Odsłuch
Życie dopisało ciąg dalszy. Na początku tej relacji (części odsłuchowej) napisałem, że nie brałem pod uwagę testowania L100 Classic niezależnie od 4306 i 4307. Cały fwcześniejszy tekst zostawiłem bez zmian, w takiej wersji, jaka powstała po przetestowaniu 4306 i 4307. Mogłem go łatwo przerobić, wykreślając tę deklarację, albo nawet udając, że robiłem porównania między nimi a L100. Ale po co kręcić... ?
Prawda jest jeszcze ciekawsza. Brzmienie 4306 i 4307 było na tyle specyficzne, a wcześniejsze, nieformalne spotkania z L100 Classic na tyle obiecujące, a przede wszystkim wskazujące na to, że mamy do czynienia z kolumnami brzmieniowo "normalnymi" (w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu), że kiedy po dwóch tygodniach, gdy już 4306 i 4307 dawno u nas nie było, dystrybutor ponowił propozycję dostarczenia JBL L100 Classic do testu, odłożyłem na bok poprzednie założenie, bowiem zdałem sobie sprawę, że bezpośrednie porównanie nie jest tutaj konieczne.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
"Zerowe" pozycje regulatorów nie zawsze muszą oznaczać uzyskanie liniowej charakterystyki... Jednak w L100 Classic można na niej polegać, a do kręcenia brać się tylko wtedy, gdy ewidentnie coś nam nie leży.
JBL L100 Classic to zupełnie inna kategoria, inna klasa, inna liga, a ich związek z 4306/4307 jest znacznie mniejszy, niż na to wskazuje "stylistyka" techniczna i estetyczna. Ponadto przyznaję, na tę decyzję miała trochę wpływ "polityka", ale chyba przyznacie, że uczciwa.
Wyniki testu 4306 i 4307 są kontrowersyjne, nie piszę im laurki (zwłaszcza 4307), natomiast L100 Classic zasługują na same pochwały, więc... obronimy wszystkie pozycje - zachowamy rzetelność i dobre relacje z dystrybutorem.
JBL L100 Classic spotkały się, już przypadkiem, ze zupełnie innymi kolumnami, które przyjechały do nas w tym samym czasie - Sonusami Elacta Amator III, opisanymi w numerze 4/2019. Mimo że dzieli je ponaddwukrotna różnica cen, tym razem pozwoliłem sobie na pewną "dezynwolturę", a więc podzielenie się spostrzeżeniami z tej niezaplanowanej konfrontacji.
Ja sam nie mogłem jej już uniknąć, słuchałem obydwu modeli tego samego dnia. Niektórzy mogą to uznać za obrazę sztuki i metodologii testowania, inni - wręcz przeciwnie... Niektórzy zdziwią się przy okazji, że każdej z tych kolumn nie słuchałem w jakiejś pustelni tygodniami, na dziesięciu różnych systemach... Mogę tylko uspokoić, że wszystkie były wygrzane.
Zarówno JBL L100 Classic, jak i Electy Amator III nie są propozycjami dla audiofilów, którzy braliby pod uwagę tylko jakość dźwięku. O ile jednak wysublimowany styl i luksus Sonusów dla 99 procent zainteresowanych okaże się zachętą, czy wręcz walorami, za które gotowi będą słono "dopłacić" (do samego brzmienia), to w przypadku L100 Classic, chociaż nikt nie przejdzie obok ich wyglądu obojętnie, może być różnie - dla jednych taki widok będzie premią, dla innych - problemem.
W takim ujęciu, łatwiej dać pewną taryfę ulgową Sonusowi, a nie JBL-owi. Electy Amator III nie muszą grać lepiej od innych kolumn za 44 000 zł (tyle kosztują z podstawkami), mogą grać nawet słabiej, a i tak znajdą nabywców, natomiast JBL L100 Classic powinny dorównywać kolumnom swojej klasy cenowej, jeżeli nie mają być tylko ciekawostką, lecz zostać wybrane i kupione przez klientów dostatecznie licznych, aby pomysł się opłacił.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
JBL nie rozpieszcza audiofilów ani gniazdami podwójnymi, ani luksusowymi - dość proste, ale dostatecznie solidne terminale stosuje w modelach tańszych i droższych.
Wszyscy swoje zadania wykonali. Doszedłem do takiego wniosku, wyobrażając sobie następujący sprawdzian: Gdyby przed choćby kilkuosobowym panelem słuchaczy, najlepiej w ślepym teście, np. za kotarą, ustawić Electy Amator III i L100 Classic, to z pewnością zdania byłyby podzielone; nie po równo, i nie wiem, która opcja miałaby przewagę, ale część słuchaczy przekonałyby bardziej brzmieniowe argumenty Electy, a część - L100 Classic.
Chociaż wszyscy słyszeliby to samo, nawet tak samo... a jednak dla jednych ważniejsze byłoby wyrafinowanie Electy, o którym niedawno pisałem wystarczająco długo, aby już do tego nie wracać, a dla innych - siła L100 Classic.
Pierwsze wrażenie zapisałem dwoma słowami: Jaki bas!
Niektórzy już się boją, już rezygnują, ale poczekajcie! Ten bas wcale nie jest nadmierny, przesadzony, dominujący. Jest specjalny - ale wyłącznie w swoich obiektywnych zaletach. W wielu testach piszemy, że bas nie jest ani rozwlekły, ani zbyt twardy, lecz "akurat", i nie mamy mu wiele do zarzucenia.
Jest odpowiednio podporządkowany, zespolony, wyrównany, "kontrolowany", nie demonstruje subsonicznych zejść ani też okrutnie nie naparza,to wszystko można by też napisać o JBL-ach L100 Classic, tyle że... w tym basie są niezwykłe emocje, a w powyższym opisie - nie ma... Jest w nim coś potężnego, głębokiego, soczystego, bogatego i zróżnicowanego, jest w nim wytrawna esencjonalność, a może też być suchość, zgodna z naturalnym dźwiękiem.
Wyśmienita jest spójność i dynamika - te cechy są tutaj połączone wyjątkowo przekonująco, czasami spójność to alibi dla braku zarówno siły, jak i detalu ("ciepłe kluchy"), a w tym przypadku czuć moc, jedziemy szybko i pewnie. Bas jest "motorem", a dźwięki z całego pasma tworzą konstrukcję solidną, stabilną, niezawodną.
Obstawiam, że takiego basu nie dostaniemy z innych kolumn w tym zakresie ceny, chociaż nie musi to być dla nas najważniejsze; może też zdarzyć się tak, że dla kogoś ten bas będzie nawet... za słaby, bowiem nie jest on uwypuklony tak, jak w wielu dużych kolumnach, przeznaczonych do dużych pomieszczeń.
Powtórzę: proszę nie brać tych szczerych zachwytów jako zapowiedzi nieustannych grzmotów i lawin. A jednak bas jest w tym brzmieniu najpotężniejszą bronią. Mogą sobie przybić piątkę zwolennicy stosowania dużych niskotonowych, przekonani, że mniejsze przetworniki nie dadzą ani takiej energii, ani takiej barwy.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
Piękny okaz! Potężny układ magnetyczny "zabezpiecza" wiele spraw – ułatwia przygotowanie do pracy z dużymi amplitudami przy wysokiej efektywności, a przede wszystkim pozwala uzyskać dobrą odpowiedź z systemu bas-refleks (niska dobroć Qts).
Drugim filarem tego brzmienia jest dobra równowaga częstotliwościowa. Z kolei ta, połączona z dynamiką, zapewnia np. doskonałe brzmienie werbla, mięsiste i trzeszczące. Poza tym średnica wcale nie krzyczy, jej podbarwienia są umiarkowane i nie idą w żadnym wyraźnym kierunku.
Kreowana jest duża skala, scena jest obszerna, ale dźwięki konkretne.
