FERRUM AUDIO
Oor

Wzmacniacz słuchawkowy Oor to po zasilaczu Hypsos druga tak samo ambitna, stylowa i wyspecjalizowana propozycja. Obydwie mogą zresztą tworzyć piękny tandem.

Nasza ocena

Wykonanie
Niewielka, ale solidna, efektowna i elegancka obudowa w utrwalającym się firmowym stylu. Układ wyłącznie analogowy, w pełni zbalansowany, z czterościeżkowym potencjometrem. Zewnętrzny zasilacz... do wymiany? Na Hypsosa?
Funkcjonalność
Przyjmuje wyłącznie sygnały analogowe, ale do wejść RCA oraz XLR. Wyjścia słuchawkowe również niesymetryczne i zbalansowane, ponadto wyjścia na końcówkę w obydwu standardach. Przełącznik czułości zdolny do obsługi najróżniejszych słuchawek. Przygotowany do współpracy z Hypsosem.
Brzmienie
Bogate, nasycone, harmonijne, głębokie i gładkie. Czyste i dokładne, ale unikające natarczywości. Stworzone dla przyjemności i bezproblemowej współpracy z każdymi słuchawkami.
Artykuł pochodzi z Audio

Na tle takich firm, jak Sennheiser czy Naim, nasza rodzima marka Ferrum jest nowicjuszem, ale pojawiła się już na łamach AUDIO rok temu – ze swoim pierwszym produktem, uniwersalnym zasilaczem Hypsos.

Ponadto Ferrum to dalszy ciąg dłuższej historii. Założyła ją firma HEM, mająca na swoim koncie wiele udanych projektów, głównie przetworników DAC, przygotowywanych na zamówienie firm zewnętrznych. Jest tam więc zespół konstruktorów mających już duże doświadczenie, a teraz także profesjonalne zaplecze logistyczne.

Zasilacz Ferrum Hypsos pokazał, na co stać firmę - na oryginalny pomysł, doskonałe wykonanie, zaawansowaną technikę. W przypadku Ferrum Oor wykorzystano w zasadzie taką samą obudowę, o szerokości połowy "standardu" - 22 cm.

Czytaj również: Jak dzielimy wzmacniacze ze względu na technikę wzmacniania sygnałów?

Przełącznik wejść jest jednocześnie włącznikiem zasilania (w pozycji centralnej urządzenie przechodzi w tryb czuwania).
Przełącznik wejść jest jednocześnie włącznikiem zasilania (w pozycji centralnej urządzenie przechodzi w tryb czuwania).

Ferrum Oor - wzornictwo

Charakterystycznym elementem firmowego wzornictwa jest "rdzawa" płytka w lewej części frontu, czyli dekoracyjna wstawka z tzw. stali kortenowskiej, która z upływem czasu pokrywa się rudym nalotem. Ostatecznie każdy egzemplarz wygląda nieco inaczej, i taki właśnie jest zamysł.

W centrum panelu świeci się logo firmy, a intensywność podświetlenia możemy regulować. Gdy wyłączymy wzmacniacz, jest ono wciąż widoczne, więc trudno być pewnym co do stanu, w jakim znajduje się urządzenie; wolałbym gdyby wszystko logicznie gasło.

Ferrum Oor - obsługa i złącza

Ferrum Oor nie ma klasycznego włącznika zasilania, jego rolę pełni selektor wejść, który wyposażono w dodatkową pozycję (centralną), aktywującą tryb czuwania.

Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?

Niezależnie od dokładnego ustawienia głośności możemy wstępnie wybrać jeden z trzech poziomów czułości.
Niezależnie od dokładnego ustawienia głośności możemy wstępnie wybrać jeden z trzech poziomów czułości.

Na skrajach wybieramy pomiędzy wejściami RCA i XLR. Jest też przełącznik czułości z trzema trybami, opisanymi dość ogólnie jako +, 0, –. Pozwala to zgrubnie dopasować działanie do parametrów konkretnych słuchawek (impedancji oraz efektywności).

W przypadku połączenia single-ended (niezbalansowanego) środkowa pozycja regulatora oznacza poziom referencyjny 0 dB, a skrajne odpowiednio -10 dB oraz +10 dB.

