Odtwarzacz CD C546BEE
Wśród katalogu NAD-a dominują wzmacniacze, odtwarzacze CD są dwa - to mało, ale i dużo w czasach odtwarzaczy strumieniowych. Testowany przez nas model jest tym droższym, więc firma nie wiąże z CD już żadnych ambicji high-endowych.
Z zewnątrz C546BEE prezentuje się skromnie, przedni panel jest plastikowy, wyświetlacz ma przeciętne rozmiary. Do obsługi są przyciski a także wygodna mini-gałka, służąca do włączania odtwarzania i przeskakiwania ścieżek (w przód i w tył). Miłą niespodzianką jest cicha, chociaż szybka, praca szuflady oraz dobry kontrast wyświetlacza. Urządzenie ma gniazdo USB dla pendrajwów. Do przełączania między źródłami (płyta, USB) służy jeden z przycisków.
Układy zajęły prawie całą powierzchnię "podłogi", a transformator toroidalny jest całkiem okazały. Niezależnie od nowoczesnej miniaturyzacji, która tłumaczyć może "puste" obudowy, taki widok zawsze robi dobre wrażenie.
Oficjalna lista odtwarzanych formatów jest krótka - CD (również R/RW), ale możliwy jest też odczyt plików MP3 i WMA z płyt (oraz przez wejście USB). Zestaw wyjść jest standardowy: analogowa parka RCA i dwa cyfrowe (koaksjalne i światłowodowe). Odtwarzacz NAD C546BEE można uruchamiać z innego urządzenia (gniazdo na trigger 12V) oraz podłączyć zewnętrzny czujnik IR.
Jeden z przycisków pilota dotyczy sposobu działania filtra dolnoprzepustowego. Standardowo opadające zbocze jest rekomendowane dla większości nagrań z CD, ale także plików MP3 i WMA. Filtr dolnoprzepustowy o łagodniejszym zboczu dedykowano płytom CD i niektórym plikom o wysokiej przepływności - nie należy tego mylić z wysoką rozdzielczością, bo urządzenie plików HD nie odtwarza. Z filtrem i tak można sobie poeksperymentować, osobiście nie słyszałem różnic, które warto by opisywać.
W konwersji C/A pracuje Wolfson 24 bity / 192 kHz. Serwo napędu ulokowane jest na niewielkiej płytce. Pozostałe układy: analogowe, cyfrowe oraz zasilacz znalazły się na wspólnej, większej. Transformator toroidalny jest okazały. W obwodach wyjściowych użyto wzmacniaczy operacyjnych Burr-Brown OPA2134
Wzmacniacz C356BEE DAC2
NAD C356BEE testowaliśmy już w wersji podstawowej, nie będziemy więc opisywać gruntownie całej konstrukcji. Impulsem do ponownego przyjrzenia się wzmacniaczowi jest konwerter cyfrowo-analogowy, zaaplikowany w wersji DAC2, w ramach koncepcji MDC (Modular Design Construction).
NAD oferuje moduły, którymi można uzupełniać wzmacniacze zintegrowane C375BEE i właśnie C356BEE. W podstawowej wersji wzmacniacze mają sloty na tylnych panelach, gotowe do ich osadzenia i szybkiego przyłączenie (producent rekomenduje jednak wykonanie tej operacji w serwisie). W ramach MDC dostępne są, oprócz przetwornika C/A, przedwzmacniacz gramofonowy z korekcjami MM i MC (PP375) oraz urządzenie do bezprzewodowego streamingu (MT1).
testowanej integrze można użyć tylko jednego (na raz) z trzech urządzeń modułowych (większy C375BEE ma już dwa sloty). Moduł DAC w pierwszej wersji został zbudowany wokół konwertera TI Burr-Brown PCM1796, o natywnej rozdzielczości 24 bity / 192 kHz. W aplikacji NAD-a częstotliwość próbkowania ograniczono jednak do 96 kHz i takie parametry miała pierwsza wersji DAC-a. Druga wersja konwertera zawiera już zupełnie inny układ: Cirrus Logic CS4398 (delta-sigma), którego maksymalna częstotliwość próbkowania to 24 bity / 192 kHz, i tym razem z takimi parametrami pracują wejścia.
DAC udostępnia dwa wejścia cyfrowe: optyczne oraz asynchroniczne USB; nie ma więc popularnego wejścia koaksjalnego. Wybrane wejście zmienia się niewielkim przełącznikiem. Wykorzystanie USB wymaga zainstalowania sterowników w komputerze z systemem Windows, komputery z systemem Apple Mac OSX (w wersji 10.6.8 i wyższej) nie wymagają żadnych dodatkowych zabiegów.
