Syndrom drugiej płyty dotyka wiele utalentowanych zespołów i nie mniejsze grono solowych wykonawców. W przypadku alt-J, indie rockowej formacji lubiącej babrać się w elektronicznym półświatku, ów choroba pokazuje tylko swoje znamiona i nie kaleczy brytyjskiego kwartetu. Chwała za to samym muzykom i współpracującemu z zespołem producentowi Charliemu Andrew, który stoi za sukcesem "An Awesome Wave".
Nie raz zdarzało się, że kura znosząca złote jaja przegrywała w starciu z rzeczywistością po boomie na własny debiut, ale alt-J nie należą do tego grona i nic nie wskazuje na to, aby miało to nastąpić.
Czas udowadniania światu, że młodzi gniewni z Wysp chcą pokazać starszyźnie, gdzie ich miejsce, mają już za sobą. Teraz, kiedy bunt praktycznie przeminął, mogą sobie pozwolić na niespieszne wycieczki po przyjemnych i lekko sennych terytoriach. Jedynym wyjątkiem jest dość mocne "Left Hand Free", ewidentnie skrojone pod amerykański (wciąż będący zagadką) rynek, który zaskakuje swym zamiłowaniem do psychodelii. Reszta zaś jest czymś na kształt przewodnika po kolorowej, działającej na wyobraźnię japońskiej mieścinie Nara.
Ta wycieczka, której od czasu do czasu towarzyszą odgłosy przyrody, przebiega bardzo spokojnie, momentami nawet bardzo leniwie, a słuchacz trochę w tym świecie błądzi. Łatwo się zgubić, bo punktów zaczepienia jest stosunkowo mało i to jest największą wadą całego wydawnictwa. Co z tego, że piosenki (a są to piosenki, tyle że o art-rockowym zabarwieniu) na "This Is All Yours" są ładne i mile pieszczą uszy, skoro w całej tej zabawie brakuje energii, która cechowała debiut.
Rozmarzenie i ascetyczne wykorzystanie paradoksalnie całkiem bogatego instrumentarium nie pomagają formacji. Uważam, że ten zwrot w stronę muzycznego minimalizmu i prostych dźwięków wyraźnie szkodzi zdobywcom Mercury Prize. Ponadto słychać, że "This Is All Yours" powstawał w trasie, w czasie podróży, kiedy każdy dzień wygląda tak samo i ciężko skupić się nad czymś kreatywnym. Smutne to, ale prawdziwe, tym bardziej że jeden z najlepszych momentów na płycie to fragment z wykorzystanym samplem Miley Cyrus (SIC!).
Jest jednak coś, co pozwala wierzyć w dalszy sukces alt-J i skłania do dawania im kolejnej szansy. Ci sprawni instrumentaliści i nie mniej kreatywni kompozytorzy mają bowiem wokalistę z prawdziwego zdarzenia i niebywałą umiejętność dbania o nastrój. Nawet jeżeli obniżyli poprzeczkę o jeden czy dwa poziomy, to wciąż jest to zespół, który całkiem słusznie kochają miliony na całym świecie.
Grzegorz "Chain" Pindor
Mystic