Trzy największe francuskie firmy głośnikowe są oczywiste znane każdemu audiofilowi - Cabasse, Focal, Triangle (wymieniłem w kolejności alfabetycznej). Na tym lista francuskich producentów oczywiście się nie kończy, ale nie jest ona tak długa, jak np. w Wlk. Brytanii czy Niemczech, a nawet w Skandynawii czy we Włoszech.
Mimo że Francja to duży rynek, zainteresowanie hi-finie jest tam ogromne i wymienieni "potentaci" produkują głównie na eksport. Mniejsze firmy, jak Davis, nie mają łatwo, bo aby prowadzić ekspansję globalną, trzeba albo wejść na orbitę dużych obrotów, czyli sporo zainwestować, albo zdobyć taką pozycję, jaką maję niektóre "kultowe marki brytyjskie. Z drugiej strony francuskie firmy mają do zaproponowania bardzo ciekawą technikę, a w ślad za tym - zindywidualizowane, wyjątkowe brzmienia.
Często kontrowersyjne, dalekie od neutralności, ale prawie nigdy nie są to "ciepłe kluchy". Francuzi stawiają na dynamikę, żywość, chociaż czasami mam wrażenie, że rezultaty są trochę przypadkowe. Nie zawsze są to kolumny wszechstronne i "bezpieczne", ale dzięki temu słuchanie sprzętu i muzyki staje się przygodą, a "wpadki" nie grożą naszemu życiu lub zdrowiu.
Obecnie Davis intensywnie rozwija projektowanie i produkcję kompletnych zespołów głośnikowych, ale firma "wyrosła" z roli dostawcy samych przetworników i zestawów DIY.
To geneza zupełnie inna niż w przypadku np. Xaviana i większości małych manufaktur, które zaczynają od "składania" własnych zespołów na bazie kupionych przetworników, ewentualnie mając do dyspozycji własną stolarnię.
Czytaj również: Czy maskownica kolumny słyszalnie obniża jakość dźwięku?
Davis ewoluuje, jednak na obecnym etapie pozostaje w "rozkroku" - wciąż nie pożegnał się z rolą dostawcy przetworników dla innych producentów i DIY. Wielu mocniejszym firmom nie udało się tego pogodzić, np. Focal i Dynaudio zrezygnowały z rynku DIY, bo to z pewnych marketingowych powodów utrudnia "karierę" marki zajmującej się gotowymi produktami, ale Davis... może właśnie dlatego, że nie ma aż takich ambicji grania w pierwszej lidze, jakoś te nurty łączy.
Również oferta gotowych zespołów głośnikowych jest nietypowa; jedna z wyższych serii, nosząca nazwę Heritage, zawiera bardzo zróżnicowane konstrukcje, niemające zauważalnego, wspólnego mianownika technicznego czy stylistycznego, bowiem jest to "zbiór" oryginalnych, niezależnych od siebie projektów, w dużej mierze opartych na najbardziej specyficznych przetwornikach Davisa.
Duże i małe, trójdrożne, dwudrożne, a nawet... jednodrożne, są jakby "swobodną wypowiedzią" projektanta, nieskrępowanego żadnymi "odgórnymi" zaleceniami. To również zdarza się raczej w firmach mniejszych, gdzie właściciel jest konstruktorem.
Czytaj również: Prąd i siła. Głośniki niskotonowe
Davis i seria Coubert
A na szczycie hierarchii - jako jedyny model w serii Dream - znajduje się podstawkowa Nikita 3.0. Dopiero seria Courbet, podobnie jak jeszcze tańsza seria Balthus, to typowa rodzina konstrukcji wyraźnie spokrewnionych technicznie i estetycznie, uporządkowana od najmniejszej do największej.
Davis Courbet No.3 to model najmniejszy, ale już on prezentuje najważniejsze komponenty wspólne dla wszystkich pozostałych w serii.
Zastosowany tutaj układ dwudrożny, bazujący na 13-cm nisko-średniotonowym i 28-mm kopułce wysokotonowej, jest punktem wyjścia dla bardziej rozbudowanych konfiguracji i większych konstrukcji.
W modelu Courbet No.4 mamy podobny układ dwudrożny, ale w obudowie wolnostojącej, i jeszcze jedną ciekawą zmianę: nisko-średniotonowy, zamiast charakterystycznego dla Davisa, stożkowego korektora fazy, ma bardziej klasyczną nakładkę przeciwpyłową (zamykającą membranę).
