Odtwarzacz CD Audiolab 8200CDQ połączono w jednej obudowie z przedwzmacniaczem (otwierając też przetwornik C/A na sygnały z zewnątrz), co pozostawia na zewnątrz już tylko końcówkę mocy - tę podzielono jednak na dwa monobloki. Dzięki temu najbardziej wrażliwe połączenie - między źródłem i przedwzmacniaczem - jest ekstremalnie krótkie, a ich impedancje (wyjścia i wejścia) - idealnie dopasowane.
Zarówno odtwarzacz (tak już go dalej nazywajmy, bo choć - jak wynika z powyższego - tym razem to coś więcej niż odtwarzacz, to nie funkcjonuje pojęcie "odtwarzaczoprzedwzmacniacz"), jak i końcówki mocy mają niskie obudowy, są za to dość głębokie. Złożone z aluminiowych płyt wyglądają industrialnie, laboratoryjnie, racjonalnie. W górnych ściankach wycięto otwory chłodzące (także w odtwarzaczu - w jego środku znajduje się bowiem sporo tranzystorów i stabilizatorów napięcia z niewielkimi radiatorami).
Odtwarzacz Audiolab 8200CDQ
Najnowszy odtwarzacz Audiolab 8200CDQ nie od razu ujawnia swoją rozbudowaną konstrukcję. Szufl ada jest cieniutka i trzęsie się jak liść na wietrze.
Cyfry na niewielkim ciekłokrystalicznym wyświetlaczu są dość małe, choć pojawia się tam wiele różnych informacji. Odczytamy tu częstotliwość próbkowania cyfrowego sygnału wejściowego, poziom wzmocnienia, a także CD-Text. Po prawej stronie, w dwóch rzędach umieszczono dziesięć małych guzików. Oprócz sterowania napędem, jest tu zmiana wejścia oraz regulacja siły głosu, a także aktywacja menu.
Wyposażenie tylnej ścianki Audiolaba 8200CDQ ujawnia potencjał urządzenia. Mamy wyjścia analogowe - zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA (obydwa złożone z gniazd wysokiej jakości).
Pomiędzy wyjściami lewego i prawego kanału znajdują się jeszcze wejścia analogowe (tylko RCA, już z przeciętnymi gniazdami). Z boku zebrano wejścia cyfrowe - 2 x RCA S/PDIF, przyjmujące sygnał do 24/192, dwa optyczne S/PDIF Toslink 96/24 i jedno USB, asynchroniczne, akceptujące sygnał do 24/96.
Są też dwa wyjścia cyfrowe - elektryczne i optyczne. Wnętrze, chociaż podobne widziałem już wcześniej w 8200CD, także tym razem zrobiło na mnie duże wrażenie. Jedynym elementem niewywołującym zachwytu jest standardowy napęd tajwańskiej firmy ASATech (wygląda na nową wersję dawnego napędu Sony, stąd dekodowanie CD-Textu), jednak zadbano o minimalizację drgań, przykręcając go do grubej blachy za pośrednictwem sprężyn, a dopiero tę do spodu obudowy. Na głównej płytce dużo miejsca zajmują zasilacze. Osobne linie mają lewy i prawy kanał DAC-a oraz przedwzmacniacza, napęd i układy kontrolne, chociaż jest jeden transformator.
Sygnał trafia z napędu na główną płytkę, gdzie musi być wybrany w scalonych selektorach wejść, gdyż biegną tu również sygnały z wejść cyfrowych. Przy wejściach S/PDIF mamy transformatory dopasowujące impedancję wejściową do impedancji kabla cyfrowego, a przy wejściu USB - bardzo dobry odbiornik Texas Instruments TAS1020B.
Po dokonaniu wyboru sygnał trafia do przetwornika cyfrowo-analogowego ESS Sabre ES9018S. To zaawansowany, nowoczesny układ DSP, stosowany przez kilka high-endowych firm w topowych konstrukcjach (np. McIntosh i Accuphase).
