Wygrać o wiele więcej nie można, a stracić - bardzo dużo. Nawet najbardziej szalone pomysły nie podwoją liczby klientów, gdy rynek jest nasycony i ma się na nim tak duże udziały. Wręcz przeciwnie - mogą zniechęcić większość, która zawsze jest konserwatywna, i zepchnąć firmę w jakąś niszę, w której ewentualnie można zaczynać karierę, albo... kończyć.
Canton kończyć nie zamierza. Krótki przegląd oferty najpierw uderza bardzo dużą liczbą serii, ale można temat ogarnąć i dostrzec dość prostą zasadniczą strukturę, jeżeli tylko powiążemy poszczególne serie z charakterystycznymi cechami konstrukcyjnymi.
Z pewnością największą sprzedaż odnotowuje się w przypadku całej grupy serii Chrono, zajmującej u Cantona szeroką "średnią półkę", do której można dokooptować najtańszą serię GLE, pokazującą podobne, prostopadłościenne obudowy i typowe układy głośnikowe, chociaż nieco słabsze materiały i komponenty.
Oddzielną grupę tworzą serie Vento i Reference, do siebie podobne, ale wyraźnie inne od tych tańszych, co od razu widać w bardziej zaawansowanej formie ich obudów. Jest wreszcie niezależna seria Ergo, technicznie wciąż unowocześniana, której projekt wzorniczy liczy już sobie ze trzydzieści lat, jednak konsekwentnie się go utrzymuje, bo zwłaszcza na rynku niemieckim Canton ma wielu lojalnych i sentymentalnych klientów. Jest też jeszcze seria CD - lajfstajlowych "patyczków".
Serie Vento i Reference są blisko spowinowacone i logicznie względem siebie rozplanowane, chociaż ze względów marketingowych, seria Vento wieńczy w strukturze oferty cały dział nazwany "Hi-Fi" (do którego należy wszystko, co powyżej wspomniane), natomiast Reference tworzy własny dział, postawiony na piedestale, w domyśle hi-endowy, chociaż skoro należy do niego tylko ta jedna linia, producent tytułuje go po prostu "Reference".
Czy w takim razie testowane Vento 890.2 nie są hi-endowe...? Przecież to zupełnie umowna klasyfikacja, a my umówiliśmy się kiedyś, że do hi-endowych testów zaliczamy wszystkie urządzenia w cenie powyżej 10 000 zł. Wiem, że to bardzo uproszczona metoda, ale kto zaproponuje lepszą?
Canton Vento 890.2 to największy i najdroższy model w swojej serii, chociaż nie wygląda jeszcze potężnie i jest oczywiste, że dobrze jest mieć w ofercie coś jeszcze bardziej okazałego - i właśnie seria Reference kontynuuje konstrukcyjny rozwój w kierunku kolumn jeszcze większych.
Nie jest to jednak jedyne zadanie linii Reference - są w niej również konstrukcje analogiczne jak w serii Vento (a więc te mniejsze), tylko w szczegółach bardziej wyrafinowane.
W szczegóły te nie będziemy wchodzić, bo to w końcu test Vento, a nie Reference. Możemy jednak zauważyć, że różnice w cenie są bardziej "zasadnicze" niż w samych konstrukcjach - na przykład Reference 5.2, bardzo podobne do kolumn Canton Vento 890.2, kosztują aż 24 000 zł, więc wydaje się, że najlepszą relację jakości do ceny prezentują wciąż Vento, natomiast Reference to wersje "bezkompromisowe", a - jak wiadomo - takie podejście do tematu musi być kosztowne Vento bronią się w obliczu Reference tym lepiej, że w ostatniej edycji, oznaczonej indeksem .2, wprowadzono do nich, stosowane wcześniej tylko w Reference, kopułki wysokotonowe z powłoką ceramiczną. Z kolei w poprzedniej generacji przeniesiono wylot bas-refleksu - z frontowej ścianki na dolną, co jeszcze wcześniej wyróżniało właśnie Reference.