Davis Courbet No.5 to już konstrukcja trójdrożna, oczywiście wolnostojąca, ale wciąż bardzo szczupła, podobnie jak mniejsze dwudrożne Courbety, bowiem do pary przetworników znanych z Courbetów No.3 (13-ka ponownie z korektorem fazy) dodano dwa 13-cm niskotonowe.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Tutaj zastanawiająca jest tylko śladowa przewaga parametryczna nad Courbetem No.4 (przynajmniej według danych producenta) - moc rośnie z 90 W do 100 W, dolna częstotliwość graniczna obniża się z 51 Hz do... 50 Hz i - co najbardziej zaskakujące - czułość ani drgnie (90 dB, taką wartość producent podaje też dla Courbeta No.3, ale jest ona znacznie zawyżona).
Dopiero największy Courbet No.7 ma szerszą obudowę, bowiem zamiast dwóch niskotonowych 13-ek, zainstalowano jedną 17-kę, co miało już dać dużą premię względem Courbeta No.5: mocy (130 W), czułości (92 dB) i dolnej częstotliwości granicznej (40 Hz). W serii Courbet "rządzą" 13-ki, dzięki którym aż trzy z czterech modeli mają smukłe obudowy.
Wszędzie, gdzie wymieniam przetwornik 13-cm, średnicę tę powtarzam za producentem, ale faktycznie kosz ma całkowitą średnicę 15 cm, więc tak też można by go zakwalifikować, co wyjaśniam przede wszystkim tym, którzy mogą obawiać się, że takie "maleństwo" nie jest zdolne do przetwarzania basu czy do dynamicznej pracy.
Czytaj również: Czy obudowa kolumny jest potrzebna po to, aby działać jako pudło rezonansowe?
Oczywiście 15-ka nie może być mocarzem - to wciąż głośnik mniejszy od najczęściej spotykanych (w układach dwudrożnych) 17-ek czy 18-ek ale już wyraźnie większy od 12-ek, które też występują w minimonitorach. Abstrahując od zróżnicowanej wielkości, wszystkie modele serii Courbet mają obudowy przygotowane wedle ustalonego wzoru - są wyraźnie pochylone do tyłu.
Podobnie jest tylko w referencyjnym modelu Nikita 3.0, żadne inne kolumny Davisa tak nie wyglądają. Według producenta pochylenie ma zredukować fale stojące wewnątrz...
To jednak nie jest najskuteczniejszy sposób na to zjawisko, zwłaszcza w wysokich obudowach, gdzie nawet wprowadzanie przegrody nierównoległej do górnej ścianki niewiele pomaga.
Ale to nie jest problem dotyczący małych monitorów Davis Courbet No.3. Producent nie wspomina za to nic o innej właściwości, niemal zawsze wymienianej przez konstruktorów pochylających obudowy - poprawie "synchronizacji czasowej" dzięki zmniejszeniu różnicy między odległościami dzielącymi ich centra akustyczne (od punktu pomiarowego, słuchacza), co znowu często bywa mylone z pełną zgodnością fazową, wymagającą spełnienia wielu innych warunków.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
W opisach kilku modeli Courbet pojawia się odniesienie do Olympia One Master - najmniejszego monitora z serii Heritage. Łączy je typ zastosowanego nisko-średniotonowego.
13 KLV5 R to jeden z kilku najbardziej charakterystycznych przetworników Davisa, z kewlarową membraną i stożkowym korektorem fazy. A także specyficznym dodatkiem - tekstylnym "kołnierzem", łączącym membranę z krawędzią wystającego przed nią karkasu cewki.
Podobnie prezentuje się 17-ka stosowana w Nikita 3.0. Głośnik wysokotonowy jest już bardziej konwencjonalny - to 28-mm jedwabna kopułka, z komorą wytłumiającą.
Sposób wykonania "skrzynki" jest elegancko minimalistyczny; nie ma żadnych dodatkowych ścięć i zaokrągleń, ale wszystkie ścianki są połączone "na ostro" (na krawędziach), co wymaga dokładności. Przygotowano cztery wersje kolorystyczne - dwie fornirowane (ciemny orzech i czerwony mahoń), białą matową i czarną błyszczącą.
Maskownica jest rozpięta na dość grubej ramce, w dodatku od wewnątrz niewyprofilowanej - powstającymi na niej odbiciami będzie ona wpływać na charakterystykę w zakresie średnich częstotliwości. Pocieszające jest jednak, że po jej zdjęciu na froncie nie pozostaną ślady mocowania.
Stosowanie magnesów zamiast "kołków" stało się już powszechne. Producent poleca podstawki, zaprojektowane specjalnie dla Courbet No.3, z efektownie pochyloną "nogą" i blatem dokładnie dopasowanym do podstawy monitorków.
