Pozycja: head
Styl: naked outline
Pozycja: head
Styl: naked outline
Pozycja: head
Styl: naked outline
Pozycja: head-bottom
Styl: naked outline
Pozycja: body-top
Styl: naked outline
Pozycja: body-top
Styl: naked outline
PIEGA
Classic 40.2

Mimo że przedstawiamy w tym teście urządzenia ściśle określonego rodzaju i ceny, to każda konstrukcja jest charakterystyczna, różniąc się od pozostałych nie kilkoma, ale całym szeregiem ważnych cech technicznych, a każda firma ma własną, wyraźnie odmienną historię. Każda też ma inaczej zapisany jej rozdział pod tytułem "testy w Audio".

Nasza ocena

Wykonanie
Imponująca obudowa, duża, "gięta", wykończona skórą i na wysoki połysk. Układ dwuipółdrożny, wisienką na torcie jest firmowy LDR (wstęgowy wysokotonowy).
Funkcjonalność
Osłabienie w zakresie 2–6 kHz, największe na osi +7 st.. Impedancja 4 omy, czułość 88 dB.
Brzmienie
Spójne, ciepłe, okrągłe, ukonstytuowane na niskim i soczystym basie, ale wykończone czystą i otwartą górą. Wypoczynkowe.
Artykuł pochodzi z Audio

Odsłuch

Tym razem w napisaniu recenzji nie pomogą mi wspomnienia i porównania z innymi modelami Piegi. Mimo że nie jest to jej debiut na łamach " Audio", to ostatnie testy miały miejsce dziesięć lat temu. Można by sięgnąć do archiwum, przeczytać, w ten sposób "odświeżyć" sobie pamięć, ale czy ma to znaczenie, jak Piegi grały dekadę temu? Żadnych z tamtych modeli nie ma już w sprzedaży.

Najogólniej i bezpiecznie można tylko zaznaczyć, że firma nie zapisała się jakimś bardzo indywidualnym, awangardowym, kontrowersyjnym brzmieniem, chociaż stosowana przez nią technika, zwłaszcza w wyższych modelach, była oryginalna i miała swoje smaczki, to służyła ona uzyskaniu dźwięku zrównoważonego i dokładnego.

Wejście kolumn Piega Classic 40.2 na scenę miało jednak swój własny styl, ale był on przeciwieństwem wszelkiego efekciarstwa. Jakby Piega przemówiła bardzo grzecznie: Dawno mnie tu nie było, czy mogę coś zagrać? I zagrała z niezwykłą delikatnością i elegancją. Ten dźwięk nie wtłoczy w fotel, nie podniesie adrenaliny, ale zatrzyma przy sobie na bardzo długo naprawdę unikalną lekkostrawnością i umiejętnością oswojenia praktycznie każdego nagrania.

Oczywiście są lepsze i gorsze, jaśniejsze i ciemniejsze itp. itd., ale kolumny Piega Classic 40.2 wszystko potraktowały ze swoistą uprzejmością i tolerancją, w której łączy się lekkość i staranność. Nie ma tutaj wielkiego dynamicznego animuszu ani świdrującej detaliczności, lecz jest w zasadzie wszystko to, co zapewnia przyjemność słuchania muzyki "nieekstremalnej".

Piega Classic 40.2 świetnie poradzą sobie z różnymi gatunkami, może z wyjątkiem metalu. Są zestrojone pod gust statystycznie przeciętny, ale nie wpadają w nazbyt prymitywną "komercję", są odpowiednie do sytuacji, w której właściciel chce przy muzyce odpocząć, a nie "nakręcić się" czy też chwalić przed znajomymi, że słychać z nich to, co niesłyszalne z innych kolumn.

Na takie wrażenie składa się kilka elementów, swoje robi ukształtowanie charakterystyki przetwarzania. Przełom średnich i wysokich tonów jest cofnięty, co w pomiarach wygląda bardziej "radykalnie", niż to słychać, chociaż jest to zabieg prowadzony wyłącznie w celu uzyskania określonego brzmienia; przecież nie po to, by pochwalić się "ładniejszym" kształtem. Jeżeli konstruktor posiada spore umiejętności w takim manipulowaniu, to uzyskuje właśnie taki efekt jak w Piegach.

