KEF iQ7 wyglądają bardzo schludnie i nowocześnie - zwłaszcza w tej okleinie, w jakiej zostały dostarczone do testu – imitującej orzech. Wreszcie nie czereśnia. Imitującej, bo to tylko sztuczna okleina, a nie naturalny fornir, ale efekt jest doskonały.
Obudowa nie ujawnia śladów łączenia ścianek, a sam jej kształt też jest nadal w poważaniu – boki biegną łukiem i płynnie łączą się ze sobą z tyłu, bez żadnego dodatkowego widocznego zwornika.
Moduł Uni-Q wystaje ponad górną krawędź skrzynki, co dało pretekst do założenia na górną ściankę dodatkowej “czapki”, a ta, chociaż dyskretnie polakierowana na czarno, wcale nie jest plastikowa, ale metalowa, co każdy klient stwierdzi z satysfakcją.
I o to w końcu chodzi, chociaż akustycznych powodów całego przedsięwzięcia z wysunięciem modułu Uni-Q nie ustaliłem. Również głośnik niskotonowy ma towarzystwo – wylotu tunelu bas-refleks, który dopasowuje się kształtem do nadrzędnego, większego pierścienia zakrywającego kosz głośnika.
Te elementy są już plastikowe, ale nie żądajmy zbyt wiele od kolumny za 3600 zł. I tak stara się jak może, i ma wyniki.
Przy takiej staranności trochę zaskakuje brak jakiegokolwiek cokołu - ostatecznie iQ7 bardzo chybotliwe nie są, ale cokół to też dobra okazja do popisu dla projektanta. Albo zabrakło natchnienia, albo już zupełnie pieniędzy w budżecie, na szczęście w dolnej ściance są obsady na kolce, a te na wyposażeniu.
Znający technikę KEF-a nie będą mieli obaw, że w konstrukcji iQ7 zabrakło głośnika wysokotonowego – jak zwykle, został on zaimplementowany w koncentrycznym układzie Uni-Q, czyli w centrum głośnika... tym razem średniotonowego, a nie nisko-średniotonowego.
A skoro tak, to znaczy, że KEF iQ7 jest układem trójdrożnym, a nie dwuipółdrożnym, jak można by się spodziewać, widząc dwa przetworniki o takiej samej średnicy.
Dla laików hasło “trójdrożny” może być nawet bardziej obiecujące niż wciąż czasami niezrozumiałe “dwuipółdrożny”, ale w tym przypadku oznacza, że tylko dolny głośnik przetwarza niskie częstotliwości, natomiast górny, pracujący razem z wysokotonowym, już tylko średnie. Trochę szkoda jego potencjału w sytuacji, gdy tylko jeden, i nie większy ani trochę, głośnik zmaga się z basem.
W katalogu znajdujemy dane dotyczące częstotliwości podziału – między sekcją niskotonową a średniotonową ma to być 250Hz, nisko, ale raczej nie daje nadziei, że górna 17-tka pomaga przetwarzać bas.
Dane katalogowe okazują się jednak trochę niedokładne, natomiast działania konstruktora iQ7 jak najbardziej słuszne – nasze pomiary pokazują, że górny głośnik, chociaż filtrowany “od dołu”, ostatecznie ma pewien udział w przetwarzaniu basu, dochodząc z wysokim poziomem do stu klilkudziesięciu herców, a odciążony od dużych amplitud najniższych częstotliwości, będzie z mniejszymi zniekształceniami przetwarzał średnie częstotliwości.
Jeżeli miał to już być układ trójdrożny, to został ustawiony w najbardziej rozsądny sposób.
Większość producentów pokusiłaby się o wdrożenie układu dwuipółdrożnego, aby podnieść bas i zwiększyć moc, KEF woli zadbać o czystość średnich tonów, jednocześnie pozwalając silnemu głośnikowy średniotonowemu zejść dość nisko.
Średnio-wysokotonowy moduł Uni-Q ma do dyspozycji własną komorę – zamkniętą, wydzieloną poziomą przegrodą pomiędzy 17-cm głośnikami, widać więc, że większą część objętości zajmuje system bas-refleks przypisany głośnikowi niskotonowemu.
Ale okazuje się, że wcale nie całą, jaka pozostaje po odjęciu górnej części – również na dole obudowy oddzielono komorę, jednak w żaden sposób nie wykorzystaną – najwyraźniej chodziło tylko o celowe zmniejszenie objętości samego bas-refleksu.
Co ciekawe, zmierzone charakterystyki układu bas-refleks wskazują na to, że większa objętość wcale by mu nie zaszkodziła, ale na wyposażeniu jest też zatyczka, która może zmienić “tryb pracy” na obudowę zamkniętą - wymagającą zwykle mniejszej objętości.
Tak czy inaczej można było przy okazji pokusić się o umieszczenie w dolnej, pustej komorze np. zwrotnicy - jest ona jednak przymocowana do owej dolnej przegrody, ale od góry, od strony komory głośnika, co było pewnie łatwiejsze w montażu.
Z kolei gniazdo znajduje się na samym dole, a więc właśnie w tej oddzielnej komorze, i przewody od niego biegnące muszą przebijać się przez przegrodę – co z kolei montaż komplikuje, jednak taka pozycja gniazda jest rzeczywiście wygodniejsza dla użytkownika.
Poza tymi dwoma pełnymi przegrodami pełniącymi funkcję dzielenia obudowy na odrębne komory, dodatkowych wzmocnień już nie ma, ale i być nie musi – obudowa nie jest przecież bardzo wysoka, a wygięcie ścianek bocznych automatycznie zwiększa sztywność.