Odsłuch
Test Balthusów 50 sprzed nieco ponad roku przybliżył Davisa zarówno wielu Czytelnikom, jak i mnie osobiście; jeszcze wcześniej opisywaliśmy MV One, ale był to egzotyczny model z wyższej półki (Heritage), a oferta nie była wówczas, jak obecnie, tak szeroka w niższych przedziałach cenowych.
Brzmienie specyficznej konstrukcji nie musiało być reprezentatywne dla firmowego stylu, natomiast to, co zaprezentowały znacznie bardziej konwencjonalne, chociaż tańsze Balthusy, w większym stopniu mogło już zależeć od zamiarów konstruktora (i strojenia układu wielodrożnego), a nie przede wszystkim od właściwości zastosowanych przetworników.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
Na tej podstawie można już było spodziewać się po małych Courbetach czegoś "konkretnego", a mianowicie grania wyrazistego, szczegółowego, może rozjaśnionego... Skoro bas wolnostojących Balthusów był szczupły, to wielu obawiałoby się jeszcze skromniejszego z podstawkowych Courbetów.
A tu będzie niespodzianka, raczej miła. Ostrożny bas nie jest stałym punktem programu Davisa, to raczej specyfika Balthusów 50, mniej lub bardziej zamierzona, natomiast Davisy Courbet No.3 pokazują niskie tony w dobrej formie, oczywiście na miarę swojej wielkości, ale w spodziewanej skali i dobrych proporcjach. W porównaniu z Dynaudio bas jest znacznie "mniejszy", tamże jednak został zdecydowanie wyeksponowany.
Trzymając się kolejności prezentacji i przechodząc z Aviatorów Ghibli na monitory Davis Courbert No.3, odczujemy większą swobodę i świeżość, dźwięk też niepozbawiony własnych rysów, ale pozostający w ramach dobrej równowagi, spójności i komunikatywności.
A przecież nie po to kupuje się Davisy, aby było zupełnie "zwyczajnie", grzecznie grających kolumn mamy wokół dość, a Francuzi są znani z "wystrzałowych" pomysłów i dźwięków.
Dynamiczne, wyraziste Courbety No.3 są też dobrze poukładane, nienapastliwe. W skali bezwzględnej grają jednak bardzo żwawo, dźwięcznie, a przy tym z dobrym nasyceniem i zdrową siłą zręcznego basiku. Myślę, że w tym zakresie spełnią oczekiwania każdego, kto gustując w tej wielkości konstrukcjach ma wobec nich realistyczne oczekiwania.
Bas nie może być tu najważniejszy ani imponująco niski, ani potężny. Za to został zręcznie "podpompowany" w średnim podzakresie, jest gęsty i krzepki, pojawia się często, przyjemnie pulsuje i wspiera rytm, nie snuje się, nie mruczy przeciągle, ale też nie tłucze zbyt jednostajnie; "sam w sobie" jest dobrej jakości, a do tego został przyjemnie ustawiony względem reszty pasma.
Równie dobrze można stwierdzić, że to zakres średnio-wysokotonowy został właściwie dostrojony do basowego potencjału, tak to wygląda w praktyce działania konstruktora, dla użytkownika nie ma większego znaczenia. Ważne, że całość jest dobrze skomponowana. Na zmierzonej charakterystyce przetwarzania widać "równorzędnie" wyeksponowane skraje pasma, ale niżej leżący środek wcale nie chowa się w odsłuchu.
To przykład strojenia, w którym liniowość nie była priorytetem, ale umiejętne profilowanie przygotowało brzmienie efektowne, przyjemne i naturalne.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Instrumenty dęte mają bogate spektrum, mocny ton podstawowy, swobodę i oddech. Wokale są soczyste i delikatne, nie lubią krzyczeć, ale i nie wpadają w nosowość. Sybilanty są gładkie, a nawet trochę słodkie.
Średnica subtelnie, bez natarczywości, płynnie przechodzi w wysokie tony wprowadzające dużo "powietrza", zdecydowanie bardziej eteryczne niż metaliczne, a przy tym selektywne, szczegółowe, przejrzyste, świeże. Ładnie i czytelnie pokazane są pogłosy, muzyka ma "akustyczne rumieńce", dźwięk jest lekki i otwarty.
Łączą swobodę z subtelnością, szybkość z łagodnością, wchodzą w niuanse bez wyostrzania, doświetlają każdy dźwięk bez przejaskrawiania. Dopóki ich nie przeciążymy, grają bardzo fajnie.
Przepraszam za ten kolokwializm, ale nie napiszę, że pięknie ani neutralnie; nie próbują też udawać większych kolumn, co udaje się Dynaudio, do grania głośnego i w dużych pomieszczeniach może im zabraknąć "pary", jednak dopóki grają czysto - grają angażująco i ekspresyjnie.