Jak czytamy w materiałach firmowych, wewnątrz kości mamy 256 indywidualnych przetworników na kanał, połączonych równolegle, dzięki czemu w drastyczny sposób zminimalizowano błędy dekodowania i zniekształcenia. Na zewnątrz wychodzimy sygnałem w taki sposób, jakby w środku było osiem "daków".
ESS Sabre przyjmuje sygnały 32-bitowe 192 kHz, każdy sygnał jest w nim oversamplowany lub upsamplowany. Firma konsekwentnie rozróżnia te techniki, przyjmując, że z oversamplingiem mamy do czynienia przy synchronicznej zmianie częstotliwości próbkowania, a z upsamplingiem - przy asynchronicznej. Ponieważ DAC pracuje z częstotliwością 84,672 MHz, oznacza to, że rodzina 44,1 kHz jest upsamplowana, a rodzina 48 kHz - oversamplowana.
Obydwie techniki są tu wykorzystane nie tylko do złagodzenia filtrów na wyjściu, ale także do redukcji jittera, z czego firma ESS jest szczególnie dumna. Stosowany filtr cyfrowy możemy wybrać sami - ich spis znajduje się instrukcji, dla mnie najlepiej brzmi: "Minimum Phase". W części analogowej pracują bardzo dobre scalaki Analog Devices AD744K oraz tranzystory wraz z wysokiej klasy elementami biernymi.
Wzmocnienie reguluje się w dwóch (po jednym na kanał, przedwzmacniacz też ma układ zbalansowany) scalonych drabinkach rezystorowych. Wyjście przedwzmacniacza jest kluczowane przekaźnikami, które są też przy wejściach analogowych.
Ciekawy i znakomicie wykonany układ. I do tego bardzo wygodny pilot zdalnego sterowania.
Wzmacniacz 8200M
Końcówki mocy Audiolab 8200M mają obudowy o takich samych gabarytach jak odtwarzacz. Oczywiście pozwala to obniżyć niektóre koszty, a jednocześnie nie obarcza jakości kompromisem - w każdym pudełku jest przecież tylko jedna monofoniczna końcówka.
Na aluminiowych frontach znajdują się tylko małe czerwone diody sygnalizujące zasilanie i mechaniczne wyłączniki. Zaciski głośnikowe zostały zdublowane. Jedno z dwóch gniazd RCA to tzw. "przelotka", podłączona wprost do wejścia.
Cały tor wzmocnienia, zorganizowany na jednej płytce drukowanej, opiera się na tranzystorach bipolarnych. Jedyny układ scalony zastosowano prawdopodobnie w układzie sprzężenia zwrotnego lub w zasilaniu.
Stopień mocy to dwie pary na kanał, pracujących w push-pullu, w klasie AB tranzystorów bipolarnych Sankena 2SA1216+2SC2922. Dzisiaj rzadko spotykane, niegdyś stosowane były w bardzo drogich, high-endowych urządzeniach. Przykręcone są do dwóch niewielkich radiatorów tak, aby każda z par miała identyczną temperaturę pracy. Także w sekcji wejściowej widać tranzystory połączone parami.
Układ jest w całości zmontowany w technice montażu przewlekanego (w CD większość elementów była nalutowywana w technice SMD). Zasilanie zaczyna się od bardzo dużego transformatora toroidalnego norweskiego Noratela i pary kondensatorów. Klasyczna, bardzo solidna konstrukcja, zapakowana w niepozorną obudowę.
Odsłuch
System Audiolaba łączy dwa zasadnicze walory brzmienia - jego zrównoważenie i przyswajalność. Mogłoby się wydawać, że jedno wynika z drugiego (raczej drugie z pierwszego), ale przecież wcale tak być nie musi.
Brzmienia neutralne bywają pozbawione dynamiki, nudne i nijakie, a w konsekwencji trudne do zaakceptowania na dłuższą metę, a nawet na krótszą - Audiolab to nie ten przypadek. Również nie ten, kiedy słyszymy wyraźne odstępstwa od "wiernego przetwarzania", podbarwienia (zwykle idące w kierunku ocieplania), tworzące "klimat" i "muzykalność", kiedy mamy dylemat: polubić czy nie polubić… skoro nie jest neutralnie, a jest przecież przyjemnie.
Słuchając muzyki z Audiolaba, na żadnym etapie nie miałem takich dylematów ani nie czułem ciśnienia, żeby skończyć jak najszybciej, żeby już było po wszystkim. Czasem jest tak, nawet gdy wszystko wydaje się poukładane, że nie mamy ochoty na dłuższe spotkanie. Tym razem bez żadnego przymusu odegrałem sobie rozszerzony katalog płyt testowych.
Dźwięk Audiolaba wpisuje się w moje wyobrażenie o tym, jak powinien brzmieć kosztujący właśnie kilkanaście tysięcy, umownie średniej klasy system odtwarzacz-wzmacniacz, o którym będzie można powiedzieć, że ma wszystko, co mieć powinien, i nie jest nazbyt specyficzny.
To gładki, a jednocześnie rozdzielczy dźwięk, wolny od wszelkich niepokojących naleciałości czy nieciągłości, którym zdarza się pokaleczyć muzykę nawet w systemach ze stratosfery cenowej.
Tutaj dostajemy płynny, kompletny, harmonijny dźwięk, a najważniejsze są w nim spójność i równowaga; możemy skupić się na delektowaniu się nastrojem i barwą również dlatego, że nie zaniepokoi nas brak rozdzielczości i dynamiki. Wszystko jest na swoim miejscu, we właściwych proporcjach i z sensem.
Barwa ma doskonale ustawiony środek ciężkości, nie można więc mówić ani o brzmieniu nazbyt jasnym, ani ciemnym; do tego świetna kontrola basu, może lekko zaokrąglona góra i delikatniejszy (niż z referencji) atak, choć całkiem dobitnie pokazany zakres wyższej średnicy - a mimo to, jakimś sposobem, niewywołujący alarmu.
Mamy tu w zapasie dużą moc, która kontroluje dźwięk, nie pozwala mu się wyśliznąć ani w kierunku uśpienia, ani chaosu. Wokale nie są nerwowe, ale akcent jest w nich położony nieco wyżej niż zwykle; poszczególne plany dźwiękowe, grupy instrumentów itp. są ukazywane wyśmienicie, z kolei faktury w obrębie danego instrumentu są mniej eksponowane.
Odtwarzacz Audiolab 8200CDQ nie jest tylko odtwarzaczem "per se", lecz także przedwzmacniaczem i przetwornikiem C/A. Jako przedwzmacniacz pracuje dobrze - mamy rozdzielczość, ładny bas, kontrolę, chociaż całość nie jest już tak nasycona, jak przy graniu z wewnętrznego napędu. Jeśli mamy urządzenia cyfrowe, to lepiej podać ich sygnał na wejścia RCA S/PDIF, gdyż te sprawują się bardzo dobrze. Wtedy dźwięk bardzo przypomina to, co słyszałem z samego CD.
Z klasą pokazały się nagrania wysokiej rozdzielczości grane z niedrogiego odtwarzacza plików Popcorn Hour A300. To samo mogę powiedzieć o wejściu USB. Już o tym pisałem przy okazji testu modelu 8200CD, ale warto powtórzyć: odbiornik USB jest wyjątkowo udany!
Wydobywający się z niego dźwięk, wysyłany z mojego laptopa HP dv7 Pavilion (dwurdzeniowy, 2 GB RAM, 320HDD), przy użyciu polskiego odtwarzacza JPLAY, był ciepły gęsty, zupełnie jak nie z komputera. Jedynym elementem, jaki mnie trochę rozczarował w tym odtwarzaczu, była jakość dźwięku z wyjścia słuchawkowego. Dostałem z niego brzmienie czyste, czytelne, ale zbyt lekkie.
Wojciech Pacuła