Pewnie wielu audiofilów, a tym bardziej większość "normalnych" słuchaczy, nie namierzy i nie nazwie w próbach odsłuchowych tego zjawiska – jako osłabienie określonego zakresu częstotliwości. Nawet nie odczuje jakiejkolwiek nienaturalności, lecz odbierze dobrze zintegrowaną całość, mającą swój ciepły, nienatarczywy charakter, prędzej słysząc obfitość i soczystość basu, niż ustalając deficyt czegokolwiek. Nawet głosy nie stają się nosowe, są łagodniejsze, ale przewaga niższych rejestrów wcale nie czyni ich ciężkimi, a tym bardziej dudniącymi, pozostają czytelne, a przede wszystkim płynne.

Obudowa o tak dużej podstawie nie wymaga już dodawania żadnego cokołu poprawiającego położenie punktów podparcia; pojawiła się tylko cienka płyta, pełniąca rolę ozdobną.

Obudowa o tak dużej podstawie nie wymaga już dodawania żadnego cokołu poprawiającego położenie punktów podparcia; pojawiła się tylko cienka płyta, pełniąca rolę ozdobną.

Drugim elementem, który służy już nie tylko elegancji, ale wręcz wyrafinowaniu, jest charakter wysokich tonów. Można je uznać za "najpiękniejsze" w tym teście, chociaż z dużą dawką subiektywizmu, to nie bez podstaw.

Wysokie z Audiovectora i Sonusa są w zupełnie innym stylu, góra z Audio Physiców już cieplej, cieplej... też bardzo kulturalna, wyciszona, a wciąż czytelna i selektywna, jednak dla wielu słuchaczy będzie jej po prostu za mało.

Wreszcie góra z Elaca jest najbardziej podobna, jednak z Piegi jest jeszcze więcej słodyczy, subtelności, czasami "szczebiotu", nigdy ostrości i dzwonienia. Czasami sypie, ciągle głaszcze, a przy tym jest czyściutka i gładziutka. Gdyby była agresywniejsza, za mocno odcinałaby się na tle cofniętego zakresu kilku kHz.

Gdyby była cichsza, całe brzmienie stałoby się zbyt ciemne; wybrany poziom i charakter doskonale pasują do całej kompozycji, która jest dość daleka od "technicznej" neutralności, ale bliska uniwersalnej muzykalności, tak jak ją zdaje się interpretować wielu odbiorców – stąd w tej "grupie docelowej" sukces w zasadzie gwarantowany. Ten dźwięk będzie odbierany jako głęboki, ciepły, zarazem gładki i czysty.

Bas również jest od tego, aby było przyjemnie; jest go dużo, więcej niż z Sonusa, nie jest tak potężny i "umięśniony" jak z Elaca, nie "przywala". Z jednej strony schodzi nisko, z drugiej – podgrzewa średnicę, zaokrąglony, kołyszący, nie ciągnie się za wojskiem. Od pierwszych do ostatnich dźwięków Piegi nie dały się sprowokować do żadnego wyczynu, fajerwerków, ani też wyprowadzić na manowce. Trzymały się swoich kompetencji, które da się ustalić dość szybko, i swojego sposobu na, ciepły, a przy tym dostatecznie transparentny kontakt ze słuchaczem.

Charakter skrajów pasma może się spodobać zarówno tym, których zmęczyła nadmierna twardość i ostrość wielu "nowoczesnych" brzmień, płaskość i suchość neutralności (o ile tak ją odbierają...), a także tych, których nie pociąga koncepcja "analogizacji" albo "lampizacji" poprzez stłumienie wysokich tonów.

Piega ustaliła profil, który omija takie schematy, chociaż nie jest to wcale profil bardzo odkrywczy, to wykonany w wyjątkowo zręczny sposób. Daje wytchnienie, bezpieczeństwo i satysfakcję. Taki komfort staje się wręcz luksusem.

Kopułki, stożki i wstążki

Głośniki wstęgowe mają swoich wiernych zwolenników, zarówno wśród producentów, jak i audiofilów, a LDR-y Piegi są jednymi z najlepszych. Dlaczego jednak przetworniki wstęgowe nie wygrały konkurencji z kopułkami, mimo swoich niekwestionowanych zalet? Nawet jeżeli zalety są oczywiste, to są również znane problemy.

Membrana przetwornika wstęgowego jest bardzo cienka (w aktualnej wersji LDR, 2642 MKII - 0,007 mm), dzięki czemu, nawet przy powierzchni znacznie większej, niż powierzchnia typowej, jednocalowej kopułki, jej masa jest wciąż mniejsza.

To prowadzi do pochopnego wniosku, że głośnik wstęgowy jest z założenia "szybszy ". Jednak "szybkość", a dokładnie przyspieszenie, zależy w takim samym stopniu od masy, jak i od przyłożonej siły (druga zasada mechaniki Newtona).