Swobodna naturalność całego przekazu jest bardziej przekonująca niż plastyczność i detaliczność, L100 Classic nie wnoszą ani romantycznych klimatów, ani nie zapewniają jubilerskiej precyzji, nie są ciepłe ani pedantyczne. Nie skupiają naszej uwagi na smaczkach, porywają w strumień muzyki.
Nad walorami średnich i wysokich tonów nie będę się więc rozpływał, zapewniam jednak, że nic im nie dolega, a ewentualne niedociągnięcia pozostają w zakresie audiofilskich kaprysów. Odważę się nawet na przypuszczenie, że to w ogóle nie są kolumny dla audiofila, ale dla konsumenta muzyki - za to każdej muzyki.
JBL L100 Classic nie rozpieszczały mnie subtelnościami ani nie zachwycały stuprocentową zdolnością do różnicowania - pod tym względem można znaleźć w tej cenie lepsze kolumny. Ale żadne nie dają tyle czadu w tak... kulturalny sposób. Brzmienie L100 Classic jest uporządkowane, a góra pasma, chociaż wnosi trochę metaliczności - dostatecznie czysta i rozdzielcza.
Tym razem nawet nie próbowałem regulować; w ustawieniach "zerowych" brzmienie było "akurat". Żywy, a przy tym nienatarczywy dźwięk L100 Classic prowokuje, żeby grać głośniej - trochę z ciekawości, "co się stanie", trochę z niedosytu takich wrażeń w innych testach i wreszcie trochę z obudzonego atawizmu i potrzeby mocnych wrażeń, głodu większej dawki "muzycznych kalorii", a nie tylko audiofilskich, dietetycznych potraw i delikatnych deserów.
Również tutaj podstawą sukcesu jest bas - trzymający fason nawet przy potężnych skokach dynamiki, w żadnej sytuacji nierozpuszczający się, a jeżeli coś podobnego usłyszymy, to możemy być pewni, że taką sytuację dyktuje samo nagranie. L100 Classic nie będą też niczego skracać i przyspieszać.
Czytaj również: Jaki jest związek między wielkością zespołów głośnikowych a wielkością odpowiedniego dla nich pomieszczenia?
Zwrotnica L100 Classic jest bardziej skomplikowana niż w 4307 i oparta na elementach wysokiej klasy. Widać wyłącznie kondensatory polipropylenowe i niemal wyłącznie cewki powietrzne (tylko największa, dla niskotonowego, jest rdzeniowa). L100 Classic to projekt ciekawy, ale poważny i "odpowiedzialny". Przy nim 4307 to jakieś żarty...
To nie są kolumny dla audiofila, ale dla konsumenta muzyki - za to każdej muzyki.
W ich przypadku klimat vintage dotyczy przede wszystkim wyglądu, a nie brzmienia. Mają swoją specyfikę, ale niewymagającą całkowitej zmiany priorytetów i kryteriów oceny. Umiarkowane, ale i staranne wyprofilowanie własnego charakteru daje JBL L100 Classic atut kolumn grających jednocześnie odważnie i bezpiecznie.
Patrząc już z dystansu na wszystkie poznane przez nas "monitorowe" propozycje JBL-a, trzeba jednak stwierdzić, że najbezpieczniej... będzie w każdym przypadku samemu ich posłuchać, ponieważ każdy model gra wyraźnie inaczej, nie były one strojone wedle jakiegokolwiek szablonu, a jeżeli była jakaś nadrzędna koncepcja, to dyktowała ona konstruktorom właśnie działania wielokierunkowe; przygotowanie brzmień bardzo różnych, tworzących niespotykany gdzie indziej wybór. 4306 są fajne, 4307 są dziwne, L100 Classic są super. Wszystkie są wyjątkowe.
Historia klasyki
JBL L100 Classic wprost nawiązuje do dawnego modelu L100, który z kolei wywodzi się z konstrukcji 4310. W firmowym systemie oznaczeń symbole czterocyfrowe przydzielane są projektom przeznaczonym do zastosowań profesjonalnych. 4310 był jednym z nich i jednym z najsłynniejszych. Jeszcze wcześniej JBL zdobył renomę producenta doskonałych dużych monitorów dalekiego pola (do pomieszczeń, w których grają muzycy).
Gdy pojawiło się zapotrzebowanie na monitor średniej wielkości (do pomieszczeń kontrolnych), przygotowano 4310, który szybko zrobił wielką karierę, został zainstalowany m.in. w studiach Capitol, Deutsche Grammophon, EMI, London/Decca, RCA, a wielu realizatorów kupowało go również na użytek domowy.
W tym JBL dostrzegł kolejną szansę i przygotował właśnie L100 – konstrukcję elektroakustycznie niemal identyczną ze studyjnym pierwowzorem, ale o bardziej "udomowionym" wyglądzie, dopracowaną estetycznie (wedle ówczesnych wymagań), czego charakterystycznym elementem była maskownica z pianki.
Pierwsze L100 zadebiutowały na CES 1970 (wtedy jeszcze w Chicago), a więc już w przyszłym roku minie pół wieku od tej chwili.
Dlaczego JBL nie poczekał na ten jubileusz, może szykuje coś jeszcze bardziej wystrzałowego albo jeszcze bliższego oryginałowi? Ale proszę się nie sugerować takimi pytaniami, naprawdę nic nie wiem na ten temat...
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Tytanowe kopułki zostały przez wielu producentów odsunięte na bok, ale JBL potrafi wydobyć z nich co najmniej satysfakcjonujące brzmienie. Na pewno jest to przetwornik znacznie lepszy niż w 4307.
Po pewnym czasie model 4310 został zastąpiony przez 4311, a model L100 miał też wersję L100A (z głośnikami średniotonowym i wysokotonowym ustawionymi "po skosie", co pozwalało uzyskać dobre charakterystyki kierunkowe zarówno przy pionowym, jak i pionowym położeniu obudowy).
Produkcję L100 zakończono w 1978 roku, ale rok później pojawił się model L100T3 – wyraźnie "zaktualizowany" do ówczesnych wymagań rynku, z obudową typowo wolnostojącą (o wysokości ponad metr), a więc i o większej kubaturze, i z nowym zestawem przetworników (chociaż o podobnych średnicach).
Zeszłoroczny L100 Classic został przygotowany przez tego samego projektanta (co L100T3), Chrisa Hagena, ale wyraźniej wraca do korzeni, chociaż nie może być dokładnie tym samym, co pierwsze L100 – przede wszystkim dlatego, że stosowane wówczas przetworniki nie są już produkowane i dostępne; niektóre udało się "upodobnić" bardziej, niektóre mniej.
Również tym razem kolumna do zastosowania domowego, jaką z założenia jest L100 Classic, ma swoją nieco wcześniejszą wersję studyjną – wprowadzony w roku 2016 model 4312SE 70th Anniversary Studio Monitor.
CZY TO WSTYD TROCHĘ POKRĘCIĆ?
Wszystkie testowane modele JBL-a są wyposażone w regulatory – podobnie jak zdecydowana większość dawnych konstrukcji, do których nawiązują również innymi cechami. JBL, będąc autorytetem dla profesjonalistów, nie ma skrupułów, aby nawet w swoich najlepszych konstrukcjach instalować takie "gadżety" – od dawna nielubiane przez audiofilów i rzadko stosowane przez innych producentów.
Średniotonowy wygląda już skromniej, ale to też "pewniak"; w L100 Classic przetwarza szeroki zakres 450 Hz – 3,5 kHz.
W produktach vintage można to usprawiedliwić wiernością względem oryginału, pełnieniem roli "dekoracji", ale czy rozwiązanie takie ma głębszy sens, czy daje użytkownikowi możliwości, które warto wykorzystać? Nie bójmy się trochę pokręcić, skoro regulatory są już na miejscu.