Na możliwości przyłączeniowe chyba żaden użytkownik C356BEE nie będzie narzekał. Zwracają też uwagę solidne zaciski głośnikowe.
Na przednim panelu jest gniazdo mini-jack do podłączenia przenośnego odtwarzacza i wyjście słuchawkowe. NAD zastosował także tradycyjną pętlę dla magnetofonu kasetowego - tape monitor. NAD C356BEE DAC2 może pracować z zewnętrznymi końcówkami mocy, mając aż dwa wyjścia z przedwzmacniacza. Z pierwszego można skorzystać, nie rezygnując z pracy końcówki mocy we wzmacniaczu; drugie wyjście połączone jest z wewnętrzną końcówką za pomocą zewnętrznych zwor.
Odsłuch
Rozpocząłem od sprawdzenia systemu NAD C546BEE + C356BEE DAC20 w standardowym, analogowym połączeniu. Pojawiło się brzmienie masywne, momentami potężne, kontury były lekko pogrubione, a scena przybliżona. Znajdowałem się w środku wydarzeń otoczony dużymi instrumentami i nachylonymi nade mną wokalistami.
Wrażenie było naprawdę wyjątkowe, a wiem, że wielu bardzo lubi taki efekt, i ja też. Duży udział w takiej kreacji ma muskularny bas, któremu nie brakuje też dynamiki. Niskie tony są w tej klasie cenowej doskonałe - efektowne i dokładne. Również średnica była gęsta, intensywna, momentami spontaniczna, ale niekrzykliwa.
Wzmacniacz ma wejście mini-jack dla urządzeń przenośnych oraz wyjście słuchawkowe. Układ soft clipping chroni głośniki przed uszkodzeniem zniekształceniami przesterowanego sygnału, ale podczas "spokojnego" użytkowania sam producent zaleca wyłączenie tego układu - dla lepszego brzmienia.
Wysokie tony były czyste, selektywne, nawet precyzyjne, ale nie zawsze przebijały się z takim blaskiem, jaki jest właściwy dla dynamicznych uderzeń talerzy, również nie eksponowały detali, drobiazg był słyszalny, ale dominowała masa i energia zakresu nisko-średniotonowego.
Podłączenie innego odtwarzacza podpowiedziało, że na taki charakter pracują obydwa urządzenia systemu - specjalny bas jest dziełem wzmacniacza, ale inny odtwarzacz może dać więcej światła w zakresie wysokotonowym, co jednak wcale nie jest koniecznie potrzebne.
Następnie połączyłem obydwa urządzenia przewodem cyfrowym, czyli ominąłem przetwornik odtwarzacza, i wykorzystałem moduł DAC2. Średnica trochę wyszczuplała, ale na pewno stała się bardziej przejrzysta i dynamiczna. Nadal bez metaliczności, brzmienie zyskało na definicji i detaliczności.
Port szeregowy RS-232, 12V wyjście triggerowe oraz możliwość współpracy z zewnętrznymi odbiornikami I nadajnikami IR pokazują, że C356BEE został przygotowany do pracy w dużym systemie audio. Na stronie producenta znajduje się wiele informacji pozwalających na konfigurację z procesorami sterującymi.
Zarysowała się świetna przestrzenność, scena odsunęła się od miejsca odsłuchowego, a mimo to wszystko słyszałem dokładniej. Bez wysiłku można było śledzić, czy wręcz odczuwać obecność instrumentów. Muzyka płynęła wartko i bez zawirowań, brzmienie było jednocześnie spójne i otwarte, nie brakowało w nim ani nasycenia, ani oddechu. Więcej do powiedzenia miały wysokie tony.
System lepiej radził sobie z nagraniami o gęstej fakturze, także przy głośnym graniu; włączyłem ostre rockowe nagrania, w "analogowym" połączeniu mocne i gorące, ale teraz bardziej dynamiczne i wyraziste.
Posługując się wejściem USB wepchnąłem do systemu flaki 24/192. Kolejna poprawa. Bez straty na czytelności i dynamice, muzyka w jakiś sposób się uspokoiła i wyrównała. Stan ten oddaje wyświechtane słowo "zrównoważenie", ale nie dotyczy ono tutaj równowagi tonalnej, która i wcześniej ( w połączeniu cyfrowym) była bez zarzutu; porządkuje się wewnętrzna struktura i znikają ślady nerwowości. Wyższa rozdzielczość nie oznacza większej dawki detali, ale ich wygładzenie i uporządkowanie. W żadnej opcji wzmacniacz nie rezygnuje z pokazywania wyśmienitego basu.
Grzegorz Rogóż