W konfiguracji zbalansowanej punktem wyjścia jest poziom +6 dB. Do wyboru są więc wyjścia niezbalansowane (6,3 mm) i zbalansowane (XLR-4), podłączone do tej samej końcówki (przez przekaźniki).

Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?

Oor przyjmuje (i wysyła) wyłącznie sygnały analogowe – taki purystyczny wzmacniacz słuchawkowy jest dzisiaj rzadkością.
Oor przyjmuje (i wysyła) wyłącznie sygnały analogowe – taki purystyczny wzmacniacz słuchawkowy jest dzisiaj rzadkością.

Regulator głośności to spore pokrętło, poruszające się z lekkim oporem, więc nie będzie ono "latać" od lekkiego muśnięcia. To czystej wody analogowy wzmacniacz słuchawkowy.

Wbrew wcześniejszej specjalizacji firmy HEM, nie ma tutaj żadnej techniki cyfrowej. Nie ma więc cyfrowych wejść, bo nie ma przetwornika C/A; dzisiaj takie ortodoksyjne podejście we wzmacniaczach, również słuchawkowych, jest rzadko spotykane.

W zamian Ferrum deklaruje, że stworzono najlepszy układ wzmacniający, i zarówno w ramach przyjętego budżetu, jak wielkości urządzenia, na porządną sekcję cyfrową (o innej nie byłoby sensu przy takim urządzeniu mówić) nie starczyło już "miejsca".

Czytaj również: Czy 50-watowym wzmacniaczem można uszkodzić 200-watowe kolumny?

Oor może też służyć jako prosty, ale wysokiej jakości przedwzmacniacz; tak jak wejścia, tak i wyjścia ma w standardach RCA i XLR.
Oor może też służyć jako prosty, ale wysokiej jakości przedwzmacniacz; tak jak wejścia, tak i wyjścia ma w standardach RCA i XLR.

Jednak Oor to nie tylko wzmacniacz słuchawkowy – mamy do dyspozycji nie tylko wyjścia słuchawkowe, ale też komplet wyjść do końcówki mocy: jedną parę RCA i jedną XLR. Urządzenie może służyć jako prosty przedwzmacniacz (wyłącznie regulacja głośności) dla dwóch źródeł liniowych.

Ferrum Oor nie ma wbudowanego zasilacza, w komplecie jest zewnętrzny zasilaczyk ścienny, z którym zagra... dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale jak już każdy się domyśla, na pełne rozwinięcie skrzydeł mamy liczyć po podłączeniu Hypsosa.

Przygotowano nawet specjalne gniazdo w oryginalnym firmowym standardzie (dodatkowa pętla z czujnikami napięcia, która pozwala na bieżąco kontrolować i korygować parametry zasilania).

Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono, jakie są jej wady i zalety?

Niewielkim pokrętłem możemy regulować intensywność podświetlenia logo (z przodu).
Niewielkim pokrętłem możemy regulować intensywność podświetlenia logo (z przodu).

Ferrum Oor - układ elektroniczny

Ferrum Oor ma tor sygnału w pełni zbalansowany: jeżeli dostarczymy sygnał do wejścia RCA, wówczas zostanie on przesłany do układów symetryzujących i dopiero na dalszym etapie będzie wzmacniany.

W związku z tym ciekawa jest też sekcja tłumika (regulacji głośności) opartego na potencjometrze z czterema ścieżkami (podobnie jak we wzmacniaczu HDV 820 Sennheisera). Deklaracja o zbalansowanej ścieżce sygnału jest realizowana konsekwentnie.

Ambitnie jest też w samej końcówce – zamiast gotowców w postaci układów scalonych, Ferrum Oor wykorzystuje elementy dyskretne. Układ jest rozbudowany, widać wiele wysokiej jakości elementów pasywnych, w obudowie rzeczywiście nie ma już miejsca na nic więcej...

Czytaj również: Czy lepiej podłączyć monobloki (wzmacniacze mocy) krótkim kablem głośnikowym i długim interkonektem, czy na odwrót?

W zestawie znajduje się prosty zasilacz, ale najlepsze rezultaty uzyskamy z Hypsosem, dla którego przygotowano specjalne, dodatkowe złącze.
W zestawie znajduje się prosty zasilacz, ale najlepsze rezultaty uzyskamy z Hypsosem, dla którego przygotowano specjalne, dodatkowe złącze.

