Odsłuch
Niewielkie wzmacniacze oparte na technice impulsowej potrafią zaskakiwać tak pozytywnie, jak i negatywnie, budując swój obraz na, wydawałoby się, wykluczających się cechach. Tak bywało z mocnym, twardym basem, delikatną górą czy ogólną plastycznością.
Gato Audio korzysta z tego, co w układach impulsowych najlepsze, i nie miesza tego w uśredniony zestaw cech. Ma też własne rysy brzmienia, niektóre z nich wyraźnie przekaz uatrakcyjnią, inne go zmodyfikują, rzadko będą przeszkadzać czy ograniczać - ale po kolei…
Jest wiele elementów, które można odkrywać podczas dłuższego słuchania Gato Audio DIA-400S. Trochę inaczej niż Accuphase, Gato nie ujawnia całego swojego potencjału i stylu natychmiast, bezpośrednio i konsekwentnie - to wzmacniacz trochę tajemniczy, jakby chowający po zakamarkach pewne zagrywki i smaczki.
Zanim jednak do tego dojdziemy, pojawią się oczywiście cechy pierwszorzędne, które nie tylko określają pierwsze wrażenie, ale pozostają na dłuższą metę.
Tym razem, podobnie jak Accuphase, Gato nie rozpoczyna spotkania od eksponowania czegokolwiek, co potem okazałoby się nietrwałe i było tylko pozorem realnych kompetencji czy charakteru - a tak bywa przy niektórych urządzeniach: potrafią nas "oszukać", szybko nawet zafascynować, a potem powietrze schodzi i niewiele zostaje...
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?
Pod metalową siatką (nie można było zastosować puszki przez wzgląd na chłodzenie) kryją się kompletne końcówki wraz z zasilaczami, obwodami wstępnymi, przełącznikami oraz systemem filtrów wyjściowych.
To wszystko mieszanka elektroakustyki i psychoakustyki, która jest subiektywna, jednak pewne zjawiska, choćby w ogólnym zarysie, są znane większości audiofilów.
Powinniśmy też być oswojeni z niektórymi kontrastami, ale to wciąż imponujące, gdy tak niepozorne urządzenie, jak Gato Audio DIA-400S, operuje taką dynamiką i wydobywa z siebie tyle energii, że mógłby jej pozazdrościć niejeden kilkakrotnie cięższy piec. To cechy, które są znakomite nie tylko w perspektywie wzmacniacza o tak kompaktowych rozmiarach, ale w skali bezwzględnej.
Do tego 400-tka wcale nie posługuje się dynamiką w sposób szablonowy i mechaniczny - ten wzmacniacz gra, jakby w jego obwodach, oprócz prądu, płynęła adrenalina: jest pobudzony, nie przeradza się to w agresję, ale jest żywość, ekspresja, zaangażowanie. Gato nie pozwoli nam ziewać, ani nawet odpocząć...
Muzyka zawsze jest na wierzchu, zawsze do przodu, szybko, mocno, impulsywnie. Zgodnie z chacharakterem większości wzmacniaczy "cyfrowych" (chociaż wbrew podpowiedziom intuicji), nie oznacza to żadnego rozjaśnienia - wysokie tony nie są tutaj wcale najważniejsze, prowadzone są równo, z dobrą rozdzielczością i zróżnicowaniem, ale bez żadnej emfazy czy maniery - tutaj można by się doszukiwać lekkiego schłodzenia i osuszenia, ale tylko w porównaniu z osłodzonym wybrzmieniem, np. właśnie z Accuphase.
W całym obrazie nie odczuwamy jednak ani nadmiaru, ani osłabienia góry pasma, jest ona wpleciona w dynamikę i rytmikę dyktowaną bardziej przez bas niż przez średnicę.
I tutaj dochodzimy do "fizycznych" podstaw specjalnego, swobodnego grania Gato - niskie tony też nie dominują i nie rządzą, ale "zarządzają", prowadzą, dyrygują, ustawiają dźwięk nie tyle tonalnie, co dynamicznie.
Czytaj również: Co to jest współczynnik tłumienia wzmacniacza?
Gato ma do dyspozycji najlepszy bas, jaki można sobie wymarzyć - głęboki, potężny, a przy tym bardzo dokładny. Może być masywny, może być zwinny, niemal wszystko zależy od nagrania, chociaż znowu trzeba zrobić zastrzeżenie: słabe głośniki mogą popsuć niemal wszystko.
Nie liczcie więc na to, że DIA -400S "będzie trzymał za mordę" kolumny wypluwające z siebie fale rozchełstanego basu, ale podłączony do kolumn gwarantujących dobrą odpowiedź impulsową, nie zmarnuje takiej okazji.
To samo z mocą - żeby ją przyjąć, kolumna nie może być cherlawa, Gato Audio DIA-400S podłączony do pary przeciętnych monitorów może zgra fajnie, ale nie piorunująco.
Średnica jest szybka, równa, różnorodna i nośna, ale nie podkreśla swojego znaczenia, nie dodaje ciepła i nie kreuje bliskości. Gato Audio DIA-400S definiuje jednoznacznie dźwięki w przestrzeni, gra szeroko, nie skupia się na pierwszym planie ani na centrum sceny, nie zakrzywia studyjnej specyfiki, instrumentów nagrywanych w różnym czasie i miejscu, a przez niektóre urządzenia (oraz interpretacje audiofilskie) promowanej do wyidealizowanych warunków wykonania "live".
Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?
Przekaźniki są najpewniejszym sposobem na budowę wysokiej jakości przełącznika źródeł.
Jeszcze dziesięć lat temu mówienie o "słabszym" źródle przy wzmacniaczu kosztującym ponad 25 000 zł byłoby pewnie postrzegane jako przejaw niekompetencji w zakresie budowania systemu stereo.
Dzisiaj producenci sami zachęcają do różnych eksperymentów, podsuwając wejścia cyfrowe (w tym USB), systemy bezprzewodowe, takie jak Bluetooth, wspierając tym samym źródła w postaci urządzeń przenośnych i sygnałów skompresowanych.
Nie jest to koniec świata, efekty nigdy nie dorównają lepszym źródłom, jednak Gato Audio DIA-400S nie zachowuje się przy tej okazji jak nieprzejednany, surowy cenzor, który miałby niweczyć wszystkie próby.
Brzmieniu brakuje wtedy rozmachu, otwartości jak i precyzji, ale w sytuacjach "imprezowych", do których ekosystem urządzeń skupionych wokół Bluetooth tak dobrze pasuje, wydaje się to zupełnie znośnym kompromisem.
Radosław Łabanowski