W głośniku siła ta zależy od indukcji pola magnetycznego i długości obwodu (przez który płynie prąd), znajdującego się w tym polu, w praktyce zależy od "siły" zastosowanego magnesu, a w głośnikach z cewką również od tego, jak dużo cewki "wychodzi" poza szczelinę (aby zapewnić liniową pracę przy dużych amplitudach), i od szerokości szczeliny (w im większym stopniu szczelina jest wypełniona cewką, a więc uzwojeniem - tym lepiej).

W głośniku wstęgowym membrana, na której jest wytrawiona ścieżka przewodząca, musi być odsunięta od magnesu, a nie znajdować się tuż, tuż (jak cewka w szczelinie), aby mieć choćby minimalną swobodę ruchu (którą w głośniku z cewką zapewnia uzwojenie wychodzące poza szczelinę).

Dzięki większej powierzchni określone ciśnienie (i efektywność) może być uzyskane przy mniejszej amplitudzie, ale z tego odsunięcia i tak wynikają straty, które w dużym stopniu niwelują uzyskane, dzięki niskiej masie, korzyści.

Uzyskanie wymaganej siły (indukcji) wymaga zastosowania silnych magnesów neodymowych, a wykonanie - wyjątkowej precyzji (ustawienia dość dużej membrany idealnie równolegle, w określonej, niewielkiej odległości od magnesów). Sam fakt, że membrana jest lekka, niczego nie przesądza (dotyczy to również konwencjonalnych głośników z cewką). Porównajmy kopułkę ze wstążką z jeszcze innego punktu widzenia.

Określone ciśnienie akustyczne możemy uzyskać dzięki dużej amplitudzie i małej powierzchni albo dzięki małej amplitudzie i dużej powierzchni (trzeba przesunąć określoną objętość powietrza w jednym cyklu). Dotyczy to wszystkich częstotliwości, chociaż dla wysokich częstotliwości objętość ta jest znacznie mniejsza; mimo to wciąż mamy pewien wybór i membrana wstęgowa "stawia" bardziej na powierzchnię, a membrana kopułkowa - na amplitudę. Można argumentować, że przy mniejszej amplitudzie ruchu membrany mniejsze są zniekształcenia - tutaj przewagę ma wstążka.

Z drugiej strony, im większa powierzchnia źródła promieniującego wysokie częstotliwości, tym bardziej skupiona wiązka (węższa charakterystyka kierunkowa). W przypadku kopułek charakterystyka kierunkowa wygląda tak samo we wszystkich płaszczyznach; membrana wstęgowa ma zwykle kształt prostokątny i stąd ma różne charakterystyki kierunkowe w różnych płaszczyznach, szerzej rozpraszając w płaszczyźnie, w której jest węższa; dlatego jeżeli jest zorientowana pionowo, ma dobre rozpraszanie w płaszczyźnie poziomej, a słabsze - w pionowej.

"Zagregowane" charakterystyki kierunkowe pokazałyby jednak ogólnie słabsze rozpraszanie z typowej wstążki niż z kopułki, ze względu na większą powierzchnię tej pierwszej. Jeżeli traktować to jako wadę (a większość konstruktorów tak by to traktowała), to sprytnym rozwiązaniem, łączącym małą amplitudę z małą powierzchnią - przy dużej objętości "tłoczonego" powietrza - jest właśnie przetwornik AMT.

Andrzej Kisiel

Specyfikacja techniczna

PIEGA Classic 40.2
Moc wzmacniacza [W] 20-250
Wymiary [cm] 120 x 30 x 42
Rodzaj głośników W
Efektywność [dB] 88
Impedancja (Ω) 4
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Rys. 3. Piega CLASSIC 40.2 - charakterystyki
źródeł niskich częstotliwości
(pomiar prawidłowy do 200 Hz).
Rys. 3. Piega CLASSIC 40.2 - charakterystyki źródeł niskich częstotliwości (pomiar prawidłowy do 200 Hz).
Laboratorium Piega CLASSIC 40.2

Celem działania naszego laboratorium, zarówno przy testowaniu kolumn głośnikowych, jak i wzmacniaczy, lub urządzeń "wzmacniaczopochodnych", jest ustalenie charakterystyk i parametrów ważnych czy to z konstrukcyjnego, czy użytkowego punktu widzenia, z których część w ogóle nie jest przez producentów ujawniania, a część wypada zweryfikować - jako że firmowe informacje często są dalekie od prawdy, przynajmniej wedle stosowanych przez nas standardów. I nawet jeżeli za prawidłowe mogą być uznane różne metody, to ich ujednolicenie, przynajmniej w ramach naszego laboratorium, pozwala na porównywanie, które jest kluczowym etapem oceny jakości i użyteczności każdego urządzenia, przynajmniej w wybranych aspektach.

