Jeszcze zanim zobaczyłem na własne oczy części systemu Paradigm Millenia, ucieszyło mnie to, że przybyły w sumie w dwóch, a nie w "iluś tam" kartonach. Rozumiem, że indywidualne opakowania satelitów B&W i Monitor Audio nie wynikają z jakiegokolwiek zaniedbania, tym bardziej nie z oszczędności, ale z koncepcji, aby sprzedawać je nawet pojedynczo, co pozwala każdemu stworzyć dowolny system, ewentualnie sukcesywnie go rozbudowywać.
Paradigm poszedł inną drogą, zaoszczędził na opakowaniu i oszczędził też użytkownikowi (a także redaktorom testującym) otwierania kolejnych pudełek - a potem przechowywania ich "nie wiadomo gdzie". Satelity Millenia One są sprzedawane albo w parach ("2.0"), albo w kompletach pięciu ("5.0"), a może nawet i trzech ("3.0" - taki trop znalazłem na stronie producenta, ale nie ma go w cenniku polskiego dystrybutora), co przecież odpowiada zapotrzebowaniu w 99,9% sytuacji. Oczywiście wypada dokupić subwoofer Millenia Sub, który jest sprzedawany niezależnie.
Wszystkie satelity zapakowano do jednego płaskiego, zbiorczego kartonu, z których wyjmuje się je jak czekoladki z bombonierki, a nie jak prezenty z worka Świętego Mikołaja, nie wiedząc, na co teraz trafi ręka. Do tego nie sypie się nam po dłoniach żaden kruchy styropian i bez zaglądania do instrukcji, absolutnie intuicyjnie, połączymy satelity z masywnymi, "stołowymi" statywami.
Jedyna śruba, którą musimy odkręcić i przykręcić po ustawieniu w odpowiedniej pozycji adaptera i podstawki, jest bardzo solidna i ergonomiczna - nie potrzeba do niej żadnego klucza, dużym motylkowym łbem kręcimy własnymi palcami. Satelity możemy ustawić względem podstawki w dużym zakresie kątów, regulując zarówno w płaszczyźnie poziomej, jak i pionowej. Obrócenie adaptera o 90O pozwala ustawić Millenia One w poziomie, co oczywiście służy zaadaptowaniu ich do roli głośnika centralnego.
Po zakręceniu całość jest bardzo stabilna. Do montażu naściennego ma służyć inny element; tym razem "stołowe" podstawki, inaczej niż w przypadku M-1 i A10, nie mogą się przeobrazić w uchwyt ścienny.
Mam tylko małe zastrzeżenie do zacisków przyłączeniowych - same w sobie są solidne, złocone, wsunięte w głąb obudowy, a małe wyżłobienia na tylnej ściance w pobliżu (dobrze widoczne na zdjęciu obok) wydają się prowadzić kabel w ich stronę, ale okazuje się, że otworek w rzpieniu nie znajduje się na wprost tych wyżłobień, lecz głębiej. Trzeba więc trochę się nagimnastykować, aby wprowadzić tam odizolowany przewód, nie "rozczapierzając" go przy okazji.
O włożeniu regularnych "bananków" ani tym bardziej "widełek" nie ma mowy, przydałyby się sprzedawane kiedyś zagięte końcówki szpilkowe Millenia One ważą razem z podstawkami tylko 3 kg, ale w przypadku takich maleństw o objętości ok. dwóch litrów nawet taka masa robi dobre wrażenie, gdy weźmie się je do ręki.
Czuć, że są "napakowane", że swoje robi nie tylko aluminiowa, odlewana obudowa, ale też jej zawartość - małe, lecz poważne przetworniki. Możemy je zobaczyć z zewnętrz, maskownica jest zdejmowana.
Nisko-średniotonowy 10-cm i 25-mm kopułka wysokotonowa mają membrany aluminiowe, ich kosze, wraz z całym frontem, przykrywa warstwa przyjemnego w dotyku, miękkiego tworzywa. Pozostałą powierzchnię polakierowano na wysoki połysk - dostępne kolory to czarny i biały, ale biały w bardziej mlecznej niż śnieżnej tonacji.
Aluminiowe odlewy satelitów są oczywiście kosztowniejsze niż konwencjonalne skrzyneczki z MDF-u, lecz w przypadku tak małych konstrukcji ich zastosowanie jest szczególnie korzystne - opłaca się zrobić i sprzedać to nieco drożej, ale łatwo przekonać klienta, że warto wydać trochę więcej. Po pierwsze, wspomniane koszty z powodów technologicznych rosną szybciej wraz ze wzrostem wielkości obudowy niż w przypadku kolumn z konwencjonalnymi obudowami.
Patrząc z drugiej strony, szybciej maleją wraz ze zmniejszaniem się konstrukcji. Jeśli więc produkować aluminiowe - to właśnie te małe. Dają ogromne pole do popisu dla projektanta - można wymyślać opływowe kształty, z różnymi subtelnymi, a zarazem wytrzymałymi funkcjonalnymi dodatkami (np. mechanizmy mocowania podstawek) - jeżeli więc małe, to te do instalacji.
Walor wizualny satelitów wiąże się z ich umiarkowaną wielkością, ale przy określonej objętości wewnętrznej, potrzebnej do uzyskania optymalnych warunków pracy głośnika nisko-średniotonowego (nawet takie maleństwa potrzebują kilku litrów, aby dojść z charakterystyką w okolice 100 Hz) obudowa z kilkunastomilimetrowego MDF-u musiałaby mieć zewnętrzne wymiary większe niż skorupa z aluminium o znacznie cieńszych ściankach. Wreszcie aluminiowa obudowa, znajdująca się bardzo blisko głośników, może działać do pewnego stopnia jak radiator.
Testując Paradigma od wielu lat, zaprzyjaźniliśmy się... nie tylko z dystrybutorem, ale też z kilkoma rodzinami produktów, zwłaszcza z linią Monitor, która nieustannie odradza się w nowych wersjach. Jednak już na samym początku naszych spotkań, piętnaście lat temu, testowaliśmy wielki subwoofer, którego nazwy nie pamiętam... ale to przecież Paradigm dostarczył też najmocniejszy subwoofer, jaki w całej naszej historii testowaliśmy ("Audio" 2/2012) - Signature Sub 2, a także niezwykły, patrząc na relację możliwości do wielkości - Seismic 110 ("Audio" 6/2012).
Paraigm Millenia Sub
W roku 2012 pokażemy więc aż trzy wyjątkowe subwoofery kanadyjskiej firmy, bo Paraigm Millenia Sub też jest jedyny w swoim rodzaju. I nie jest to kosmiczny zbieg okoliczności - jak już pisałem we wstępie, Paradigm działa na rynku, na którym kino domowe, a więc i subwoofery, są już nawet ważniejsze niż kolumny stereo.
Dlatego firma stworzyła ogromną ofertę i staje dzisiaj w jednym szeregu z największymi specjalistami w tej dziedzinie, jak REL czy Velodyne, którzy nie produkują jednak niczego poza subwooferami, a Paradigm ma katalog pełen głośników wszelakiego rodzaju i z takim profilem jest firmą zupełnie wyjątkową. Inna sprawa, że w tym teście Paradigm natknął się na bardzo mocnych konkurentów, którzy też mieli doskonałe pomysły (i możliwości) na przygotowanie wyjątkowych subwooferów.
Subwoofer Paradigm Millenia Sub, jaki jest, każdy widzi. Idea oczywista - płaski jak grzejnik, przygotowany do instalacji w najróżniejszych miejscach i pozycjach. Producent pisze, że Millenia Sub jest bardziej wygimnastykowany niż mistrz jogi. Przykładowe pozycje: pod ścianą, na ścianie, przy kanapie, pod kanapą, itp. itd. Subwoofer może pracować w pionie lub w poziomie, dla obydwu orientacji przygotowano odpowiednie nóżki.
Do takiego kształtu obudowy dopasowano kształt przetwornika, a nawet dwóch. Rutynowa odpowiedź na pytanie, gdzie w projektowanej płaskiej obudowie zamontować głośnik, brzmiałaby pewnie: na największej ściance (a głębokość obudowy byłaby wówczas ograniczona do głębokości samego przetwornika - kosza z magnesem). Takie konstrukcje też się spotyka, taki pomysł wykorzystuje się w kolumnach z wąską przednią ścianką, w których głośnik (głośniki) niskotonowe instaluje się na bocznych.
W subwooferze Paradigm Millenia Sub jest zupełnie inaczej. Trudno powiedzieć, które ścianki są boczne, która przednia, która tylna, nawet nie wiadomo na pewno, która jest górna... Ale jakby nie patrzeć, głośniki są na tych węższych, i zajmują całą ich powierzchnię. Ich membranom nadano kształt wydłużonego stadionu, skądinąd od dawna znanego, choć wcześniej niewystępującego w tak ekstremalnych proporcjach. Ale czemu nie?
Może łatwiej jest manipulować kształtem membrany, niż minimalizować głębokość jej profilu, a w związku z tym głębokość kosza, i zmieniać usytuowanie układu magnetycznego, nad czym pracuje się w głośnikach "spłaszczonych", a nie - jak tutaj - w "zwężonych".
Głośnik ma niezwykły kształt membrany, lecz poza tym jest zasadniczo konwencjonalnym głośnikiem dynamicznym; membrana z zewnątrz jest płaska (z biegnącym przez środek karbem wzmocnienia), z tyłu już lekko stożkowa, i łączy się z jednocalową cewką trzymaną przez podwójny dolny resor. Górne zawieszenie też jest specjalne - szereg "zmarszczek" pozwala zachować stałą i symetryczną (jednakową przy ruchu membrany w obydwie strony) podatność przy dużych amplitudach.
Subwoofer jest bardzo oryginalny i zaawansowany, ale czy również - co dla funkcjonowania tych urządzeń jest najważniejsze - będzie wydajny? Wydłużona membrana wygląda ciekawie, ale nie budzi takiego zaufania, jak klasyczny, duży "garnek". Policzmy jednak - powierzchnia zastosowanej tutaj membrany o wymiarach 3 cale na 14 cali odpowiada powierzchni membrany głośnika 8-calowego... Mało? Pewnie, że mało!
Dlatego w Millenia Sub zainstalowano dwa takie głośniki na przeciwległych ściankach, a więc przy wszystkich różnicach dzielących te konstrukcje - w sposób analogiczny, jak w subwooferze PV1D (gdzie pracują dwa okrągłe 8-calowe).
Szanse wszystkich testowanych subwooferów są wyrównane - wszędzie zainstalowano głośnik / głośniki o łącznej powierzchni odpowiadającej 12-calowemu przetwornikowi. I tak jak konkurenci, również Millenia Sub ma obudowę zamkniętą.
Oczywiście i Paradigm nie omieszkał zwrócić naszą uwagę na fakt, że takie ustawienie przetworników przynosi dodatkową korzyć - zredukowania naprężeń w obudowie. Paradigm Millenia Sub stojąc w pozycji pionowej, oparta na małej podstawce, ma dość wąsko rozstawione punkty podparcia, dobrze więc, że jej tylko umiarkowane drgania nie będą pogarszać stabilności.
Konstrukcja jest relatywnie lekka - waży niewiele ponad 10 kg, co wynika nie z braku solidności (obudowę wykonano z 5-mm aluminium), lecz z zastosowania w głośnikach małych i lekkich, ale przecież bardzo wydajnych neodymowych układów magnetycznych.
Zainstalowany wzmacniacz dostarcza (wg danych producenta - tych wzmacniaczy nie mierzymy w naszym laboratorium) 300 W "w eremesie" i 900 W w dynamicznych pikach. Do Millenia Sub można doprowadzić sygnał albo pojedynczym gniazdem RCA (wzmacniacza stereo nijak nie podłączymy...), albo... bezprzewodowo! Odbiornik jest już wbudowany, trzeba jednak w tym celu dokupić (opcjonalny) transmiter PT-2 o zasięgu 15 metrów.
Zestaw regulacji jest konwencjonalny - wzmocnienie, filtrowanie, faza. Wszystkie te parametry regulujemy płynnie; nie ma żadnych zabaw z equalizacją, tak jak w subwooferach PV1D i AW-12, ale jest coś w zamian (choć znowu opcjonalnie) - podłączany za pomocą USB "Perfect Bass Kit", pomagający uzyskać prawidłową charakterystykę w szczególnie niekorzystnych warunkach akustycznych.
Odsłuch
Wraz z systemem Paradigma wracamy do koncepcji bardzo podobnej jak w systemie B&W - malutkich satelitów i niekonwencjonalnego, ale wydajnego subwoofera. Paradigm Millenia One nie "czarują", nie kombinują, jak by tu bez basu zagrać ładnie i przyjemnie; grają "wprost", bez kamuflażu, energicznie i detalicznie. Przy wszystkich elementarnych zaletach takiego brzmienia, pokazuje ono swój sens dopiero po podłączeniu subwoofera.
Satelity Millenia zaczynają wyżej, a charakter brzmienia w zakresie średnio-wysokotonowym - bogaty i ekspansywny - nie pozwala nie zauważyć braku substancji "wypełniającej" albo - inaczej mówiąc - solidnego fundamentu. To nie jest żaden zarzut, tylko wyjaśnienie związane z przyjętą przeze mnie w tym teście zasadą wstępnego rozpoznania właściwości samych satelitów. Ocena należy się całemu systemowi.
Po dołączeniu subwoofera brzmienie nabiera jeszcze większych i już wyraźnie zdrowych rumieńców; średnie tony są żywe i czyste, góra pasma gładka oraz detaliczna; przypomina mi to brzmienie przedstawianych w tym samym numerze słuchawek Shure SRH940 (może ktoś dokupi sobie do kompletu?...).
Teraz możemy całość zrównoważyć odpowiednią porcją basu, dobrać go sobie pod gust i pod nagranie, ale nawet przy jego wysokim poziomie nie tracimy dynamiki i artykulacji zakresu średnio-wysokotonowego.
Tym razem nie ma zaokrąglenia i zmiękczenia, które zostało zaimplementowane do brzmienia Monitor Audio, jest typowy dla najlepszych konstrukcji Paradigma "konkret", wyraźne krawędzie, bezkompromisowa komunikatywność.
Uwaga - nie przemycam między wierszami sugestii, że to brzmienie natarczywe i wyostrzone; nic, albo bardzo niewiele, jest przez Millenia dodawane, ale niewiele jest też odejmowane; gorsze nagrania brzmią proporcjonalnie gorzej, nie są ani dyskryminowane, ani traktowane pobłażliwie; Millenia są "sprawiedliwe". Pierwszy plan może być bliski, nie wejdzie nam jednak na głowę, nie rzuci się "na twarz", brzmienie nie zacznie też nas "otulać" miękkim i ciepłym kocykiem.
System Paradigm Millenia może zagrać bardzo głośno, a przy tym długo zachowuje wyśmienitą dynamikę i szczegółowość; bas długo utrzymuje dobrą formę, nie zaczyna bulgotać ani twardo przytłukiwać, a całe brzmienie ma krzepę, nie popiskuje rozpaczliwie, mimo że wysokich tonów nie żałuje, lecz mocno, dobitnie, rzeczowo serwuje dowolną kombinację dźwięków - Paradigm najdłużej utrzymuje porządek na scenie i klarowność nawet najbardziej spiętrzonych aranżacji.
Tego się zresztą po Paradigmie spodziewałem. To profesjonalista. Nikt go nie prosił, żeby zrobić satelity, które grają jak małe monitory - od tego są... małe monitory. Ale zamówienie na system sub-sat 5.1, który swobodnie może nagłośnić nawet spore pomieszczenie, zrealizował w stu procentach.
Andrzej Kisiel