Odsłuch
Żyjemy w dwóch światach. Recenzenci latami systematycznie słuchają i porównują, zdobywają doświadczenie. Mając kontakt z produktami z bardzo różnych półek cenowych, widzą i słyszą wszystko w szerokiej perspektywie, ale też wpadają w rutynę, a przede wszystkim nabierają dystansu i nie obdarzają testowanych urządzeń wielkimi uczuciami - nie czekają z utęsknieniem, kiedy wreszcie je usłyszą, zwłaszcza, gdy jest to n-ta podobna konstrukcja...
Adresaci tych recenzji wyczekują jednak nie tylko opisu, nawet nie wyważonej opinii, ale jasnego komunikatu, najlepiej pełnego entuzjazmu - pozwalającego spokojnie, a nawet z radością i pewnością trafnego wyboru - kupić te jedne, jedyne, najlepsze kolumny, wzmacniacz itp. Jestem pewien, że dla wielu zdeklarowanych audiofilów (chociaż osobiście takich nie znam, większość raczej deklaruje, że z audiofilstwem nie ma nic wspólnego, a "tylko" słucha muzyki, więc potrzebuje dobrego sprzętu i dlatego nie je i nie dosypia), jak też dla ludzi, którzy szczerze chcą raz a dobrze kupić przyzwoity sprzęt "na lata", Focus 340 będzie doskonałym wyborem.
Dynaudio Focus 340 to pewniak i dlatego ani mnie ziębią, ani grzeją. Po pierwsze, ich brzmienie nie jest ciekawe w znaczeniu "wydarzenia", o którym można by długo (a tym bardziej ciekawie...) pisać, nie ma tu w zasadzie żadnych tajemnic, żadnych nowości, żadnych kontrowersji, żadnych silnie zarysowanych cech, które mogłyby polaryzować opinię. Dostając do testu kolejne Dynaudio, od dawna spodziewam się takiej sytuacji, a wyjątki od reguły tylko ją potwierdzały. Ja już nie mogę ekscytować się nawet tym, co najbardziej ekscytujące dla innych, jeżeli jest to pewna stała, obecna w naszym świecie od bardzo dawna, w dodatku będąca obowiązkowym punktem programu mojej pracy...Nie żalę się na wypalenie zawodowe, tylko usprawiedliwiam, że nie potrafię zachwycić się, a przede wszystkim opisywać Dynaudio w sposób odkrywczy i tym samym inspirujący. Z niechęcią piszę te same, co zawsze, frazesy, stąd ten lament...
Testując Dynaudio, zawsze staram się odkryć jakieś zmiany, choćby jakieś nowe drobiazgi. Zatem do roboty... postaram się i teraz, ale uprzedzam, że będę kombinował i wyolbrzymiał być może drugorzędne różnice, nie mając wcale pewności, czy potwierdziłyby się one w bezpośredniej konfrontacji z poprzednimi modelami. To problem dla tych, którzy - podobnie jak ja - chcieliby z Dynaudio przeżyć jakąś przygodę, podczas gdy Dynaudio zabiera nas na wygodne i bezpieczne wczasy all-inclusive. Jedni to uwielbiają, inni umierają z nudów...
To jednak ważna wskazówka i duża pochwała, o ile jakość systemu audio oceniamy poprzez jego obiektywne zalety, a w przypadku zespołów głośnikowych jedną z najważniejszych jest zrównoważenie tonalne i neutralność - co wciąż nie jest gwarantowane nawet w najdroższych konstrukcjach. Niech emocje przynosi sama muzyka. Jeżeli sprzęt będzie transparentny, nie musi nic od siebie dodawać, abyśmy dostali to, co nam się należy, niezależnie od gatunku muzyki i jakości nagrania - należy nam się dokładnie to, co zapisane na płycie (albo w pliku...). Dynaudio Focus 340 nie pokaże literalnie wszystkiego, jak niektóre najbardziej analityczne kolumny.
Talent tych kolumn polega na ustaleniu doskonałych proporcji między szczegółowością a spójnością. Teoretycznie najwyższa precyzja nigdy nie powinna stanąć na przeszkodzie naturalności, jednak w praktyce bywa różnie, a już na pewno w subiektywnym odbiorze, z przyczyn psychoakustycznych, które są niezgłębione, czujemy się lepiej z dźwiękiem, który "nie przesadza". Kiedy skonfrontujemy Focusy z Rubiconami, z tych drugich usłyszymy więcej detalu, ale Dynaudio Focus 340 wcześniej i później potrafi przekonać "hipernormalnością" - to coś niezwykłego, grać tak zwyczajnie, tak naturalnie...
W przypadku Dali autentyczność dźwięku rodzi się z jego przejrzystości i rozdzielczości; w przypadku Dynaudio - z integralności, wewnętrznego spokoju, którego nie należy mylić z tendencyjną łagodnością i przytłumieniem. O ile Rubicony bardzo dokładnie lokowały pozorne źródła dźwięku, to Focusy dodają do tego plastyczność i wrażenie pełnej zgodności, prawdziwości zdarzenia - nawet płyty, które zwykle brzmią sucho i "wirtualnie", nabierają ciała i akustycznej mocy. Dynaudio Focus 340 nie są kolumnami, które wszystko podgrzewają, pompują i zaokrąglają. Dźwięk jest po cieplejszej stronie, ale to raczej pochodna delikatnego zmiękczenia, wygładzenia, niż wzmocnienia jakiegoś podzakresu niskich częstotliwości.
15-cm głośnik średniotonowy ma, jak na Dynaudio, umiarkowaną, ale w skali bezwzględnej wcale nie bardzo małą cewkę – o średnicy 38 mm.
Bas jest całkiem mocny, ale nie jest "piecykiem" ogrzewającym całe brzmienie. Tempo trzyma nieźle, nie obciąża brzmienia żadnymi dudnieniami, łączy się ze średnicą w idealnej zgodzie, bez eksponowania kilkuset herców, wszystko przebiega płynnie, bez wyskoków i maskowania. Wyżej podobnie - przechodzimy w górę pasma bez żadnych turbulencji, a tam mamy czystość, selektywność, sporo powietrza i żadnych problemów.
Dynaudio Focus 340 nie zdmuchną nas z fotela potężnym uderzeniem i nie zastrzelą szybkim impulsem, nie będą nas też otulać, ale w kulturalny i często piękny sposób zbliżą do muzyki.
Znam opinie, że trzeba do nich podłączać bardzo mocne wzmacniacze, chociaż powodów takiego stanu rzeczy nie sposób ustalić na podstawie parametrów (impedancja jest w gruncie rzeczy łatwa), ja się pod tym nie podpisuję nie tylko z powodów teoretycznych, ale i doświadczenia - podłączałem różne modele Dynaudio do wielu wzmacniaczy i oczywiście różnice były słyszalne - bo przecież wzmacniacze grają różnie - ale nie były one większe niż przy innych kolumnach, więc ten problem wydaje mi się rozdmuchany.
Ani nie można obiecywać, że jakakolwiek "elektrownia" uczyni ten bas bardzo dynamicznym, ani nie trzeba straszyć, że z przeciętnym wzmacniaczem będzie katastrofa. Zmiany pozostają w granicach, w których Dynaudio wciąż gra jak Dynaudio - i to w gruncie r zeczy powinno nas cieszyć. Przy Dynaudio zawsze można odpocząć po innych, wyczynowych brzmieniach.
Andrzej Kisiel