Z czasów jeszcze 'przedcyfrowych' znana jest klasa D, w której mogą pracować tranzystory wzmaniacza. Po części ten sposób pracy, czyli klasa D, jest wykorzystywana we wzmacniaczach, które są cyfrowe 'pełną gębą'.
Jeżeli do wzmacniacza dostarczamy sygnał cyfrowy, i niemal aż do samych wyjść głośnikowych, do znajdujących się przy nich filtrów, sygnał ma postać zerojedynkową, wówczas mamy do czynienia z takim właśnie, bez wątpienia cyfrowym wzmacniaczem.
Wzmacniacze 'niby-cyfrowe' przyjmują sygnał analogowy, a następnie za pomocą analogowych układów generują na jego podstawie przebieg impulsów, który steruje tranzystorami końcowymi.
Tutaj, ze względu na sposób modulacji stopnia wyjściowego, pojawia się albo PWM (Pulse Width Modulation), albo PDM (Pulse Density Modulation).
W pierwszym z nich, najpopularniejszym, przełączanie tranzystorów wyjściowych następuje tak, aby regulowana była długość trwania fazy 'włączonej' oraz 'wyłączonej' tranzystora. Dzięki temu można modulować szerokość danego impulsu (zero też jest informacją).
W znacznie rzadziej stosowanej modulacji PDM wszystkie impulsy mają identyczną szerokość, jednak zmienia się ich zagęszczenie w danej jednostce czasowej. Prosty filtr dolnoprzepustowy na wyjściu rekonstruuje analogowy kształt sygnału.
Na zdjęciu wzmacniacz NAD C 390DD