Wcześniejszy album "Skeleton Tree" był co prawda przesiąknięty depresyjną atmosferą smutku i straty, jaką Nick Cave odczuwał po śmierci swojego piętnastoletniego syna, ale wypełniały go piosenki napisane jeszcze przed tragedią. Dopiero na nowym krążku Australijczyk mógł w pełni wyrazić ból, który odczuwa rodzic po stracie dziecka.
"Ghosteen", czyli wędrujący duch, składa się z dwóch części. Utwory zawarte na pierwszej płycie to dzieci, na drugiej - ich rodzice. Na pierwszej znalazły się mocno wyciszone kompozycje, o powolnej narracji.
W głosie Nicka Cave’a czuć rozgoryczenie i zmęczenie. Elegijny fortepian przydaje utworom jeszcze więcej smutku potęgowanego przez filmowe smyczki oraz analogowe syntezatory. W sposobie interpretacji Nickowi Cave'owi zaskakująco blisko tu do twórczości Scotta Walkera i Davida Sylviana, a budowane przez The Bad Seeds dźwiękowe krajobrazy przywodzą na myśl Briana Eno czy islandzką grupę Sigur Ros.
Dopiero w drugiej części artysta wpuścił do piosenek więcej światła, pojawia się w nich promyk nadziei, pogodzenia z losem. "Ghosteen" - ze względu na elegijny charakter - należy słuchać w skupieniu. Te piosenki wycisną łzy z oczu nawet największego twardziela.
Grzegorz Dusza
Mystic