Może się wydawać, że i przednia ścianka jest lekko wygięta, jednak tutaj delikatne zaokrąglenie jest efektem nie wyginania, ale obrabiania z zewnętrz normalnej płyty mdf-u (od wewnątrz powierzchnia jest więc płaska).
Zwrotnica oparta jest na filtrach wyższego rzędu, co KEF jasno stwierdza w materiałach firmowych, zwracając uwagę na ich zalety – szybsze i gładsze przejście charakterystyki przez zakres częstotliwości podziału i stabilniejsze charakterystyki kierunkowe.
Równomierne rozpraszanie jest podstawową zaletą samego układu koncentrycznego Uni-Q – umieszczenie głośnika wysokotonowego w centrum średniotonowego powoduje, że ich wzajemna pozycja jest niezmienna bez względu na kąt, z jakiego obserwujemy układ.
Dzięki temu ustalone relacje fazowe między głośnikami, ważne dla zgodnej współpracy właśnie w zakresie częstotliwości podziału, również nie ulegają zaburzeniom.
Uzyskana na osi głównej zrównoważona charakterystyka nie pryśnie jak bańka mydlana nawet pod dużymi kątami. Akustycznym kosztem tego sprytnego rozwiązania jest pewne utrudnienie pracy samemu głośnikowi wysokotonowemu, którego kopułka ma przed sobą tubę utworzoną przez stożek membrany głośnika średniotonowego, a bezpośrednio dookoła pierścień oddzielający jedną membranę od drugiej.
Kolejne udoskonalenia systemu Uni-Q poprawiają zarówno ten element konstrukcji, jak i zmieniają materiał membran. Obecnie kopułka wysokotonowa jest aluminiowa, a membrana średniotonowa z polipropylenu wzmacnianego powłoką tytanową.
Kluczem do uruchomienia pierwszych układów Uni-Q było zastosowanie egzotycznego na owe czasy, i wówczas kosztownego miniaturowego, neodymowego układu magnetycznego dla głośnika wysokotonowego, który pozwolił zmieścić całą jego konstrukcję w środku większego układu magnetycznego głośnika średniotonowego.
KEF wspomina o zastosowaniu w układach magnetycznych tzw. pierścieni Faradaya, redukujących zniekształcenia, ale nie precyzuje, czy dotyczy to głośnika średniotonowego, czy niskotonowego, czy obydwu (raczej nie wysokotonowego). Głośnik niskotonowy ma membranę celulozową.
Kosze głośników są odlewane, a układy magnetyczne ekranowane – robi to dobre wrażenie, chociaż ekranowanie jest nam potrzebne coraz rzadziej.
Gniazdo przyłączeniowe jest podwójne, zaciski wyglądają na solidne, nie są jednak zbyt wygodne – nie akceptują wideł, a chcąc wetknąć końcówki bananowe trzeba popracować nad usunięciem tych cholernych zatyczek, które zabezpieczaj ą przed włożeniem do zacisków wtyczki sieciowej.
Oczywiście dopóty, dopóki ich nie usuniemy. Wtedy możemy sobie wsadzać co chcemy i jak chcemy, ale najpierw trzeba się trochę pomęczyć. Per aspera ad adstra, że się tak wyrażę, co mi napisała kiedyś w liście z wakacji sympatia ze szkoły, więc sobie zapamiętałem.
Odsłuch
Chociaż i dwóm pozostałym konstrukcjom nie brak wypełnienia średnich tonów, to KEF iQ7 idzie w tym kierunku najbardziej zdecydowanie – dobra równowaga tonalna pozwala dostrzegać średnicę jako naturalnego lidera, jest jak “remis ze wskazaniem”. Zwracając na to uwagę można chyba uczciwie pokusić się o stwierdzenie, że jest to najbardziej klasyczne brytyjskie brzmienie w tej grupie.
Bas jest bardzo dobrze przyklejony do całości, bez wzmocnienia jakie pojawia się w Monitor Audio BR6, ale też nie gubimy go z pola słyszenia, jak również on sam nie gubi wątku, gra raczej rytmicznie, choć niekoniecznie twardo, nie schodzi baaardzo nisko, jest w porządku – z innych kolumn można dostać więcej niskotonowych emocji, tutaj wykonywany jest program obowiązkowy i nie są popełniane żadne kardynalne błędy, a priorytetem jest jakość, nie ilość.
Wysokie tony są również w stylu KEF-a – lekko podporządkowane średnicy, z poziomem ani trochę nie podniesionym, i jednak minimalnie przytłumionym samym skrajem, co nie pozwala generować dużo powietrza, ale w zamian przesuwa cały balans w stronę niższego podzakresu, i wreszcie średnicy, wywołując wrażenie pełnej spójności, wręcz skupienia, a także plastyczności i gładkości.
Nie ma tam żadnej natarczywości, metaliczności, jak również chropowatości czy zapiaszczeń, chociaż nie ma też krystalicznej przejrzystości. Nie doczekamy się na efektowny błysk, fajerwerki rozdzielczości, wysyp detali, ale nie grozi nam żadne ukłucie czy tym bardziej zmasowana agresja.
Podsumowują ten wątek trzeba jednak podkreślić, że powściągliwość wysokich nie oznacza ich wycofania i zaciemnienia – po prostu nie wychodzą przed szereg, ale i nie chowają się z tyłu. Wracamy więc do spostrzeżenia, że KEF iQ7 są wyrównane, zdyscyplinowane, i jeżeli w jakimkolwiek zakresie można dostrzec podbarwienia, to będzie to właśnie... tak hołubiony środek pasma.
Po prostu jego żywość nie mogła nie zostać okupiona choć lekkimi objawami okazjonalnej nadpobudliwości, co jednak nie przeszkadza cieszyć się z wyjątkowej muzykalności i kultury iQ7. Według mnie to najwartościowszy model wolnostojący w całej serii iQ.