i jak największej przejrzystości. Ponieważ jednak zestaw cech, jakie charakteryzują dźwięk na żywo, i tak jest nieosiągalny, więc trzeba wybierać spośród nich te, które są dla nas najważniejsze.
Ayon Audio Stratos pokazuje świat muzyki w sposób bardzo energetyczny i wyjątkowo przestrzenny. Te dwa elementy są tu kluczowe. To droga ryzykowna, bo łatwo przejść na jasną stronę mocy, która w przypadku audio jest tą złą.... prowadząc do jaskrawości, ostrości i nerwowości. A ten zestaw cech, jak zjadliwy wirus zabije każdą muzykę.
Ayon Audio Stratos emanuje energią, ale wcale nie gra twardo - wręcz przeciwnie, można odczuć miękkość, a góra pasma nie przejawia śladów ostrości, chociaż błyszczy; jest zintegrowana ze średnicą i w dolnym podzakresie trochę mocniejsza, nie wypacza to jednak ogólnej równowagi, ponieważ z drugiej strony słychać nasycony dolny środek.
Znam chyba wszystkie źródła cyfrowe tej firmy i słyszę w nich stały postęp; to jest coraz głębszy, coraz bardziej przestrzenny i jednocześnie coraz bardziej rozdzielczy dźwięk. Stratos jest zdecydowanie najlepszy, nawet odejście od liniowości jest świetnie zgrane i rozegrane.
Brzmienie jednocześnie gęste i jasne, ciepłe i dźwięczne, nie jest stuprocentowo neutralne, lecz o wiele bardziej wzbogacone niż o cokolwiek zubożone. To lampy... Energia jest uwolniona, a scena duża, bliska i otwarta. Typowo hi-endowe "odchyłki" mają kompletnie inne znaczenie niż podbarwienia w tańszych urządzeniach.
Słuchając organów Hammonda B-3 z płyty Batricii Barber "Companion", nie mogłem nie ukłonić się przed jej realizatorami i tym, jak doskonale uchwycili wyjątkowy charakter głośników Leslie i to nie tylko w zakresie barwy, ale i przestrzeni.
Obraz był bardzo podobny do tego, jaki znam z występów na żywo. Jest miejsce centralne, skąd dźwięk pierwotnie pochodzi, ale informacje przestrzenne stanowią o jego wartości i charakterze.
Przy purystycznych nagraniach Naima, dokonanych dwoma mikrofonami, np. "None But The Lonely Heart" Hadena i Andersona, udało się pokazać ich położenie na scenie, znane z wielu fotografii. A przy tym Stratos nie rozmył zwartości i barwy kontrabasu. Ayon Audio Stratos buduje duże źródła pozorne, muzyka ma duży wolumen.
Także przy nagraniach mono. Promowany jest przy tym pierwszy plan. To dość szczególne zestawienie: przestrzenność i mocny pierwszy plan. Zwykle jest tak, że jeśli dostajemy rozległą przestrzeń, wtedy dźwięk nie ekscytuje nas tak, jak przy intymnym, bliskim przekazie. Tutaj mamy i jedno, i drugie. Głos Nat "King" Cole`a z płyty "Welcome to the Club" wręcz wyrywał się z głośników.
Jednocześnie towarzyszący mu big-band miał moc i energię w tego typu muzyce niezbędną. Lekko osłodzona góra dawała margines bezpieczeństwa: dźwięk był otwarty, ale nienachalny. Przy nagraniach, w których dużą rolę pełni to, co dzieje się dalej, w tylnych planach Ayon po raz kolejny się popisał.
Podobnie było w teście odtwarzacza Marantz NA-11S1: najlepiej, absolutnie zjawiskowo zabrzmiały pliki DSD. To zresztą jedna z gorętszych rzeczy w audio. Wiadomo, że będzie to temat niszowy, jednak całe audio jest przecież niszą i w jej ramach staramy się dążyć do perfekcji.
Pliki DSD z Ayonem brzmią w sposób, który jednoznacznie ciąży ku temu, co znamy z analogowych taśm-matek. Nie ma na nich precyzji, jest za to "prawda" naturalność, wybitna dynamika.
Nie tylko DSD zagra na wysokim poziomie, bo właściwie każdy rodzaj sygnału jest przez Ayon Audio Stratos traktowany po królewsku - o ile nagranie zostało dobrze przygotowane.
Różnice pomiędzy różnymi wartościami próbkowania są oczywiste, jak również to, że duża część dostępnych oficjalnie plików wysokiej rozdzielczości ma jakiś feler, że duże wytwórnie najwyraźniej nie wszystko jeszcze pojęły i czeka je dużo pracy. Chodzi o wewnętrzną nerwowość i słabe różnicowanie. Wysokiej klasy nagrania ze specjalistycznych firm, dobre transfery z analogu wyraźnie się wybijają.
Warto dodać, że po raz pierwszy przedwzmacniacz zaaplikowany w cyfrowym źródle Ayona okazał się tak godnym partnerem sekcji cyfrowej. Stratos sprawdzi się jako urządzenie wyrafinowane i bardzo uniwersalne, podłączone bezpośrednio do końcówki mocy.
Nie rozumiem tylko jednego - dlaczego dla Gerharda wyjście słuchawkowe nie jest taką oczywistością (w tego typu urządzeniu), jak chyba nie tylko dla mnie, ale i dla reszty świata. Nie biadolę nad brakiem wejścia Phono - ostatecznie użytkownicy gramofonów tworzą mniejszość, ale użytkownicy słuchawek?
Wielki powrót DSD?
Kilka lat temu żaden z dużych producentów „mainstreamowych” nie zająknąłby się o potrzebie dekodowania plików wysokiej rozdzielczości. Wychodzono z założenia, że skoro niemal wszyscy grają muzykę z plików mp3, bezstratna konwersja o jakości CD powinna zupełnie wystarczyć.
Wszystkie dostępne układy USB obsługiwały więc sygnał 16/44,1. Ale bardzo szybko urządzenia tego typu zostały uznane za przestarzałe. Punktem dojścia stały się pliki 24/96, a hitem – asynchroniczna transmisja danych, wymyślona przez małe, specjalistyczne firmy audio.
Dzisiaj to obowiązujący standard. Kiedy wszyscy mieli już dostęp do takich układów, pojawiły się systemy 24/192, realizujące założenia postawione wiele lat temu przed płytami DVD-Audio. I, jak się wydaje, to dobry standard, a wszystko, co ponadto, czyli 32 bity i 384 kHz, już bardzo trudno zaaplikować i... usłyszeć różnicę.
Ostatnio pojawiła się jeszcze jedna możliwość: pliki DSD. To sposób kodowania sygnału cyfrowego na płytach SACD, bez żadnej kompresji i w kodzie przeciwdziałającym kopiowaniu. Początkowo wydawało się, że to kolejna fanaberia, po DAC-ach 32/384, jednak powoli, z czasem niemal wszyscy producenci, w tym ci wielcy, czyli Denon, Marantz, Pioneer i Sony, obiecują taką możliwość.
Tutaj też jednak zaczyna się wyścig. Pliki DSD są taktowane z częstotliwością 2,8224 MHz, pisze się o nich wówczas DSD64. Niektóre studia nagraniowe stosują jednak dwukrotnie wyższą częstotliwość próbkowania, 5,6448 MHz, a taki sygnał opisuje się jako DSD128. To nie koniec – właśnie dowiedzieliśmy się, że w przygotowaniu są przetworniki Quad DSD... Tłumaczyć chyba nie trzeba.
Wojciech Pacuła