MEDESKI, MARTIN & WOOD/ JOHN ZORN

Zaebos: The Book Of Angels vol. II

Zaebos: The Book Of Angels vol. II

Wykonanie

Nagranie

Nie przepadam za Johnem Zornem. Jest arogancki, nienawidzi polskich fotografów i daje temu wyraz w najgorszy sposób - obrażając ich. Incydent sprzed pięciu lat w Sali Kongresowej, kiedy występował z grupą Naked City zaważył na takiej opinii. Nie wszyscy pewnie wiedzą, że najpierw pozwolił na fotografowanie, a potem kazał ochronie wyprowadzić kogoś z aparatem. Następnie polecił wokaliście Mike`owi Pattonowi opluć siedzącego w pierwszym rzędzie czołowego polskiego fotografa. Tylko dlatego, że trzymał aparat na kolanach.

Widać John Zorn lubi atmosferę skandalu - może wszystko było zaplanowane. Choć przyznam się, że nie znalazłem opisów takiego zachowania w zachodniej prasie. Na North Sea Jazz Festival był bardzo grzeczny. Ale ta zła strona Zorna nie przysłania mi jego muzyki, którą cenię wysoko. Na festiwalu Warsaw Summer Jazz Days 1999 odbył się jeden z najciekawszych artystycznie dni poświęconych jego twórczości. Kolejno wystąpiły formacje: Masada String Project, Bar Kokhba i Masada Quartet wykonujące jego muzykę. Już wtedy Zorn nie grał we wszystkich zespołach, niektórymi tylko dyrygował.

Kilka lat temu zajął się praktycznie tylko komponowaniem. Napisał "Masada Book 2: The Book of Angels", poświęcając ją upadłym aniołom, czyli w naszej nomenklaturze diabłom. Kolejne tomy przekazuje różnym muzykom i zespołom do swobodnej interpretacji. Piątą księgę "Balan" nagrał nasz The Cracow Klezmer Band. A poza nimi: Mark Feldman i Sylvie Courvoisier, Uri Caine, Marc Ribot, Erik Friedlander, Jamie Saft, Bar Kokhba, Masada String Trio i Koby Israelite.

Księgę jedenastą "Zaebos" Zorn powierzył zespołowi Medeski Martin & Wood. Na taki krok Zorna czekałem! Przecież John Medeski, Chris Wood i Billy Martin występowali już z nim w zespole Masada w 1993 r. Byli jeszcze mało znani, ale już doskonalili idee swobodnej, kolektywnej improwizacji. Dziś są uważani za jeden z najbardziej kreatywnych zespołów. W ubiegłym roku oklaskiwaliśmy ich na Torwarze podczas Warsaw Summer Jazz Days, w poszerzonym o gitarzystę Johna Scofielda składzie. To był fantastyczny koncert, przede wszystkim dzięki Medeskiemu, który na instrumentach klawiszowych wyczyniał rzeczy niepojęte. Przypomnę jeszcze słynny, darmowy koncert w parku przy Królikarni i pierwszy ich występ na WSJD w Sali Kongresowej, kiedy zaczynali dopiero nagrywać dla Blue Note Records. MMW mają w Polsce zagorzałych fanów i dla nich ta płyta to gratka nie lada. Krytycy w USA twierdzą, że to najlepsza z ksiąg Zorna. Nie mogę się do tej opinii przyłączyć, bo nie znam wszystkich.

Od pierwszego tematu "Zagzagel" robi niesamowite wrażenie. Gęsty rytm, przesterowane brzmienie elektronicznej klawiatury, przypominającej momentami gitarę elektryczną, kojarzą się raczej z eksperymentalnym zespołem rockowym z Japonii. Zorn chętnie wydaje takie płyty. Po tym szaleństwie, które każdemu podniesie poziom adrenaliny, następuje wyciszenie w "Sefrial". To wyjątkowo ujmująca melodia, najpiękniejsza w tym zestawie. Tak lirycznych fraz w wykonaniu MMW jeszcze nie słyszałem. Charakterystyczne dla nich brzmienia: organy Hammonda na bazie pulsującego funkowego rytmu słychać w temacie "Agmatia". Medeski znowu pokazuje tu wirtuozerski kunszt. Bardziej niż otwierającym utworem, zaskoczony jestem czwartym - "Agmatia". To wręcz tradycyjny hard-bopowy temat z nieco poszarpanym rytmem, jak u Monka. Tajemniczo rozpoczyna się "Chafriel". Medeski gra tu na organach z jakąś przystawką typowy, klezmerski motyw, podczas, gdy kontrabas Wooda tworzy jakby osobną dramaturgię. Oszczędna, monotonna gra perkusji Martina podkreśla punkty styczności obu instrumentów. Hammond dochodzi do głosu w "Ahaij", choć to raczej psychodeliczna improwizacja niż próba zarysowania tematu. A w takich chwilach MMW są w siódmym niebie.

Wyciszenie emocji przynosi "Asaliah" z wyraźnym żydowskim motywem. To mogłaby być pieśń miłosna. Szybki, powtarzający się rytm wciąga nas w opowieść o "Vianuelu". Kataklizm zwiastuje "Jeduthun". Ten temat ma zdecydowanie schizoidalny charakter. Zabawy brzmieniem słychać w "Malach ha-Sopher". To najbardziej wyciszony utwór płyty, z delikatnym motywem przechodzącym niepostrzeżenie do finałowego "Tutrusa`i". Ciekawe, że żydowska melodia grana tu na fortepianie, a nie np. na klarnecie, zupełnie nie kojarzy się z muzyką klezmerską. Medeski Martin & Wood wskoczyli w buty Zorna, jak w swoje własne i znowu zdobywają góry jazzowej improwizacji.

Marek Dusza
TZADIK/MULTIKULTI

GATUNKI MUZYKI
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio marzec 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu