Nie lubię wielkiego "poezjowania" w muzyce rozrywkowej, ale gdy ktoś opowiada historie z gracją Boba Dylana, nie mogę mu nie przyklasnąć. Piotr Bukartyk ma to coś.
O sprawach ważnych, choć codziennych i przyziemnych, można śpiewać na wiele sposobów. Nie wiem, czy to wina patosu naszego języka, czy też sprawności rąk i umysłów rodzimych autorów, ale większość rozważań na temat życia, trąci u nas nieznośnym przerostem formy nad treścią.
Szanuję Grzegorza Turnaua, ale bez wzdragania przesłucham może z dziesięć jego kawałków. Uwielbiam delikatność Antoniny Krzysztoń, ale wyśpiewywane przez nią teksty męczą mnie i nudzą. Cóż, nie każdy może być Agnieszką Osiecką, Leszkiem A. Moczulskim, Bogdanem Loeblem czy nawet Kasią Nosowską. Nie chcę stawiać Piotra Bukartyka w jednym rzędzie z nimi, ani porównywać do wspomnianego na wstępie Dylana. Niemniej jego poezja do mnie trafia.
Dojmująca opowieść o rozstaniu (i powrocie do przeszłości) w tytułowej piosence z płyty "Kup sobie psa", jako żywo przedstawia sytuację, w której znalazł się pewnie każdy z nas. "Reszta dla pana" to zaś korzennie bluesowa historia o nierównościach w społeczeństwie, dostosowana jednak do rodzimych realiów.
Muzycznie "Kup sobie psa" również prezentuje się okazale. Przede wszystkim świetnie brzmi - autor i jego towarzysze umiejętnie dobierają ilość dźwięków do serwowanych utworów. Dzięki temu każde uderzenie w struny gitar, każde okrążenie, które wykonuje miotełka po werblu ma znaczenie.
Piotr Bukartyk z ochotą sięga po amerykańskie i wyspiarskie wzorce. Tu zagra jak Chris Rea ("Kup sobie psa"), gdzie indziej z nerwem a la Mark Knopfler ("Dokładnie ten sam smak"), gdzie indziej ukłoni się jazzującemu bluesowi ("Kruchy jest człowiek"). Ta różnorodność sprawia, że płyty słucha się z wielką uwagą i zainteresowaniem przez całe 50 minut.
Jurek Gibadło
Mystic Production