Oferta Audiovectora jest nietypowa. Formalnie w katalogu modeli jest całkiem sporo, ale faktycznie są to wariacje na temat trzech podstawowych konstrukcji (nie licząc różnych wersji głośników centralnych i subwooferów).
Zasadnicze układy odnoszą się jednak do form najpopularniejszych na rynku: są to więc kolumny wolnostojące dwuipółdrożne i podstawkowe monitory - oczywiście dwudrożne. Tylko niewielu klientów odejdzie z kwitkiem, niezadowolonych z braku np. dwudrożnych wolnostojących albo trójdrożnych.
Firma osiąga tym sposobem wymierne korzyści: w produkcji można oprzeć się na trzech podstawowych wzorach obudów, co daje oczywiste oszczędności, a przed klientem pojawiają się kuszące opcje upgrade'u do wyższych wersji (o ile od razu nie kupi najlepszej).
Tego typu kształt oferty dezaktualizuje też dużą część znanych i kłopotliwych pytań: czy do mojego pomieszczenia wystarczy monitor mały, czy potrzebny już duży, a może nawet kolumna wolnostojąca, tylko która... pewien wybór w tym 'wielkościowym' wymiarze wciąż jest, ale zredukowany do rozsądnego minimum.
Większość firm generuje dużą różnorodność konstrukcyjną i do tego wiele odrębnych serii przede wszystkim w celu uzyskania odpowiednio zróżnicowanych cen; Audiovector osiąga ten cel wprowadzając prostszy system - wielowariantowość kilku podstawowych układów.
Większość znajdzie coś na miarę swojego portfela, wcześniej dość łatwo dochodząc do przekonania, w obrębie którego układu będzie się poruszać. Dzisiaj każdy pomysł techniczny i marketingowy musi mieć swoją mądrą nazwę, skrót, a nawet logo, ma je też koncepcja Audiovectora: IUC, czyli Individual Upgrade Concept.
Mi 1 to ogólny symbol konstrukcji podstawkowej, która występuje w czterech wersjach: standardowej (a więc po prostu Mi 1), Super, Signature i Avantgarde. Dokładnie taka sama sytuacja dotyczy dwuipółdrożnego wolnostojącego Mi 3, który już testowaliśmy (w wersji standardowej).
Teraz przekonamy się, jaki techniczny awans czeka nas w klasie Signature. Spostrzeżenia te dotyczą w tej samej mierze Mi 1 i Mi 3, ponieważ obydwie konstrukcje bazują na analogicznych - na poziomie danej wersji - typach przetworników. W dwuipółdrożnych Mi 3 jest po prostu dodatkowy głośnik niskotonowy, tego samego typu, co nisko-średniotonowy.
W pierwszym kroku, w stosunku do wersji standardowej, już w wersji Super pojawia się inny głośnik nisko-średniotonowy - zamiast 18-tki wywodzącej się z najtańszej serii Vify TC, dostajemy 18-cm Peerlessa z odlewanym koszem serii HDS i membraną złożoną z kilku warstw folii polipropylenowej.
W tym miejscu konstrukcji wersja Signature nie przynosi kolejnych zmian, dopiero w wersji Avantgarde głośnik nisko-średniotonowy, wciąż 18-cm Peerless, zdobywa charakterystyczną i najbardziej zaawansowaną konstrukcję membrany z korektorem fazy 'przebijającym' nakładkę przeciwpyłową.
Z kolei głośnik wysokotonowy jest taki sam w wersji podstawowej i Super, a pierwszy upgrade dotyczy właśnie wersji Signature - pojawia się tweeter 'Evotech' (pomysłodawca nazwy chyba nie będzie udawał, że nie słyszał o Dynaudio Esotec), a w wersji Avantgarde ulega on wymianie na przetwornik wstęgowy, bardzo przypominający niemieckiego JET-a.
W ramach głośnika wysokotonowego Evotech przedstawiane są trzy specjalne techniki: pierwsza to LCC - Low Compression Concept, która ma 'pozwalać membranie poruszać się swobodniej we wszelkich warunkach'.
Druga to SEC - Soundstage Enhancement Concept - która wedle słów producenta 'pozwala słuchaczowi wybrać miejsce odsłuchu, podczas gdy scena dźwiękowa pozostaje stabilna.' Tweeter Evotech ma być też wyposażony w 'specjalny przyspieszacz' za membraną, który wraz z technologią LCC poprawia transparentność.
Na szczęście testowanie nie polega tylko na cytowaniu katalogów, mogliśmy ten cudowny głośnik obejrzeć z bliska. Rzeczywiście nietypowym rozwiązaniem, zresztą znanym już z wcześniej testowanych Audiovectorów, jest otwarcie jego konstrukcji - za układem magnetycznym nie ma puszki wytłumiającej promieniowanie od tylnej strony kopułki, wędruje ono relatywnie dużym tunelem do otworu na tylnej ściance obudowy.
Teoretycznie może to załatwiać dwie sprawy: bardziej komfortowe warunki pracy samej kopułki poprzez eliminację pasożytniczych rezonansów, jakie mogą powstawać w małych puszkach (o ile nie są odpowiednio zaprojektowane i wytłumione), jak również wyprowadzenie na zewnątrz, a przez to skierowanie do tyłu szczątkowego promieniowania wysokich tonów.
Widać w tym punkty zaczepienia dla przedstawianych przez producenta zalet akustycznych, ale czy wypada się aż tak czepiać? No właśnie... już się odczepiam.
Zasadniczo głośnik wysokotonowy to 25-mm kopułka tekstylna, jak wskazuje nalepka na magnesie, wyprodukowana co najmniej we współpracy z Vifą. W wersji Evotech głośnik ten wygląda jednak wyjątkowo ambitnie również od przodu, gdyż został wyposażony w dużą i grubą płytę.
Niezależnie od zastosowanej techniki, która nie jest pospolita, choć wydaje się trochę przereklamowana, trzeba pochwalić aparycję tych monitorków, które prezentują się bardzo efektownie, ale i w zgodzie z wyrafinowaną, nieprzeładowaną duńską elegancją.
Pokryty lakierem strukturalnym front stanowi odpowiednie tło dla srebrzystych koszy głośników i firmowego logo, subtelnie wydobytego z górnej krawędzi obudowy; cienka maskownica przytrzymywana jest przez małe magnesy wszczepione w przednią ściankę, nawet wkręty mocujące głośniki są bardzo ładne.
Z tyłu też dużo się dzieje, całą powierzchnię zajmuje przykręcony moduł z tworzywa sztucznego, w którym wyprofilowano ujścia otworów i wnękę na gniazdo przyłączeniowe. Górny, największy otwór należy do systemu wentylacji głośnika wysokotonowego, za dwoma mniejszymi znajdują się tunele systemu bas-refleks.
Sam terminal jest elementem standardowym, mało ekskluzywnym jak na monitor za 8000 zł, chociaż identyczne gniazdko zastosował też Joseph Audio, a co najważniejsze, będzie ono z powodzeniem pełniło swoją zasadniczą rolę.
Pozostałe ścianki oklejono naturalnym fornirem - do wyboru są wersje: klonowa, czereśniowa, palisander i jesion barwiony na czarno. Można też zamówić lakierowanie na wysoki połysk w dowolnym kolorze - tak przynajmniej ogłoszono w katalogu.
Odsłuch
Mi 1 Signature jest pewnie wyraźnie lepszy od tańszych wersji Mi 1 Audiovectora, ale czy jest bezwzględnie lepszy od wszystkich monitorów testowanych miesiąc temu?
Mi 1 Signature, podobnie jak RM7xl, pokazują nie tyle wyraźny postęp, co rozszerzają paletę brzmień, jakie są do naszej dyspozycji, o ile... mamy do dyspozycji również grubszy portfel.
Mi 1 Signature mają jednak w sobie to coś, co może skłonić do wydania paru tysięcy więcej - żywość i bezpośredniość wciągającą w słuchanie muzyki, a nie 'nagrań', 'płyt'.
Nie jest to cecha, za którą zawsze i wszędzie trzeba płacić 8000 zł, ale w przypadku Audiovectora występuje ona w zestawie innych zalet i jednocześnie przy braku ewidentnych ograniczeń, które z czasem zatrułyby życie przypominając, że wydaliśmy kupę forsy na podstawie jakichś silnych emocji, a przecież wystarczyło dłużej posłuchać, aby szydło wyszło z worka.
Charakterystyka Mi 1 nie jest wzorem neutralności, ale nie wybijają się z niej wyraźne podbarwienia, osłabienia spójności i płynności między podzakresami nie są na tyle wyraźne, aby podważyć siłę dobrego, ogólnego zrównoważenia. Do gry włącza się dobra dynamika i niezła rozdzielczość, dodając kolejne elementy naturalności.
Do pewnego stopnia podobne rysy prezentowały Tritony 1 ESA - chodzi o plastyczny i zarazem konturowy, mocno artykułowany zakres środka, podparty bardzo dziarskim 'średnim' basem. Sam 'dolny środek' nie jest zbyt masywny, ale też dzięki temu nie pojawia się wyraźniejsza skłonność do pogrubiania, zamulania czy dudnień, niż wynika już z samej dużej aktywności wyższych rejestrów basu.
Wysokie tony są obszarem szczególnej wrażliwości konstruktora - tak to przynajmniej wygląda w polityce firmy... Specjalny tweeter Evotech, będący głównym punktem programu Signature, nie wnosi jednak przełomowych elementów do brzmienia tych monitorów.
W tym zakresie większe wrażenie zrobiły na mnie Dynaudio Focus 140 i KEF XQ10. Ale Audiovector nie ma się czego wstydzić, jest z kolei lepszy od trzech pozostałych monitorów sprzed miesiąca.
Góra pasma Mi 1 Signature nie jest czymś, co zapiera dech w piersiach szczegółowością i rozmachem wybrzmień, ale jest zupełnie bezkolizyjna, czysta, potrafi błysnąć odrobiną metaliczności, jak też przynieść powiew powietrza; pozwala całemu brzmieniu swobodnie oddychać, otwiera je i nie dopuszcza do nadmiernej kondensacji i skupienia uwagi w niższych podzakresach.
RM7 są w tym zakresie dokładniejsze, ale nie tak swobodne.
Mi 1 Signature to bardzo dobry balans między nasyceniem a przejrzystością, co daje i komfort, i satysfakcję. Grają w sposób harmonijny, przyjemny, ale nie przesadnie grzeczny i układny, lubią pokazywać muzykę z zaangażowaniem, jednocześnie sprytnie omijając te wątki, które przy nadmiernej egzaltacji mogłyby nas zmęczyć - nie ma więc problemu krzykliwości i 'rozdzwonienia', przełom średnich i wysokich tonów został potraktowany elegancko, czyli bez wyciskania z niego ostatnich soków.
Nie popadnę w euforię i nie napiszę, że za taką klasę brzmienia koniecznie trzeba zapłacić ósemkę, ale jestem równie daleki od krytycyzmu i stwierdzenia, że takie brzmienie powinno kosztować znacznie mniej. W końcu uważam, że monitorów za 8000 zł nie powinno się kupować w ciemno, lecz postawić obok dwa razy tańszych, jak i dwa razy droższych, i wtedy zrozumieć, o co tutaj chodzi.
Andrzej Kisiel