Nie przeprowadziłem śledztwa, jakie zmiany i udoskonalenia w tym czasie wprowadzono w samych Reference, chociaż i one mają teraz indeks .2, ale wydaje się, że Vento powoli zbliżają się do Reference. Zarazem producent będzie pilnował, aby został zachowany jakiś dystans - to polityczne decyzje: balansowanie między utrzymaniem zauważalnych atrybutów serii ekskluzywnej, która w końcu też musi się sprzedawać, a wzmacnianiem atrakcyjności serii, która na pewno może cieszyć się o wiele większą popularnością.
Już od samego początku swojej historii seria Vento ma obudowy z wygiętymi bocznymi ściankami. Chcąc sprawdzić, kiedy się zaczęła ta historia, sięgnąłem najpierw do naszych testów, i od razu wyjaśniło się kilka spraw.
Testowane osiem lat temu Vento 809 pochodziły właśnie z pierwszego wydania tej serii; jak łatwo sprawdzić śledząc cechy konstrukcji, na co również wskazuje symbol, Vento 809 to w prostej linii przodek aktualnych Canton Vento 890.2.
Zaprezentowany na targach IFA 2005 wraz z flagowymi Vento 1 DC, z których wyewoluował największy model obecnej serii Reference - 1.2 DC. To przypomina, że cała seria Reference została ukonstytuowana później, niż seria Vento, i na bazie jej projektów.
Co znamienne - już wtedy, w teście Vento 809, pozwoliłem sobie na komentarz, że "nie widać w Vento rewolucyjnych idei ani zapędów do eksperymentowania", a przecież Canton Vento 890.2 nie są zupełnie inne... Ale jeśli za chwilę, kilka stron dalej, spojrzymy na Focale Aria, to zobaczymy jeszcze bardziej konwencjonalną skrzynię.
Nie wyczekujmy już więc z utęsknieniem akustycznych rewolucji, bo prawa fizyki nie mogą ulec żadnym zmianom, tym bardziej rewolucyjnym.
Obudowa Canton Vento 890.2
Seria Vento powstała w czasach, kiedy powszechnie pożądane były właśnie obudowy z wygiętymi ściankami, spotykane na początku tylko w drogich modelach, które jednak zdążyły już spowszednieć.
Cecha ta nie będzie więc fenomenalną atrakcją obecnych Vento, ale w sumie jakość wykonania obudów można docenić i uznać za wartą ich ceny - chodzi bowiem nie tylko o ogólny kształt, ale i o takie detale, jak zaokrąglenie wszystkich krawędzi, a także polakierowanie na wysoki połysk.
Dostępne są trzy wersje kolorystyczne - biała, czarna i z fornirem wiśniowym. Aluminiowe, błyszczące membrany Vento komponują się doskonale z czarnym tłem i - nie gorzej - z powoli zyskującym popularność białym.
Całkowita szerokość obudowy Canton Vento 890.2 wynosi 25 cm, ale szerokość samego frontu - tylko 21 cm; natomiast tylnej ścianki - 10 cm. Trójdrożna konfiguracja przetworników jest dla Cantona bardzo charakterystyczna. Mimo że kolumny nie są bardzo wysokie (112 cm), to przetwornik wysokotonowy został przeniesiony poniżej średniotonowego.
Przetwornik i membrany
Taki sam zabieg producent stosuje również w modelu 880.2 DC, którego wysokość nie sięga nawet 100 cm. Ma to największy sens w kolumnach, których wysokość zdecydowanie przekracza jeden metr, bo pozwala ulokować przetwornik wysokotonowy na optymalnej wysokości. Jednak Canton pokazuje taki układ we wszystkich konstrukcjach trójdrożnych wszystkich serii.
Obecnie również wszystkie konstrukcje mają aluminiowe membrany przetworników niskotonowych, średniotonowych i nisko-średniotonowych, Vento ma je od pierwszej generacji, natomiast w ostatniej awansowało dzięki wspomnianemu przyznaniu kopułek ceramicznych (wcześniej i obecnie w seriach Chrono są to kopułki aluminiowo-manganowe; uwaga - na stronie polskiego dystrybutora, w opisie wszystkich modeli serii Vento, w rubryce "wysokotonowy" napisano: "membrana aluminium-mangan", chociaż już w zeszłorocznym katalogu, w którym pojawiła się obecna edycja Vento, czytamy o kopułkach ceramicznych, podobnie jak na stronie samego producenta).