Jeden z argumentów przeciwko nim to wydłużenie ścieżki sygnału o dodatkowe elementy, styki i punkty lutownicze, ale skoro i tak sygnał musi płynąć tą drogą, to ustawienie regulatora w pozycji neutralnej, zwykle niczego pod tym względem już nie zmienia (nie skraca drogi sygnału).
Swoją drogą, ten argument jest bardzo wysublimowany, bierne układy regulacyjne nie wprowadzają praktycznie żadnych szumów, a dodatkowe rezystancje połączeń w obwodach średniotonowego i wysokotonowego nie mają wartości znaczących (znacznie większe są celowo wtrącane dla uzyskania założonego tłumienia). To trochę dzielenie włosa na czworo, w czym audiofile się lubują, pod warunkiem wszakże, że nie zmusza się ich do weryfikacji swoich spostrzeżeń w ślepym teście o "ogromnych różnicach".
Z kolei idealistyczne założenie, że w pozycji neutralnej mamy zagwarantowaną charakterystykę liniową, jest dość naiwne. Nierównomierności dodaje zarówno pomieszczenie (odbicia), jak też wnosi je "w posagu" sam zespół głośnikowy, nawet najlepszy.
Liniowość charakterystyki przenoszenia (w pełnym pasmie akustycznym, z niezauważalnymi przez słuch odchyłkami) może być zapewniona przez urządzenia elektroniczne, ale nie przez przetworniki elektroakustyczne (zespoły głośnikowe, słuchawki, mikrofony), które zawsze wprowadzają słyszalne "modyfikacje" tonalne. Konstruktor zespołu głośnikowego nigdy nie osiąga ideału, a pod koniec prac, dokonując ostatecznych wyborów dotyczących np. poziomu wysokich tonów, często długo waha się, czy dać ich trochę więcej, czy trochę mniej...
Zdrowe paczki - L100 Classic są na swój klasyczny sposób piękne zarówno z maskownicą, jak i bez niej. Co więcej, dobrze grają w obydwu opcjach.
Ostateczna decyzja jest zwykle w jego przekonaniu jakimś subiektywnym kompromisem, a nie strzałem w obiektywną dziesiątkę – tym bardziej, gdy weźmie się pod uwagę zróżnicowane gusty klientów, nie mówiąc nawet o wpływie akustyki pomieszczenia. Jeżeli więc dostajemy do dyspozycji regulatory, które pozwalają choć trochę zmienić i dopasować brzmienie do naszego indywidualnego gustu i warunków, to co w tym złego?
Trochę niebezpieczne jest to, że takie kręcenie regulatorami... wkręca samego użytkownika, który często nie może zaznać spokoju, wciąż szukając lepszego i "ostatecznego" ustawienia. Zwłaszcza gdy dotrze do niego informacja, że ustawienie neutralne wcale nie gwarantuje neutralnego brzmienia...
Idealistyczne założenie, że w pozycji neutralnej mamy zagwarantowaną charakterystykę liniową, jest dość naiwne.
Sposób działania regulatorów w niektórych konstrukcjach JBL-a jest przy tym specyficzny. Po pierwsze, zakres regulacji (w osi zmian poziomu) jest w kierunku przyciszenia poszczególnych zakresów bardzo duży (aż do całkowitego wyłączenia głośników wysokotonowych w 4306 i 4307!).
Taka swoboda zmian charakterystyki nie będzie nam w praktyce potrzebna i trochę stawia pod znakiem zapytania "powagę" tego rozwiązania, przynajmniej z audiofilskiego punktu widzenia. W przypadku 4307 nawet maksymalne "odkręcenie" wysokich tonów nie prowadzi do choćby względnego wyrównania charakterystyki, na której zakres najwyższych częstotliwości jest wyraźnie obniżony.
Z kolei charakterystyka L100 Classic jest ogólnie dobrze zrównoważona właśnie w pozycjach neutralnych obydwu regulatorów, ale lekkie manipulowanie nimi (powiedzmy, że między pozycją pionową regulatorów, która jest już na "minusie" a maksymalnym odkręceniem) na pewno nie będzie niczym niestosownym (zakres zmian – ok. +/-2 dB).