Podczas rozpakowywania nabrałem wątpliwości, czy przez pomyłkę nie podesłano mi jakiegoś znacznie droższego modelu. Opakowanie jest sztywne, bardzo solidne, a wewnątrz gustowne, owalne, również sztywne etui z kieszonką skrywającą przejściówkę (z małego na dużego "jacka"), odpinany przewód ze sterowaniem do iPhone`a i w końcu słuchawki.
Martin Logan Micros 90 - wykonanie
Martin Logan Micros 90 są śliczniutkie, cacuszka, aż miło pomacać. Pałąk jest obszyty obustronnie i wypchany taką ilością pianki, że można chyba wziąć udział w jakimś teście zderzeniowym; dalej chromowany detal (ani go za dużo, ani za mało) i muszle w kształcie jakby zaczerpniętym z główki kija golfowego.
Elegancja w każdym calu, mimo że wykonano je z tworzywa i to "tylko" słuchawki do smartfona na miasto. Od dzisiaj czekam z niecierpliwością na to, co Logan pokaże, gdy zdecyduje się na wypuszczenie modelu stacjonarnego.
Martin Logan Micros 90 - ergonomia
Moja radość nieco osłabła po założeniu słuchawek Martin Logan Micros 90 na głowę, ponieważ Microsy mają tendencję do odchylania się od uszu, dążąc do rozłożenia się na płasko (jak do transportu). Winę za to ponosi asymetryczne (właśnie owo golfowe), obrotowe połączenie pomiędzy muszlą a pałąkiem.
Chcąc przeciwdziałać temu zjawisku, po prostu przesunąłem je bardziej do tyłu i to rozwiązało problem - wtedy muszle niemal przyssały się do uszu, zapewniając przy okazji niezłą izolację od otoczenia.
Pady po stronie wewnętrznej to rozciągająca się, perforowana, płaska powierzchnia ukrywająca 35-mm przetworniki. Tak jak kiedyś Steve Jobs uczył klientów, jak należy "właściwie" trzymać iPhone`a, żeby nie gubił sygnału, tak Logany trzeba również "właściwie" zakładać na głowę, żeby nie uciekł dźwięk - te słuchawki są mało tolerancyjne nawet na niewielkie przesunięcia.
Za to gdy już znajdziemy ów "sweet spot", Martin Logan Micros 90 grają jak należy, ale...zgodnie z zaleceniem producenta, należy je wygrzać 15-30 godzin. Istotnie audiofilski produkt.
Odsłuch
Tutaj nie ma żadnej fuszerki - słuchawki Martin Logan Micros 90 ujmują za serce górą pasma, a slogan reklamowy, iż zostały one stworzone przez ten sam zespół, który odpowiada za brzmienie legendarnych elektrostatów, nie jest pustym frazesem... (choć od razu wypada nadmienić, że jest to brzmienie nietypowe).
Chyba większości potencjalnych użytkowników bardzo spodoba się taka szczegółowa, ale nienachalna góra. Martin Logan Micros 90 są jakby odporne na prymitywizm niektórych nagrań albo potrafią zmusić je do minimum kultury i nie pozwalają wysokim tonom przekraczać granicy dobrego smaku.
Bas jest rześki, tam gdzie być powinien, ale nie są to słuchawki dla poszukiwaczy rozpasanego basidła, bo jest trzymany na krótkiej smyczy. Wokale wyśmienite, czyste, aczkolwiek nieco chłodne, gdyż niepodgrzewane niskimi rejestrami.
Ostatnio znacznie obniżono cenę na słuchawki Martin Logan Micros 90 i teraz jest to bardzo interesująca propozycja, co nie tylko widać, ale i słychać.