Głośniki
Patrząc na Canton Vento 890.2, oceniłem na oko, że głośniki niskotonowe mają średnicę 18 cm, a średniotonowy jest odrobinę mniejszy. Z informacji katalogowych dowiemy się, że średniotonowy ma 18 cm, a niskotonowe - 20 cm.
To też prawda... o ile weźmiemy pod uwagę całkowite średnice koszy, które w tych głośnikach mają dość szerokie kołnierze. Widać jednak wyraźnie, że "dwudziestka" Focala jest większa od "dwudziestki" Cantona, której membrana ma średnicę taką samą, jak "osiemnastka" Sonusa.
Wiele zależy więc od tego, co zostaje zmierzone - czy sama membrana, czy membrana z zawieszeniem, czy cały kosz. Canton, w stosunku do praktyki widzianej u innych producentów, ma trochę zawyżoną "wymiarówkę" . W kontekście testowanej trójki wniosek jest taki, że potencjał głośnikowy Canton Vento 890.2 jest podobny jak Venere 3.0, a nie jak Focali Aria 948, co zresztą odbija się też na wielkościach obudów.
Oprócz kilku innych cech, typowych dla Cantona i modeli Vento, które krótko przedstawiliśmy w podpisach do zdjęć, rzeczą, którą trudniej sfotografować, a warto o niej wspomnieć, jest górnoprzepustowy filtr, przez który są podłączone głośniki niskotonowe. Jego istnienie jest sygnalizowane w nazwie modelu symbolem DC (Direct Current, czyli prąd stały, którego ten filtr oczywiście nie przepuszcza).
Nie chodzi jednak tylko o zatrzymanie prądu stałego, który jest niebezpieczny, ale nie pojawia się na wyjściu prawidłowo działającego wzmacniacza, lecz o tłumienie sygnału elektrycznego niskich częstotliwości, nie tylko subsonicznych (poniżej 20 Hz), ale również nieco wyższych, leżących jednak poniżej częstotliwości rezonansowej (w Vento 890.2 DC - ok. 45 Hz), bowiem w tym zakresie efektywne ciśnienie akustyczne i tak jest bardzo niskie (głośnik i otwór obudowy pracują prawie w przeciwfazie), nawet gdy amplituda membrany jest bardzo duża - zatem taki sygnał "męczy" głośnik, zwiększając zniekształcenia, a może go nawet uszkodzić, bez opłacalnych korzyści akustycznych. Z drugiej strony, zastosowanie takiego filtra zwiększa tym bardziej nachylenie zbocza, więc jeszcze trochę podnosi dolną częstotliwość graniczną. Canton stosuje taki filtr w większości swoich konstrukcji.
Odsłuch
Test trzech brytyjskich kolumn w poprzednim numerze rozpoczęły CM10 B&W, wchodząc na scenę z animuszem, z przytupem, grając bardzo energetycznie, z pewną dezynwolturą. Potem KEF i Monitor Audio nie były już w stanie bardziej podkręcić tempa i podnieść adrenaliny, zajęły się raczej uspokajaniem, porządkowaniem, wyrównywaniem, łagodzeniem - przynajmniej na tle B&W.
Cantony, które otwierają drugą trójkę z podobnego, tylko formalnego powodu - kolejności alfabetycznej - nie rozpoczynają spektakularnym uderzeniem, raczej kontynuują kurs obrany przez R900 i GX300. Można powiedzieć, że ich tonacja i klimat plasują się gdzieś pomiędzy tymi kolumnami.
Można by też silić się na ustalanie, w których szczegółowych aspektach bliżej im do jednych, a w których - do drugich... Ale to może być zwodnicze, za to pewne jest, że te trzy brzmienia łączy wiele elementów - dobre zrównoważenie, doskonała spójność, brak agresywności czy choćby rozjaśnienia i, ostatecznie wynikająca z tych cech, wysoka kultura oraz swoista "uprzejmość" względem słuchacza. W tej ogólnej konwencji ważniejsza jest przyjemność jako... przyjemność, a nie jako doświadczenie naturalistycznej żywości, ekscytującej detaliczności czy estradowego basu.
Przyjemność łatwego odbioru muzyki i dobrych nagrań, dostępna dla każdego, nie tylko bardzo wyrobionego słuchacza, a jednocześnie przyjemność niewynikająca z efekciarstwa i takiego ustawienia brzmienia, które ma wbić w fotel i poszatkować uszy. Może więc takie brzmienie - uporządkowane, dojrzałe, spokojne i kulturalne - wymaga też od samego słuchacza podobnych cech charakteru?
Nie przesadzajmy, chociaż na pewno przyda się świadomość, do czego takie kolumny służą lepiej, a do czego gorzej. Lepiej lub gorzej, ale nie "w ogóle"; nie można przesądzać, że za pomocą Vento nie urządzimy imprezy sylwestrowej dla znajomych, chociaż do tego celu lepsze będą Focale, a zresztą... pewnie i tak jest na to za późno, mając na myśli powitanie roku 2014, chociaż piszę to jeszcze w roku 2013... Za to po karnawale przyjdzie czas postu i wtedy Cantony - jak znalazł...
Pół żartem, pół serio. Canton Vento 890.2 nie będą zakłócać spokoju sąsiadom potężnym basem - ani piorunującymi uderzeniami, ani trzęsącymi meblami zejściami. Bas Cantonów jest zwarty, nasycony, bezbłędnie zintegrowany ze średnicą, tworzy naturalny fundament i jest aktywny w podawaniu tempa, ale ostatecznie jest raczej zdyscyplinowany niż rozpasany - i właśnie dlatego pomaga całej muzyce, nie tylko samemu sobie, nie wykorzystuje byle okazji, aby efektownie zagrzmieć i zwrócić na siebie uwagę.
Już w tym zakresie pasma słyszymy całkowite zaprzeczenie stereotypowi, każącemu niemieckim kolumnom grać masywnie... i jednocześnie ostro. Z tym drugim Vento też nie mają nic wspólnego. Góra pasma jest przejrzysta, ale gładka, subtelna, "cyka" raczej delikatnie, unika zarówno zdecydowanych cięć, jak i mocnych uderzeń, nie "przydzwoni", chociaż potrafi "przysłodzić" i rozbłysnąć.
Cokolwiek się jednak wydarzy w zakresie wysokich tonów, ciarki po plecach nie będą przechodzić, czy tego chcemy, czy nie; wszystko rozgrywa się w ramach "dobrych manier", które nie pozwalają na przesadne okazywanie emocji, na egzaltację, a już na pewno wykluczają natarczywość.
Canton Vento 890.2 w pewnym stopniu maskują różnice między nagraniami, ponieważ trochę ocieplają i zmiękczają, lecz trzeba tutaj zrobić ważne zastrzeżenie - nie zaciemniają; mimo umiarkowanego temperamentu, wysokie tony nie są tłumione, lecz podane w bardzo płynny, nieinwazyjny, a zarazem bezpośredni sposób.
Komfort słuchania kolumn Canton Vento 890.2 wynika więc również z dobrej czytelności, która nie jest w tym przypadku nadzwyczajną analitycznością i wyciąganiem na pierwszy plan każdego detalu, lecz oznacza zachowanie proporcji, znaczenia pierwszego planu, substancji, plastyczności i uniknięcie "przekomplikowania" materii muzycznej.
Czasami jest tak, że dźwięk oceniany pod kątem najróżniejszych elementarnych cech nie daje się przyłapać na ewidentnych błędach, a jednak zupełnie "nie dociera", nie przekazuje nie tylko emocji, ale nawet zasadniczej treści, jakby muzyka została zasupłana, uległa dezintegracji, była fałszowana jakąś ukrytą nutą...
Cantony nie mają takich problemów, ich brzmienie nie jest trudne w odbiorze, nie jest to granie suche, wyniosłe, dystyngowane czy jakkolwiek zaszyfrowane i przygotowane tylko dla wyrafinowanych gustów.
