W swoich propozycjach firma jest nieprzewidywalna, jej konstruktorzy mają fantazję, polot i najwyraźniej "wolną rękę" we wdrażaniu najodważniejszych koncepcji. Tańszym produktom Cabasse może brakuje tej klasy, bo nie wystarcza środków na luksusy i szaleństwa, ale w sferze hi-endowej firma błyszczy, bo tam jest wystarczająco wszystkiego - pieniędzy, pomysłów, dobrej techniki, gustu designerów.
Niezapomniane Atlantisy i Adriatisy stoją chyba w wielu muzeach sztuki nowoczesnej, a w każdym razie stać tam powinny, bijąc swoją architekturą na głowę większość hi-endowej konkurencji.
Od wielu lat Cabasse rozbudowuje z wielką swobodą autonomiczny, ale niezwykle ważny dział systemów satelitarno-subwooferowych, zwłaszcza w dziedzinie satelitów szeroko rozwija skrzydła, wykorzystując umiejętnie okazję, jaką stwarzają układy koncentryczne, mające zalety nie tylko akustyczne, ale i ogromny potencjał estetyczny.
To najmocniejsza broń Cabasse, na tym głównie skupia się aktywność firmy w sferze produktów z najwyższej półki, podczas gdy klasyczne zespoły głośnikowe przeżywały tam regres - firma znalazła swoją specjalizację i usunęła się z pierwszej linii frontu konwencjonalnych, stereofonicznych kolumn o mniej lub bardziej skrzynkowym wyglądzie.
Dlatego od bardzo dawna nie testowaliśmy pary kolumn Cabasse za kilkadziesiąt tysięcy złotych... ale wreszcie są - i od razu widać, że nawiązują do najlepszych tradycji firmy, a więc konkretnie… do niczego - projekt jest zaskakujący, oryginalny, ale jakże atrakcyjny i natychmiast akceptowalny; to nie brawura, która jednym zaimponuje, a innych odrzuci, i - jak rzadko kiedy - podejrzewam, że dzieło Cabasse spodoba się wszystkim, którzy są otwarci na nowe projekty, niezamknięci w poszukiwaniu "czegoś na kształt", "czegoś przypominającego", "czegoś pasującego".
Największy przystojniak testu
Cabasse Pacific 3 SA niczego nie przypomina i do niczego nie musi pasować, żeby komponować się z wszystkim. Wyjątkowo nie przeszkadza mi nawet lakier fortepianowy, wygląda doskonale na tej bryle i przy pozostałych elementach, a przecież wiem, że wykończenie to jest wciąż modne i pożądane, więc u innych tylko zwiększy, a nie zmniejszy apetyt.
Z całym szacunkiem dla pozostałych kolumn tego testu - decyzją jednoosobowego naczelnego jury - ogłaszam Pacyfika "Misterem", największym przystojniakiem testu. A wystarczyło tak niewiele "pociągnięć" projektanta... Wykonał je jednak gdzie indziej lub inaczej niż zwykle. Nie zaokrąglał bocznych ścianek, tylko dodał do nich biegnące dużymi łukami uskoki, skojarzone z lekkim, wystającym wygięciem dolnej części frontu.
Wyobrażam sobie, że pokazał to technologowi, a ten odpowiedział szybko - nie ma sprawy, da się zrobić. Wystarczy, że wykończenie będzie lakierowane (fornirowanie uskoków byłoby kłopotliwe), i jesteśmy w domu.
W sumie umiarkowanym kosztem osiągnięto bardzo wiele. Oprócz wersji czarnej, dostępna jest jeszcze perłowa - oczywiście też na wysoki połysk. Do tego niezwykła aranżacja frontu, też minimalistyczna i jednocześnie awangardowa, wykorzystująca w naturalny sposób wypukłość koncentrycznej sekcji średnio-wysokotonowej.
Układ BC17, a dokładnie jego wystająca przed front, kulista część z membranami jest zasłonięta (albo i nie - jak nam się podoba) własną "czapką", będącą wycinkiem sfery. Całą pozostałą część frontu, wraz z dwoma przetwornikami niskotonowymi, osłaniamy (też nieobowiązkowo) czymś porażająco prostym i genialnym - cienkim płatem metalu, obciągniętym typową czarną tkaniną "maskownicową", jest on na tyle elastyczny, że układa się na lekko wygiętym froncie; na tyle lekki, iż trzymają go ukryte we froncie obudowy magnesy; na tyle cienki, że jego krawędzie nie wywoływałyby odbić, nawet gdyby zasłaniał również przetworniki średnio- i wysokotonowe (a zasłania tylko niskotonowe).
Wszystko to razem i oddzielnie wygląda bardzo dobrze, każda z czterech możliwych kombinacji pokazuje Pacyfiki w innej i zawsze atrakcyjnej wersji - zupełnie odsłonięte, całkowicie zasłonięte, z tylko zasłoniętym lub tylko odsłoniętym układem koncentrycznym.
Kilka słów o treści
To jednak dopiero forma, a nie sama treść; ta jest równie wyjątkowa, oparta na dwóch filarach: aktywności sekcji niskotonowej i koncentryczności sekcji średniowysokotonowej.
Teoretycznie cechy te nie mają ze sobą ścisłego związku i mogłyby występować niezależnie (i w wielu konstrukcjach tak występują), a w przypadku Cabasse są jednak spowinowacone, bo obydwie występują przecież we wspominanych systemach satelitarno- subwooferowych - gdzie satelity bazują właśnie na różnych "koncentrykach", zaś subwoofery są oczywiście aktywne.
Cabasse Pacific 3 SA łączy więc dwa nurty - awangardowych systemów 2.1 i tradycyjnych kolumn, które nigdy nie ustąpią miejsca satelitom i subwooferom, choć może byłoby to wygodne dla firmy Cabasse, bo wtedy kompletnie rządziłaby na rynku hiendowym...
W pewnym sensie "politycznym", a nie technicznym, Cabasse Pacific 3 SA jest kompromisem, ustępstwem firmy, której nie udało się zepchnąć na margines "normalnych" kolumn przez jej doskonałe sub-saty. Ten kompromis jest jednak dla nas propozycją wyjątkowo atrakcyjną, pora tylko wreszcie zrozumieć, że kolumny aktywne lub częściowo aktywne mają ogromne zalety.
Układ z sekcją niskotonową
Może to walenie głową w mur, z którego nigdy nic dobrego (dla głowy) nie wyniknie, może to powtarzanie "Kartaginę trzeba zburzyć", które jednak skończy się radykalną zmianą - krótko przypomnę zalety układu z aktywną (wyposażoną we własny wzmacniacz) sekcją niskotonową.
Po pierwsze, do "napędzenia" sekcji średniotonowej potrzebujemy wciąż zewnętrznego wzmacniacza, jednak nie musi on już mieć dużej mocy - nawet przy mocy kilkakrotnie niższej od tej, jaka byłaby potrzebna do "napędzenia" całego zespołu, możemy osiągnąć podobne maksymalne natężenie, ponieważ sekcja średnio-wysokotonowa czerpie mniejszą część całkowitej mocy, jaką zwykle mamy do dyspozycji z zewnętrznego wzmacniacza - a wynika to z charakterystyk naturalnych źródeł dźwięku, instrumentów akustycznych i głosów, w których spektrum mocy ma szczyt w zakresie niskich częstotliwości, a na górnym skraju pasma wartość może z dziesięć razy mniejszą!
Trzeba wyjaśnić, że wcale to nie oznacza, iż charakterystyka przetwarzania dowolnego urządzenia audio ma prawo mieć podobny kształt - ta powinna być możliwie liniowa, aby w naturalnych proporcjach przenosić, wzmacniać i przetwarzać, bez dodatkowego upośledzania jakichkolwiek zakresów.
Wraz z kolumną aktywną mamy już więc dostarczoną większą część mocy. W tej sytuacji do sekcji średnio-wysokotonowej można podłączać nawet ukochane przez wielu audiofilów wzmacniacze lampowe, bez obaw o deficyt mocy czy o dobrą "kontrolę" basu, z którą często mają kłopoty...
Co jednak paradoksalne (ale audio pełne jest paradoksów) - wśród miłośników lamp byłaby najmniejsza akceptacja dla kolumn tego typu, bo w adorowaniu lamp jest adorowanie tradycji, konwencji, "klimatu", a nie poszukiwanie nowoczesnych, racjonalnych rozwiązań, z których to właśnie, dość niespodziewanie, wychodzi naprzeciw samym wzmacniaczom lampowym, ale już nie ogólnie rozumianej "lampowej kulturze".
Kolumny z aktywną sekcją niskotonową mają kolejną zaletę - w łatwy i najlepszy dla sprawy sposób można dopasować efektywność sekcji niskotonowej do średnio-wysokotonowej, a także przygotować regulację poziomu tej pierwszej.
W konwencjonalnych, całkowicie biernych kolumnach do właściwego dopasowania wszystkich przetworników zwykle obniża się poziom (tłumi w zwrotnicy) głośników średniotonowych i wysokotonowych; nie ma w tym nic bardzo szkodliwego, ale byłoby miło, gdyby nie było to konieczne, szansę taką daje aktywna sekcja niskotonowa, którą można wyregulować dowolnie i "dociągnąć’ do poziomu nietłumionych przetworników średnio i wysokotonowych (trzeba jednak dopasować te dwa ostatnie do siebie).
Jak wskazują nasze pomiary, Cabasse Pacific 3 SA korzysta z tej możliwości, średnia efektywność całego zespołu wynosi 91 dB, prawie na pewno wynik taki nie byłby możliwy z bierną sekcją niskotonową, bo wówczas dla dobrego zrównoważenia trzeba by obniżyć poziom sekcji średnio-wysokotonowej. Kolumny z aktywną sekcją niskotonową nie muszą zawierać własnej regulacji wysterowania tej sekcji.
Jeżeli są podłączane do wyjść głośnikowych zewnętrznego wzmacniacza, wówczas poziom basu właściwy dla zaplanowanego przez konstruktora ogólnego balansu tonalnego, lub jakaś korekcja charakterystyki w tym zakresie, mogą zostać ustawione na stałe, determinując jedną, określoną charakterystykę częstotliwościową całego zespołu - tak jak w "normalnych", całkowicie pasywnych zespołach głośnikowych.
Mimo to w konstrukcjach (pół)aktywnych występują często opcje regulowania basu, jest też taka w Pacificach - w formie podstawowej, jednego pokrętła poziomu.
Nic w tym przecież złego, że możemy dopasować poziom basu choćby do warunków pomieszczenia - często narzekamy, iż basu jest za mało albo za dużo, narzekają też na to puryści-minimaliści, choć oczekują rozwiązania idealnego - kolumn cudownych, które w każdych warunkach basu będą miały dokładnie tyle, ile trzeba (co jest niemożliwe).
Regulowanie równowagi tonalnej w kolumnie biernej może być prowadzone rezystorami dużej mocy - najrozsądniej poprzez zmianę tłumienia sekcji średnio-wysokotonowej, bo regulowanie bezpośrednio samego basu jest tam niemal niemożliwe bez poważnego uszczerbku na jakości - włączanie w szereg rezystorów (swoją drogą musiałyby być bardzo dużej mocy) poważnie pogarsza odpowiedź impulsową układu rezonansowego (tak, jakby drastycznie zmniejszyć współczynnik tłumienia wzmacniacza).
Przy aktywnym basie możemy zupełnie bezkarnie i w dowolnym zakresie zmieniać jego poziom. Oczywiście nie są tu potrzebne szaleństwa; +/-6 dB, jakie przygotowano w Pacyfikach 3 SA, zupełnie wystarczą.
Aktywny bas wpleciony w zintegrowaną kolumnę ma przewagę również nad systemami satelitarno-subwooferowymi. Pozostaje on stereofoniczny, podczas gdy w systemach 2.1 jest zmiksowany do jednego kanału; dla najniższych częstotliwości nie ma to znaczenia, ale przy częstotliwościach podziału wyższych od 100 Hz, a takie też się zdarzają, systemy subsat zaczynają powoli kuleć, przede wszystkim dlatego, że coraz trudniej wyregulować fazę.
Nie można jej ustalić fabrycznie nawet dla danego zestawu satelitów i subwoofera, gdyż z góry nie jest znane rozmieszczenie elementów systemu w pomieszczeniu względem siebie i względem miejsca odsłuchowego - do optymalnego zgrania w konkretnym ustawieniu musimy sami posłużyć się regulatorem fazy, co dla większości jest utrapieniem (wielu pyta: "a co to jest ta faza?...), które omija, ignorując po prostu to zadanie - i później narzeka, że bas im się "oderwał", zrobił się "subwooferowy" itp.
Jeżeli jednak pozycja głośników niskotonowych jest względem sekcji średnio-wysokotonowej ściśle określona, to problemu nie ma, tak jak nie ma go w "normalnych" kolumnach (zakładając, że są dobrze zestrojone) i żadne regulowanie fazy nie jest potrzebne - bo jest ona już wyregulowana właśnie dla danej konfiguracji.
Dobrze też, że w Pacyfikach nie dostajemy niepotrzebnej regulacji częstotliwości filtrowania (odcięcia) sekcji niskotonowej, skoro sposób łączenia z sekcją średnio-wysokotonową może być ustalony jednoznacznie przez samego konstruktora.
W kolumnach Avantgarde (które swoją drogą uwielbiam, bo wiem, jak je wyregulować...) też jest aktywna sekcja niskotonowa i oprócz regulacji poziomu mamy regulację filtrowania w baaardzo dużym zakresie.
Regulację wynikającą głównie z tego, że ten sam moduł wzmacniacza jest stosowany w różnych konstrukcjach, z różnymi głośnikami niskotonowymi oraz różnymi towarzyszącymi im tubami średniotonowymi, wymagającymi stosowania innego podziału.
I to jest nieszczęście, bo większość sklepowych prezentacji Avantgarde jest przygotowanych niestarannie, z niewłaściwym zgraniem zespołu - a wystarczyłoby, zamiast wprowadzania do gry tego potencjometru, ustawiać fabrycznie właściwą dla danego zespołu częstotliwość podziału albo chociaż znacznie ograniczyć zakres tej regulacji. Z Pacyfikami nie będzie takiego kłopotu, pozostaje do naszej dyspozycji tylko regulator poziomu i tylko należy się z tego cieszyć.
Z pomocą wzmacniacza
450-watowy wzmacniacz napędza dwa 20-cm głośniki niskotonowe pracujące w obudowie zamkniętej - to jeszcze jeden atut systemu zamkniętego, kształtowanie nisko sięgającej charakterystyki przetwarzania przy dobrych charakterystykach impulsowych.
Wymaga to przygotowania korekcji, oddziałującej na wcześnie (choć łagodnie) opadającą "naturalną" charakterystykę głośnika w obudowie zamkniętej, co oczywiście wymaga precyzyjnego zgrania obydwu elementów układu, niemożliwego przy kupowaniu "przypadkowego" wzmacniacza do "przypadkowych" kolumn.
Metoda ta jest obecnie stosowana szeroko w subwooferach aktywnych, pozwala też zmniejszać objętość konstrukcji, bo forsując korekcję, można teoretycznie uzyskać bardzo niski bas z bardzo małej konstrukcji - a takie są oczekiwania klientów kupujących subwoofery w ramach systemów kina domowego. Nie jest to jednak najzdrowsze rozwiązanie, bo wywołuje w obudowie bardzo duże ciśnienia, mocno eksploatuje zarówno głośnik, jak i wzmacniacz.
Zdrowiej jest zachować "przyzwoitą" objętość obudowy - tak też postąpiono przy projektowaniu kolumn Cabasse Pacific 3 SA; i chociaż producent pisze o jakiejś enigmatycznej technice, która pozwoliła zmniejszyć objętość o 20%, to na szczęście nie widzimy radykalnej miniaturyzacji, co zawdzięczamy... przyzwyczajeniu klientów "stereofonicznych" do dużych, pełnozakresowych, wolnostojących zespołów głośnikowych.
Pomiędzy głośnikami niskotonowymi umieszczono dwudrożną sekcję średniowysokotonową (cała konstrukcja jest więc trójdrożna), pracującą od 175 Hz. 17-cm moduł o symbolu BC17 nie jest elementem zupełnie nowym, ale tutaj po raz pierwszy pojawił się w pełnozakresowych kolumnach - wcześniej zastosowano go w satelitarnych kulach Riga; Cabasse dorobiło się wielu układów koncentrycznych, ale ostatnio większość z nich, zwłaszcza te większe, znajdowaliśmy tylko w satelitach.
Układ koncentryczny
Obecnie największym w "kolumnach" jest właśnie BC17. Układy koncentryczne Cabasse wyglądają inaczej niż doskonale znane (i w "zwykłych" kolumnach szerzej stosowane) Uni-Q KEF-a; tam membrana nisko-średniotonowa / średniotonowa ma profil zbliżony do tradycyjnego, stożkowego, a kopułka wysokotonowa znajduje się w wierzchołku tego stożka.
W modułach Cabasse (firmowa nazwa SCS - Spatially Coherent System) konstrukcja jest zupełnie nietypowa, nie "wyrasta" z klasycznego przetwornika, membrana średniotonowa ma formę pierścienia, wystającego przed powierzchnię przedniej ścianki, kopułka wysokotonowa jest cofnięta, a znajdująca się przed nią tuba tworzy płynne przejście do membrany średniotonowej.
Problemy różnych wariantów układów koncentrycznych są różne, lecz ich zalety podobne - tworzenie punktowego źródła dźwięku dla całego zakresu częstotliwości (przetwarzanego przez ten układ) i bardzo dobre charakterystyki kierunkowe.
Cabasse Pacific 3 SA od razu wszedł w rolę flagowca "kolumnowej" części oferty Cabasse (w części satelitarno-subwooferowej są produkty jeszcze droższe! - to wspomniana specyfika Cabasse). Równolegle przygotowano jego pasywną wersję - dla zdeklarowanych tradycjonalistów - Pacific 3, kosztującą równe 50 000 zł za parę.
Czy w teście kolumn pasywnych, kolumna częściowo aktywna to "intruz", który - podchodząc do sprawy bardzo formalnie - nie powinien się pojawić? A dlaczego?
Wciąż musimy do Pacyfików 3 SA podłączyć zewnętrzny wzmacniacz, a że może to być wzmacniacz niewielkiej mocy? Są kolumny o wysokiej efektywności, do których też podłączymy takie wzmacniacze, i nie wydzielamy tych kolumn regularnie i z premedytacją do odrębnych testów - jaką mają efektywność, wychodzi właśnie w teście, w naszym praniu.
Proponuję też traktować tak Pacyfiki 3 SA - jako funkcjonalnie normalne kolumny, które dzięki zastosowaniu aktywnej części niskotonowej górują pod pewnymi względami nad konkurentami. Nie znaczy to przecież, że pod wszystkimi...
Odsłuch
Regulacja poziomu basu wystarczy, aby zasadniczo ułatwić użytkownikowi "wstrojenie" kolumn do danego pomieszczenia i utrudnić pracę recenzentowi. Cele, jakie stawia sobie nabywca i recenzent sprzętu, są zupełnie inne.
Jeden i drugi słuchają uważnie, ale... pierwszy dąży do uzyskania jak najlepszego brzmienia, w dodatku wedle dowolnie subiektywnych upodobań, drugi tylko i aż - do ustalenia, jakie to brzmienie jest, starając się trzymać możliwie blisko obiektywnych kryteriów, aby być zrozumianym przez innych (to mój pogląd na tę rolę, są recenzenci chełpiący się swoim subiektywizmem).
Tutaj nie będę wałkował sporu "obiektywny czy subiektywny"; abstrahując od tego, Cabasse Pacific 3SA nie ułatwia odpowiedzi na pytanie ogólniejsze: jakie jest brzmienie? Trudność sprawia właśnie regulacja basu, dzięki której możemy go mieć mniej lub więcej, w gruncie rzeczy tyle, ile chcemy, tym bardziej, że regulacja jest płynna i nie można nawet "po ekspercku" pokombinować, że np. w pozycji "3" było trochę za mało, a w pozycji "4" trochę za dużo... i co z tego wynika...
Sytuacja jest albo bardzo prosta, albo bardzo skomplikowana - zależy jak na nią patrzeć. Basu mamy tyle, ile potrzebujemy, i w tej spawie diagnoza recenzenta nie jest w ogóle potrzebna; z drugiej strony, jak już wspominałem w odsłuchu B&W, poziom basu wpływa na percepcję całości, można by więc wygenerować wiele dość różnych brzmień, używając do tego tylko regulatora głośności basu. Producent zaleca zacząć eksperymenty od pozycji środkowej. Zacznijmy więc wreszcie...
Zacznę mocnym uderzeniem - to najlepsze Cabasse, jakie słyszałem. A przecież testowaliśmy jeszcze droższe modele... OK, zmodyfikuję tę opinię na bardziej "politycznie poprawną" - najbardziej mi się podobają.
Nie mają żadnej cechy, którą bym chciał wyeliminować czy zmodyfikować, a przy tym mają niezwykle wyrazisty charakter, układający się w logiczną, w pewnym sensie bezkompromisową, ale wcale nie dla każdego wymarzoną całość. Nie zdziwię, jeśli ktoś powie, że to kolumny nie dla niego, ale dzięki temu bardzo wielu innych stwierdzi, że są one wyśmienite i lepsze od całej reszty!
