Odsłuch
Wreszcie przyszła pora na brzmienie zupełnie "normalne". Zanim wejdę w szczegóły tej normalności (normalność normalności nierówna i każda jednak ma swoje nienormalności i nierówności), oszczędzę przynudzania tym, którzy nie lubią czytać recenzji, ale czynią to tylko dla ustalenia, jaki sprzęt powinni sobie kupić.
Wychodzę im naprzeciw i już tutaj ujawnię podsumowanie. Jeżeli ktoś szuka kolumn obiektywnie najlepszych (w tym teście), biorąc pod uwagę sumę punktów, jakie można zdobyć za poszczególne cechy brzmienia, ale przy największej wadze położonej na zrównoważenie i neutralność, uwzględniając w tym również możliwość uzyskania wysokich poziomów głośności, nie lekceważąc dobrej kondycji basu, za to najmniej szukając specjalnych efektów i klimatów, to nie ma co czytać dalej. Ani na tej, ani na następnych stronach, ani nie ma co przypominać sobie, co było na poprzednich.
Opera Quinta SE nie ma "artystycznej duszy", nie gra jak wirtuoz, nie popisuje się unikalnymi interpretacjami, jest bardziej jak dobry rzemieślnik, dźwięki układa w doskonałym porządku, zgodnie z planem muzyków i realizatorów nagrań, a nie pomysłami konstruktora kolumn...
Można tym kolumnom zarzucić tylko jedno - że mają mało własnego charakteru, co oczywiście jest zakamuflowaną pochwałą. Nie są to kolumny idealnie neutralne w skali bezwzględnej, ale najlepsze pod tym względem w kontekście pozostałych brzmień tego testu - efektownych, ciekawych, odważnych...
Opera Quinta SE na tym kolorowym i trochę nerwowym tle jest oazą tonalnego spokoju i rozsądku. Żadnych wyskoków ani czarów, a jednak dźwięk jest przekonujący, wcale nie mdły i wycofany. Duży, bezpośredni pierwszy plan odsuwa podejrzenie, że neutralność będzie tutaj okupiona nadmierną ostrożnością, brakiem żywości i naturalności. Niedługo też będziemy czekać na porządny bas - jest nawet wyeksponowany (słuchałem z bas-refleksem otwartym), dodaje całemu brzmieniu powagi.
Te kolumny potrafią i lubią zagrać potężnie, co jednak nie jest tendencją, która przekształcałaby każde nagranie w basową nawałnicę. Zapobiega temu właśnie mocna, nasycona średnica, ale, inaczej niż w Morelach czy Kudosach, wysokie tony trzymają się już szeregu, więc cała charakterystyka nie jest ukształtowana na modłę filtru "kontur".
Bas jest muskularny, dobrze rozciągnięty, czasami wydaje się miękki, ale kolejne nagranie może przynieść wyraźnie inne odczucia, może nie aż twardości, lecz żylastości i konturowości, więc ostatecznie Opera Quinta SE wykazuje się zdolnością do różnicowania, a to wcale nie jest takie częste w zakresie niskotonowym. Wiele kolumn, unikając skrajności, zwykle "uśrednia" bas, natomiast Quinta ma do dyspozycji szeroką gamę wybrzmień.
Wysokie tony, chociaż ustawione na umiarkowanym poziomie, mają dość blasku, a nawet odrobinę słodyczy, aby uznać, że grają prawidłowo. W zasadzie dotyczy to wszystkiego - jest tak, jak trzeba, chociaż nie zawsze tak, jak byśmy sobie życzyli, gdy napadną nas audiofilskie fochy.
Andrzej Kisiel