Chociaż Ferrum Oor nie przyjmie sygnałów cyfrowych, to dzięki wydajnym końcówkom obsłuży z łatwością wszystkie typy słuchawek, a zapewnia to wysokie maksymalne napięcie wyjściowe (11 V), wysoka moc wyjściowa (2 W przy obciążeniu 60 Ω) oraz bardzo niska impedancja wyjściowa (0,3 Ω).

Ferrum Oor - odsłuch

Producent napisał w materiałach firmowych, że jego wzmacniacz ma w sobie duszę. Podchodzę do takich rewelacji z dużym dystansem, czy wręcz obojętnością. Również tym razem nie rodziło to we mnie większych nadziei.

I całe szczęście, bo można też ulegać takiej sugestii i całkiem normalnemu brzmieniu przypisywać jakieś nadzwyczajne cechy, zwłaszcza niewymierne, subiektywne, trudne do zweryfikowania.

Czytaj również: Czym się różni wzmacniacz zintegrowany od wzmacniacza dzielonego?

Większość układów zajmuje się analogowym sygnałem audio, zasilacz jest zewnętrzny
Większość układów zajmuje się analogowym sygnałem audio, zasilacz jest zewnętrzny.

Jeżeli dotyczy to samego użytkownika, to proszę bardzo – im przyjemniej, z jakiegokolwiek powodu, tym lepiej – ale recenzent powinien mieć się na baczności i nie wpadać w pułapkę wyobrażonej muzykalności, płynności i plastyczności. Mimo to używamy takich określeń, bo kiedy brakuje innych słów, żeby określić wrażenia...

Oby jednak wrażenia wynikające tylko z brzmienia, a nie z obietnic producenta czy też... innych recenzentów. Nie będę więc przypisywał Ferrum Oor cech magicznych ani uchwytnych tylko dla szczególnie uwrażliwionych, ani biorących w swoje objęcia wszystkich. Podstawowe cechy tego brzmienia są oczywiste i czytelne, obecne natychmiast i na zawsze, są "ciałem", a nie "duchem".

Przyznaję przy tym, że są one wyjątkowe, nie dotyczą spraw zupełnie podstawowych, mogą wnieść więcej emocji i zapewnić słuchaczowi wyjątkową przyjemność. Można odebrać wiele ciepła, które zwykle nie lubi iść w parze z rozdzielczością.

Czytaj również: Czy wejścia XLR oznaczają, że urządzenie jest zbalansowane?

Poczwórny potencjometr potwierdza utrzymanie zbalansowanego toru sygnału
Poczwórny potencjometr potwierdza utrzymanie zbalansowanego toru sygnału.

Analityczność nie jest tutaj priorytetem – i bardzo dobrze, że nie wygrywa ze spójnością – lecz dokładność musi być na wysokim poziomie, bo bez niej nie byłoby takiego bogactwa, rozmachu i przestrzeni.

Obok dźwięków konkretnych, mocnych, gęstych, jest też wiele ulotnych, wybrzmień, akustyki. Za to mniej jest twardych uderzeń, ostrych cięć, szarpnięć i chropowatości.

Ferrum Oor broni siebie i nas przed mechanicznością, sztywnością, nerwowością, co trochę odbija się na naturalizmie fragmentów, które zyskałyby na większej dobitności, na agresywności muzyki, która lubi "ferwor walki". Ale może my polubimy taką właśnie, bardziej "kulturalną" wersję, gdzie dzięki doskonałemu porządkowi i przejrzystości, usłyszymy nawet więcej?

Lekko zaokrąglając i zmiękczając, Oor niczego nie gubi. Łączy soczystą gładkość z dźwięczną wyrazistością. Wycieniowany podzakres wyższego środka, delikatna, ale selektywna, "drobiazgowa" góra pasma pomogą wielu słuchawkom, uspokoją sybilanty, nie włączą się w skumulowane, monotonne syczenie.

Czytaj również: WAT WAT-owi nierówny, czyli co powinien wiedzieć amator lamp

Cały układ przygotowano w formule montażu powierzchniowego, na bazie elementów dyskretnych.
Cały układ przygotowano w formule montażu powierzchniowego, na bazie elementów dyskretnych.

Męskie wokale są mocne, nasycone, nabierają gęstości, która przyda się wielu jaskrawym słuchawkom, a damskie są bardziej niż zwykle płynne i subtelne. Poznamy Janis Joplin, jej głos będzie przejmujący, ale nie drażniący.