Zestaw firmowych danych, dotyczących Classic 40.2, jest w swoim zakresie i dokładności dość typowy (czyli bardzo lakoniczny). Na wstępie można jednak pochwalić Piegę za to, że należy do tej grupy producentów (tak na oko - połowa całej ich "populacji"), którzy nie kombinują z impedancją znamionową.

W tabelce przeczytamy "4 Ω", na zmierzonej charakterystyce widzimy minimum o wartości właśnie 4 Ω, przy 150 Hz. W takim razie nie jest to wcale obciążenie szczególnie wymagające; o ile nie zamierzamy podłączać wzmacniaczy lampowych lub tanich amplitunerów, możemy przejść nad tym do porządku dziennego. Większe emocje może wywołać informacja o czułości mającej sięgać aż 93 dB, i to przy dostarczeniu mocy 1 W.

To po pierwsze błąd formalny, ale mający praktyczne przełożenie, bowiem czułość ustala się przy napięciu 2,83 V, dającym moc 1 W tylko przy impedancji 8 Ω; podanie 1 W bez względu na impedancję oznacza pomiar efektywności, nie czułości. Przy impedancji 4 Ω, jaką reprezentują Classic 40.2, napięcie 2,83 V tomoc już 2 W, skutkująca poziomem wyższym o 3 dB.

W naszym pomiarze, standardowo, przykładamy zawsze napięcie 2,83 V, i w takiej sytuacji uzyskaliśmy 88 dB - to i tak bardzo dobry rezultat, najlepszy w tym teście. Gdybyśmy jednak obniżyli napięcie do odpowiedniego dla mocy 1 W, wówczas uzyskalibyśmy 85 dB. Jak widać, różnica między wynikami naszych pomiarów a danymi producenta jest ogromna (w logarytmicznej skali decybelowej 8 dB to różnica sześcio-, siedmiokrotna).

Pasmo przenoszenia jest zadeklarowane bez tolerancji decybelowej jako 26 Hz - 50 kHz; bas jest faktycznie dobrze rozciągnięty, także dzięki wzmocnieniu w okolicach 100 Hz, spadek -6 dB (względem poziomu średniego z całego pasma) notujemy przy ok. 30 Hz, jednak w zakresie wysokich zęstotliwości widać spadek zaczynający się już powyżej 15 kHz, i mimo że nasz pomiar kończy się przy 20 kHz, to można aproksymować, że przy 50 kHz spadek jest już znaczny.

Najważniejszy jest jednak kształt całej charakterystyki, od razu zwraca uwagę poważne osłabienie na przełomie średnich i wysokich częstotliwości, którego szerokość i głębokość zależą od osi pomiaru. Sytuacja jest w ogólnym zarysie dość typowa, obniżenie w tym zakresie obserwujemy często (i w większości kolumn tego testu).

W tym przypadku warto zwrócić uwagę, że najwyższy poziom (a więc najbliższy liniowości) pojawia się pod kątem -7° (krzywa zielona), a więc "w dół", a najniższy pod kątem +7° (krzywa niebieska), a więc "w górę" - odwrotnie niż w przypadku Tempo Plus i Venere 3.0, które mają fronty pochylone do tyłu, co w ich przypadku, w celu uzyskania optymalnych charakterystyk na osi głównej, wcale nie było konieczne, podczas gdy przydałoby się właśnie Classicom.

Zawsze możemy je chociaż trochę pochylić, odpowiednio regulując kolce, a przynajmniej nie szykujmy sobie bardzo głębokiego fotela. Nie musimy jednak skręcać ich dokładnie na miejsce odsłuchowe, pod kątem 15° (w płaszczyźnie poziomej) charakterystyka biegnie bardzo blisko (charakterystyki z osi głównej). Wszystkie pokazane charakterystyki dotyczą sytuacji z kompletem maskownic założonych, z powodów przedstawionych w opisie konstrukcji. Rekomendowana moc wzmacniacza to 20-250 W. Ten zakres wydaje się bardzo rozsądny, niewielka moc może wystarczyć dzięki dość wysokiej czułości.

PIEGA testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio grudzień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu