To też ciekawy przykład, pokazujący, jak nierównomiernie jest rozwinięty europejski rynek, jak kapryśny i rozczłonkowany, a jego poszczególne "członki" (i członkowie EISA) widzą, słyszą, testują i preferują różne marki.
Po to jest właśnie EISA, aby te różne opinie skrzyżować, wymieszać, uśrednić i wyciągnąć... nie królika z kapelusza, ale produkty, które zdobyły uznanie większości. Co nie znaczy, że większość zawsze ma bezwzględną rację, lecz to już pytanie o sens demokracji - czy znamy lepszy system?
Niektórym wydaje się, że tak... W pewnym sensie zupełnie inny panuje w każdej redakcji - system monarchii w lekkiej anarchii, gdzie królem jest redaktor naczelny, a udzielnymi książątkami poszczególni redaktorzy-recenzenci. Nikt nad niczym nie głosuje, każdy pisze i ocenia wedle własnego gustu, a potem naczelny i tak zmienia, co chce...
Na tym tle demokratyczny system wyboru nagród EISA, w którym biorą udział owi "monarchowie", jest naprawdę czymś bardzo cennym, zarówno dla rynku, jak i dla "resocjalizacji dla demokracji" owych "monarchów".
Uczą się, że choćby byli święcie przekonani o swoich racjach (a święta władza jest dana przez Wydawcę), to tym razem owo przekonanie nic nie pomoże, władzy nie ma, gdy większość jest przeciwko; po wyczerpaniu argumentów trzeba się ugiąć, ustąpić i jechać dalej, z dyskusją o następnych produktach i nagrodach, nigdy się nie obrażać i nie prychać z wyższością...
Nie prychałem więc przez wiele lat, gdy wspominałem "o takiej firmie Dali", która od dawna ma w ofercie bardzo dobre kolumny (niekoniecznie hi-endowe, chodziło o "średnią półkę"), w Polsce jest bardzo popularna, no i wcale nie jest polska - żeby się nie wydawało, że chodzi o "popieranie swojego", co zresztą też nie jest naganne.
Mimo to mało kto z innych członków EISA był tym zainteresowany - ponieważ firma Dali nie znaczyła wiele w innych europejskich krajach, nawet tych o największych tradycjach.
Polską specyfiką jest bowiem to, że mało wówczas znana duńska firma pojawiła się nad Wisłą wtedy, kiedy była na nim największa posucha, na samym początku rodzenia się prawdziwego, wolnego rynku audio, już w roku 1990, i dzięki temu szybko zdobyła tu mocną pozycję, nieporównywalną do pozycji w innych krajach, gdzie musiała się zmagać z wieloma zakorzenionymi już wcześniej, większymi, globalnymi albo lokalnymi firmami. Kto miał rację?...
Każdy miał swoją. Kropla drąży skałę, firma Dali się rozwija, wkracza na kolejne rynki, ma wciąż świetne produkty i wreszcie w roku 2010 zdobywa nagrodę EISA - oczywiście w kategorii "Zespół Głośnikowy Roku", którym zostaje Ikon 6 mkII. Dali nabiera wiatru w żagle i rok później pojawia się na specjalnej konwencji EISA, gdzie przedstawia designerskie Fazony 5.
No tak... produkt jest przedni, ale wolelibyśmy nie nagradzać w tej samej kategorii tej samej firmy rok po roku (co się jednak zdarza), poza tym Fazony 5 są trochę za drogie na nagrodę przyznawaną zwykle głośnikom, które mają mieć szanse na większą sprzedaż, a na hi-end są znowu trochę za tanie...
Ktoś jednak przypomniał, że mamy w swoim arsenale doskonale pasującą tu kategorię, i chociaż dawno nieużywaną, to wcale nieprzestarzałą, wręcz przeciwnie - za wzornictwo, które nabiera coraz większego znaczenia. I sprawa załatwiona.
Kiedy jednak rok później Dali znowu się pojawiło na konwencji, tym razem z superkolumnami Dali Epicon 8, i rozesłało je do redakcji pism EISA na testy, pomyślałem sobie, a nawet powiedziałem to polskiemu dystrybutorowi: "rozzuchwalili się, nie ma szans, trzy razy pod rząd... Niech dadzą na wstrzymanie, kolumny oczywiście przetestujemy, ale nagrody z tego nie będzie..." No i jest.
Czytaj również test kolumn Dali Epicon 2
Skoro nagroda za hi-end, to warto przypomnieć hi-endowe tradycje Dali, za które nagrodą jest tylko "wdzięczna pamięć" miłośników techniki głośnikowej. Chociaż ze sklepów znamy produkty znacznie tańsze i "bardziej zwyczajne" niż kolumny Dali Epicon 8, to nie są one wcale ani najdroższe, ani najbardziej niezwykłe w historii Dali.
Od wielu lat firma przyzwyczaja nas do konstrukcji wyglądających zasadniczo dość konwencjonalnie, których firmowy styl jest zaszyty w cechach ważnych, ale niespektakularnych, jakby konstruktorzy "się uspokoili" i weszli w stabilny, lecz wolno płynący nurt drobnych zmian i udoskonaleń, nie myśląc o rewolucji ani w designie, ani w technice. Przywołane, nagrodzone Fazony 5 są wyjątkiem od reguły, większa część oferty Dali to hierachicznie uporządkowane serie podobnych kolumn.
Seria Epicon jest zwieńczeniem tego konsekwentnego rozwoju, a Dali Epicon 8 jej najlepszym modelem i nie jest to jednak żadne ultrahi-endowe szaleństwo, nie widać tu rewolucyjnego zapału, z czego oczywiście można się cieszyć, choć trudno się tym emocjonować.
W XXI wieku Dali wybrało drogę "pracy organicznej", bez romantycznych zrywów, dzięki czemu nie przeżywamy uniesień czy katastrof, lecz wciąż dostajemy solidne, dopracowane, bezpieczne brzmieniowo i wizualnie modele małe, średnie i duże.
Najbardziej oryginalne konstrukcje Dali (i wielu innych firm) należą do przeszłości; ćwierć wieku temu były to potężne kolumny Dali 40 z czterema 8-calowymi niskotonowymi (dwa w środku obudowy); dwadzieścia lat temu dwa dipolowe (z otwartą odgrodą) modele Skyline wyposażone w woofery 12- i 15-calowe.
Wreszcie ok. piętnastu lat temu powstały największe w historii - wciąż pozostające w ofercie, ale już trochę zapomniane - Megaline, składające się z trzech modułów o łącznej wysokości prawie dwa i pół metra, przez które ciągnie się chyba najdłuższy na świecie wstęgowy przetwornik wysokotonowy, a towarzyszy mu w sumie tuzin 18-cm nisko-średniotnowych.
To chyba wystarczy, aby przekonać, że konstruktorzy Dali mają wiedzę i mieli pomysły sły, może wciąż je mają, ale po przećwiczeniu wielu koncepcji i etapie "eksperymentatorskim" postanowili zejść na ziemię, by przygotować spójną, regularną ofertę.
Warto zwrócić uwagę, że w podobnej sytuacji znajduje się firma B&W - epokowy, jedyny w swoim rodzaju Nautilus sam jest wspaniały, ale okazał się... bezpłodny, podobnie jak Megaline.
Ich koncepcje układowe nie dały się rozsądnie "przeskalować" do mniejszych konstrukcji, działają skutecznie tylko w tak bezkompromisowych, bardzo kosztownych projektach, a ważną zasadą, jakiej trzymają się dzisiaj duże firmy, jest zapewnienie pokrewieństwa pomiędzy modelami tanimi i drogimi, a w ten sposób wspieranie tych tańszych prestiżem droższych; płynne ewoluowanie między seriami budującymi precyzyjnie zaplanowaną hierarchię, a nie "odlatywanie" z najlepszymi konstrukcjami i pokazywanie, że cała reszta "zwyczajnych" kolumn jest niewiele warta...
Dlatego Dali, firma już poważna i kalkulująca, też trzyma się takiej polityki. Epicony są więc "najlepszymi z normalnych" kolumn Dali, mają doprowadzoną do perfekcji technikę i układy, jakie widzimy też w Ikonach, Mentorach, Heliconach, Euphoniach.
Największy Dali Epicon 8 jest przecież bardzo podobny do Euphonii 5, analogiczne układy głośnikowe widzimy też w Heliconach 800 i Mentorach 8. Ta wspólna recepta układowa wygląda następująco: dwa 22-cm niskotonowe, jeden 18-cm średniotonowy, ok. 1-calowa kopułka wysokotonowa i na dodatek wstążka superwysokotonowa.
Układ "ósemki"
Układ jest w sumie czterodrożny, choć w niemal każdej czterodrożności znajdzie się jakieś "ale". Pasmo akustyczne podzieliliśmy sobie na zakresy niskich, średnich i wysokich tonów tylko umownie (przecież nie ma tu żadnych ścisłych granic, skokowej zmiany sposobu promieniowania itp, wszystkie zmiany zachodzą funkcją ciągłą, wraz ze wzrostem częstotliwości fala staje się coraz krótsza, bo prędkość dźwięku w danym środowisku i danych warunkach jest stała dla wszystkich częstotliwości; ktoś kiedyś napisał w HF... że wysokie tony lecą szybciej, o boże...), to jednak ma to pokrycie w racjonalnym podziale pasma między trzy typy przetworników wyspecjalizowanych do przetwarzania różnych zakresów częstotliwości - i trzy najczęściej zupełnie wystarczą, każdy kolejny "tor" to już nie wymyślanie rozwiązywania problemu, ale trochę wymyślanie problemu do rozwiązania (oczywiście chodzi o to, aby na końcu problem pięknie rozwiązać, i pięknie go rozwiązuje Dali).
Hybrydowym moduł wysokotonowy składa się z dwóch przetworników, podczas gdy niemal wszystkim innym konstruktorom wystarczy jeden, choć spierają się - jaki. Jedni wybierają kopułki metalowe, drudzy jedwabne, ci i owi próbują wstęgowych, jeszcze inni eksperymentują ze stożkowymi... Praktycznie wszyscy zgadzają się co do tego, że jednak jeden musi wystarczyć, i to wcale nie z powodów budżetowych.
Należy unikać łączenia dwóch głośników wysokotonowych, gdyż robienie podziału pasma w zakresie wysokotonowym, a więc przy bardzo krótkich falach, sprowadza na charakterystykę w tym zakresie poważne problemy ze stabilnością (zmienność na różnych osiach, na skutek szybkich zmian relacji fazowych, nawet pod relatywnie niewielkimi kątami); tym bardziej nie należy dwóch głośników wysokotonowych uruchamiać z premedytacją w jednym zakresie, a jeżeli już, to trzeba przygotować precyzyjne, chirurgiczne cięcie, rozdzielając selektywnie pracę między obydwa przetworniki.
Takie zadanie postawiła przed sobą firma Dali (a historię tego pomysłu, z powodu "wątku stożkowego", zamieściliśmy obok opisu Avantery Audio Physica) i obecnie większość jej konstrukcji, w zasadzie wszystkich - począwszy od pułapu Ikonów - ma właśnie takie moduły wysokotonowe - kopułkowo- wstęgowe; to jeden z dwóch postulowanych firmowych "identyfikatorów", które wyróżniają produkty Dali na tle konkurencji, a jednocześnie integrują je wewnątrz oferty.
Drugim są membrany z domieszką włókna drzewnego, co może pozostałoby nawet niezauważone (włókno drzewne to tylko jaśniejsze "drzazgi"), gdyby nie sugestywne powlekanie ich substancją wzmacniająco-tłumiącą w kolorze brązowym.
Cechy szczególne Dali Epicon 8
To wszystko już było, jest i pewnie jeszcze długo będzie. Zajmijmy się cechami szczególnymi modelu Dali Epicon 8. Firma dostarczyła wraz z kolumnami obszerny dokument - "biały papier"- przedstawiający gruntowniej niż katalog techniczne kulisy programu Epicona.
Wynika z niego to, co już zauważyliśmy - że inżynierowie nie mieli zamiaru stawiania spraw na głowie ani wymyślania prochu, że podjęli się żmudnej pracy dalszego obniżania zniekształceń… bo o cóż innego może chodzić w projektowaniu dobrych kolumn? Działanie zespołu głośnikowego jest obciążone mnóstwem różnego rodzaju zniekształceń, łatwo mierzalnych, trudno mierzalnych i jeszcze niemierzalnych...
I to właśnie zniekształcenia wpływają na specyfikę obrazu dźwiękowego każdej kolumny, bez względu na to, jaką wagę przykładamy, jako słuchacze, do parametrów i pomiarów, a jaką do odsłuchów.
Dla rzetelnego konstruktora nie ma wyboru - chociaż musi się pokornie poddać ocenie recenzentów, "odsłuchiwaczy", czasami może zgrzytając zębami na to, co przeczyta, chociaż powinien zaprosić do współpracy doświadczonych w odsłuchach ekspertów - musi przede wszystkim oprzeć się na parametrach i pomiarach. Kiedyś nic nie wiedzieliśmy o częstotliwościowej charakterystyce przenoszenia czy o zniekształceniach harmonicznych.
Dzisiaj też nie wiemy o wszystkim, więc zadaniem ambitnego konstruktora jest szukać, drążyć, analizować, a nie spoczywać na laurach i pochwałach od zaprzyjaźnionego muzyka, który powiedział, że super! Tak właśnie pracują w Dali - nie wystarczy im już "normalny", standardowy sprzęt pomiarowy, nawet ten najbardziej zaawansowany.
Konstruują własny, mający zmierzyć to, czego nikt wcześniej nie zmierzył; czyli odkryć nieznane dotąd lądy, lekceważone źródła zniekształceń i pracować nad ich eliminacją. Chodzi o głębiej zaszyte zjawiska, które nie są jednak dla inżynierów tajemnicą ani żadnym voodoo i mają istotny wpływ na jakość brzmienia.
Od dawna firma Dali, podobnie jak Scan-Speak (duńskie firmy najwyraźniej wyrażają podobną filozofię - ich konstruktorzy nie tylko ze sobą współpracują, ale często przechodzą z jednej do drugiej), zwracają szczególną uwagę na zniekształcenia powstające na skutek nieliniowej pracy - rodzące się stąd, że parametry głośnika, zarówno jego układu "napędowego" (magnes- cewka), jak i drgającego (cewka-membrana- zawieszenie) zmieniają się, "pływają", w zależności od pozycji układu drgającego, a przecież jego ruchu nie można zlikwidować; wręcz przeciwnie, konstruktorzy starają się o to, aby maksymalna amplituda była jak największa.
W parametrach głośników spotykamy więc często "maksymalną amplitudę liniową" (czyli z założenia taką, w ramach której głośnik ma niewysoki i stabilny poziom zniekształceń), określony przez najważniejsze dla niej dwa elementy konstrukcji głośnika - różnicę wysokości cewki i wysokości szczeliny układu magnetycznego; ale nawet wówczas powstają zniekształcenia, o których tutaj piszemy. Rozpoznano ich dwa najważniejsze źródła - zawieszenie oraz układ magnetyczny.
Popularne dawniej zawieszenia o wysokiej stratności pozwały wyrównywać charakterystykę przetwarzania poprzez tłumienie jej rezonansów, gdyż fala docierająca od cewki do zawieszenia nie była tam odbijana, ale "łapana w pułapkę" i wytłumiana; po pierwsze, takie działanie tłumiło jednak część mikroinformacji; po drugie, zawieszenia o wysokiej stratności wykazywały się dużą nieliniowością działania (z różną siłą "trzymały" membranę przy jej różnych pozycjach).
Dlatego już od dawna w głośnikach Dali (i nie tylko) są stosowane zawieszenia "low loss" - o niskim tłumieniu - a praca nad wyrównywaniem charakterystyki odbywa się gdzie indziej, głównie w samej membranie, lecz też nie za wszelką cenę - silne wytłumianie membrany ma również negatywne skutki uboczne i lepiej zgodzić się na małe nierównomierności charakterystyki, niż ograniczać mikrodynamikę. Układy magnetyczne są jeszcze bardziej skomplikowanym "środowiskiem", w którym rodzą się zniekształcenia uzależnione tu od wielu czynników.
Zacytuję: "Stworzony specjalnie dla nas system pomiarowy pozwala bezpośrednio i precyzyjnie odczytać rozkład strumienia w szczelinie magnetycznej, współczynnik siły w stosunku do wychylenia i indukcyjność cewki w funkcji jej pozycji."
Indukcyjność cewki drgającej w głośnikach niskotonowych jest nie tylko znaczna, ale krzywa impedancji jest uzależniona od pozycji cewki w szczelinie, w trakcie jej ruchu wciąż się zmienia, i to w dodatku niesymetrycznie w ruchu do przodu oraz do tyłu.
