Sharp zasłynął w latach 90. z eksperymentów nad
formą i brzmieniem gitary w rozmaitych kontekstach.
Wraz z założeniem Terraplane Sharp wkroczył w obszar
miejskiego bluesa skrzyżowanego z free jazzem.
Nieco ironicznie lider nazywa ten zespół kompletnie
niepopularną kapelą popową, lecz trudno się z taką
kwalifikacją zgodzić. Sekstet charakteryzuje się niezwykle
ciężkim brzmieniem, co po części wynika
z użycia puzonu (Curtis Fowlkes), saksofonu barytonowego
(Alex Harding), tuby lub basu (David Hofstra)
szczelnie wypełniających wraz z bębnami dolny rejestr.
Przynależy też do tej grupy śpiewający ekspresyjnym
barytonem Eric Mingus (syn Charliego) i właściwie
jedyną przeciwwagą w górnym rejestrze pozostaje
gitara lidera i czynele perkusji (Tony Lewis).
Zaproponowany
repertuar jest pełen kontrowersji. Raz
gitara akustyczna jest eksponowana na tle przygaszonych
instrumentów dętych, innym razem instrumenty
dęte kompletnie zagłuszają gitarę. Mimo wielu odskoków
free, w niemal każdym utworze pojawia się fragment
z typowo bluesowym kołysaniem.
Postacią ubarwiającą poszczególne fragmenty jest Mingus, który
z pasją wyśpiewuje strofy utrzymane w typowej konwencji
miejskiego bluesa. Wtedy najczęściej gitara
Sharpa podkłada rasowe riffy bluesowe. Szczególnie
mocnym momentem w tym względzie jest kompozycja
Boom Baby Boom, w której solo Sharpa wydaje się
możliwym do spreparowania jedynie przez muzyka
z czarnymi palcami. Dość daleko od klasyki bluesa,
niezwykle ekspresyjnie i niecodziennie.
Cezary Gumiński
MULTIKULTI