Ferrum Oor czasami gra na swój sposób wzniośle, ale bez przesadnego pompowania basu. Nie nabija rytmu jak Uniti Atom, nie ściga każdego detalu jak HDV820, jego siła wynika z barwy, harmonii, proporcji i czystości. Gra bardzo homogenicznie, pomagając "skleić" brzmienie słuchawek, które często odrywają górę pasma.

Mam wrażenie, że Ferrum Oor potrafi oswajać zarówno słuchawki, jak i tych użytkowników ze słuchawkami, którzy dotąd nie byli przekonani do takiego sposobu kontaktu z muzyką.

Oczywiście najwięcej będą miały do powiedzenia same słuchawki, ale jeżeli nie jesteśmy już zdeklarowanymi miłośnikami słuchawkowych wyczynów w dziedzinie rozdzielczości, lecz chcemy stworzyć sobie wysokiej jakości system umilający czas dźwiękiem bardzo komfortowym, to Ferrum Oor, mimo że najtańszy w tej grupie, jest przygotowany do realizacji takiego planu najlepiej.

Czytaj również: Jakie są podstawowe typy wzmacniaczy cyfrowych?

W przełączaniu funkcji dla sygnałów audio (np. wybór źródeł) pośredniczą przekaźniki
W przełączaniu funkcji dla sygnałów audio (np. wybór źródeł) pośredniczą przekaźniki.
Laboratorium
Słuchawki Koss, Sennheiser, Audio-Technica i Focal - LABORATORIUM

Od iPoda do Atoma

Kiedyś sprawa była prosta: słuchawki mieszkały w domu, razem z zespołami głośnikowymi. Czasami wychodziły na spacer z Walkmanami, potem Discmanami, ale nie była to wielka fala.

Ówczesne urządzenia przenośne były znacznie mniej wygodne i kusiły tylko najbardziej spragnionych muzyki, a także tych, którzy chcieli się "pokazać" z nowoczesnym sprzętem – wyłącznie młodych ludzi.

Przełomem, ale nie ostatnim, były empetrójki, najpierw też relatywnie duże, potem coraz mniejsze... a ich ukoronowaniem okazał się kultowy iPod. Wreszcie nadeszła rewolucja smartfonowa, od czasów której już praktycznie każdy ma przy sobie "grajka", do którego może podłączyć słuchawki.

Stąd tak wielka ich popularność i eldorado dla producentów. Jednak sprawa zaczęła się też komplikować. Zaczęto dostosowywać, co jest naturalne, parametry słuchawek do możliwości odtwarzaczy słuchawkowych.

Co więcej, nawet słuchawki, których wielkość i inne cechy wskazują na zastosowanie przede wszystkim domowe, dla dopasowania ich do smartfona (którego używamy także w domu) czy choćby podkreślenia ich nowoczesności mają często parametry "przenośne", zakłócające jednak dopasowanie do układów we wzmacniaczach stacjonarnych. Może się to wydawać dziwne, że skoro ze słuchawkami radzi sobie mały "grajek", to jakie może mieć z tym problemy znacznie większy układ?

Kluczem impedancja

Zacznijmy od podstaw. Dla wzmacniacza (każdego – w domowej integrze czy w iPodzie, który też musi mieć "jakiś" wzmacniacz) najważniejszym parametrem jest impedancja obciążenia, czyli słuchawek.

Analogicznie jak w przypadku zespołów głośnikowych, w rzeczywistości jest to funkcja – wartość modułu impedancji zmienia się w funkcji częstotliwości, chociaż użytkownik zostaje zapoznany z impedancją znamionową, wartością "reprezentatywną", ustaloną w sposób określony normami na podstawie charakterystyki impedancji.

Na razie, aby zrozumieć początkowe rozważania, skupmy się więc na tak rozumianej impedancji – znamionowej. Przez długi czas była ona utrzymywana na relatywnie wysokim poziomie, zwykle w granicach 150–600 Ω, co właśnie było dobrym dopasowaniem do typowych układów domowych wzmacniaczy słuchawkowych, czy to zawartych w integrze, czy w oddzielnym urządzeniu.