Kiedy cewka się cofa, znajduje się bliżej stalowej płyty (tylny nabiegunnik), co zwiększa indukcyjność, a kiedy "wychodzi" - oddala się, więc zmniejsza się indukcyjność; zniekształcenia powstają w samym głośniku, a także na skutek współpracy ze zwrotnicą, której filtry są obciążone nieustannie zmieniającymi się charakterystykami impedancji poszczególnych sekcji. Ten problem od dawna (w dobrych głośnikach) rozwiązuje się dodawaniem do układu magnetycznego aluminiowych pierścieni pełniących jakby rolę "ekranu".
Współczynnik siły Bxl (indukcja w szczelinie razy długość uzwojenia znajdującej się w niej cewki) określa, najkrócej mówiąc, siłę układu napędowego wpływającego na efektywność (oczywiście wyższą...) i dobroć układu rezonansowego (...niższą wraz z wyższym Bxl). Jednak przepływający przez cewkę prąd nie tylko "współpracuje" ze strumieniem magnetycznym, ale też go zakłóca, indukując prąd w elementach przewodzących pole magnetyczne w pobliżu szczeliny.
Tradycyjne elementy na bazie żelaza "zapewniają" też zmieniającą się w funkcji częstotliwości krzywą histerezy. Tutaj właśnie do gry wkracza nowy materiał, przygotowany we współpracy Dali z "europejską firmą specjalistyczną spoza branży audio" - SMC, "Soft Magnetic Compound", który pojawia się w - ustalonych jako "krytyczne" - miejscach układu magnetycznego. SMC jest materiałem o bardzo wysokim przewodzeniu magnetycznym i bardzo niskim przewodzeniu elektrycznym.
Powyższe problemy i sposoby ich rozwiązywania dotyczą przede wszystkim głośników niskotonowych i średniotonowych, gdyż w nich występują duże amplitudy oraz duże prądy. Krzywe pokazane przez Dali wskazują na znaczną redukcję zniekształceń dla poddanego badaniom głośnika nisko-średniotonowego z Epiconów 6, który został przygotowany w czterech wersjach, mniej lub bardziej udoskonalonych. Redukcję zniekształceń (3. harmonicznej) widać przede wszystkim w zakresie tonów średnich, gdzie pierwotnie były najwyższe (szczyt między 1 a 2 kHz).
Odsłuch
Przystępując do tego opisu, zrozumiałem problem, jakim jest "współtestowanie", a także - chcąc nie chcąc - porównywanie tak drogich hi-endowych kolumn. Nie tylko z powodów "politycznych", ale przede wszystkim... językowych.
Tu już nazewnictwo, którym się posługujemy, nie nadąża za sytuacją; i nie chodzi mi wcale o brak odpowiednich górnolotnych określeń i zwrotów, aby odmalować jakieś cudowności, lecz o to, by po prostu zrozumiale przedstawić i odznaczyć różnice.
W oczywisty sposób słyszalne, wcale nie mniejsze niż między kolumnami tanimi, ale rozgrywające się jakby w innej sferze, już nie zjawisk elementarnych, lecz trudniejszych do zdefiniowania... chociaż podtrzymuję - wcale nie takich niuansów, które wymagają "złotych uszu", treningu itp.
Treningu i "złotego pióra" (raczej złotej klawiatury) wymaga przeniesienie wrażeń na przysłowiowy papier (czyli do pliku w Wordzie). Czy technika cyfrowa niczego tutaj nie popsuje, czy analogowe skrobanie piórem, albo choćby długopisem, nie było lepsze dla "jakości przekazu"?
Żarty na bok, zaczęły się schody. Jak tu poważnie, wiarygodnie, ale też interesująco opisać brzmienie kolumn, które zdobyły tegoroczną nagrodę EISA - i to w kategorii hi-end? A może zamiast dopieszczać zdania wielokrotnie złożone, szukać nowych słów i nowych związków frazeologicznych, lepiej pójść na skróty i bezczelnie, wyjątkowo, dla dobra sprawy, dla odmiany, przepisać "jak leci" notatki powstałe "w czasie rzeczywistym" samego odsłuchu? No to proszę bardzo, na żywca, bez żadnych poprawek.
Ogromna przestrzeń, głębia i swoboda. Dużo powietrza nawet w mulących zwykle nagraniach, a przy tym żadnego rozjaśnienia. Czysty, doskonale uporządkowany dźwięk, bez śladów podbarwień, a przy tym wcale nie zimny i nie kliniczny. Czytelny, czyściutki bas. Skupiony, konsystencjalny środek. Doskonale zrównoważony. Naturalna, spokojna barwa. Mocny, żywy, nienerwowy i niewyolbrzymiony.
Środek nie ma niczego nadprzyrodzonego, bas nie ma przerażającej potęgi ani bezwzględnej twardości, a góra... kulturalna na sto procent. Im więcej wybrzmień i smaczków, akustyki, trudnych momentów - tym większą słychać klasę.
Na "normalnych" nagraniach grają... normalnie, piękno góry słychać już w wyraźnych, ale gładkich sybilantach. Wibracje, modulacje - wszystko oddane. Szuranie, gmeranie... Dzwoneczki wyraźne, niewyostrzone, basowe tąpnięcia - bardzo niskie, ale nierozpuszczone. Zawsze przejrzyste, żadnej mgły.
No i tyle. Jeżeli ktoś jest rozczarowany, że (moje) zapiski z testu nie zajmują całego zeszytu albo kalendarza... Podobne notatki robię zawsze, ale wcale nie korzystam z nich przy pisaniu "na czysto" za każdym razem - często piszę zaraz po odsłuchu, na podstawie świeżutkich wrażeń, robiąc jednocześnie odniesienia do innych kolumn testu, podając różne konteksty.
W powyższej "żywej" relacji nie ma zatem wszystkiego, co chciałbym jeszcze o Epiconach napisać i podkreślić. Wciąż mam w pamięci to brzmienie - wyjątkowo czyste, spokojne i dokładne. Tak podobne i tak różne od Cabasse!
Z kolumnami francuskimi łączy je najogólniej rozumiana wybitna detaliczność, ale Duńczycy podali ją z niezwykłą gracją, kulturą, łagodnością, podczas gdy Francuzi - z animuszem; tak jakby ci drudzy zadeklarowali: "Usłyszycie erupcję dźwięków, będziecie zszokowani, a jednak nie będziecie szybko zmęczeni"; a ci pierwsi: "Usłyszycie niezwykłą łagodność, a jednak wraz z nią nie ubędzie, lecz przybędzie informacji".
To tak, jakby Cabasse podkreślało detaliczność specjalną porcją dynamiki, a Dali budowało detaliczność na bazie specjalnej czystości. Ale co było pierwsze: jajko czy kura? A może kogut? W gruncie rzeczy czystość, dynamika i detaliczność to nie są wyspy dźwiękowego archipelagu, tak to wygląda tylko w opisach. I co z czego wynika, co z czego procentuje?
Kolumnom Dali Epicon 8 też nie brakuje dynamiki rozumianej w formalnie najbardziej prawidłowy sposób - jako różnicy poziomu między najgłośniejszymi a najcichszymi sygnałami, a nie "głośności". Dali mogą zagrać głośno, lecz mają w tym teście pod tym względem co najmniej równorzędnych rywali (zarówno B&W, jak i Cabasse).
Grając z umownie średnim poziomem głośności oddają Cabasse prymat w subiektywnie odbieranej "żywości", ale mają wyższą "rezolucję", potrafią cyzelować detal do granic słyszalności, nie wzmacniają go i nie podkręcają, aby za wszelką cenę był słyszalny...
I dzięki temu słyszymy, koniec końców, najwięcej. Szukając obiektywnych powodów takiej sytuacji, sądzę, że zastosowana technika obniżania zniekształceń nie jest ani trochę przereklamowana - właśnie niskie zniekształcenia dają taką "ciszę tła", na którym słychać najdelikatniejsze wybrzmienia, a równocześnie są usunięte podbarwienia, które czasami psują, a czasami dość efektownie ożywiają dźwięki.
Dali Epicon 8 są najbliższe pełnej neutralności, w której nic nie zostanie ani odjęte, ani dodane, ani podkreślone, ani przytłumione. To jednak znacznie wyższy poziom zaawansowania niż tylko wyrównanie charakterystyki.
Zresztą charakterystyka kolumn Dali Epicon 8 (ani żadnych kolumn tego testu) nie jest w pomiarach idealnie wyrównana, bo tego z głośnikami w ogóle się nie uda osiągnąć, ale i niczego więcej, niż to, co uzyskano, do pełnej neutralności nie trzeba - w każdym razie odstępstwa od niej pozostają poza czułością słuchu. No dobrze, mojego słuchu.
Andrzej Kisiel