Według mojego doświadczenia, nie polega to też na tym, że nosimy w sobie utrwalone wzorce "idealnego brzmienia" i tylko poszukujemy ich realizacji, słuchając kolejnych kolumn. Brzmienie kolumn Cabasse Pacific 3SA nie jest tym jednym, jakiego wyczekiwałem, lecz jest jednym z tych, które więcej niż akceptuję - ono sprawia frajdę, w odróżnieniu od brzmień ładnych, szanowanych, wartościowych, wysoko ocenionych itp. itd., z którymi jednak żegnam się bez wielkiego żalu wraz z zakończeniem testu. Zauważam jednak wspólny mianownik brzmień, które robią na mnie specjalne wrażenie, których doskonałym reprezentantem jest właśnie Cabasse Pacific 3 SA.
W tym miejscu nie będę się stroił w piórka audiofila ceniącego ponad wszystko neutralność i jej jeszcze bardziej zaawansowane pochodne - czystość, precyzję, przestrzenność. Bardziej przemawia do mnie dźwięk mocny, soczysty, doprawiony, byle niewpadający w ewidentną ostrość i agresywność, a tym bardziej szklistość i syntetyczność.
W miarę naturalna barwa też jest ważna, ale jej niuanse nie powinny być bezwzględnie najważniejsze - równie istotne są artykulacja, kontury, dynamika, "wygimnastykowanie". Tak właśnie grają nowe Cabasse, a ponieważ są to kolumny duże, z dobrze rozwiniętą sekcją niskotonową (niezależnie od faktu jej "aktywności"), więc brzmienie ma dużo energii, łączy siłę z szybkością, ale nie łączy - i to jest klucz do sukcesu - szczegółowości z natarczywością.
Owszem, tutaj wchodzi do gry wspomniany subiektywizm, lecz zaręczam, że i dla mnie wiele brzmień było - i wciąż jest - zbyt... ostrych? Wyobraźmy sobie danie pikantne, ale bardzo dobre, mające w sobie wiele smaków, których owa ostrość nie zabija, lecz je podkreśla, uzupełnia. To właśnie brzmienie Pacificów.
Wyobraźmy sobie danie ubogie w smaki, w gruncie rzeczy dość mdłe, ale mocno posolone - wcale nie będzie ono pikantne, ale będzie niedobre, a przy tym owo przesolenie będzie czuć jakby "na wierzchu", a nie jako spoiwo czy jeden z wielu elementów będących w harmonii. Dlatego sam "poziom ostrości" brzmienia nie determinuje pojawienia się problemu, wszystko zależy od kompozycji całości.
Cabasse Pacific 3SA może służyć za jeden z najważniejszych punktów odniesienia na mapie różnych stylów - to punkt o rekordowo wysokiej relacji pozytywnej dynamiki i żywości do negatywnej, "pasożytniczej" ostrości.
W pozycji wyjściowej pokrętła basu (co to znaczy - patrz wyżej) brzmi on potężnie i od razu wiedziałem, że dalej w prawo kręcić nie będę, ewentualnie pokręcę w lewo... Tego też nie zrobiłem, chociaż może na własny użytek, na dłuższą metę odrobinę bym go utemperował - ale to przecież funkcja pomieszczenia, ustawienia itd, więc cyzelowanie tego fragmentu charakterystyki w teście - aby napisać, że najlepszy bas jest np. na "godzinie jedenastej" - nie miałoby sensu.
Również charakter basu jest bardzo efektowny i zarazem niekłopotliwy - niski, soczysty, ani niewzbudzony, ani niewysuszony, zwinny i dźwięczny jak cała reszta pasma. Wysokie tony iskrzą i posypują, ale nie kłują - kto lubi po prostu dużo wysokich tonów, będzie podwójnie ukontentowany - będzie ich miał dość i przy okazji, a może przede wszystkim, usłyszy ich świetną selektywność oraz zróżnicowanie.
To nie będzie monotonne, na jedną wybraną nutę, męczące piszczenie i wydzwanianie, wszystkiego będzie po trochu - szurania, syczenia, cykania... a najmniej subtelnych powiewów, lecz i tak intensywność i bogactwo wybrzmień wystarczą do szczęścia.
Andrzej Kisiel