Biorąc pod uwagę takie nieagresywne, ale swobodne i płynne brzmienie zakresu średnio-wysokotonowego, Cantony zbliżają się do KEF-ów R900, nie mają przy tym tak mocnego basu, za to dokładają pełniejsze wybrzmienie "niższego środka", co w sumie skuteczniej generuje ocieplenie zbliżające Cantony do Monitor Audio GX300, grających jeszcze gęściej i niżej.
W każdym z tych trzech przypadków mamy do czynienia z metalowymi membranami - i to w całym pasmie - i wszędzie zademonstrowano, że nie ma się czego bać, że poważni konstruktorzy poważnych firm dawno już nauczyli się trzymać rezonanse takich membran na wodzy... chociaż ich forsowne tłumienie za pomocą filtrów wyższego rzędu prowadzi często - w sposób zamierzony lub nie - do uzyskania brzmienia o poskromionych nie tylko podbarwieniach, ale i dynamice.
Fakt, z kolumn Canton Vento 890.2 nie sypią się iskry, perkusja nie strzela siarczyście, a dęciaki nie świdrują, lecz szklanka dynamiki jest wypełniona bardziej niż do połowy - powiedzmy na trzy czwarte; w zamian otrzymujemy wybitną spójność, plastyczność i bardzo ładną prezentację wokali, może nawet najlepszą w całym teście.
Na każdym nagraniu głosy - i męskie, i żeńskie - były zawsze naturalne, znajome, przyjazne, dobrze różnicowane i charakterystyczne, jednocześnie wzmocnione odrobiną ciepła, a przy tym niepogrubione i lekkie.
Wyśmienicie uchwycono ten balans, niczego bym tu nie ruszał w samej charakterystyce częstotliwościowej, a jeszcze bogatsza i bardziej charyzmatyczna barwa to już chyba dar, jakiego po żadnych membranach metalowych, w jakiejkolwiek aplikacji, spodziewać się nie możemy.
Zakładam, że do średnicy nikt się nie przyczepi, bo byłoby to niesprawiedliwe, chociaż nie jest to niemożliwe... Za to zrozumiem niedosyt co do basu - i chociaż jest on "w porządku", to więcej "mięcha" może oczekiwać wielu potencjalnych klientów, rozglądających się za kolumnami o tej wielkości i w tym zakresie ceny.
Do pewnego stopnia ograniczone rozciągnięcie jest wynikiem zastosowania górnoprzepustowego filtra, który chroni głośniki niskotonowe przed przeciążaniem zbyt dużą mocą (amplitudą) najniższych częstotliwości, więc argument praktyczny wziął górę nad brzmieniowym, chociaż... efektowny, niski bas to też rzecz bardzo praktyczna, nawet jeżeli nie w codziennym użytkowaniu, to przynajmniej podczas przesłuchań przedzakupowych.
Konstruktor dokonał więc ciekawego wyboru, bo można go skojarzyć z faktem, że Canton to firma głośnikowa numer jeden na niemieckim rynku. Z kolei seria Vento, mimo że dość droga, musi znajdować sobie dojście do dużych rzesz klientów; albo są oni przygotowani na taki kompromis, co byłoby bardzo pouczające, biorąc pod uwagę nasze mniemanie o niemieckim guście, albo wręcz przeciwnie - producent w obawie, aby podkręcanie basu (w ramach takiej czy innej korekcji barwy) nie sprawiało zbyt często kłopotu z koniecznością napraw, sprytnie rozwiązał problem.
Jest wreszcie opcja subwoofera , dzięki któremu mamy i rybki, i akwarium. Nie chcę takim zakończeniem wyolbrzymiać problemu siły cantonowego basu, bo to automatycznie ten problem fałszuje. Canton Vento 890.2 grają bardzo równo i w tej równowadze jest miejsce na bas, miejsce dobrze zagospodarowane. Uprzedzam tylko, że ewentualne nadzieje na "basidło" w bardzo staroniemieckim stylu nie zostaną tutaj spełnione. A kto się takiego bał, to nie ma się czego bać, i tyle.
Andrzej Kisiel