Rewolucja wśród urządzeń przenośnych wymusiła znaczne obniżenie impedancji, do ok. 20–40 Ω. Dlaczego małe smartfony lubią niską impedancję? To się nie zgadza z naszym doświadczeniami ze sfery "dużych" wzmacniaczy (głośnikowych), które pracują komfortowo z wysokimi impedancjami, za to czasami "pocą się", wyłączają, a kiedyś nawet "się paliły" przy impedancjach zbyt niskich.

Napięcie albo prąd

Aby osiągnąć określony poziom ciśnienia akustycznego (natężenia dźwięku, głośności) potrzebna jest moc elektryczna, która zamienia się w przetworniku elektroakustycznym (słuchawkach, głośnikach) w moc akustyczną i ciepło – im wyższa sprawność, wyrażana efektywnością, tym więcej dźwięku, a mniej ciepła. Ale dla uproszczenia zostawmy efektywność w spokoju, przyjmijmy, że wszystkie słuchawki mają podobną, bo ich stacjonarna lub przenośna konstrukcja nie ma z tym związku.

Zostajemy więc z mocą, a ta jest zawsze i wszędzie iloczynem napięcia i prądu. Wzmacniacze stacjonarne mają do dyspozycji zasilanie z sieci o napięciu 230V, znacznie przekraczającym potrzeby, stąd transformatory i zasilacze przygotowujące dla układów napięcia rzędu 20–80 V. Żeby dostarczyć do kolumn moc rzędu kilkuset watów, musi popłynąć też prąd o relatywnie wysokim natężeniu, a temu służy niska impedancja (zgodnie z prawem Ohma).

Kiedy jednak wymuszany jest zbyt duży prąd, wzmacniacz bardzo się grzeje. Stąd sam wzmacniacz "nie lubi" być traktowany niską impedancją, bo zmusza go to do większego wysiłku, chociaż zwykle jest wtedy zdolny do dostarczenia większej mocy.

Słuchawki nie potrzebują jednak setek, ani nawet kilkudziesięciu watów, więc tylko niewielka część tego napięcia zostaje podana do wyjścia słuchawkowego (przez dzielnik napięcia). Ale wciąż jest ono na tyle wysokie, że wystarczy niewielkie natężenie prądu, aby uzyskać wymaganą przez nich moc. A skoro prąd ma być niewielki, to impedancja może być wysoka.

Aby z tych samych słuchawek uzyskać taką samą głośność po podłączeniu do przenośnego grajka, potrzebujemy takiej samej mocy. Jednak urządzenia przenośne, zasilane akumulatorowo, nie dysponują wysokim napięciem, więc muszą podać wyższy prąd, a temu – jak już wiemy – służy niższa impedancja. Wyższy prąd to też pewne problemy, ale łatwiejsze do rozwiązania, niż przygotowanie znacznie wyższego napięcia dla sekcji wzmacniacza przenośnego smartfona, któremu do zasilania pozostałych sekcji wystarczą zazwyczaj ok. 3V.

W typowym smartfonie napięcie na wyjściu słuchawkowym nie przekracza ok. 1V. Gdybyśmy podłączyli do takiego smartfona klasyczne słuchawki o impedancji kilkuset omów, wówczas moc maksymalna będzie bardzo niska (przy 600 Ω – 1,7 mW) – to zdecydowanie za mało, aby przy typowej efektywności osiągnąć satysfakcjonującą głośność.

O wyższą efektywność można powalczyć swoją drogą, ale podstawowym sposobem jest niska impedancja. Przyjęto więc, że optymalna impedancja obciążenia dla smartfonów wynosi ok. 20–40 Ω.

W integrach dzielnikiem na skróty

Ale skoro z podaniem dużego prądu (koniecznego przy niskim napięciu) radzą sobie jakoś małe "grajki", dlaczego nie mogłyby sobie poradzić większe układy we wzmacniaczach zintegrowanych, co pozwoliłoby ustandaryzować optymalną impedancję zarówno dla urządzeń przenośnych, jak i stacjonarnych?

Pewnie wszystko do tego zmierza, ale mamy do czynienia z pewnymi zaszłościami. Najprostszy i najczęściej stosowany sposób instalacji wyjścia słuchawkowego we wzmacniaczu zintegrowanym nie polega na przygotowaniu oddzielnego układu wzmacniacza słuchawkowego, lecz na wykorzystaniu końcówek mocy, przeznaczonych przede wszystkim do podłączenia zespołów głośnikowych.

