Pandemia wywróciła do góry nogami wszystkie plany związane z działalnością muzyków. Wielu wstrzymuje się z publikacją już nagranych płyt, niemal zamarło życie koncertowe, a jeśli już odbywają się jakieś występy, to zwykle bez udziału publiczności.
Taki recital dał Nick Cave w londyńskim Alexandra Palace 23 lipca 2020 roku. Sporych rozmiarów sala, a pośrodku niej tylko Nick Cave śpiewający i akompaniujący sobie na fortepianie – widok to niecodzienny, a i ogromne wyzwanie dla artysty.
Początkowe wątpliwości dość szybko ustępują jednak zachwytowi. Z biegiem kolejnych piosenek atmosfera robi się coraz bardziej magiczna. Australijski bard bezwzględnie przykuwa uwagę słuchacza i wcale nie potrzeba mu do tego rozbudowanego aparatu wykonawczego. Wystarczy jego głos i elegijnie brzmiący fortepian.
Jak mówi, grając utwory wybrane z całej kariery, od wczesnych Bad Seeds i Grinderman, aż po album "Ghosteen", czuł, że na nowo odkrywa te piosenki, dociera do ich sedna. Poruszająco wypada "The Mercy Sead", roztkliwia "Galleon Ship", urzeka "The Ship Song".
Wciąż trudno uniknąć wzruszenia słuchając "(Are You) The One That I`ve Been Waiting For?". Nick Cave udowadnia tu, że intymnie i akustycznie wcale nie musi oznaczać nudno. "Idiot Prayer" to prawdziwa uczta dla ducha.
Grzegorz Dusza
Red Seed Ltd.