Aż dwa albumy zafundował swoim fanom w ubiegłym roku zespół The National. W kwietniu ukazał się "First Two Pages of Frankenstein", a w listopadzie "Laugh Track". Porównanie obu wydawnictw wypada na korzyść tego drugiego. Może wpływ ma na to pora roku, bo przecież nowojorska kapela uchodzi za mistrzów smuteczków.
Wokalista grupy, Matt Berninger, ze swoim barytonem silnie działa na zmysły, buduje nastrój piosenek. W trzech utworach dzieli się obowiązkami wokalnymi z zaproszonymi gośćmi. W podbarwionym elementami indietroniki "Weird Goodbyes" stworzył intrygujący duet z Justinem Vermonem (Bon Iver).
Nastrojowo i podniośle zabrzmiał tytułowy "Laugh Track" z udziałem songwriterki Phoebe Bridgers. W country’owym "Crumble" udziela się zaś Rosanne Cash, córka Johnny’ego. To bardzo mocne punkty płyty. Ciekawie wypada także otwierający album "Alphabet City", łączący charakterystyczną dla zespołu melancholię ze smyczkami i niemal kosmiczną elektroniką.
The National nie daje się jednak przypisać tylko do jednej szufladki. Potrafią także zagrać spontaniczny gitarowy numer napędzany mocną perkusją ("Deep End"). Do rocka spod znaku The Velvet Underground nawiązuje zaś zamykający album "Smoke Detector". To prawie ośmiominutowy odlot z głównie recytującym Berningerem, zgiełkliwymi gitarami i surowym garażowym brzmieniem. Takiego The National jeszcze nie znaliśmy.
Grzegorz Dusza
4AD/Sonic