Czy można jednak tak po prostu podłączyć słuchawki do wyjść głośnikowych? Te o bardzo wysokiej impedancji (np. 600 Ω) i wysokiej mocy (rzędu 1 W) do wzmacniaczy o umiarkowanej mocy (przy obciążeniu 4–8 Ω poniżej 100 W) ewentualnie tak... Wytrzymałyby dostarczoną do nich moc, ale nie byłoby to rozwiązanie uniwersalne i bezpieczne.

Słuchawki o niższej mocy i niższej impedancji byłyby zagrożone przesterowaniem, więc powszechnie przyjętym rozwiązaniem jest zmniejszenie mocy na wyjściu słuchawkowym przez dzielnik napięcia. W czym problem?

W tym, że takie proste rozwiązanie jest względnie dobrze dopasowane do słuchawek o wysokiej impedancji. Musimy bowiem zacząć brać pod uwagę jeszcze inne zjawiska, w tym odejść od uproszczenia, że interesuje nas tylko impedancja znamionowa, a nie charakterystyka impedancji, zmienna w funkcji częstotliwości.

Ta zmienność bowiem, w połączeniu z rezystancją dzielnika napięcia, będzie powodowała "modulowanie" charakterystyki przetwarzania – powstaje wówczas kolejny, już niestabilny w funkcji częstotliwości dzielnik napięcia. Zmiany będą tym większe, im większa zmienność charakterystyki impedancji słuchawek, i im większa dodana we wzmacniaczu rezystancja szeregowa (będąca w praktyce impedancją wyjściową).

A do tego wysoka impedancja wyjściowa, odniesiona do niskiej impedancji obciążenia, oznacza przecież niski współczynnik tłumienia pogarszający odpowiedź impulsową. Wreszcie coraz większa moc będzie wydzielana na rezystorze dzielnika napięcia, chociaż tym będziemy przejmować się najmniej – mocy mamy pod dostatkiem.

W przypadku słuchawek o impedancji 600 Ω impedancja wyjściowa 40, 100 czy nawet 200 Ω (to często spotykane wartości) też wprowadza niekorzystne, jednak "tolerowane" zmiany. Jeżeli jednak pod taką impedancję wyjściową podłączymy słuchawki o impedancji znamionowej 40 Ω... Zależy jakie.

Falowanie

Do badań wykorzystaliśmy pięć modeli słuchawek o różnej konstrukcji, przeznaczeniu, w różnej cenie (począwszy od najdroższych): stacjonarne Sennheiser HD820 (impedancja znamionowa 300 Ω), również domowe (chociaż o znacznie niższej impedancji 55 Ω) Focal Clear Mg, podobne w charakterze, trochę bardziej przenośne Audio-Technica ATH-WP900 (38 Ω), również uniwersalne, lecz o niskiej impedancji (18 Ω) Sennheiser Momentum, wreszcie popularne Koss Porta Pro (60 Ω).

Każdemu zmierzyliśmy charakterystykę impedancji – pokazaną na rys. 1. Rysunek 2., przypisany poszczególnym konstrukcjom, przedstawia zmiany charakterystyk częstotliwościowych dla czterech różnych impedancji wyjściowych wzmacniacza. Wyraz "zmiany" należy podkreślić – nie są to charakterystyki przetwarzania, które mogą wyglądać zupełnie inaczej, lecz zmiany wywoływane właśnie przez powstający dzielnik napięcia.

Charakterystyka niemal liniowa (czerwona) reprezentuje tutaj charakterystykę wyjściową (ale nie jest z nią tożsama), mierzoną przy niemal zerowej impedancji wyjściowej (w pomiarze było to 0,1 Ω), a więc w praktyce bez dzielnika napięcia. Kolorem niebieskim oznaczyliśmy wariant 40-omowy, czarnym 100-omowy, wreszcie krzywa zielona to spotykana dość często w amplitunerach A/V impedancja 200 Ω.

Ze względu na bardzo duże różnice w wynikach pomiarów (wartościach bezwzględnych), prezentujemy je na wykresach o różnych skalach, na co trzeba zwracać baczną uwagę przy porównaniach.

