Jeżeli chodzi o gatunek muzyczny w którym Polska panuje to można śmiało powiedzieć, że jest to rock progresywny... No, może niezupełnie. Bardziej ostre odmiany metalu, ale... Jeśli rock progresywny byłby naszą domeną, Satellite wymienialibyśmy jako najważniejszą grupę nurtu! Też nie bardzo... w końcu mamy Riverside. Jednak nawet gdy nie mamy do czynienia z najważniejszym zespołem komponującym w najistotniejszej dla nas stylistyce, na "Nostalgię" i tak warto zwrócić uwagę.
Po trzech bardzo równych albumach Satellite, nadszedł czas na czwarty, który tradycyjnie na rynku pojawia się po około dwóch latach przerwy. Warszawiacy są precyzyjni nie tylko jeśli chodzi o daty. Ich muzyka zdaje się być równie dobrze przemyślana. Z każdym kolejnym krążkiem, muzycy zyskiwali nie tylko na doświadczeniu, ale i ich twórczość stawała się coraz bardziej dojrzała. W ten sposób w 2007 roku poznaliśmy najważniejszą płytę Satellite: "Into The Night". "Nostalgia" nie jest jednak dalszą próbą eksploracji nowych terenów. Nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że to neo-prog, jak twierdzi wiele osób. Ten album to raczej tytułowe wspomnienie z łezką w oku, tego niesamowitego czasu przełomu lat 60. i 70., gdy rock progresywny zaczął się właśnie rodzić.
Dużo się tu dzieje, jak to w klasycznych tego typu dziełach bywało. Jest żywo i kolorowo, nieomal jak na okładce debiutu, symfonicznie i ekstrawagancko. Oczywiście także melancholijnie, co z kolei kojarzy się z cover artem samej "Nostalgii". Momentami kompozycje są zbyt długie, na co zwraca się uwagę zwłaszcza w przypadku takiej kompozycji jak "Am I Losing Touch", która trwa nieomal 10 minut. Stylistyka stylistyką, ale sztuczne pompowanie nawet utworów progresywnych nigdy nie wychodziło utworom i muzykom na dobre. Na szczęście całość ma swój klimat. Nie jest to tak dobra płyta jak np. ostatnie dzieło Quidam, nie jest to również najlepsza płyta samego Satellite, ale fani nie powinni czuć się zawiedzeni jej poziomem.
M. Kubicki
Metal Mind Productions