Cofnijmy się 70 lat wstecz. Był rok 1949, jazzowe orkiestry miały okres największego rozkwitu za sobą, ale nadal były bardzo popularne. Te najlepsze występowały w coraz większych salach koncertowych, a także w radiu. Jednak na pierwszy plan wychodziły już mniejsze zespoły jazzowe, grające w nowym stylu nazywanym be-bop.
Najsłynniejsze zespoły powstawały w Nowym Jorku, tu był tygiel pomysłów, tu ściągali najbardziej utalentowani muzycy, a każdy z nich chciał zagrać z Charlie Parkerem lub z Dizzym Gillespie'em. Jedną z nowych twarzy był trębacz Miles Davis. W latach 1945–48 nabierał doświadczenia, występując z Parkerem i dokonał pierwszych nagrań z jego zespołem.
W tym samym czasie w Nowym Jorku działał aranżer Gil Evans, który wcześniej zasłynął współpracą z orkiestrą Claude'a Thornhilla, działającą na Zachodnim Wybrzeżu USA. Grali w niej wysokiej klasy muzycy, a dodatkowym wyróżnikiem były niekonwencjonalne aranżacje Evansa. Chociaż orkiestra przygrywała do tańca, jak wszystkie wówczas big bandy, jej brzmienie eksponowało solówki muzyków w eleganckim, pozbawionym wibrata stylu. To Thornhill i Evans położyli podwaliny pod styl określany później jako cool.
Jednak trzeba było klasy nowojorskich muzyków, by styl ten rozwinął się w Nowym Jorku. Gil Evans stworzył otwarte warsztaty, zapraszając najpierw młodych muzyków, ale John Lewis (później założył The Modern Jazz Quartet), na perkusji zagrał Kenny Clarke, a na puzonie J.J. Johnson. Na trzeciej sesji w utworze "Darn That Dream" wystąpił wokalista Kenny Hagood, a na rożku zagrał słynny później Gunther Schuller.
W latach 1949–50 wytwórnia Capitol wydała cztery single zawierające po dwa nagrania. Na płytach na 78 obrotów po prostu więcej się nie mieściło. Dopiero w 1954 r. na 10-calowej płycie drobnorowkowej "Classics in Jazz: Miles Davis" ukazała się inna kompilacja nagrań, choć "Jeru", "Israel" i "Godchild" zostały powtórzone.
Jednak trzeba było klasy nowojorskich muzyków, by styl ten rozwinął się w Nowym Jorku. Gil Evans stworzył otwarte warsztaty, zapraszając najpierw młodych muzyków, ale liczył, że zainteresuje swoimi aranżacjami także największych, w tym Charliego Parkera. To mu się nie udało. Natomiast bogactwem harmonii zapożyczonych od kompozytorów francuskiego impresjonizmu, a także Strawińskiego, Evans zaraził Milesa Davisa, który postanowił założyć własny zespół, angażując muzyków występujących w piwnicy Evansa przy 55 Ulicy na Manhattanie.
Najważniejszym muzykiem okazał się grający na saksofonie barytonowym aranżer i kompozytor Gerry Mulligan. Miał już na swoim koncie jazzowe hity napisane dla popularnej orkiestry perkusisty Gene’a Krupy. Lekki styl gry Mulligana i ciepłe brzmienie jego barytonu doskonale pasowało do koncepcji Davisa i Evansa.
Miles Davis uznał, że nonet będzie najlepszym składem orkiestry. Był to zespół dokładnie o połowę mniejszy od orkiestry Thornhilla. Lider Miles Davis grał na trąbce, Kai Winding na puzonie, Lee Konitz na saksofonie altowym, Mulligan na barytonie, Al Haig na fortepianie, Joe Shulman na kontrabasie, Max Roach na perkusji. Ciekawostką było zaangażowanie tubisty Billa Barbera i grającego na rożku francuskim – Juniora Collinsa.
Brzmienie nonetu Milesa Davisa i wykonywane przez niego kompozycje zainteresowały wytwórnię Capitol, która zaproponowała im nagrania. Te odbyły się w czasie trzech sesji: 21 stycznia 1949 r., 22 kwietnia 1949 r. i 9 marca 1950 r.
Wymieniony skład nagrywał tylko na pierwszej z nich, a następnie muzycy zmieniali się. Doszedł znakomity pianista John Lewis (później założył The Modern Jazz Quartet), na perkusji zagrał Kenny Clarke, a na puzonie J.J. Johnson. Na trzeciej sesji w utworze "Darn That Dream" wystąpił wokalista Kenny Hagood, a na rożku zagrał słynny później Gunther Schuller.
W latach 1949–50 wytwórnia Capitol wydała cztery single zawierające po dwa nagrania. Na płytach na 78 obrotów po prostu więcej się nie mieściło. Dopiero w 1954 r. na 10-calowej płycie drobnorowkowej "Classics in Jazz: Miles Davis" ukazała się inna kompilacja nagrań, choć "Jeru", "Israel" i "Godchild" zostały powtórzone.
Kiedy w 1957 r. zaczęto tłoczyć tzw. LP (Long Play), na jednej płycie długogrającej ukazało się jedenaście utworów z tych trzech sesji. W erze płyt kompaktowych Capitol wydał dwa albumy: "Birth of the Cool" (1989) z dwunastoma nagraniami oraz "The Complete Birth of the Cool" (1998). Na tym drugim uzupełnieniem sesji studyjnej była rejestracja dwóch koncertów z września 1948 r., a więc z okresu wcześniejszego, kiedy kształtował się styl nonetu Milesa Davisa.
Wielu jazzmanów biorących udział w tych nagraniach zasłynęło później własnymi zespołami: Mulligan, Konitz, John Lewis, J.J. Johnson, Clarke, Max Roach. Pierwsze reakcje na występy i nagrania nonetu były powściągliwe.
Mimo to łagodne brzmienie cool stawało się coraz popularniejsze, szczególnie na Zachodnim Wybrzeżu w Los Angeles i San Francisco. Krytycy dopiero po pewnym czasie zauważyli nowatorski charakter orkiestry. Magazyn "Down Beat" napisał, że nonet stworzył nowoczesny jazz kameralny. Co ciekawe, czarni jazzmani mieli pretensje do Davisa, że zatrudnił tak wielu białych muzyków.
Czas pokazał, że Miles Davis stworzył epokowe nagrania, a echa tego stylu powracały nie tylko na jego płytach, że wspomnę choćby "Kind of Blue", ale wywarły wpływ na cały nurt nazywany cool jazz. Najważniejsze, że nic a nic się nie zestarzały, co dotknęło np. nagrania be-bopu. "Birth of the Cool" jest kamieniem milowym jazzu, a jego kompletna wersja powinna znaleźć się na półce każdego melomana.
Marek Dusza
CAPITOL/UNIVERSAL