Charakterystyki impedancji pokazujemy na skalach do 50 Ω (ATH-WP900 i Momentum), do 200 Ω (Porta Pro) i do 1000 Ω (HD820 i Clear Mg). Zmiany charakterystyk przetwarzania – na skalach +/-3 dB (ATH-W P900, Momentum i HD820) oraz +/-9 dB (Porta Pro i Clear Mg).

Zacznijmy od Porta Pro, znamionowo 60-omowych, jednak z bardzo wyraźnym szczytem impedancji (przy 85 Hz), przekraczającym nawet 170 Ω (rys. 1a). Na rys. 1b widać bardzo dobrą zbieżność w zakresie średnio- -wysokotonowym oraz bardzo duże zmiany (różnego stopnia wzmocnienie) w zakresie niskotonowym (wokół rezonansu przy 85 Hz), sięgające aż 6,5 dB w przypadku impedancji wyjściowej 200 Ω. Czyli podłączone do wyjść słuchawkowych wzmacniaczy zintegrowanych będą mniej lub bardziej podbijać bas.

Momentum pokazują już relatywnie niewielką zmienność modułu impedancji (rys. 2a), w zakresie niskotonowym zamiast szczytu widać raczej "wzgórze", mimo to niskie częstotliwości w szerokim zakresie też będą trochę wzmacniane (ok. +1,5 dB), ale będzie temu również towarzyszyć lekki zysk na górnym skraju pasma (bowiem tam impedancja również rośnie). Domowe, wręcz salonowe, wysokiej klasy Sennheisery HD820 to nieczęsto dzisiaj spotykana konstrukcja o wysokiej impedancji znamionowej 300 Ω.

Mimo że bezwzględna jak i względna zmienność impedancji (rys. 3a) jest nawet większa niż w Momentum, to na skutek mniejszego wpływu impedancji wyjściowej wzmacniacza, zmienność charakterystyki przetwarzania jest mniejsza – tylko przy największych 200 Ω różnica między ok. 60 Hz a 3 kHz wyniesie 1,5 dB, a dla 40 Ω – tylko 0,5 dB (rys. 3b). To słuchawki o charakterystyce bardzo "odpornej" na różne impedancje wyjściowe, ale... ze sprzętem przenośnym zagrają cicho.

ATH-WP900 okazują się bardzo uniwersalne, bowiem mają niską impedancję, odpowiednią do odtwarzaczy przenośnych. Nie jest ona jednak bardzo niska, co wraz z niewielką jej zmiennością (niska górka przy rezonansie, rys. 4a) pomoże we współpracy ze wzmacniaczami o wyższej impedancji wyjściowej – zakres zmian charakterystyki (rys. 4b) jest podobny jak w HD820.

Focal Clear Mg to jeszcze inna kombinacja – umiarkowanej, "pośredniej" impedancji, ale bardzo wysokiego szczytu przy rezonansie (560 Ω przy 50 Hz, rys. 5a). Na skutek tego poradzą sobie z nimi odtwarzacze przenośne, za to wzmacniacze stacjonarne z dzielnikami napięcia, nawet o umiarkowanej impedancji wyjściowej rzędu 40 Ω, spowodują zauważalne wzmocnienie niskich częstotliwości 3 dB, sięgające aż 10 dB przy impedancji 200 Ω (rys. 5b).

Focale Clear Mg potrzebują więc wzmacniacza o niskiej impedancji wyjściowej, a mariaż z tanimi integrami i amplitunerami spowoduje brzmienie mocno pogrubione podbiciem basu.

Toksyczne związki

Na ostatnim rysunku (już na tej stronie, rys. 6) pokazujemy całą rodzinę charakterystyk zmierzonych przy impedancji wyjściowej wzmacniacza 100 Ω, wszystkich badanych słuchawek, oczywiście na ujednoliconej skali - aby w łatwy do uchwycenia sposób pokazać zakres zmian i różnic między słuchawkami.

Teoretycznie najgorszy związek to wysoka impedancja wyjściowa wzmacniacza oraz niska impedancja słuchawek, ale o dużej zmienności, najczęściej związanej z wysoką impedancją wyjściową.

Zmienia to charakterystykę, ale nie można wykluczyć, że w szczególnych przypadkach może brzmieniu pomóc, wzmacniając zbyt słaby bas. Ale wróćmy jeszcze do przykładu ATH-WP900, które w dotychczasowej ocenie wypadły bardzo dobrze, bowiem nie wzięliśmy pod uwagę jeszcze jednego czynnika...

Nawet gdy bas nie zostanie wyraźnie wyeksponowany na skutek działania dzielnika napięcia dzięki niewielkiemu wzrostowi impedancji w zakresie niskich częstotliwości, to przy niskiej impedancji słuchawek i wysokiej impedancji wyjściowej wzmacniacza grozi nam znaczne pogorszenie odpowiedzi impulsowej (bardzo niski współczynnik tłumienia, poniżej 1!), a więc bas tłusty i słabo kontrolowany, zresztą też podbity.

Najbardziej odporne na wysoką impedancję wyjściową są więc słuchawki o wysokiej impedancji i jej niewielkiej zmienności (HD580), które jednak słabo pasują do wzmacniaczy przenośnych. Jeżeli chcemy mieć jedną parę uniwersalnych słuchawek domowo- -przenośnych, musimy zadbać zarówno o słuchawki o niskiej impedancji, jak też o wzmacniacz o niskiej impedancji wyjściowej. Każda inna sytuacja grozi negatywnymi konsekwencjami brzmieniowymi.

Potrzebny wzmacniacz słuchawkowy

Dlaczego więc producenci wzmacniaczy zintegrowanych projektują wyjścia słuchawkowe w taki ułomny sposób? Odpowiedzi jest nawet kilka.

• Po pierwsze, instalacja rezystorów jest znacznie tańsza od dodatkowego, kompletnego wzmacniacza słuchawkowego.

• Po drugie, taki sposób wywodzi się z czasów, gdy zdecydowana większość słuchawek miała wysoką impedancję i negatywny wpływ takiego rozwiązania był mniejszy.

• Po trzecie, w tych czasach słuchawki były traktowane przez zdecydowaną większość użytkowników marginalnie i inwestowanie w droższe układy słuchawkowe w integrach nie miało sensu.

• Po czwarte, specjalistyczne wzmacniacze słuchawkowe (o niskiej impedancji wyjściowej) znane są od dawna i komu na tym zależy, kto ma na to pieniądze i słuchawki wysokiej klasy, może po nie sięgnąć...

Od tamtych czasów trochę się jednak zmieniło. Popularne obecnie słuchawki o niskiej impedancji wyostrzają problem wysokiej impedancji wyjściowej, a jednocześnie wymagania wielu użytkowników są wyższe niż kiedyś. I dlatego wzmacniacze słuchawkowe są znacznie bardziej potrzebne niż kiedyś. QED.

Specjalistyczne wzmacniacze słuchawkowe są zdolne obsłużyć wszystkie słuchawki tego świata. Nie mają bowiem problemów smartfonowych – ich zasilanie pozwala uzyskać wysokie napięcie wyjściowe, a więc wysoką moc nawet przy wysokiej impedancji obciążenia.

Z drugiej strony, niska impedancja wyjściowa zapewnia liniową charakterystykę częstotliwościową (samego wzmacniacza, a więc utrzymanie charakterystyki słuchawek) oraz najlepszą (też dla danych słuchawek) odpowiedź impulsową. Takie właściwości nie pomogą słabym słuchawkom, ale żadnym nie obniżą lotów.

Oczywiście dobry wzmacniacz słuchawkowy może znaleźć się także wewnątrz integry (i czasami się znajduje), nie musi mieć własnej obudowy. Pozostaje jeszcze do omówienia ostatnia kwestia: jak ułatwić obsługę słuchawek o niskiej i wysokiej impedancji.

Podczas regulowania głośności jednym pokrętłem wystąpią znaczne różnice – przy takiej samej pozycji regulatora 30-omowe zagrają znacznie głośniej niż 600-omowe.

Producenci mają na to różne sposoby. W Ferrum Oor jest przełącznik czułości (to z jednej strony najlepsze rozwiązanie, z drugiej – wymaga "współpracy" użytkownika). W Sennheiserze HDV 820 musimy bardzo mocno "odkręcić" gałkę w przypadku słuchawek o wysokiej impedancji, ale w ten sposób pozostawiono wystarczającą dokładność ustawień w niższym podzakresie, w którym będą obsługiwane niższe impedancje.

W Naim Atom HE regulacja jest elektroniczna, też trzeba się będzie nakręcić (może nawet więcej), ale układ będzie dbać o rozdzielczość w całym zakresie.

FERRUM AUDIO testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu